Terapia, która dopiero się zacznie

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Linia programowa Zony Sztuki Aktualnej, stworzonej niedawno galerii, prowadzonej przez tandem artysty i kuratora, czyli Kamila Kuskowskiego i Jarosława Lubiaka, zdradza, że tym, co ich interesuje, jest potencjał teoretycznej refleksji nad zjawiskami podnoszącymi temperaturę dyskusji o tym, czym sztuka może być dzisiaj, jak odpowiada na wyzwania współczesności i gdzie można próbować rysować jej granice. Takie były towarzyszące ubiegłorocznemu Festiwalowi Designu zaprojektowane przez artystów mobile, czyli Maszyny pożądające i Heksakosjoiheksekontaheksafobia, stworzone przez Artura Malewskiego hiperrealistyczne figury wywołujące pytania o mroczną cenę poznania (lub psychoanalizy). Tym samym Zona zdaje się mieć wpisane w program próby diagnozy tego, co aktualne.

Jadwiga Sawicka, Zaraza, 2002, archiwum artystki
Jadwiga Sawicka, Zaraza, 2002, archiwum artystki

Jadwiga Sawicka, Zaraza, 2009
Jadwiga Sawicka, Zaraza, 2009

Na wystawie Epidemia. Kulturowy obraz choroby zgromadzono prace kilkunastu artystów; są to, jak pisze w tekście towarzyszącym ekspozycji Jarosław Lubiak, obrazy wywoływane przez chorobę. Czy obecna wystawa rozpoznaje również jej poważne objawy?

O tym, że wejdziemy w przestrzeń ustrukturyzowaną przez zagadnienia choroby, ostrzega już pierwsza praca, z którą mamy kontakt już na zewnątrz. Andrzej Wasilewski i Dorota Chilińska otoczyli strefę wejściową żółtymi taśmami zapisanymi słowem Kwarantanna. Mimo że pierwotnym kontekstem pracy było strzeżone zamknięte osiedle, którego mieszkańcy chcą odizolować się od nieszczęść przydarzających się innym ludziom i zapewnić sobie bezpieczeństwo, skazując się tym samym na dobrowolną kwarantannę, to umieszczona przed galerią kojarzy się z ostrzeżeniem „Uwaga, sztuka!". Tę wciąż nie tak rzadko funkcjonującą w społeczeństwie opinię potwierdza pojawiające się kilka metrów dalej ponowne ostrzeżenie: Zaraza, powtórzone kilkadziesiąt razy na szczelnie zakrywających przeszkloną ścianę wejściową galerii plakatach. Układające się w ten napis solidne litery na cielistym tle Jadwiga Sawicka zainstalowała pierwszy raz w witrynach Domu Artysty Plastyka w Warszawie, pokazując, że słowo „sztuka" funkcjonuje czasem jako zastępstwo dla słowa „zaraza".

Przed czym ostrzegają zarówno te prace, jak i tytułowe słowo „epidemia", odnoszące się do ekstremalnych doświadczeń, mające coś z emfazy i histerii towarzyszących kolejnym epidemiom, nawiedzającym pierwsze strony gazet i odnoszących się nie tylko do chorób.

Ania Orlikowska, Terminal Game, 2009
Ania Orlikowska, Terminal Game, 2009

Prosto w czasy, z którymi w naszej wyobraźni wciąż najmocniej wiąże się powstanie tytułowego terminu przenosi animacja Ani Orlikowskiej Terminal Game. Nawiązuje do powstałego m.in. pod wpływem epidemii nawiedzających późnośredniowieczną Europę tańca śmierci, Danse de macabre, ilustrującego, jak w obliczu śmierci wszystkie stany stają się równe - tak jak m.in. we wszechogarniającym szaleństwie Tańca Śmierci Breugla, czy na 34 drzeworytach Hansa Holbeina, gdzie śmierć porywała do ostatniego tańca kolejno przedstawicieli duchowieństwa, lekarzy, władców, rycerzy, prawników, kupców, naukowców, żeglarzy i rolników; mężczyzn i kobiety, starców i dzieci.

Orlikowska osadziła akcję w konwencji gry komputerowej, wykorzystując tzw. machinimę, czyli technikę wykorzystującą oprogramowanie służące do tworzenia wirtualnych przestrzeni i umożliwiającą sterowanie postaciami z gier. Kontekst podkreślanego często przez psychologów szkodliwego wpływu, jaki ma na graczy wirtualna nieśmiertelność, zaowocował przewrotnym, prawdziwie barokowym konceptem: główną bohaterką stała się śmierć, tradycyjna kostucha. Tę ironię doskonale podkreśla np. moment, w którym szkielet, przedrzeźniając ruchy skradającego się z karabinem żołnierza, podąża za nim jak cień. Ale przy dźwiękach podniosłej niczym średniowieczne chorały muzyki „równa wszystkie stany". Napada na zakochaną parę i kobietę w trakcie kąpieli, jest świadkiem na ślubie, podkłada bombę w metrze i gra w karty o duszę, a czasem po prostu obserwuje ludzi.

Poszczególne scenki stają się ilustracją dotyczących śmierci metafor od dawna zadomowionych w kulturze: Dokądkolwiek zmierzasz, śmierć sunie za tobą jak cień (z Dystychów Katona), Śmierć i najszybszego dogoni (zwłaszcza kiedy niczym Jeździec Apokalipsy cwałuje na karym koniu), Już się nie spodziej, bo śmierć jak złodziej, twój poszyt cały, pomnik twej chwały, już dzierży w ręku, drze po maleńku (fragment wiersza księdza Baki). Czasem skraca cierpienie, czasem przerywa beztroską zabawę i cieszy się strachem ofiar, które nie mogą uniknąć swojego losu. Mimo to budzi przewrotną sympatię, zwłaszcza kiedy przypomina bohatera gatunku noir.

Artur Malewski, Miliontrylionów, 2008
Artur Malewski, Miliontrylionów, 2008

Artur Malewski, Miliontrylionów, 2008
Artur Malewski, Miliontrylionów, 2008

Ta uwspółcześniona technicznie i uwzględniająca charakterystyczne dla współczesnej cywilizacji zjawiska wersja tradycyjnego motywu pokazuje, jak postmodernistyczna „cywilizacja śmierci" oswoiła czaszki i piszczele, ale robiła to najczęściej po prostu eliminując refleksję o tym, co tak naprawdę oznaczają, i sprowadzając do efektownych gadżetów. Pracę można też czytać jako przewrotny komentarz do pozostałych: „śmierć jest lekiem na wszystkie choroby, najlepszym lekarzem".

Jednak nie to zdanie stało się kuratorskim punktem wyjścia do koncepcji wystawy, tylko dwa podsumowujące obraz choroby we współczesnym świecie eseje Susan Sonntag: Choroba jako metafora i AIDS jako metafora. Autorka przywołuje mechanizmy, które sprawiają że niektóre choroby stają się fenomenem kulturowym - gdzie nauka nie chce dać odpowiedzi, tam w społecznej recepcji powstają mitologie, które zaczynają współtworzyć i utrwalać także literatura, sztuka i film. Jedne choroby, takie jak np. rak (wykryty u autorki, stał się bodźcem do napisania pierwszego eseju), są stygmatyzowane i rozpatrywane częściowo w kategoriach moralnych, jako kara za nieodpowiedni tryb życia, a ich źródeł poszukuje się w psychice, chociaż nie ma to oparcia w medycynie. Tymczasem powołując się na literackie obrazy gruźlicy, takie jak np. Czarodziejska Góra Tomasza Manna, Susan Sonntag pokazuje, w jaki sposób inne choroby są estetyzowane i romantycznie utożsamiane z fascynującym typem osobowości. W ten sposób modyfikuje się prawdziwy obraz choroby i utrwala jej odległy od rzeczywistości wizerunek. Taki wpływ sztuki na rzeczywistość starała się bezpośrednio wykorzystać Bogna Burska. Dokumentalne fotografie z sali operacyjnej stały się punktem wyjścia dla Algorytmu, porównującego poszczególne etapy gojenia się kikuta obciętej nogi do zamykającego się pąka kwiatu (pokazując odwrotność procesu metaforycznej „rany rozkwitającej krwią"). W wizualnie bolesnej dla widza pracy starała się sprowadzić doświadczenie choroby do estetyki (inne cykle fotografii operacyjnych objęła tytułem Życie jest piękne) i pokazując tę analogię, starała się zwalczyć lęki kulturowe.

O ile kalectwo (nie tylko w estetycznym wymiarze) pojawiało się w sztuce m.in. Artura Żmijewskiego, to film Plus/Minus Karola Radziszewskiego poruszył problem choroby, która w polskiej sztuce niemal nie istnieje - AIDS, choroby naznaczonych, jak ją nazywa Sonntag , która naznaczyła też twórczość wielu zachodnich artystów przełomu lat 80. i 90., kiedy pojawiając się „znikąd", przybrała obraz epidemii. W formie wideodziennika z początku 2006 roku Radziszewski wprowadził osobiste doświadczenie jej bliskości bezpośrednio w obszar sztuki, pokazując swoje oczekiwanie na rezultat testu na obecność wirusa HIV.

Mimo że AIDS jest chorobą, która nie wpłynęła na obraz polskiej sztuki, a w dodatku odpowiednio leczona nie oznacza wyroku, jak kiedyś, to jednak jest kluczowa dla zrozumienia współczesnych lęków związanych z chorobami. Jej pojawienie się w czasie dobrobytu i wiary we wszechmoc medycyny było ogólnocywilizacyjnym szokiem. Razem z niezaraźliwym, ale nieprzewidywalnym rakiem uprzytomniła, że wcale jeszcze nie żyjemy w czasie „po chorobach", a odkrycie leku na całe zło wciąż pozostaje w sferze science-fiction.

Wojciech Bąkowski, Chce się kupę ze strachu przy myśleniu o jakimś miejscu
Wojciech Bąkowski, Chce się kupę ze strachu przy myśleniu o jakimś miejscu

Optymistyczną wiarę w moc medycyny ironicznie pointuje sąsiednia praca. Tomasz Bajer w formie przypominającej Armanowskie akumulacje pokazał za szkłem niczym w aptekarskiej szafce równe rzędy fiolek z lekami, przekonując, że zawierają remedium na duchowe boleści współczesnego świata: poczucie samotności, ciężkie serce, niepokój egzystencjalny. Grając podobieństwem swojego nazwiska do nazwiska założyciela kompanii produkującej aspirynę, Bajer opakował je w popową, przywołującą mechanizmy handlu i reklamy formę, poprzez którą przemysł farmaceutyczny obiecuje zwykle „błyskawiczną ulgę". Całość wieńczy tablica z logo otoczonym gwiazdkami niczym godło zjednoczonej Europy.

Do biznesu związanego z chorobami odnosi się także wykonane przez Wojciecha Dudę z fragmentów lasek logo Dignitas, firmy specjalizującej się w dwuznacznej moralnie eutanazji na życzenie.

Do chorobogennego oblicza cywilizacji męczącego przesytu nawiązuje film Fat Love Aleksandry Ska, pokazujący nagą dziewczynę o rubensowskich kształtach, zmysłowo masującą girlandy kiełbasy owinięte wokół szyi. To, co w innym kontekście mogłoby uchodzić za alegorię obfitości, w sąsiedztwie pracy SOS Tatiany Czekalskiej i Leszka Golca, wymieniających choroby spowodowane jedzeniem mięsa, staje się igraszkami z własnym zdrowiem. Rak jelita grubego, wysokie ciśnienie, rak skóry i nerek, salmonella czy ptasia grypa to tylko nieliczne z konsekwencji. Więcej na ten temat można się dowiedzieć ze strony www.SupremeMasterTV.com, poświęconej zdrowemu trybowi życia. Artyści w ramach wystawy umieścili informujące o niej i szkodliwości przemysłu mięsnego ogłoszenie na stronach kultury powszechnie dostępnej bezpłatnej gazety „metro". Obok przypadkiem znalazł się tekst o pośmiertnej nominacji do Oscara dla Jokera z ostatniej części Batmana, aktora Heatha Ledera...

Prawie dosłowną ilustracją tezy, że „życie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową", a kobiety, dając życie, w rzeczywistości dają śmierć, jest Miliontrylionów Artura Malewskiego: na ekraniku wieńczącym wystającą ze ściany rurę plemniki drżą w prokreacyjnym ornamencie wokół komórki jajowej wypełnionej pentagramem.

Karol Radziszewski, Plus/Minus, 2006, archiwum artysty
Karol Radziszewski, Plus/Minus, 2006, archiwum artysty

Paradoksalnie największy niepokój przekazuje praca Wojciecha Bąkowskiego opowiadająca o miejscu, gdzie powinno doznawać się ulgi w cierpieniu i dochodzić do zdrowia. Jasna, prążkowana obudowa starego radyjka Tesla dzięki umieszczonym przed nią mikroskopijnym modelom samochodzików stała się fasadą szpitala, z którego płyną dźwięki organizujące przestrzeń wystawy. To jedyna obok filmu Plus/Minus praca, w której pojawia się organiczny strach przed nieznanym, przed utratą kontroli nad własnym ciałem. Dziecinne tytułowe zdanie Chce się kupę ze strachu przy myśleniu o jakimś miejscu przypomina, że mimo lęku przed epidemią tym, co często może najbardziej przeraża, jest możliwość trafienia do polskiego szpitala... Zazwyczaj to opresyjne, monumentalne bryły z betonu, które aż proszą o to, żeby dyskusje architektoniczne dotyczyły także ich projektów (w Łodzi ponad 100-letni-ale jako jedyny składający się ze sprawiających przyjazne wrażenie i utrudniających przenoszenie chorób zakaźnych pawilonów usytuowanych w ogrodzie -szpital dziecięcy im. Janusza Korczaka, ufundowany przez fabrykanta Edwarda Herbsta po śmierci ukochanej córki Anny Marii, wciąż zagrożony jest likwidacją).

Pozostałe prace Bąkowskiego dla rozmowy o chorobie proponują język równie niegramatyczny, w imię autentyzmu nazywający wbrew związkom frazeologicznym. Spałem dzielnie to komiksowa narracja chorego chłopca, czującego jednak wsparcie towarzyszącej mu drużyny konnych rycerzy. W drugim komiksie pojawiają się kasety z muzyką Tupaca i graffiti zrobione na murze po śmierci Adriana, a jednocześnie poprzedzające ją objawienia, walka o duszę i nieudane egzorcyzmy. To prowadzi nas z powrotem w stronę tendencji do poszukiwania motywów opisujących współczesny stan ducha w epokach, w których najsilniej odczuwalne było poddanie się człowieka niestałemu losowi oswajane w powszechnych wizerunkach choroby, śmierci, upodobaniu do turpizmu: średniowieczu i baroku.

Tomasz Bajer, Bajer Mixture of Remedium, 2005
Tomasz Bajer, Bajer Mixture of Remedium, 2005
Tomasz Bajer, Bajer Mixture of Remedium, 2005
Tomasz Bajer, Bajer Mixture of Remedium, 2005

Mimo że wygodnie byłoby w tym miejscu napisać, że śmierć i choroby są całkowicie wypierane z zapominającej się w hedonizmie kultury masowej i tylko sztuka stara się, mimo że to niepopularne, pokazywać pełen obraz człowieka razem z jego słabościami, dzisiaj nie byłoby to zgodne z prawdą. Nurt tzw. sztuki krytycznej (w Polsce lata 90.) jeszcze stał przed wyzwaniem wprowadzania w strefę wizualną tego, co aż do bólu prawdziwe i naturalne. W tę misję wpisywał się m.in. zwycięski autoportret znajdującej się trakcie chemioterapii Katarzyny Kozyry jako Olimpii Maneta.

Teraz to, co brzydkie i straszne również stało się komercyjne, a nawet postrzegane jako bardziej atrakcyjne niż to, co Witkacy określiłby mianem „wylizanego"; niewyidealizowana, zawsze możliwa dzięki Photoshopowi Arkadia. Odmieniane przez wszystkie przypadki czaszki, anomalie i zbrodnie są oswajane przez powtarzanie, przez serigrafię (jak u Warhola, który z ironią wykorzystał marketingowy potencjał obrazów śmierci). Termin „epidemia" pojawia się nader często - może dlatego, że po nagłej, apokaliptycznej kumulacji lęków następował powrót do normalności i odbudowa lepszego życia? Więc współczesność go powtarza, chociaż podświadomie tęskni do czasu po terapii?

Fot.: Kamil Kuskowski

Epidemia. Kulturowy obraz choroby, Zona Sztuki Aktualnej, Łódź, 23.01- 22.03. 2009

Czytaj także o poprzedniej wystawie w Zonie Sztuki Aktualnej

Bogna Burska, Algorytm, 2002
Bogna Burska, Algorytm, 2002

Aleksandra Ska, Fat Love
Aleksandra Ska, Fat Love

Tatian Czekalska & Leszek Golec, SOS
Tatian Czekalska & Leszek Golec, SOS
Wojciech Duda, Dygnitas
Wojciech Duda, Dygnitas