Galeria Promocji Młodych swoją działalność koncentruje na prezentacji i promocji młodych twórców, zarówno poprzez wystawy indywidualne, zbiorowe, jak i realizowanie projektów, do których zaprasza najmłodsze pokolenie artystów. W jednym z ostatnio zrealizowanych projektów - zatytułowanym "Sztuka po godzinach" - postawiono pytanie o związek między działalnością artystyczną młodych twórców i rzeczywistością, w jakiej funkcjonują. Kuratorkę projektu, Ankę Leśniak, zainteresowało to, na jakie problemy wskażą artyści, jak wygląda rynek młodej sztuki, ale także to, jakie strategie przyjmują wobec problemów, które przynosi im codzienność.
Idąc na wernisaż do budynku Galerii widzowie musieli minąć klęczącą na tekturowym pudełku dziewczynę zbierającą pieniądze z karteczką o treści "Jestem artystką. Nie mogę się utrzymać ze swojej sztuki. Proszę o pomoc". Performance Izy Chamczyk nie pozostawiał złudzeń, że rzeczywistość, w jakiej żyją artyści w Polsce nie jest łatwa, a podstawowym problemem, z którym się zmagają jest brak pieniędzy. Chamczyk swoim działaniem zwróciła uwagę na istotny problem: młodzi artyści nie mogą utrzymać się ze swojej sztuki, muszą zatem znajdować inne prace, które pozwolą im żyć. To jednak rodzi niebezpieczeństwo braku czasu i siły na sztukę. Z drugiej strony akcja Chamczyk pokazała, że artysta, który nie chce lub nie potrafi być własnym menagerem, albo też nie ma ochoty tworzyć sztuki, która jest przeznaczona tylko na sprzedaż, jest skazany na wyłączenie ze "świata sztuki" tak, jak Iza, która znalazła swoje miejsce poza przestrzenią Galerii.
Jednak w środku można było zobaczyć jeszcze jedną pracę Chamczyk. "Żyć powietrzem" to film, w którym Chamczyk oddycha mając założony na głowę plastikowy worek, jednocześnie na ekranie pojawiają się ceny produktów, które musi kupić, żeby tworzyć sztukę lub zwyczajnie funkcjonować. W słuchawkach słychać oddech artystki przeplatający się z wyliczaniem, co ile kosztuje. Wraz z upływem gotówki ubywa tlenu i chociaż można zaciągnąć na koncie debet, to nie można tego samego zrobić z powietrzem. Chamczyk po raz kolejny zwróciła uwagę na to, że w Polsce nie ma żadnego systemu ochrony lub wsparcia dla artystów, którzy kończą studia i zaczynają swoją karierę. Na dowód tego Chamczyk pokazała także korespondencję z Urzędem Miasta dotyczącą jej stypendium - co roku urzędnicy udzielają odmownej, za każdym razem bardzo podobnej, odpowiedzi.
Z podobnymi problemami zmaga się wielu twórców i nie da się ukryć, że zdominowało to "Sztukę po godzinach". Paweł Hajncel opowiedział czym się zajmuje w filmie Remigiusza Wojaczka "Magister sztuki" - jest "opiekunem ekspozycji" w jednej z łódzkich galerii, dzięki czemu może żyć.
W wypowiedziach artysty również pojawia się rozczarowanie "artystyczną rzeczywistością", niemożność bycia tylko artystą. Praca, którą musi wykonywać nie wzbudza w nim tak otwartej niechęci, jak w przypadku Macieja Jabłońskiego, który rozprawił się z konspektami zajęć dla studentów i innymi niezbędnymi w pracy pedagoga papierami, nabijając je na pal i tworząc zgodnie z tytułem pracy "Biurokratyczny kebab". Pracę na uczelni artystycznej skrytykował także Janusz Krzysztop w filmie "O przychodzeniu do pracy", w którym pokazał jak wiele czasu poświęca na dotarcie do drzwi, pootwieranie wszystkich zamków oraz przygotowanie porannej kawy.
Bartek Jarmoliński wcielił się w postać ikony pop kultury i wykonał taniec podobny do tego, który znamy z teledysku Madonny "Hang up". Z końcowej sceny filmu pt. "Confessions after hours", zrealizowanego we współpracy z Izą Maciejewską, dowiadujemy się od artysty, że jest nauczycielem plastyki. Z jednej strony nieokiełznana ekspresja i kreatywność, z drugiej szara rzeczywistość. Jarmoliński nie przypadkowo wybrał Madonnę: to symbol trwałego, dobrze ugruntowanego sukcesu, do którego dążą również artyści. Oczywiście chodzi o sukces bez ofiar, czyli taki, w którym będą mogli tworzyć to, co chcą i jak chcą.
Grupa Łuhuu! przygotowała fotografie z wizualizacjami swoich akcji, które artystki chcą zaprezentować na billboardach. Oprócz tego w łódzkich autobusach można było także zobaczyć spot promujący grupę. W ten sposób sztuka zastała wyprowadzona z galerii w obręb reklamy i przestrzeni publicznej. Artystki wcieliły się w rolę atrakcyjnego produktu.
Kwestię sukcesu i popularności, ale także związanej z tym "marki", podjął Norbert Trzeciak, który fotografuje znanych artystów, kuratorów i krytyków. Na "Sztuce po godzinach" pokazał pracę z fotografią Wojciecha Ledera i Dominika Lejmana opatrzoną napisem "Join to our company". Kto by nie chciał dołączyć do takiego towarzystwa. W innej pracy przywołał jednego z najbardziej popularnych obecnie artystów: Wilhelma Sasnala, jednak wykorzystał tam swoją podobiznę, jako zupełnie nową markę.
Do świata sztuki, od którego w dużym stopniu zależy powodzenie artystów odwołał się Dominik Popławski w pracy "Artrezerwuar". Artysta zaproponował program mający pomóc kuratorom i krytykom pisać teksty o sztuce, jednak po jego zastosowaniu pojawia się bełkot i tekst bez jakiegokolwiek sensu, mimo tego, że zbudowany wokół jakiegoś chwytliwego sformułowania.
Wypowiedzi młodych kuratorów i artystów można było zobaczyć w filmie "Sztuka - sposób na życie" Anny Cygańczyk, Małgorzaty Piotrowskiej i Agnieszki Munk.
Wśród prac nadesłanych na wystawę pojawiły się też takie, w których artyści pokazali przestrzeń, w jakiej działają. Monika Gałaj wykonała makietę swojej pracowni, do której można było zajrzeć. Pracownia znajduje się w bloku, wśród innych anonimowych mieszkań. Izabela Cieszko pokazała drzwi do lodówki, miejsce, gdzie często przyczepia się magnesy i kartki ze sprawami do załatwienia. W przypadku Cieszko miesza się tu rzeczywistość codzienna, podstawowa, przyziemna z artystyczną, zawodową. Artystka pozwoliła na dodawanie przez widzów do istniejącego collage'u informacji lub też zmienianie układu zapisanych spraw.
Życie codzienne w mieszkaniu/pracowni artysty zobaczyć można w pracy Sebastiana Kularskiego, zaś Andrzej Wasilewski i Dorota Chilińska pokazali codzienne czynności powtarzające się w kółko "Cyklach", nawiązujących do "Tanga" Rybczyńskiego i "Modern Times" Chaplina. Andrzej Wasilewski pokazał także pracę eksponowaną na podłodze - dwa wyświetlacze, na których pojawiał się napis "Nawet nie miałem czasu, żeby to powiesić". Aleksandra Grudzińska stworzyła MerzBeutel - instalację ze zużytych torebek po herbacie w trakcie pracy, do których wkłada różne znalezione przedmioty.
W trakcie wernisażu trwał performance Karoliny Stępniowskiej, która przeprowadzała casting na męża, widząc w tym możliwość wyjścia z trudnej sytuacji, w jakiej znajduje się jako artystka. Pomysł ten podpowiedziano jej na toruńskiej uczelni, gdzie pedagodzy według relacji Stępniowskiej sugerują, że jedyną szansą przetrwania dla artystki jest zamożny mąż. Jeżeli nie uda się znaleźć takiego kandydata, drugim kryterium matrymonialnego wyboru jest umiejętność zbicia blejtramu. Spośród kandydatów, którzy wypełnili przygotowaną przez artystkę ankietę został wybrany jeden, do którego Stępniowska przykuła się kajdankami i tak opuścili galerię.
"Sztukę po godzinach" zdominowały wypowiedzi artystów na temat ich sytuacji materialnej, braku systemu, który zapewniłby artystom bezpieczeństwo, a przez to stwarzając warunki dla rozwoju sztuki. Ten problem dotyczy nie tylko młodych artystów, ale także młodych kuratorów. Pojawiły się także wypowiedzi krytyczne na temat szkolnictwa wyższego, które również nie przygotowuje artystów do tego, by byli własnymi menagerami, nie pokazuje, jakie są możliwości ubiegania się o stypendium. Trudno uwierzyć, że jedyną możliwością, jaką proponuje uczelnia artystyczna jest bogaty ożenek. Miejmy nadzieję, że nie jest to jednak ostatnia szansa na niezależne tworzenie sztuki w polskiej rzeczywistości.
Fot. Epipactis
"Sztuka po Godzinach", Galeria Promocji Młodych, Łódź., 24.02 - 12.03.