Ulica wielowspomnieniowa. Cztery miejsca w okolicach Marszałkowskiej

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Praca Tomasza Ciecierskiego, fot dzięki uprzejmości galerii Le Guern
Praca Tomasza Ciecierskiego, fot dzięki uprzejmości galerii Le Guern

Czas: 15-30.07.2008

Miejsca: Galeria Le Guern, Galeria Czarna, Heppen Transfer, Raster

Postacie: Tomasz Ciecierski, Dorota Buczkowska, Joanna Pawlik, Jadwiga Sawicka, Anna Okrasko, Sławek Pawszak, Gardner Woods, Bruno Althamer, Agata Biskup, Joanna Górska i Rafał Góralski / Galeria Rusz, Bartosz Mucha, Aneta Grzeszykowska, Jan Smaga, Agata Bogacka, Michał Budny, Rafał Bujnowski

Przypomnienie kilku obejrzanych pod koniec lipca wystaw pozwoliło z dystansu dostrzec pewien wspólny im mianownik. Sprawiło, że różne koncepcje wystaw ułożyły się w pewną całość. Wszystkie, choć na różne sposoby, prowokowały do myślenia o subiektywności pamięci.

1.

Wystawa "Fitzcarraldo, zagubiony horyzont i inne" to już druga w ciągu ostatnich trzech lat monograficzna wystawa Tomasza Ciecierskiego w galerii LeGuern i zarazem kolejna odsłona jego konsekwentnej ewolucji twórczej, która nie zatracając łączności z charakterystycznym idiomem artysty, czyni go coraz bardziej osobistym, poprzez stopniowe ujawnianie prywatnych fascynacji, zgromadzonych w domowym (czy też pracownianym) archiwum. Archiwum to wyzwanie dla pamięci. Archiwum to także klasyczna figura sztuki współczesnej, która przyniosła sławę takim gwiazdom jak Gerhard Richter czy Christian Boltanski i, co ważniejsze, uprawomocniła miejsce prywatności w świecie sztuki, zacierając granice między tym, co artystyczne i nieartystyczne. Zbiory świstków papieru, prywatnych fotografii, zużytych lecz z jakiegoś powodu nie wyrzucanych przedmiotów, w zadziwiający sposób wracają, zyskując szansę na drugie życie.

Drugie życie zyskuje w ten sposób także autor. Figura archiwum to "wskrzeszenie autora", który odżywa właśnie poprzez nierozerwalny splot dzieła z osobistą historią i fascynacjami artysty. Tak jest też u Ciecierskiego. Po latach eksperymentów i wypowiedzi na temat malarstwa, artysta zaczyna być w swoich pracach coraz bardziej widoczny. Tak było w momencie zaprezentowania serii fotografii przedstawiających różne konfiguracje własnych obrazów na ścianie pracowni (2004 rok), tak jest też teraz, gdy do obrazów włącza zbierane latami pocztówki.

Wystawa w LeGuern jest zresztą spełnieniem sugestii i refleksji artysty, który przy okazji poprzedniej wystawy, w rozmowie z Bożeną Czubak wyznał: "Coś [marginalia - zdjęcia, pocztówki, notatki] w pewnym momencie może okazać się inspiracją do kolejnych prac. Kiedyś ledwie zauważone, po jakimś czasie nagle okazuje się na tyle ważne, że można coś z tym zrobić. Może właśnie takie rzeczy powinienem wystawiać, ale najczęściej są to jakieś drobiazgi. Krzątając się po pracowni, co jakiś czas coś wpada w ręce, coś się zauważa choćby wyglądając przez okno. I często właśnie w takich momentach i z takich marginaliów powstają obrazy"1. Takie obrazy pokazane zostały na "Fitzcarraldo...", obrazy powstałe poprzez połączenie zdjęć i pocztówek z materią malarską, obrazy kontrastujące sposób patrzenia obiektywu i pędzla, wreszcie obrazy powstałe w oparciu o fotografię. Nie odstępując od prób zmierzenia się z podstawowymi problemami malarskimi jak płaszczyzna czy horyzont, które zajmowały Ciecierskiego od dawna, artysta - poprzez włączanie elementów zewnętrznych i obcych malarstwu, poprzez rozszerzenie go o inne media - paradoksalnie czyni je bardziej osobistym. Sygnatura twórcy, dzięki dodaniu elementów z zewnątrz, staje się dużo bardziej wyrazista.

Praca Tomasza Ciecierskiego, fot dzięki uprzejmości galerii Le Guern
Praca Tomasza Ciecierskiego, fot dzięki uprzejmości galerii Le Guern

Najnowsze prace Ciecierskiego, łącząc na jednej płaszczyźnie przeszłość z teraźniejszością, wyrażają refleksję nad wspomnieniem i jego znaczeniem dla sztuki. Artysta wraca do wspomnień i fascynacji, jednak z pełną świadomością, że przedmioty te, nasiąknięte duchem minionego czasu, zupełnie zmieniły swe znaczenie. Tematyka pocztówek, na różne sposoby włączonych w obrazy, jest niemal zupełnie nieznacząca. Są aż za dobrze znane. Skąd pochodzą? Gdzie zostały nabyte? Co przedstawiają? Każdy z nas widział takich tysiące, każdy z nas posiada takich co najmniej kilka. Ich związek z przeszłością wydaje się zatracony. Jako rezerwuar wspomnień stają się bezużyteczne. Banalne kadry i wyświechtane motywy mówią, że powinny zginąć w zbiorze setek im podobnym, lecz gest artysty, przemieniający je w tkankę twórczą, z powrotem je nobilituje. Wyodrębnione z pośród innych, zyskują nową siłę oddziaływania, gdyż pozbawione konkretnego zakotwiczenia wpisują się w zakres wyobraźni każdego z widzów, wyzwalając osobiste ścieżki skojarzeń i ożywiając prywatne archiwa. "Jakby wspomnienie mogło do czegokolwiek służyć (...), wspomnienie, które zerwało się ze smyczy czasu, by w tej samej chwili, w której zniknie po raz wtóry, stać się inną formą życia, teraźniejszością w innym wymiarze, siłą działającą pod innym kątem nachylenia"2.

2.

Powrót do osobistych wspomnień stanowi również ważny element twórczości młodych artystów, czego dowodzi wystawa w Galerii Czarna. "Pod zamkniętymi powiekami" działa niczym scena, na której rozgrywa się seans upubliczniania tego, co prywatne. Artyści: Dorota Buczkowska, Anna Okrasko, Gardner Woods, Sławek Pawszak, Joanna Pawlik zostali zaproszeni do przedstawienia swoich skrywanych dotąd lęków, pragnień, myśli.

Praca Anny Okrasko. fot. Adam Mazur
Praca Anny Okrasko. fot. Adam Mazur

Sztuka jako fragment osobistej historii pojawia się w pracy Okrasko, bardzo zresztą przypominającej praktykę Ciecierskiego i jego zwyczaj powtórnego wykorzystywania nieudanych czy też nieukończonych obrazów, grę z tym, co już raz zostało zrobione, może niekoniecznie tak, jak by się chciało, może niekoniecznie doskonale. Te mniej udane prace, jak zdaje się za starszym kolegą mówić artystka, nigdy nie znikają i zawsze stanowią pożytek dla dalszych poszukiwań, nigdy nie są bezwartościowe. "Szczotka" skonstruowana z pasów zamalowanych wcześniej płócien to prosta i wyrazista wizualizacji tej myśli.

Praca Sławka Pawszaka. fot. Adam Mazur
Praca Sławka Pawszaka. fot. Adam Mazur

Inne prace przypominają trochę seans psychoanalityczny. Widz dopuszczony jest do świata osobistych traum i snów artystów, które w różnym stopniu go angażują. Liryczna makieta Pawszaka - ponoć odtworzenie wspomnienia krajobrazu dzieciństwa - wprowadza w bajkowy, oniryczny nastrój. Praca Sawickiej - napis "Żałuję" zamieszczony na pudełku zapałek - jest o wiele bardziej emocjonalna. Nie wymaga obszernego komentarza, gdyż posiada siłę, mogącą poruszyć każdego i wywołując osobiste skojarzenia czy interpretacje, ożywiając wstydliwe wspomnienia. Uderza, ponieważ skłania do zajrzenia w siebie. Dwie, zaprezentowane na wystawie, prace Joanny Pawlik wywołują już prawdziwy horror. Seria niewielkich rysunków i film odnoszą się do bolesnego doświadczenia z dzieciństwa artystki, do wypadku, w którym straciła nogę. Zastanawiam się jednak, czy sublimacja nie została tu potraktowana zbyt dosłownie, czy nie wstawiono tu do galerii kozetki psychoanalityka, a na niej pacjentki zbyt świadomej i zbyt przewidywalnie odpowiadającej na prośbę powrotu do traum dzieciństwa. O ile bowiem odręczne, linearne rysunki rzeczywiście poruszają poprzez wrażenie ciągłego i obsesyjnie automatycznego powracania do bolesnego zdarzenia, już jego filmowa rekonstrukcja poprzez użycie "tarantinowskiej" krwi i wielce przerysowane budowanie napięcia, oscyluje na granicy groteski.

Prace Joanny Pawlik. fot. Adam Mazur
Prace Joanny Pawlik. fot. Adam Mazur

Wystawa "Pod zamkniętymi powiekami" bardzo wyraźnie odnosi się tradycji psychoanalizy. Wszyscy artyści eksponujący w jej ramach swe prace ukazali - myślę, że z całkiem interesującym rezultatem - efekty zmierzenia się ze zdarzeniami, obrazami i myślami wyrzucanymi ze świadomości. Był to gest odważny, gdyż w takim wyeksploatowanym temacie, niezwykle łatwo otrzeć się o banalność.

3.

Pierwsza wystawa w nowo powstałej galerii Heppen Transfer także odnosi się do problemu pamięci, tym razem rozumianej jako pamięć miejsca. Kuratorka wyszła z założenia, że tożsamość galerii należy budować w oparciu o ducha miejsca. Nazwa galerii przywołuje więc nazwisko architekta tej ekskluzywnej niegdyś kamienicy, w której się znajduje a nota prasowa zaznajamia z historią mieszkania i kolejami jego losu.

Choć piękno wyremontowanego mieszkania i widok z okna stanowiły sporą konkurencję dla wystawionych dzieł, one same nawiązały z nim dialog w niebanalny sposób. Każdemu artyście oddano inny pokój, w którego przestrzeń jego prace miały się wpisać lub ją odmienić.

Agata Biskup, Boazeria, fot. Adam Lipka
Agata Biskup, Boazeria, fot. Adam Lipka

Agata Biskup wystawiła "Boazerię", pracę powstałą z nostalgii za sprzedanym przez jej rodziców domem, w którym artystka się wychowała. Jest to praca wieloelementowa, składająca się z imitacji peerelowskiej boazerii, na której tle zawieszono malarskie dokumentacje fragmentów mieszkania oraz fotografie rejestrujące wpisanie się owych obrazów w miejsca, które przedstawiają. Powiedziano już sporo o tej pracy, o zmierzeniu się z osobistymi wspomnieniami, fascynacji kiczem, refleksji na temat związku między fotografią i malarstwem3. Odtworzona w zupełnie innej scenerii, w obcym mieszkaniu, nie straciła nic ze swojej wymowy a nawet zyskała bardziej uniwersalne znaczenie. Przeniesiona do miejsca, którego historia jest na nowo odkrywana i które właśnie rodzi się powtórnie, ale zyskuje zupełnie inny charakter, stała się wypowiedzią na temat roli pamięci miejsca w konstruowaniu tożsamości. Uświadamia, że czasem dopiero cofnięcie się i zmierzenie z duchami przeszłości, pozwala pójść na przód i zrobić coś nowego.

Praca Galerii Rusz (Joanna Górska i Rafał Góralski), fot. Adam Lipka
Praca Galerii Rusz (Joanna Górska i Rafał Góralski), fot. Adam Lipka

Dwie prace Galerii Rusz umieszczone w sąsiednim pomieszczeniu, nie działają przekonująco, bo chyba prace opierające się na hasłach jakoś lepiej sprawdzają się w przestrzeni otwartej, w przestrzeni dialogu. Natomiast instalacja Brunona Althamera, w dość nieoczekiwany sposób zestawiająca stylistykę przeszłości (komoda z lustrem i stylizowany ciężki żyrandol) z przyszłością (fluorescencyjne oświetlenie) fantastycznie wpisuje się w zastaną przestrzeń. Jej dodatkową zaletą jest spowodowanie sugestii, że stabilny pokój, dla którego został przygotowana, wydaje się tracić punkt ciężkości.

Instalacja Bruno Althamera, fot. Adam Lipka
Instalacja Bruno Althamera, fot. Adam Lipka

Najciekawszą pracę w Heppen Transfer przedstawił designer Bartosz Mucha. Choć praca składała się z kilku elementów, najsilniej zapisała się w mojej pamięci roleta, która do zaciemnionego przy jej pomocy pomieszczenia, poprzez otwór w kształcie klasycznej, nocnej lampki, otwierała widok na niebo i wpuszczała światło. Autor przewrotnie wykorzystał nasze przyzwyczajenie do traktowania lampy jako źródła sztucznego oświetlenia, idealnie zobrazował swoją koncepcję sprzeciwu wobec "fiksacji funkcjonalnej", czyli ślepego przywiązania do użytecznościowych wartości domowych sprzętów i sztywnych przyzwyczajeń4

Instalacja Bartosza Muchy, fot. Adam Lipka
Instalacja Bartosza Muchy, fot. Adam Lipka

Chęć przełamywania schematów wydaje się być bliska także organizatorom inauguracyjnej wystawy w Heppen Transfer, którzy podjęli próbę wskrzeszenia ducha miejsca nie poprzez odkurzanie przeszłości lecz poprzez otwarcie jego przestrzeni na modyfikację.

4.

Wystawa "Krzywe koło" zapowiadana była jako rozpoczynająca nowy - "abstrakcyjno-geometryczny" - etap działalności Rastra. Artyści związani z galerią przygotowali z tej okazji prace przedstawiające właśnie krzywe koło, prace interesujące pod względem formalnym i koncepcyjnym (szczególnie te Bujnowskiego i Budnego), ale z powodu konkretności temat wystawy, wyglądające trochę jak projekty na zaliczenie w ASP. Jest to idealny przykład degeneracji wprowadzonej przez "epokę kuratorów"; sytuacji, w której zamysł kuratorski przesłania same prace i zmusza do traktowania ich jako kolejnych wariantów na zadany temat.

Praca Michała Budnego. fot. Adam Mazur
Praca Michała Budnego. fot. Adam Mazur

I pewnie dlatego także ta wystawa skłania mnie do mówienia o pamięci. Jej organizatorzy szczególnie silnie przywołują pamięć awangardy XX wieku: klasyczny white cube, monochrom, formalizm, abstrakcję, galerię "Krzywe Koło"... Dużo wysiłku trzeba by włożyć, żeby zapomnieć lub zignorować spiętrzające się intertekstualne odniesienia, które prace te wywołują. Siłą rzeczy właśnie one dominują nad pracami.

Praca Rafała Bujnowskiego. fot. Adam Mazur
Praca Rafała Bujnowskiego. fot. Adam Mazur

Jednak, jak powiedział pewien ważny myśliciel epoki postmodernizmu, każda interpretacja może być wartościowa, interesująca i oryginalna, o ile jej autor angażuje w nią siebie, o ile jest w stanie złożyć "kontrasygnaturę". Tak właśnie potraktowałabym dzieła z "Krzywego koła". Mimo przekombinowanej i przegadanej koncepcji wystawy, prace te (może poza ckliwymi serduszkami Bogackiej) są nieszablonowymi i wartymi uwagi interpretacjami klasyki modernizmu, udowadniającymi, że także dzisiaj wrażliwość estetyczna i gry formalne wcale nie straciły na aktualności i atrakcyjności.

*

Teraz krótki cytat z Freuda:

"Prawdopodobnie jednak myślenie przebiega w takich systemach, które są na tyle odległe od pierwotnych pozostałości spostrzeżeniowych, że nie zachowują już niczego z ich jakości i aby być uświadomione, wymagają wzmocnienia przez nowe jakości".

W refleksji tej zaskakująco łatwo wymienić można słowo "myślenie" na "pamięć" i nie straci ona prawdziwości. W działaniu pamięci, impuls wywołujący jej działanie, jest już trwale oderwany od minionej rzeczywistości i zyskuje znaczenie tylko i wyłącznie wtedy, gdy zostanie włączony w proces interpretacji, zawsze wbudowującej w niego nowe znaczenia i zawłaszczającej dla teraźniejszości. Pamięć to niełatwa materia. Zmusza do zaufania przypadkowi. Czerpanie z niej to zgoda na fragmentaryczność, rozmycie, jednostronność i niepewność. Niesubstancjalność tworzywa sprawia, że każda nowa próba zmierzenia się z przeszłością owocuje inaczej, jest niepowtarzalna i indywidualna. Przypadkowo znaleziona pocztówka, wywołane nagle wspomnienie, intrygujące tajemnicą miejsce i ciągły zachwyt dokonaniami dawnych mistrzów - w rękach przywołanych tu postaci stały się tworzywem indywidualnych i osobistych wypowiedzi, co przekonuje, że aby zrobić krok naprzód, trzeba zrobić krok wstecz.

"Krzywe koło" w Rastrze. fot. Adam Mazur
"Krzywe koło" w Rastrze. fot. Adam Mazur
  1. 1. T. Ciecierski, Marginalia. Z Tomaszem Ciecierskim rozmawia Bożena Czubak, [w:] Obrazy Niesfotografowane, Warszawa 2005, s. 8. 
  2. 2. J. Cortazar, Model do składania
  3. 3. Kicz traktuję ciepło. Z Agatą Biskup rozmawia Małgorzata Mleczko i Patrycja Musiał, w: Obieg (http://www.obieg.pl/rozmowy/5656).
  4. 4. A. Antonowicz, Wizja świata Bartosza Muchy - czy utopia jest jeszcze możliwa, w: http://www.designpoland.com/[/fn. Jak sam mówi, "W fiksacji funkcjonalnej chodzi o pokonanie pewnego sztywnego myślenia, nie tylko o przedmiocie, ale w ogóle o wszystkim, o przełamanie stereotypów w sposobie myślenia o sensie życia."Op. Cit.