Mężczyźni Wojciecha Ćwiertniewicza; Atak męskim ciałem w warszawskiej galerii aTak

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Największy problem to dobrze namalować genitalia męskie! Oto jedna z wielkich kwestii aktu malarskiego. W historii malarstwa polskiego jeszcze nie było tak namalowanych genitaliów, jak na obrazach Wojciecha Ćwiertniewicza. W tym sensie jest to malarstwo radykalne.

Te obrazy nie mają tytułów (tylko numery), ci mężczyźni nie mają imion, mają za to genitalia, które znajdują się w samym środku pola obrazowego. Mężczyźni stoją przed artystą i przed nami, nadzy i wyprostowani, patrzący prosto w oczy.

Technika wykonania to akryl na płótnie. Formaty są dwa, mniejszy i większy, 200 x 150 cm i 250 x 200 cm. Obrazy są więc duże, tak aby pomieścić naturalnej wielkości ciała nagich dorosłych mężczyzn, oddanych w proporcji 1:1. Tłem dla figury namalowanej w centrum jest białe surowe płótno malarskie, niepokryte farbami. Używając takich rozbielonych barw jak róże angielskie i weneckie, ugry złote, cynober i karmin, artysta maluje tylko postać, starając się nie przekroczyć pędzlem jej konturu. Jest to zatem post-fotograficzne malarstwo, gdzie transformacji malarskiej podlega figura mężczyzn. To oni interesują artystę przede wszystkim. Wszystko inne w tych idealnie symetrycznych obrazach jest przekroczeniem!

Wojciech Ćwiertniewicz, "2. Bez tytułu (598)", 2002; akryl, płótno, 200 x 150 cm. Fot. Galeria aTak
Wojciech Ćwiertniewicz, "2. Bez tytułu (598)", 2002; akryl, płótno, 200 x 150 cm. Fot. Galeria aTak

Prawdziwe męskie ciało, prawda tego ciała, to wciąż wielkie tabu, pomimo mylnego przekonania, iż żyjemy w kulturze, gdzie seksualność i cielesność przestały być tajemnicą. Akty Wojciecha Ćwiertniewicza docierają do istoty tego tabu, a jednocześnie je utrzymują.

Refleksja o męskiej cielesności i seksualności łączy się z refleksją o naturze malarstwa, o znaczeniu malarstwa.

To nie tylko radykalnie nadzy mężczyźni, to również problem płótna pokrytego farbami w określonym porządku, który układa się w oku widza w skórę, żebra, jądra, owłosienie łonowe, muskulaturę, usta lub napletek. Wydaje się, że jeśli chodzi o ciało, to w epoce analogowych i cyfrowych fotografii, filmu i wideo zobaczyliśmy już wszystko. Te obrazy pokazują, że to dopiero początek i wprowadzają w zupełnie nowe rejony. Tam gdzie może doprowadzić nas tylko malarstwo i akt namalowany!

Artysta zaczyna od fotografii modela, lecz w przeciwieństwie do większości współczesnych artystów ciała i aktu męskiego, na niej nie poprzestaje. Fotografia jest dopiero punktem wyjścia do dalszej seksualnej, egzystencjalnej i artystycznej pracy. Dzieje się tak, gdyż to właśnie malarstwo umożliwia spojrzenie głębiej w ciało i męskość.

Kim są pozujący Wojciechowi Ćwiertniewiczowi mężczyźni? Malarz mówi, iż nie są to jego kochankowie. A jednak te obrazy to również studia nad pożądaniem męskiego ciała lub nad męskim ciałem godnym pożądania. Pożądanie jest wszechobejmujące niczym otaczająca pustka tła.

Modele artysty to realni mężczyźni, można ich łatwo rozpoznać. Są wśród nich ludzie ze świata kultury, choreografowie, historycy i krytycy sztuki (Łukasz Guzek, Jerzy Wojciechowski, Wojtek Markowski), ale są również męskie tanie i drogie prostytutki lub chłopacy z sąsiadującej z pracownią artysty homoseksualnej pikiety na krakowskich Plantach. Są wojskowi... ale i bezdomni. Niektórzy pozują za darmo, inni za pieniądze, jeszcze inni po przyjacielsku. Niektórzy mężczyźni związani są z władzą i statusem, inni z upadkiem i wykluczeniem. Ich orientacja seksualna nie jest odsłonięta, jest zagadką, tak jak w życiu. Jednak zapewne pod względem seksualności również stanowią różnorodny przegląd.

Gdyż, jeżeli chodzi o męskość, artysta jest prawdziwym demokratą! Interesują go różne typy fizyczne i psychologiczne, doskonałe ciała i te starzejące się, tak banalne obiekty pożądania, jak i takie, które pożądanie problematyzują. Młodzi i starsi, atrakcyjni i brzydcy, wyjątkowi i przeciętni, osiłki i intelektualiści, oni wszyscy stają się studiami nad męskim ciałem.

Fascynujący jest portret wysokiego, szczupłego i smutnego mężczyzny, o niezwykle długich rękach i małej głowie, który na łydkach ma wyraźnie widoczne krwiste żylaki [Bez tytułu (73), 2006]. Jest w tym obrazie egzystencjalny tragizm, a jednocześnie szok oddania nagości tak boleśnie prawdziwego ciała.
Jest też wyjątek, portret starszego mężczyzny w baletowych trykotach [Bez tytułu (103), 2007], którego genitalia są uwypuklone, acz zasłonięte. Wojciech Ćwiertniewicz oddaje tutaj charakterystyczną dla wielu dojrzałych mężczyzn sylwetkę, w której dominuje wielki brzuch. Ten częsty typ wydaje się znajdować poza wzorcami przedstawień męskiego ciała, a przecież jest powszechny. Na tym przykładzie można obserwować, jak malarz dociera do prawdy nagości ciała poza konwencjami aktu jako kostiumu wkładanego na ciało. W tym akcie/portrecie intryguje również strój modela, wyłamujący się z serii. Czy chodziło o pozostawienie śladu społecznej tożsamości, czy artysta chciał go namalować, lecz nie mógł rozebrać? Ten niepełny akt zadaje pytania o strategię, na której opiera się ta sztuka; tym bardziej, że artysta namalował tego mężczyznę dwa razy.

Z kolei na obrazie z 2004 roku panuje muskularny brunet z masywnym penisem i jądrami, pokryty tatuażem, pewny siebie macho, który na lewym kolanie ma czarną elastyczną opaskę, ślad po urazie, tu zamieniony w fetyszystyczny atrybut. Typ jakby wyciągnięty z gejowskiego porno.

Akty/portrety Wojciecha Ćwiertniewicza stawiają ciekawy problem z dziedziny estetyki recepcji i studiów nad płcią. Ich odbiór i interpretacja wydają się szczególnie uzależnione od płci i seksualności odbiorcy, głęboko penetrują bowiem te obszary podmiotowości i są otwarte na różne projekcje. Dla widza mają one wręcz psychoanalityczne otwarcie, to wszak puste ekrany dla myśli i fantazji o męskości...

Portrety z jednej strony wydają się fotograficznie naturalistyczne, z drugiej mają w sobie niewielki element idealizacji. Idealizacja cielesnego realizmu wynika z dużej ilości bieli i światła, delikatnych pociągnięć pędzla, symetrii kompozycji, wydobycia muskulatury. Przede wszystkim jednak mięsność ciała sublimuje erotyzm. Erotyzacja jest najważniejszą techniką idealizacji spychanej zazwyczaj na margines wstrętu męskiej cielesności.

W tych wszystkich modelach artysta wydaje się poszukiwać różnej skali męskiej atrakcyjności seksualnej, odnajdując ją również w przeciętności. Obrazy promienieją akceptacją ciała i różnorodnością męskości.

Wojciech Ćwiertniewicz, "11. Bez tytułu (54)", 2006; akryl, płótno, 250 x 200 cm. Fot. Galeria aTak
Wojciech Ćwiertniewicz, "11. Bez tytułu (54)", 2006; akryl, płótno, 250 x 200 cm. Fot. Galeria aTak

Jest tylko jeden element, który pozostaje naturalistyczny i mięsny, są to umieszczone w centrum genitalia. Obrazy są w tonacji chłodne, z genitaliów emanuje ciepło, tam zagęszcza się i ciemnieje farba.

Owłosienie łonowe jest jeszcze prawie ciemną plamą. Mimesis rozpoczyna się poniżej, penis i jądra są oddane w detalach, aby przekazać prawdę ich bogactwa i różnicy. Wyraźny jest ciężar, faktura i wielkość jąder. Można studiować skórę na penisie, żyłkowanie i zabarwienie, napletek jest tematem samym w sobie. Czasami pokrywa żołądź, innym razem ją odsłania, w całości lub w połowie. Kilku mężczyzn wydaje się obrzezanych, członek innych wydłuża zwisająca skóra napletka. W każdym przypadku "genitalnego mięsa" jest dużo. Mężczyźni malarza wydają się być dobrze obdarzeni. Zwykle zasłaniane genitalia, tutaj znakomicie zaprezentowane, są tak integralną częścią postaci, iż trudno sobie wyobrazić, jak w ogóle możemy je ukrywać. To tak jakby pozbawić tych ludzi głowy!

Obrazy wydają się sugerować, iż to nie twarz, ale genitalia są najbardziej fascynującą powierzchnią mężczyzny. Tam kryje się podmiotowość! Tymczasem w naszej kulturze męskie genitalia są uważane za zaprzeczenie piękna. Dlatego artysta subwersywnie umieszcza je w centrum swej sztuki, w centrum obrazu i wykorzystuje wysoki status malarstwa, aby wydobyć je z mroku wstydu i odrazy. Dokonuje w ten sposób introspekcji męskości i pracy nad pogłębieniem przedstawienia męskiego ciała.

Malowanie genitaliów męskich Wojciech Ćwiertniewicz ćwiczył od początku swej drogi twórczej, aby dojść do dzisiejszego weryzmu. Natomiast w latach ’90 XX w. malował małe obrazki przedstawiające same penisy. Portrety penisów!

Tym właśnie różnią się bohaterowie jego obrazów: penisami i... twarzami. A może przede wszystkim penisami. Twarze są przeciętne. Wszystkie ciała podlegają podobnemu schematowi malarskiemu i kompozycyjnemu, upodobniają się do siebie barwą i proporcjami. Oglądani seryjnie mężczyźni są niczym podobne szablony ciała męskiego. Różnica przyciągająca wzrok jest poniżej pępka. Tam znajduje się prawdziwy temat obrazów i ich kunszt. Tam również skupia się psychologia portretu, jedynie dopełniana przez twarz. Genitalia i twarz konkurują o uwagę widza.

Artysta pokazuje te akty/portrety jako cykl. Wiszące jeden obok drugiego, po kilka lub kilkanaście, obrazy tworzą rząd stojących, poważnych i nagich mężczyzn. Biorąc pod uwagę seryjny charakter tych obrazów, można sobie wyobrazić burdel zapełniony tymi mężczyznami, stojącymi nago pod ścianą i czekającymi na klienta lub klientkę. Tak jak w galerii te obrazy wiszą na ścianach, jeden obok drugiego. Każdy mężczyzna lub kobieta instrumentalnie zainteresowani seksem z mężczyznami, mogliby znaleźć wśród nich swój ewentualny obiekt i wskazać palcem - ten...?!

Przechodzimy od jednego do drugiego, poznajemy ich. Najbardziej intrygujące jest porównywanie tego, czego zwykle nie widać, co jest sekretem mężczyzn, czyli prawdą o ich przyrodzeniu.

Artysta oferuje nam na tacy cały zakres kształtów i rozmiarów, niezwykłe bogactwo natury ciała, wypierane i zasłaniane przez kulturę. Nie ma tu jednak pornografii, gdyż brak erekcji, penisy są odsłonięte w swej zwisającej bezbronności. Dopiero takie stanowią prawdziwe tabu, lub jeszcze gorzej, łączone są ze śmiesznością. Tu penis jest po prostu częścią ciała, a nie fallicznym symbolem władzy, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. A jednak wciąż stanowi epicentrum męskości!

Coś jest w tym malarstwie, co pozwala zobaczyć mężczyzn na nowo lub po raz pierwszy naprawdę, pomimo całej "wysokiej i niskiej" historii aktu męskiego, tak marginalnej w sztuce polskiej. Wojciech Ćwiertniewicz jest pierwszym artystą w całej historii polskiego malarstwa, który naprawdę widzi, czuje i oddaje męskie ciało w jego pełni. Ta wystawa i malarstwo to przełom.

Wojciech Ćwiertniewicz, "18. Bez tytułu (196)", 2007; akryl, płótno, 200 x 150 cm. Fot. Galeria aTak
Wojciech Ćwiertniewicz, "18. Bez tytułu (196)", 2007; akryl, płótno, 200 x 150 cm. Fot. Galeria aTak

Do 30 kwietnia w Galerii aTak można oglądać 18 wielkich aktów męskich z serii liczącej ponad 30 płócien. Tymczasem na warszawskich słupach plakaty wystawy są ocenzurowane - "nagość" zasłonięto paskiem na życzenie firmy Warexpo zajmującej się reklamą zewnętrzną. Zauważyć trzeba, że koniecznym było zasłonięcie nie tylko genitaliów, ale i owłosienia łonowego. Pełna męska nagość nigdy nie znajdzie się w przestrzeni publicznej lub dominującej kulturze wizualnej, nie tylko w Polsce. Należy bowiem do świata sztuki lub ...pornografii. Czyż nie jest to fascynujące?!