Potencjalnie dobra wystawa Jan Simon w Arsenale

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Kiedy jechałem do Białegostoku na nową wystawę Jana Simona i przypominałem sobie kilka widzianych na stronie Arsenału reprodukcji, miałem dziwne przeczucie, że oto za chwilę będę musiał powtórzyć swój ubiegłoroczny tekst o "Gradiencie". Że haiku, że niejednoznaczność, że zaduma, że forma raczej, niż prosta humoreska czy krytyka... A tu - figa! Czy raczej fuga. Z mojego punktu widzenia to dobrze, bo nie musiałem głowić się, jak powiedzieć to samo, tylko za pomocą innych słów. Z punktu widzenia Simona - niekoniecznie.

Jan Simon, Fuga, 2008 (fragment). Fot. Jakub Banasiak.
Jan Simon, Fuga, 2008 (fragment). Fot. Jakub Banasiak.

"Fuga" to zaprzepaszczona szansa. Wystawa potencjalnie dobra, ale chyba trochę za szybka, popuszczona, nieprzemyślana. Sypie się tu wszystko: układ poszczególnych elementów w przestrzeni galerii, ich ilość oraz spinająca wszystko retoryka. Podobne wrażenie potęguje wspomnienie świeżego, spokojnego i konsekwentnego "Gradientu".

Jan Simon, Fuga, 2008 (fragment). Fot. Jakub Banasiak
Jan Simon, Fuga, 2008 (fragment). Fot. Jakub Banasiak

Zacznijmy od tego, że "Fuga" ma być rzeczą o... biurze. Biurze, dodajmy, widzianym jako symbol zła wszelakiego, a co najmniej wyzysku człowieka przez człowieka (co robią w tym wszystkim nawiązania do Jodorowsky'ego - nie wiem; wrócimy do tego).

I tu dochodzimy do tekstu towarzyszącemu wystawie, który już dziś może pretendować do miana "kuriozum roku". Zacytujmy większość, bo to prawdziwy rodzynek: "Wystawa >>Fuga<< Janka Simona odnosi się do kondycji człowieka XXI wieku - poddawanego coraz skuteczniejszym zabiegom, które mają wpływać na jego systemy wartości, poglądy i decyzje. Manipulacjom powodującym zamęt w głowie, zagubienie czy zmianę dotychczasowych postaw. Wszystko za sprawą mediów, uznawanych za czwartą władzę na świecie, wykorzystywanych zarówno przez korporacje rozbudzające w nas sztuczne potrzeby konsumpcyjne, jak i przez polityków starających się przekazać nam określony obraz świata". I dalej: "Biuro jest siedzibą firmy zatrudniającej zastępy inteligentnych, dobrze opłacanych, kreatywnych i przedsiębiorczych ludzi, którzy pracują nad najskuteczniejszym zmanipulowaniem i nakłonieniem nas do nabycia określonych produktów, a idąc dalej - nad stworzeniem od nowa naszych potrzeb i języka, którym się komunikujemy".

Zaiste, niebywale przenikliwe to kawałki. Moja wiedza na temat złowrogiego świata XXI wieku, a także sektora reklamowego i biurowego, została przenicowana, a następnie rozbita w pył. Zamęt w głowie, oj zamęt.

Ale żarty na bok (choć trudno na poważnie zreflektować ten prostoduszny tekst). Zastanówmy się tymczasem cóż to w ogóle za idea - krytyka biura? Pracownicy biur jako zło wcielone? Ukryte za szklanymi taflami wieżowców (biurowców) zaplecze diabolicznych polityków i mediów? Nie wiedziałem, że jest aż tak źle, nie podejrzewałem tej kasty o jakieś specjalnie niecne cele. I trudno mi pojąć, dlaczego Simon dokonał tak osobliwego wyboru. Tym bardziej, że ma on w swoim dorobku prace o wydźwięku antysystemowym, które broniły się właśnie dlatego, że pełne były dystansu, humoru i subtelnych wieloznaczności. Ale mniejsza już o biuro, media i polityków. Przyjrzyjmy się tymczasem - już uważniej - plastycznej emanacji tego konceptu."

Jan Simon, Fuga, 2008 (fragment). Fot. Jakub Banasiak
Jan Simon, Fuga, 2008 (fragment). Fot. Jakub Banasiak

Jak wiadomo, mniej znaczy więcej, a sądząc po "Gradiencie" wie to także Simon. Stanąwszy przed przestronnymi wnętrzami Bunkra Sztuki nie dał się im wessać, a przeciwnie - okiełznał je prostymi, krótkimi gestami. Tym bardziej można żałować niektórych rzeźb (tak będę te obiekty mimo wszystko określać) obecnych na "Fudze", ale wrzuconych w natłok innych elementów: symetrycznie ustawionych butelek z kolorowymi płynami, paprotki, której liście co jakiś czas leniwie unosiły niemal niewidoczne, przeźroczyste żyłki, spiralnego kabla przyklejonego do ściany czarnym skoczem, czy piramidy z zapałek. Znać w nich sznyt wizualnej poezji, do jakiej ostatnio przyzwyczaił nas Simon. Niestety, butelki są tu ustawione na szerokim konferencyjnym stole "jak w biurze", spirale pomyślano jako hipnotyzujący wzór "w gabinecie prezesa", zaś piramidka stoi na biurku tegoż. (Tu warto zaznaczyć duże przekłamanie zdjęć. W skutek braku flesza wygląda to tajemniczo, lecz w rzeczywistości wystawa jest jaskrawo oświetlona, a przez to jeszcze bardziej jednoznaczna. Tym samym pojedyncze, potencjalnie nośne obiekty, giną wrzucone w nieudaną całość).

I właśnie dosłowność jest tu pierwszym grzechem, zaraz obok nadmiaru. Wystarczyło przecież ową nieszczęsną biurową tematykę jedynie zasygnalizować (choćby tekstem), a poszczególne obiekty wyabstrahować z teatralnych bez mała dekoracji. Same w sobie byłby bardziej niepokojące, a i snuły raczej psychodeliczną, niż tylko krytyczną - a zatem już nie tak groteskową - opowieść. Niechby o biurze.

Jan Simon, Fuga, 2008 (fragment). Fot. Jakub Banasiak
Jan Simon, Fuga, 2008 (fragment). Fot. Jakub Banasiak

Jest na tej wystawie coś jeszcze, a mianowicie przedziwne geometryczne, czarnobiałe i ustawione na cokołach obiekty, także ich wersje rysunkowe. W tekście kuratorskim stoi wprawdzie, że to "zabarwione wody mineralne, piramida z zapałek - są zawoalowanymi cytatami z filmów Alejandro Jodorowsky'ego >>La montana sagrada<< (>>Święta góra<<) i >>El topo<< (>>Kret<<), jednak wymienione przez Szewczyk obiekty przywodzą na myśl raczej wcześniejsze realizacje Simona, i to tak w formie, jak i klimacie. Wspomniane filmy oglądałem jednakowoż stosunkowo dawno, więc może faktycznie ich psychodeliczna wizualność stanowiła tu punkt wyjścia? Tak czy inaczej, to raczej czarnobiałe kubiki i piramidki kojarzą się z południowoamerykańską atmosferą i architekturą. I choć wiem, że nie o architekturę w tej inspiracji (potencjalnie) chodzi, to jest to jedyny link, jaki znajduję pomiędzy Jodorowskym, a geometrycznymi konstrukcjami Simona. Ale niech będzie: twórczość tego reżysera była tu bodźcem. Z drugiej strony, wizualny symbol owych klocków widnieje na "laptopie mefistofelicznego szefa". Czyżby więc symetryczność i hieratyczność tych konstrukcji była tu "logiem" hieratyczności i rygoru korporacji... a może wszystko łączy się ze wszystkim? W każdym razie, niezbyt udane to kompozycje, a jako symbole banalne. Zresztą rażą już na poziomie nieprecyzyjnego wykonania (tu znowu: zdjęcia niezwykle te modele "wygładzają").

Jan Simon, Fuga, 2008 (fragment). Fot. Jakub Banasiak
Jan Simon, Fuga, 2008 (fragment). Fot. Jakub Banasiak

A może to zmiksowały się dwie wystawy, połączone nieco na silę, czy też z innych, niezrozumiałych przeze mnie powodów? Czuć tu bowiem rudymentarny brak wyczucia przestrzeni: dwie raczej niewielkie sale naćkane do bólu rozlicznymi elementami. Tak zresztą też można było zagrać - zawalić wnętrza ponad miarę, aż do przesady (labiryntowe, biurowe boksy i temu podobne). Jednak "Fuga" zawisła gdzieś pomiędzy, a przez to jest doskonale nijaka. To po prostu wystawa w galerii. Ani krytyczna, ani estetyczna. Kolejna. Bez siły.

- "Pamiętacie tego artystę? To ten od chodzących chlebów" - zaanonsowała ekspozycję opiekunka. "Pamiętamy!!!" - odpowiedziała zgodnie grupa, na oko na granicy liceum i studiów. I tak oto radosna młodzież konfrontuje się z diablo wywrotowym projektem. A mi czas opuścić Arsenał.

Jan Simon, Fuga, 2008 (fragment). Fot. Jakub Banasiak
Jan Simon, Fuga, 2008 (fragment). Fot. Jakub Banasiak

Może to i dobrze, że Simon, po okresie niewątpliwych sukcesów, się potknął. Bo oto okazuje się, że nie istnieje recepta na udane dzieło, a sztuki nie produkuje się z automatu. To za każdym razem proces. Nawet, a może przede wszystkim wówczas, kiedy ma się za sobą tak udaną wystawę, jak "Gradient". Simon po dziesięciu miesiącach ciszy pokazał nowy zestaw prac, z czego znaczna część nigdy nie powinna opuścić pracowni. Zresztą niezdecydowanie czuć tu na każdym kroku. Czy jest to jedna opowieść, czy dwie? O czym? To płomienna krytyka czy wieloznaczna psychodelia?

Jak czytamy w tekście, "Tytuł >>Fuga << (łac. ucieczka) to (...) rezultat metarefleksji, która zrodziła się w głowie [artysty] podczas pracy nad wystawą. Odnosi się do intelektualnej ucieczki od tego, co racjonalne, w stronę niewytłumaczalnych do końca psychodelicznych obszarów". I nawet tu mamy pęknięcie: intelekt to zaiste specyficzna droga ucieczki "od tego, co racjonalne". Może dlatego, że została wybrana "podczas pracy nad wystawą"?

dyskutuj także na www.krytykant.pl

Jan Simon, "Fuga", Galeria Arsenał, Białystok,  26.01 - 05.03.2008 www.galeria-arsenal.pl