Bąbelki szampana ironii, a czasem sentyment. "Porządki urojone" w Muzeum Sztuki w Łodzi

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Znany z dyskretnych interwencji w przestrzeni publicznej Cezary Bodzianowski na dachu dawnej restauracji Kaskada w Łodzi podrzuca kółko na tle dwóch neonowych, ponadnaturalnej wielkości kieliszków. Zamiast z powagą podejść do tradycji abstrakcji geometrycznej, performer jako tytułowy "Kaskader" pokazał idealne okręgi jako ulatujące bąbelki szampana. Tematem wystawy "Porządki urojone" w łódzkim Muzeum Sztuki jest właśnie to, jak zmienił się stosunek współczesnych artystów do traktowanych kiedyś z powagą idei awangardy i neoawangardy. Do porządków, o których "rojono", a które jak pokazała historia okazały się "urojone".

Cezary Bodzianowski, "Kaskader", 2007, wideo, foto: z archiwum artysty
Cezary Bodzianowski, "Kaskader", 2007, wideo, foto: z archiwum artysty

Prace - zgromadzone na wystawie przez Muzeum Sztuki w Łodzi i niemieckie Abteiberg Museum w Mönchengladbach (dysponujące sztuką konceptualną i minimalistyczną) - świadczą, że ich autorzy co prawda zauważają obecność struktur porządkujących rzeczywistość, ale czują się też wystarczająco wolni, by w oparciu o nie układać własne scenariusze.

Ciekawym kontekstem dla wystawy jest znajdująca się w zbiorach łódzkiego Muzeum kolekcja a.r., kojarząca się zwłaszcza z racjonalną, konstruktywistyczną awangardą europejską końca lat 20. Bezpośrednio do niej odniósł się Igor Krenz, który podążył za przekonaniem Pieta Mondriana (twórcy neoplastycyzmu) głoszącym, że "wśród różnorodnych relacji jedna jest niezmienna: ta, która wyraża kąt prosty - ona jest dla nas w dziedzinie plastyki mocnym utwierdzeniem". Krenz zgodnie z tytułem swojej instalacji wideo "wyprostował skrzywienia" m.in. obrazu Theo van Doesburga wyeksponowanego w zaaranżowanej przez Władysława Strzemińskiego Sali Neoplastycznej, po prostu pokazał ten obraz na ustawionym pod odpowiednim kątem monitorze. W ten sposób uporządkował nieporządek kompozycji nie spełniającej restrykcyjnych założeń, a przy tym zignorował obecność widocznej na filmie pani pilnującej wystawy - od tej pory robiącej to wbrew prawom grawitacji.

W ten sposób pokazał dwuznaczne działanie mechanizmu, według którego niektórzy artyści chcieli ulepszyć świat. Zamiłowanie do form geometrycznych, kątów prostych i czystych kolorów łączyli z wiarą w to, że uporządkowanie rzeczywistości przez kształtowanie jej według reguł, wyłaniających się z malarstwa abstrakcyjnego, może zaprowadzić harmonię nie tylko na powierzchni płótna, ale także w życiu społeczeństwa.

Monika Sosnowska, "Nieregularny Pokój", 2007, instalacja, fot: Materiały Muzeum Sztuki w Łodzi
Monika Sosnowska, "Nieregularny Pokój", 2007, instalacja, fot: Materiały Muzeum Sztuki w Łodzi

Na to, że nawet najbardziej racjonalnie zaplanowane wnętrza mogą stać się swoim odbiciem w krzywym zwierciadle, zwróciła uwagę Monika Sosnowska m.in. w instalacji na ostatnim Biennale w Wenecji. W Łodzi natomiast zbudowała pokój-zagadkę perspektywiczną. Wnęki tworzone przez ściany, pomalowane do wysokości lamperii seledynową olejną farbą, wydają się inne z zewnątrz niż od środka. Ale to nie tylko krytyka inspirowanego modernistycznymi ideami budownictwa, które mieszkańcy z trudem dostosowywali do swoich potrzeb. To także nostalgia za charakterystyczną estetyką bloków.

Edward Krasiński, "J'ai perdu la fin!", 1969, fot. Eustachy Kossakowski
Edward Krasiński, "J'ai perdu la fin!", 1969, fot. Eustachy Kossakowski

Patronem podobnych gier z przestrzenią może być Edward Krasiński. Jego znakiem firmowym od 1968 roku stała się niebieska taśma (blue scotch), którą przyklejał na wysokości 130 cm. Stanowiąca podstawę geometrii prosta linia ciągła zamiast wprowadzać porządek do rzeczywistości, opisywała ją w całym jej chaosie. Włączała do sztuki wszystkie zaznaczone taśmą elementy, wśród nich wnętrze odziedziczonej przez artystę pracowni Henryka Stażewskiego, zrekonstruowane w fotograficznej instalacji "Atelier-puzzle".

Martin Creed, "Praca Nr 701", 2007, gwoździe, Fot: Hugo Glendinning Dzięki uprzejmości artysty i Hauser & Wirth Zürich Londo
Martin Creed, "Praca Nr 701", 2007, gwoździe, Fot: Hugo Glendinning Dzięki uprzejmości artysty i Hauser & Wirth Zürich Londo

Jako że wystawa jest spotkaniem dwóch muzealnych kolekcji, nie brakuje prac komentujących ten szczególny rodzaj porządku, jaki wprowadza sama instytucja muzeum. Do mechanizmów pokazywania sztuki nawiązał m.in. Martin Creed, słynny od czasu zdobycia nagrody Turnera, prezentując rząd gwoździ służących zwykle do wieszania prac. Jednak prekursorem takich ironicznych zabaw ze schematami jest konceptualista Marcel Broothaers.

Marcel Broodthaers, "Théorie des figures II", 1972, instalacja, fot: Ruth Kaiser Z kolekcji Etzold, Museum Abteiberg Mönchenglad
Marcel Broodthaers, "Théorie des figures II", 1972, instalacja, fot: Ruth Kaiser Z kolekcji Etzold, Museum Abteiberg Mönchenglad

Był jednym z pierwszych, który tradycyjne dzieła zastąpił przez puste ramy opisane tabliczkami inwentaryzacyjnymi albo planem muzeum, pokazującym położenie najbardziej znanych obrazów. W przestrzeń sztuki włączył też swoją pracownię, znacząc ją literami i cyframi z charakterystycznie wyciętych szablonów (atmosferę tego opuszczonego przed 30 laty miejsca przywołuje film Tacity Dean).

Tacita Dean, "Section Cinema", 2002, film 16 mm, kadr z filmu.
Tacita Dean, "Section Cinema", 2002, film 16 mm, kadr z filmu.

Chaos - odwieczny wróg porządku - wkradł się do muzeum za pośrednictwem Oskara Dawickiego. Film o pożarze w muzeum i ewakuacji pracowników z pomocą straży pożarnej mimo slap-stickowej konwencji przypomina, że rzeczywistość zdaje się nie lubić naszych porządków. To, że "Ćwiczenia z katastrofy" zamiast niskobudżetowym filmem akcji mogłyby być dokumentem sugerowała obecność umundurowanego strażaka krążącego po muzealnych salach w czasie otwarcia wystawy.

Choć artyści z postmodernistyczną ironią żartują z wiary poprzednich generacji w idealny porządek, to z pewną nostalgią myślą o czasach, w których jeszcze miano nadzieję na jego istnienie. Trochę im szkoda, że złudzenia prysły jak w filmie "Światło gasi światło" Igora Krenza: jasno świecąca żarówka przepaliła nitkę podtrzymującą młotek i sama doprowadziła do tego, że ją rozbił. Ale wciąż pojawiające się nowe bąbelki inwencji i krytycznego namysłu nad doświadczeniem poprzednich pokoleń świadczą o tym, że to wcale nie musi oznaczać końca balu.

"Porządki Urojone", Muzeum Sztuki, Łódź, 13. 12. 2007 - 24. 02. 2008. www.msl.org.pl