Upadki Andrzeja Lachowicza

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Andrzej Lachowicz 6 XII 2008, fot. G. Borkowski
Andrzej Lachowicz 6 XII 2008, fot. G. Borkowski

W opracowaniu Luizy Nader pt. Sztuka konceptualna w Polsce. Przestrzenie dyskursu1 nie znajdziemy nazwiska ani prac Andrzeja Lachowicza. Ze zdziwieniem zauważyłem, że nie ma tam wielu osób, które wprowadzały konceptualizm a następnie modyfikowały jego przestrzenie mentalne o inne obszary, jak: film eksperymentalny, fotografia, wideo czy performance: Zbigniewa Dłubaka, Jana Świdzińskiego, członków Warsztatu Formy Filmowej i wielu innych. O ich pracach pisano już wielokrotnie w klasycznych opracowaniach Bożeny Kowalskiej czy Alicji Kępińskiej. Wystawiane są one w polskich muzeach. Jak wytłumaczyć pretendujące do naukowego czy paranaukowego opracowanie zawierające podstawowe braki w rekonstrukcji sztuki polskiej od końca lat 60. i lat 70.? Tekst ten mógłby nazywać się np. Konceptualizm z perspektywy galerii Foksal. Włodzimierz Borowski, gdyż właśnie ten twórca został szczególnie wyróżniony, moim zdaniem w nieuprawomocniony sposób.

Energia upadku, 1980
Energia upadku, 1980

Cień, Permart, Topologie (od lat 60. do 90. XX)

Wystawa Andrzej Lachowicz. Obserwacje i notacje (kurator Marek Grygiel) jest udaną próbą przypomnienia dorobku jednego z ważniejszych animatorów polskiej sceny fotograficznej, który zniknął z niej w połowie lat 90. XX wieku, ale czasami powraca. Pojawił się m.in. na wystawie Wokół dekady. Fotografia polska lat 90., gdzie pokazał prace o sobie, swojej chorobie a także oczekiwaniu na światło. Prac tych zabrakło na ekspozycji w CSW. Wystawa ta jest jednak istotna, gdyż daje nam możliwość przypomnienia wielu realizacji Lachowicza od lat 60. XX wieku do chwili obecnej. Wiem od artysty, że już po otwarciu ekspozycji w Warszawie odnalazł nowe, istotne, jego zdaniem prace, o czym poinformował mnie niedawno telefonicznie.

W 2002 roku Zbigniew Dłubak w swym mieszkaniu na ul. Puławskiej opowiadał mi o Andrzeju Lachowiczu, jako artyście doskonale koncepcyjnym, który potrafi wynajdować problemy artystyczne w każdej sferze - widzialnej, egzystencjalnej, medialnej. Trochę podobnie przedstawia się sytuacja z innym Andym (taki przydomek miał kiedyś Lachowicz) - Andrzejem Kwietniewskim - członkiem Łodzi Kaliskiej, obecnie "w stanie spoczynku"2. Czy udaje się w pełni rozwijać idee artystyczne Andrzejowi Lachowiczowi? Raczej nie, choć nie wszystko w tym aspekcie zostało utracone.

Ważną realizacją jest seria Topologie, której prace zapowiadały konceptualizm, wywiedziony w tym wypadku od metody surrealistycznej, polegającej na nakładaniu negatywów czy wykorzystaniu ich tzw. lustrzanego odbicia, co było metodą znaną już w latach 20. XX wieku przez surrealistów francuskich, a potem stosowaną w technice serigrafii przez Romana Cieślewicza. Ale tytuł Topologie odwołuje się do aktywności Hilii i Berndta Becherów, dlatego jest bliski strategii konceptualnej, choć jeszcze nie jest właściwym konceptualizmem. Badając własne pole i możliwości oddziaływał być może na aktywność Natalii LL, która ok. 1970 roku dokonała przejścia od konceptualizmu do feminizmu skonceptualizowanego. Topologie Andrzeja Lachowicza kontynuowane były na innym materiale i w większym formacie jeszcze w końcu lat 80. Ale ta droga prowadziła donikąd, gdyż wynikała z młodości i hedonistycznych skłonności.

Podobnie było z projektem zdecydowanie bardziej konceptualnym Permart, który, moim zdaniem, wywodzi się z wystawy Wiesława Hudona z 1970 roku, ale w przypadku Lachowicza przeszedł w kierunku badania samego znaku sprowadzonego do abstrakcyjnej formy. Wydawało się wtedy, że nieustająca rejestracja porównywana z symbolicznymi, lecz pozbawionymi symbolu strukturami (koła), może otwierać nowe formuły dla sztuk plastycznych. Niektóre realizacje, jak np. Mój świat, N.A.T.A.L.I.A. prezentują nigdy nierozwinięte koncepcje.

Lewitacja, 1978
Lewitacja, 1978

Aspekty Cienia

W monumentalnym, przerywanym na lata cyklu Cień artysta chciał wniknąć w istotę cienia jako nie tylko figury stylistycznej, ale znaczeniowo symbolicznej, którą można by nawet łączyć z filozofią Carla Gustava Junga. Trzeba jednak powiedzieć, że Lachowicz - czego nie ukrywa - uważa się za chrześcijanina, nawet niekiedy o poglądach konserwatywnych, jak ksiądz Rydzyk i Radio Maryja. Ale zaznacza jednocześnie, że to środowisko, choć mu bliskie ideowo, nie zna i nie akceptuje sztuki nowoczesnej. Rzeczywiście - rozejście się Kościoła i sztuki nastąpiło zdaniem jednych już w wieku XVIII, zdaniem innych pod koniec XIX, kiedy najważniejsi ówcześni artyści działali poza mecenatem Kościoła3.

Andrzej Lachowicz dopomina się o swoje miejsce w fotografii polskiej właśnie wieloletnim cyklem Cień, który realizował już w latach 60., a może i wcześniej, ale te prace nie są znane. W latach 90. wykonał nowe realizacje i pokazywał je m.in. w galerii Wozownia w Toruniu (czego nie zaznaczono w kalendarium katalogu). Jednak należy powiedzieć, że nie jest istotne, kto pierwszy w Polsce zwrócił na to uwagę (zrobił to już ok. 1960 Jerzy Lewczyński), lecz kto poruszył największe problemy estetyczne i filozoficzne, fotografując swój cień czy cienie innych? Zrobił to Janusz Leśniak, który po kilkunastu latach bardzo wyrafinowanej fotografii czarno-białej, a potem kolorowej dotarł do sakralizacji własnego cienia. W przypadku Lachowicza, oglądając jego prace z lat 60-90. XX wieku nie widać rozwoju, tak jakby zawładnęła nim technologia, która nie pozwoliła wejść w "wewnętrzny świat".

Są takie prace Lachowicza, które można uznać na bardzo ważne, czy nawet wybitne. Jeden z najważniejszych cykli, który podsumowuje polski konceptualizm i zapowiada przemiany osobowościowe samego artysty to Energia upadku, o którego znaczeniu pisałem już w opracowaniu Fotografia polska lat 80. (Łódź 1989). Ale na omawianej wystawie pokazano szereg ciekawych prac, których pomysły nie zostały rozwinięte w praxis. Są to Inferno, jeśli taki był pierwotny tytuł, Udana próba stania na wodzie. Metafizyka (1974), Napisanie nazwiska, Lewitacja, która była zapowiedzią rozwiniętego zamysłu inscenizacyjnego. Religijny stan kontemplacji, zbliżony do dalekowschodniego, znajdziemy w kolejnej ważnej pracy Ani wschód, ani zachód słońca (praca w zbiorach Muzeum Sztuki w Łodzi, ale bardzo rzadko pokazywana, ostatnio na wystawie Profil kolekcji 1966-1991 poświęconej Ryszardowi Stanisławskiemu, kurator Janina Ładnowska), w której tytuł (zawartość ideowa) "trzymał" zamrożony kadr, jak w interpretacji Andre Bazina. W tym miejscu dała o sobie znać siła duchowa artysty, który w artystycznej kreacji zatrzymał słońce, aż do poruszenia całej zaistniałej sytuacji. To bardzo ciekawa praca o sile ludzkiego stwarzania i imaginacji.

Czy wszystko zostało już stracone, skoro piszę, że Andrzej Lachowicz nie wykorzystał potencji tkwiącej w wielu swoich pracach, nie przewartościował ich w kierunku filozofii chrześcijańskiej czy strategii duchowej? Nie jestem w stanie na to pytanie odpowiedzieć, gdyż do chwili, kiedy artysta tworzy wszystko jest możliwe, wszystko może się dokonać czy spełnić w czasie przez wykonanie serii zdjęć czy rysunków. Duchowe inklinacje pojawiły się w serii Na ukos, 1988, w której na płótnie fotograficznym widoczny był siedzący artysta, jakby zapowiadający swój obecny los inwalidy? zagrożonego kalectwem?, ale praca ta uzupełniona była strukturą abstrakcyjną przypominającą daleką lekcję konstruktywizmu w wydaniu Władysława Strzemińskiego. Podobny zabieg widzimy w Portrecie trumiennym (1989), który jest osobistą refleksją nt. śmierci.

Cień, 1964
Cień, 1964

Między hedonizmem a piekłem

Andrzej Lachowicz składa się z co najmniej dwóch osobowości. Z jednej widzi Inferno (świetna praca pod tym tytułem z 1966 roku) i zbliżającą się śmierć, z drugiej jest hedonistą, który chce, aby sztuka była jak "ginza" dom towarowy, w którym można kupić wszystko. Zdecydowanie wolę tego Lachowicza, który zmaga się z obsesjami, lękami czy wariactwem.

Kilka słów o katalogu. Nie przekonuje mnie tekst Łukasza Rondudy z co najmniej dwóch powodów - po pierwsze urywa się on nagle na latach 70., po drugie - przyjęta perspektywa badawcza odnosi się do bardzo wąskiego aspektu działalności Lachowicza - tylko do ówczesnego kontekstu artystycznego (Wrocławia i Warsztatu Formy Filmowej).

Ale z największą uwagę przyjąłem teksty artysty, jakie zamieszczono w katalogu. Widać w nich Jego ewolucję od Sztuki permanentnej poprzez bardzo ważną Energię upadku, która odpowiada i dopełnia sensu obrazu fotograficznego, do Poziomów energetycznych sztuki, (które pomogły dookreślić się poglądom prof. Alicji Kępińskiej) aż po wręcz teologiczne, jak Zwątpienie i nadzieja? Czy ta ewolucja duchowa zakończyła się, czy też obserwujemy artystę w procesie poszukiwania swego ocalenia - egzystencjalnego w wersji chrześcijańskiej a jednocześnie artystycznego? Z pewnością zadaje On sobie pytanie - "co po mnie zostanie?". Nieprzypadkowo swą ekspozycję w CSW nazywa "wystawą przedśmiertną"!. Okazało się, że erudycja artystyczna oraz pełnienie wielu zaszczytnych funkcji w ZPAF-ie, a wcześniej rola wykładowcy na PWSSP we Wrocławiu oraz stworzenie świetnego Triennale Rysunku we Wrocławiu to zdecydowanie za mało. Na razie, w moim przekonaniu, Andrzej Lachowicz pozostaje artystą niezrealizowanym w pełni w sensie procesu twórczego, w którego działalności artystycznej pojawiają się bardzo ważne problemy, jak i duże słabe okresy aktywności artystycznej. Pozostaje także ważnym teoretykiem nurtu neoawangardowego a także przełamującego już w latach 80. formułę postmedializmu w kierunku filozofii personalizmu i teologii, bliskiej Józefowi Tischnerowi, w której nie ma już pojęcia "ginzy" odnoszącej się do pojęcia sztuki. I bardzo dobrze!

Andrzej Lachowicz, OBSERWACJE I NOTACJE, fotografia, wideo; Kurator: Marek Grygiel; CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa, 29.09 -11.11.2008.

Ani wschód ani zachód słońca, 1970
Ani wschód ani zachód słońca, 1970

  1. 1. http://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/es_sztuka_konceptualna
  2. 2. Obydwaj odwoływali się oczywiście do Andy Warhola, choć jego recepcja w sztuce polskiej była bardzo powierzchowna. Artyści nie odwoływali się do krytycyzmu, jaki zawarty był w jego realizacjach do ok. 1968 roku, tylko do pop-artowskiej stylizacji
  3. 3. Chlubnym wyjątkiem było powierzenie Stanisławowi Wyspiańskiemu w końcu XIX wieku wykonania realizacji malarskich i witrażowych w kościele franciszkanów w Krakowie, ale witraże dla katedry wawelskiej okazały się już zbyt ekstremalne (witraż z Kazimierzem Wielkim), gdyż ich nigdy nie wykonano, pomimo, że artysta wygrał konkurs na ich projekt.