Recenzja, której nie było. Zapiski na marginesie berlińskiej wystawy Roberta Kuśmirowskiego

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Wyjazd do Berlina miał zaowocować tryptykiem: dwoma rozmowami i recenzją. Wyszło z tego dwa i pół tekstu, bo napisanie relacji z najnowszej wystawy Roberta Kuśmirowskiego okazało się zadaniem ponad moje siły.

Robert Kuśmirowski, DATAmatic 880 (fragment). Fot. Galerie Magazin
Robert Kuśmirowski, DATAmatic 880 (fragment). Fot. Galerie Magazin

Długo zastawiałem się co napisać, by nie popaść w banał - by po raz enty nie powtarzać, że Kuśmirowski konstruuje niesamowite imitacje, w jakim kontekście oraz dlaczego, przypuszczalnie, to robi - no i co z tego wynika. To wszystko wiemy z szeregu publikacji - by nie powiedzieć: znamy na pamięć - a powtarzanie oczywistości do niczego nie prowadzi. W momencie głuchej bezradności stwierdziłem nawet, że Kuśmirowski to artysta, którego zadziwiająco wiele łączy z Pollockiem - nie, nie chodzi mi tylko o wspólną dla obu panów transowość tworzenia, ale o to, że po kolejnej wystawie stajemy wobec ich dzieła zupełnie bezsilni. No bo - co można powiedzieć o dziesiątej wystawie Pollocka? On po prostu robi swoje, a my możemy tylko - i aż - towarzyszyć mu stojąc z boczku i pokornie oglądając kolejne prace.

Przeczytawszy po raz kolejny teksty z kapitalnego katalogu (choć w istocie jest to bez mała reader) wydanego przez Hatje Cantz1 stwierdziłem dodatkowo, że recepcja twórczości Kuśmirowskiego pęka wzdłuż granicy "nowej" i "starej" Europy. Krytycy i kuratorzy wywodzący się z tej ostatniej po oceanie sztuki pływają w stylu dowolnym, lecz z nudów często robią "deskę" i bezrefleksyjnie dryfują po nazbyt spokojnej tafli wody. Zazwyczaj ujmują więc twórczość Lublinianina w rygor znanych i lubianych teorii - zgrabnie ją przycinają, a następnie wygładzają żelazkiem napędzanym duszą setek przeczytanych tomów. I już sztuka przez duże "S", a więc sztuka, której nie sposób na chłodno wykoncypować, zaprojektować i wykonać, przybiera kształt, który bez trudu zmieści się w jednej z popularnych szufladek - będzie pasować jak ulał. W wypadku Kuśmirowskiego wzięcie ma naturalnie szuflada pt. "Jean Baudrillard", choć obok czekają już kolejne, z napisami "Habermas", "Barthes", a nawet "Sontag" - i tak dalej, i temu podobne. W każdym razie wiele wskazuje na to, że na zachód od Odry wszelka sztuka daje się opisać jednym i tym samym językiem, i że w każdym dziele chodzi w gruncie rzecz o jedno i to samo - nie wyciągajmy jednak zbyt pochopnych wniosków.

Robert Kuśmirowski, DATAmatic 880 (fragment). Fot. Galerie Magazin
Robert Kuśmirowski, DATAmatic 880 (fragment). Fot. Galerie Magazin

Natomiast Polacy - i, mniemam, reszta dzikich ludów zamieszkujących wschodnie rubieże naszego kontynentu - są tu dalece bardziej ostrożni. Tu - czytam w rzeczonym katalogu - już nikt nie szafuje głośnymi nazwiskami, a jeśli jakieś się wymsknie, to raczej z przyzwyczajenia lub wrodzonego wyczucia taktu - wiadomo: na salonie łatwo palnąć faux pas, lepiej się ubezpieczyć. Warto jednak uwierzyć w cnoty słowiańskiej duszy - i serca! - bo to, co kreślą o Kuśmirowskim rodacy jest dużo bardziej przekonywujące od elaboratów tych, którzy elaboratów popełnili już nadto. Co by nie mówić, najświeższa artystyczna krew tryska ostatnio ze złóż wschodnich (także południowo), a tryska bodajże dlatego, że tu sztuki się nie wymyśla, tylko rodzi "tak, jak jabłoń rodzi jabłka".

Tak czy owak, po raz kolejny przeczytałem szereg tekstów dotyczących twórczości Roberta Kuśmirowskiego - i stwierdziłem, że wiele więcej się tu nie powie. Z drugiej strony żartobliwie stwierdzić można, że aby zrozumieć fenomen tej sztuki, wystarczy poznać jej zachodnią recepcję - i pojąć, że jest raczej odwrotnie. Oczywiście my tej recepcji potrzebujemy, bez niej bylibyśmy jedynie dzikusami - no więc niech ona sobie będzie. Artyście na pewno to nie zaszkodzi (dobrej sztuce nie zaszkodzi nic), a może pomoże tam, gdzie wszystko musi być zmierzone, policzone i sklasyfikowane. A o tym, że jest to dość proste, świadczy fakt, że szybko nauczyliśmy się tej zabawy. Na szczęście - sądząc po wspomnianych tekstach - pamiętamy jeszcze skąd się to wszystko bierze. Wiemy, że sztuka (nie mylić z intelektualnym rebusem) najpierw jest niemożliwą do przewidzenia, wymykającą się wszelkim rygorom kreacją - a dopiero potem okazuje się, że odzwierciedla również przynajmniej trzy czwarte teorii wykładanych na uniwersytetach... Jednak zapewne już niebawem i my będziemy produkować sztukę taśmowo, a następnie dziwić się, dlaczego nasza ziemia nie rodzi kolejnych wybitnych twórców, skoro poznaliśmy wszystkie teorie i przeczytaliśmy wszelkie książki. I tu do głowy znów przychodzi mi Pollock, więc może to nie było wcale takie przypadkowe skojarzenie.

Oczywiście refleksja nad kolejnymi realizacjami Kuśmirowskiego jest także i moim udziałem - jednak nawet, gdy staram się oddzielić tę czynność od czynności zwanej "dopasowywaniem do znanych koncepcji", to i tak wpadam w pułapkę. Wpadam, bo to, że sobie coś pomyślę, połączę sprężystymi nitkami dwa czy trzy kłębki nośnych teorii nie ma tu najmniejszego znaczenia. Ot, po prostu - ta sztuka zmusza do pokory, nie ma co się unosić.

Robert Kuśmirowski, DATAmatic 880 (fragment). Fot. Galerie Magazin
Robert Kuśmirowski, DATAmatic 880 (fragment). Fot. Galerie Magazin

Oczywiście skrupulatny krytyk zapoznany już z unijnymi normami odnotuje, że oto Kuśmirowski pokazał w Berlinie coś nowego: biel laboratorium, a nie kurz cmentarzysk i dawnych pracowni, sterylność, a nie zagracony magazyn. Czy jest tak jednak na sto procent? Nie jestem wcale pewien, wiem natomiast, że Kuśmirowski kroczy swoją drogą i jakakolwiek próba okiełznania jego talentu, ujęcia go w zgrabne ramy, będzie nie tyle pocieszna, co zupełnie jałowa. On i tak zrobi swoje, a my możemy tylko i aż towarzyszyć mu stojąc z boczku i oglądając kolejne prace.

Rober Kuśmirowski, DATAmatic 880, Galerie Magazin (Berlin), do 19 stycznia 2008.

10 stycznia (czwartek) o g.18 odbędzie się spotkanie z artystą pt. 35 lat pracy twórczej Roberta Kuśmirowskiego (cykl "Moja historia sztuki"). Sala Kino/Audytorium, CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa.

  1. 1. Robert Kusmirowski. "Kunstverein in Hamburg", Hatje Cantz Verlag, Ostfildern-Ruit 2005.