Osamotnienie. Rozmowa z Łukaszem Gorczycą o zmianach w CSW Znaki Czasu w Toruniu

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.


Najnowsza toruńska instytucja narodziła się w ramach rządowego programu operacyjnego "Znaki czasu", który pierwotnie polegał na koordynacji działań regionalnych Towarzystw Zachęty Sztuk Pięknych. W lutym 2006 r. resort kultury oficjalnie powołał do istnienia tę placówkę. W tym samym czasie zdobyła ona status narodowej instytucji kultury podlegającej rządowi. To znaczy, że minister wpisał ją do rejestru gwarantującego CSW dofinansowanie sięgające nawet 80. proc. wszystkich kosztów jej utrzymania.

Obiekt:
budowa csw ruszyła jesienią 2006, zakończyła się w lutym 2008

Inwestorem i właścicielem obiektu jest Gmina Miasta Torunia.

CSW powstało dzięki porozumieniu partnerów:
Stowarzyszenia Przyjaciół Sztuk Pięknych "Znaki Czasu" w Toruniu, Gminy Miasta Torunia, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Kujawsko-Pomorskiego oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Rada programowa:
powołana została przez organizatorów w październiku 2006
http://www.csw.torun.pl/centrum/rada-programowa

Rada jest kadencyjna (cztery lata). Pod koniec 2010 będzie budowana nowa Rada.

Konkurs na program merytoryczny:
http://web.archive.org/web/20071112045545/www.csw.torun.pl/119,l1.html

Kadencja Joanny Zielińskiej kończy się zgodnie z warunkami konkursu w czerwcu 2010.

Zmiana organizacyjna:
decyzją Ministra w czternastu instytucjach w całym kraju, które miały kilku organizatorów, akcent organizacyjny został przesunięty na samorząd. W przypadku CSW na Gminę Miasta Torunia.

Finansowo nic się nie zmienia, tzn. 50% budżetu CSW pochodzi z MKiDN i po 25% z Gminy i Samorządu Wojewódzkiego.

Zmiana organizatora pociągnęła konieczność zmiany statutu.

Dyrektor instytucji - Stefan Mucha - ustąpił ze stanowiska czwartego stycznia. Zgodnie z porozumieniem zawartym z Prezydentem Miasta swoje obowiązki przestał pełnić trzydziestego kwietnia. Do fotela dyrektora toruńskiego CSW zgłosiło się sześciu chętnych. Nowy dyrektor Centrum funkcję będzie pełnić od 1 czerwca.

W tej chwili został rozpisany konkurs na dyrektora programowego:
http://csw.torun.pl/aktualnosci/konkurs-na-dyrektora-programowego-csw

Oferty można składać do 9 lipca. Konkurs ma zostać rozstrzygnięty w sierpniu. A to oznacza, że przez jakiś czas Centrum pozostanie bez osoby odpowiedzialnej za program.

Co - proceduralnie, praktycznie oraz Twoim zdaniem - oznacza zmiana instytucji/organizatora wiodącego CSW Znaki Czasu w Toruniu z Ministerstwa na miasto?

Mam nadzieję, że ta zmiana nie będzie miała żadnego praktycznego wpływu na działanie i program instytucji. To jest zresztą w dużej mierze zmiana czysto proceduralna, bowiem struktura finansowania CSW pozostaje bez zmian, a MKiDN zachowuje również znaczący udział w Radzie Programowej.

Jaki wpływ na ustanawianie warunków konkursu na dyrektora CSW ma Rada Programowa tej instytucji?

Kompetencje Rady są jasno określone w statucie instytucji. Rada jest ciałem opiniującym - tylko i wyłącznie. Opiniuje: program, sprawozdania merytoryczne i finansowe. A także inne sprawy, na przykład związane z kolekcją. Ale nasze uchwały nie są wiążące, mają raczej charakter porady. Organizatorzy, czyli Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Województwo Kujawsko-Pomorskie i Gmina Miasta Toruń, są zapoznawani z opiniami Rady. Ale nawet negatywna opinia tego ciała nie oznacza, że instytucje nadzorujące nie przyjmą sprawozdań czy nie zatwierdzą planów. Od początku, jeszcze przed powołaniem Rady i przed rozpoczęciem budowy Centrum, na stanowisku dyrektora zatrudniani byli ludzie o kompetencjach menedżerskich [kolejno: Michał Korolko i Stefan Mucha - przyp. MWW]. Rada została powołana dopiero w okresie startu budowy budynku. Wtedy kompletnie nie było planu, wizji działań merytorycznych. Choć prace wokół Centrum trwały już od dwóch lat.

Pracownicy CSW Toruń niepokoją się trybem konkursu na Dyrektora. Tym, że Komisja po przeprowadzeniu postępowania przekazuje wyniki Prezydentowi Miasta, który podejmuje ostateczną decyzję [http://www.bip.torun.pl/files/doc/z_116a_2010_01.pdf]. Czy to są normalne warunki konkursu, kiedy instytucją wiodącą jest Miasto? Czy według ciebie cała procedura powinna być zorganizowana inaczej, a jeśli tak, to jak?

Czy to jest pytanie o sytuację w Toruniu, czy o to, jak jest urządzony świat? Oczywiście, że niepokój kuratorów CSW jest uzasadniony, bo pracując w tej instytucji, mają często do czynienia z podstawowym niezrozumieniem misji takiej instytucji, jak CSW. Z drugiej strony odczuwają pewne osamotnienie - brak jest wyrazistego, silnego lokalnego lobby społecznego wspierającego tę instytucję. Instytucje centralne - ministerstwo - i ogólnopolskie środowisko sztuki współczesnej też nie angażują się zbyt mocno w sytuację w Toruniu. Rozwój i zakorzenienie tak dużej i ambitnej programowo instytucji sztuki współczesnej w mieście takim, jak Toruń, będzie zapewne trwało jeszcze długo. To jest proces, który wymaga determinacji i zaangażowania, w szczególności ludzi kierujących tą instytucją i pracujących w niej. Przede wszystkim zaś miasto powinno się czuć gospodarzem CSW, być za nie odpowiedzialne i dumne z niego, dbać o to, by była to instytucja o międzynarodowej randze. Jeśli samorządy w Polsce będą tego świadome, to będzie prawdziwy sukces i symptom istotnych cywilizacyjnych zmian, które wcześniej czy później i tak muszą się dokonać. Nie jestem przekonany, że centralne sterowanie byłoby lepszym rozwiązaniem, bo ta instytucja i tak musi stać się częścią miasta i jego tożsamości, musi zostać zaakceptowana i zrozumiana lokalnie, inaczej nie ma racji bytu.

Dlaczego statut CSW Znaki Czasu nie przewidywał możliwości powołania dyrektora artystycznego?

To pytanie do organizatorów CSW. Rada sygnalizowała, że jest to poważny mankament: brak funkcji dyrektora artystycznego. W nowym Statucie, uchwalonym w związku z niedawnym przekazaniem instytucji miastu, stworzono możliwość powołania takiego stanowiska. I to właśnie pod presją Rady.

Jeśli od początku nie było dyrektora artystycznego, to najważniejszy był konkurs na kuratora programowego. W warunkach tamtego konkursu był dwuletni kontrakt. Teraz się mówi, że dwa lata to zbyt mało czasu na zbudowanie programu, zespołu i nadanie wieloletniego kierunku działań tak potężnej instytucji. Dlaczego więc tak krótki okres został założony?

No cóż, już nie raz publicznie o tym mówiłem. Nie jest tajemnicą, że ta Rada nie jest zgodnym monolitem. Ścierają się w niej różne punkty widzenia. Obrady są naprawdę bardzo intensywne. Dyskusje potrafią trwać długo i być bardzo zażarte. O ile pamiętam, podobnie było w wypadku ustalania długości trwania kadencji kuratora programowego. Był to wypracowany kompromis. A poza tym towarzyszyły tej decyzji naturalne lęki. Czy pomysł chwyci? Czy do nieznanej jeszcze instytucji na prowincji zgłosi się ktoś sensowny? A jeśli nie? Jeśli przyjdzie wybierać, z konieczności, wśród bardzo słabych programów albo mało doświadczonych osób, to czy nie lepiej żeby ten okres był na początku krótszy?

Jednak Joanna Zielińska, która wygrała konkurs, teraz stała się trochę ofiarą tych warunków. Jeśli miałaby zostać w instytucji i doczekać swego następcy, to musiałaby przejść na umowę o dzieło - w tej sytuacji nie mogłaby nawet wydać polecenia służbowego. Jeśli ma zaś odejść zgodnie z terminem końca angażu, to jak będzie wyglądała realizacja zaproponowanego przez nią i grupę kuratorów programu, kto będzie miał nad nim pieczę? Teraz mamy maj, kto ma zatem programować rok 2011?

Nie widzę tego aż tak dramatycznie. Wielokrotnie namawiałem Joannę by startowała w konkursie na dyrektora. Rzeczywiście przydałoby się by była na wyższym stanowisku, bo pozycja kuratorów jest tam dużo słabsza. Nie ma właściwego balansu funkcji. Ja osobiście oceniam bardzo wysoko to, co Zielińska zrobiła przez dwa lata. Wprowadziła instytucję na odważny, międzynarodowy poziom. Narzuciła wysoki standard.

No tak, ale warunki konkursu na dyrektora są już znane. To znowu jest funkcja menedżerska. Joanna nie spełniłaby warunków.

Za to świetnie spełnia warunki konkursu na kuratora programowego czy dyrektora artystycznego. To jest demokratyczna procedura. Coś, o co cały czas walczymy jako środowisko, na przykład w ramach Obywatelskiego Forum Sztuki Współczesnej: transparentne procedury, np. konkursy eksperckie. Nie widzę w tym nic dziwnego ani strasznego.

W wersji optymistycznej owszem. Ale może tak być, że nowy dyrektor - może kolejny ekonomista czy prawnik, który ma w gestii ustanowienie konkursu, tego po prostu nie zrobi. I tyle. Bo będzie mu łatwiej zarządzać. Na własnej skórze odczułam w tej instytucji, że bardziej liczyła się tam jednak władza niż sztuka.

Ja chcę zakładać pozytywne scenariusze. Pierwszy konkurs przebiegał w sposób prawidłowy, z zachowaniem wszelkich zasad. I zakładam, że poniżej tego standardu zejść już nie można. To prawda, że nowy dyrektor może, ale nie musi rozpisać konkursu. Są już jednak wypracowane tezy, zasady i projekt konkursu, i jako Rada Programowa mamy nadzieję, że jego ogłoszenie to tylko kwestia czasu. I jestem bardzo ciekawy rezultatu, bo teraz - inaczej niż dwa lata temu - wszyscy są już świadomi potencjału i skali tego miejsca [rozmowa odbyła się przed ogłoszeniem konkursu na dyrektora programowego: http://csw.torun.pl/aktualnosci/konkurs-na-dyrektora-programowego-csw - przyp. MWW].

Ale kto miałby reagować w przypadku, jeśli jednak się tak nie stanie? Mimo wszystko po dymisji dyrektora Stefana Muchy w CSW Znaki Czasu było jakieś poczucie zagrożenia czy chaosu. Ale jakoś to wszystko poza Toruń nie wyszło. Mało osób się tym interesuje. Nie ma jakiegoś namysłu czy fermentu wokół tej sprawy. A jednak jest to największe w Polsce Centrum Sztuki Współczesnej.

Bo teoretycznie nic złego się tam nie dzieje. Czas kadencji kuratora i Rady dobiega końca. Odszedł dyrektor i ogłoszono konkurs na następnego. Do tego wszystkiego nie można się przyczepić. Może i ludzie się denerwują, że zaraz wszystko pójdzie źle. Ale to jest zgodne z demokratyczną procedurą. Moją jedyną troską jest tylko to, by nadal to centrum działało ponadlokalnie. Inaczej nie ma szans na dalszy rozwój.

Dużo tu mówimy o transparencji, a Ty usłyszałeś wiele zarzutów z racji swojego udziału w tej Radzie: jesteś przedstawicielem galerii prywatnej. Głównie chodzi o wystawianie, produkowanie i zakupy prac Oskara Dawickiego i grupy Azzoro. Co ciekawe, zaatakował Cię w tej sprawie inny członek Rady.

Jestem członkiem Rady Programowej CSW Znaki Czasu z nominacji Ministerstwa Kultury właśnie dlatego, że jestem zaangażowany w rynek sztuki. Ówczesna Dyrektorka Departamentu Sztuki, pani Barbara Raczyńska, odpowiedziała na moje wątpliwości, że to jest bardzo świadoma decyzja. Zaproszono mnie ze względu na moją wiedzę o rynku sztuki, ponieważ jednym z zadań nowej instytucji będzie również tworzenie kolekcji. Mnie się wydawało, że warto się w to włączyć. Na tym wczesnym etapie nie było mowy o jakimkolwiek konflikcie interesów. Jak już mówiłem, Rada ma funkcję opiniującą - także zakupy - ale nie decydującą. Natomiast na pierwszym etapie sytuacja była trochę dziwna. Centrum generowało pieniądze na zakupy do kolekcji, zdobywało dotacje, ale nie było jeszcze pracowników merytorycznych - kuratorów. Działo się to pod presją czasu. Po prostu trzeba było szybko wydawać te pieniądze, by nie przepadły. Rada przyczyniła się wtedy do wydania kilkuset tysięcy na, moim zdaniem, bardzo kontrowersyjne zakupy... A wśród nich: trzy prace samych członków Rady. Było to dla mnie jasnym potwierdzeniem, że jest potrzebna niezależna rada zakupów złożona ze specjalistów, pracowników merytorycznych CSW. Nie powinno to było spaść na Radę Programową. Zepsucie obyczaju nastąpiło więc na samym początku. W końcu jednak zaczęli decydować kuratorzy - to oni stworzyli konkretny profil kolekcji. Kupowano m.in. prace artystów związanych z regionem, którzy osiągnęli istotną pozycję w świecie sztuki współczesnej. Po kolejnych dwóch latach, kiedy kupiono już prace wszelkich znanych artystów, którzy się choćby o Toruń otarli, zakupiono jedną pracę Dawickiego. Każdy, kto uczciwie zajmuje się sztuką, wie, że pominięcie w tej sytuacji Oskara byłoby ze szkodą dla Centrum i dla samej kolekcji.

Protestuję przeciwko próbom traktowania mojego uczestnictwa w Radzie Programowej CSW jako argumentu przeciwko wystawianiu tam artystów związanych z galerią Raster. Jest to krzywdzące dla artystów. Tu nie ma wszak żadnej wrogiej zależności. A jeśli ktoś uważa, że jest - to ze wszystkich Rad Programowych instytucji wystawienniczych powinno się najpierw wycofać wszystkich... artystów.

Ja mam swoje osobiste przekonanie, że przez te kilka lat jednak zrobiłem o wiele więcej dobrego dla tej instytucji niż złego. Uważam, że mam wiedzę i odpowiednie kompetencje do takiego rodzaju pracy.

Jednak to musiała być specyficzna praca, że przytoczę tu zachowanie bez precedensu, kiedy jedni członkowie Rady atakowali w prasie dość niewybrednie innych członków. Jak udawało Wam się dochodzić do konsensusu i wypracowywać sensowne a wspólne rozwiązania?

To była ciężka praca. Każdy z członków Rady trwał w swoich mniemaniach, w przekonaniu, że robi jak najlepiej. To, że ze strony członków Rady zdarzały się absurdalne wprost ataki na program CSW, było dziwne. Mnie się zawsze wydawało, że powołaniem Rady jest lobbowanie, wspieranie i promowanie - wszelkie postępowanie w interesie instytucji, a nie jej atakowanie. Z satysfakcją zakończę czteroletnią kadencję członka Rady, ale myślę, że to będzie koniec mojego zaangażowania w sprawy tej instytucji.

Jak oceniasz cały program CSW z perspektywy końca kadencji na tle innych polskich instytucji? Czy udało się wypracować oryginalny profil/program w Toruniu i czy jest to widoczne na tle innych miejsc?

Jak już wspomniałem, bardzo wysoko oceniam dwa lata pracy Joanny Zielińskiej i całego, stworzonego od zera, zespołu kuratorskiego. Przede wszystkim cieszę się, że od samego początku program CSW jest programem międzynarodowym. Po drugie, podoba mi się jego wyrazistość, swoisty, lekko dekadencki, eskapistyczny ton. Świetnie, że pojawiają się tu nieoczywiste wybory artystyczne, mniej renomowane nazwiska i że szereg z nich ma tu pierwszy raz okazję na realizację projektu w naprawdę dużej skali. W porównaniu z innymi polskimi instytucjami, podkreśliłbym również bardzo wysoki poziom produkcyjny - świetne aranżacje wystaw i techniczną jakość ekspozycji.

Łukasz Gorczyca - współwłaściciel Galerii Raster, Członek Rady Programowej CSW Znaki Czasu w Toruniu, krytyk, kurator