Was ist los?... Obrazy Tomka Partyki

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Czy tak wygląda przyszłość malarstwa? Czy teraz artyści znowu zaufają swojej spontaniczności, brawurze, zrezygnują z nudnej już nieco precyzji komentowania zjawisk medialnych na rzecz nieco szalonych skojarzeń, tak, jak to robi Tomek Partyka? Dotąd w pracach młodych artystów wspomniana precyzja często przejawiała się w dokładnym, konturowym określaniu kształtów, wzorowanym głównie na oldschoolowym pop-ie, natomiast Partyka nie rezygnując z krytyki popkultury opiera się bardziej na żartobliwym i niechlujnym "bazgraniu" po płótnie, mieszania na nim tekstów z ekspresyjnymi rysunkami. Za pośrednictwem tej sztuki można odświeżyć dawną tęsknotę za niepowtarzalnym, jedynym gestem artysty, za wiarą w bezbłędne ostrze jego krytyki. Może tego właśnie nam teraz potrzeba?

Ciekawy jestem, czy teraz ta tendencja, o której wszyscy mówili w kontekście niemiłosiernie już zbanalizowanej "sztuki młodych" będzie w odwrocie? Prace Partyki mogą stać się jaskółką tego procesu. Ostatnio dał się on poznać na poznańskich Targach Sztuki, a teraz można oglądać kilka jego nowych obrazów w warszawskiej galerii Le Guern (do 26 lutego) na wystawie pod intrygującym tytułem "Bęc, bęc". Precyzyjnie odrysowane kadry z filmów animowanych sąsiadują tu z nerwową kreską notującą myśli i skojarzenia artysty. Partyka jakby się przeraził, że tworzy coś zbyt nowego i zaczął obok tego powtarzać komiksowe motywy. Wyszła z tego mieszanka dość piorunująca, a przynajmniej porażająca swoją bezpretensjonalnością.

Przyznam, że gdy oglądałem te obrazy na targach, nie spodobały mi się zbytnio. Metoda obrana przez Partykę nałożyła się w mojej pamięci na strategie stosowane przez niektórych studentów ASP, którzy pod pozorem "wyrażania siebie", oraz "komentowania otaczającej rzeczywistości" tworzą chaotyczne malarskie potworki, z których niczego się nie da odczytać. Partyka jednak przy całej swojej brawurze jest zaskakująco oszczędny. Większość jego płócien jest monochromatyczna, a każda kreska ma swoje znaczenie. Często porównuje się go do Basquiata, ja jednak sądzę, że jego prace są czymś bardziej niezależnym od sztuki, która wyszła od street artu.

Partyka tworzy swój notatnik o stanie współczesnej kultury: zestawia pseudonimy gwiazd muzyki z ich rzeczywistymi nazwiskami, wymienia wszystkich sławnych bliźniaków, ukazując, jakby od niechcenia, szablony, jakimi posługuje się dzisiejszy show-business, a nawet polityka i dziennikarstwo. Przy tym wszystkim maluje jednak - między innymi - jednego z braci Daltonów (z filmu Lucky Luke) pytającego "Was is los?...", co brzmi - trzeba przyznać - dość niepokojąco (dlaczego, mogliśmy się przekonać oglądając latem pracę Miro Csöllego).

Młody artysta potrafi też jednak namalować dwa zabawkowe roboty, z których jeden idzie w stronę widza pozbawiony nakręcającego go kluczyka. Jest uwolniony spod władzy mechanizmu. Alter ego Partyki?

5.01- 26.02.2006 - Tomasz Partyka, "Bęc, bęc", Galeria Le Guern, Warszawa

Tomasz Partyka, bez tytułu, 2005, akryl, pisak, płótno, 100x300 cm
Tomasz Partyka, bez tytułu, 2005, akryl, pisak, płótno, 100x300 cm

Tomasz Partyka, bez tytułu, 2005, akryl, pisak, płótno, 50x100 cm
Tomasz Partyka, bez tytułu, 2005, akryl, pisak, płótno, 50x100 cm

Tomasz Partyka, bez tytułu, 2005, akryl, pisak, płótno, 100x200 cm
Tomasz Partyka, bez tytułu, 2005, akryl, pisak, płótno, 100x200 cm

Tomasz Partyka, bez tytułu, 2005, akryl, pisak, płótno, 100x200 cm
Tomasz Partyka, bez tytułu, 2005, akryl, pisak, płótno, 100x200 cm