Nicola Samori "Religo". Narracja alternatywna

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Napisanie tekstu o wystawie Nicoli Samoriego w szczecińskiej Trafo kusiło mnie niczym zakazany owoc. Powodów jest kilka. Po pierwsze, to duża wystawa sztuki sakralnej, na której jest co oglądać - zarówno dzięki wysokiej jakości prezentowanych obiektów, jak i atrakcyjnej aranżacji przestrzeni wystawienniczej. Po drugie, to sztuka współczesna dotykająca kwestii religii, tyle że w wydaniu włoskim, co w polskim kontekście nadaje jej rys unikalny i niewątpliwie odświeżający. Po trzecie, do nieprzyjemnego szumu wokół Trafo, niecichnącego od początku jej funkcjonowania, dochodzi kwestia niedawnej uroczystości poświęcenia budynku tej instytucji. Gest ten, w obecnej sytuacji mniej lub bardziej widocznego napięcia między Kościołem a z założenia świeckimi miejskimi instytucjami kultury może być postrzegany jako ryzykowny.

Ponadto wystawa kusi, by przyjrzeć się jej przez pryzmat tego, co William John Thomas Mitchell w swojej koncepcji kultury wizualnej nazwałby pokazywaniem widzenia, czyli dotarcia do tych doświadczeń, które znajdują się poza sferą estetyki, historii sztuki czy medioznawstwa, a jednak istnieją i wpływają na odbiór dzieła. Drugą inspirację teoretyczną stanowiła dla mnie myśl Mieke Bal, opowiadającej się za istnieniem "specyficznej obrazowej narracyjności", w której "rozpoznawanie nie jest podstawowym trybem przetwarzania"1. Potraktowanie tekstu kultury - tu konkretnej propozycji programowej Trafo - w kategoriach indywidualnej, wytworzonej przez jednostkowego widza narracji pozwala na przekształcenie trzech wymienionych wyżej pokus w ramy interpretacyjne.

Nicola Samori, "Religo", Trafo (Trafostacja Sztuki), Szczecin
Nicola Samori „Religo”, kościół św. Jana Ewangelisty, Szczecin; fot: Joanna Szczepanik

 

Pokusa pierwsza. Sztuka sakralna

"Religo" Nicoli Samoriego to wystawa sztuki sakralnej. Mówiąc o swoich inspiracjach, ten młody, trzydziestoparoletni artysta, wspomina o rodzinnej miejscowości w środkowych Włoszech i romańskim kościele, którego wnętrze i atmosfera zapadły mu w pamięć, na zawsze spajając sferę ideologii (rozumianej jako zbiór idei o Bogu) ze sferą estetyki. Tajemnicze, przerażające, wyłaniające się z mroku, wyrażające strach przed śmiercią, innym człowiekiem, Bogiem nawiązania do historii religii i ikonografii biblijnej są nieodłącznym elementem jego sztuki, silnie osadzonej w tradycji zachodniego malarstwa renesansu i baroku. Ze starannie studiowanego malarstwa dawnych mistrzów Samori wybiera kadry, które przenosi na swoje płótna, gdzie stają się początkiem opowiadanych przez niego historii. Pracuje w różnych technikach. Nie szczędząc czasu, nakłada na płótno niezwykle precyzyjnie warstwy farby bądź - wzorem rzemieślników średniowiecznych - złoto, srebro lub miedź. Cierpliwie, jakby świat zatrzymał się w dobie settecento, wykuwa kształty w twardym kamieniu posiadającym idealną, pożądaną strukturę do konkretnej realizacji.

Świadomi współczesnych trendów marketingowych powinniśmy być czujni wobec tego typu potocznej narracji dotyczącej twórcy. Nawet jeśli rozum każde wątpić, oko i serce dają się przekonać, gdy poddając się atmosferze prac Samoriego, mentalnie przenosimy się do szlachetnie statycznego wnętrza jednego z przykurzonych kościółków na włoskiej prowincji lub do jednej z wielkich sal wypełnionych obrazami dawnych mistrzów, przed którymi powoli przesuwają się kolejki.

Mieke Bal od razu zapytałaby, "jakie to ma znaczenie dla kultury dzisiaj", proponując spojrzenie na to, co historyczne, przez pryzmat tego, co aktualne, dzisiejsze, codzienne. Skorzystanie z tej propozycji pozwoli na wyjaśnienie dwóch kluczowych kwestii: co właściwie jest współczesne w sztuce Nicoli Samoriego oraz jak szeroko rozumiana "kultura dzisiaj" wpływa na odbiór jego propozycji artystycznej przez widza w konkretnym czasie i miejscu.

Nicola Samori, "Religo", Trafo (Trafostacja Sztuki), Szczecin
Nicola Samori „Religo”, kościół św. Jana Ewangelisty, Szczecin; fot: Joanna Szczepanik

 

Pokusa druga. Współczesna sztuka sakralna

Wystawa prezentowana jest zarówno w samej Trafo, jak i w przestrzeni sąsiadującego z nią gotyckiego kościoła św. Jana Ewangelisty. W tylnej części prezbiterium, za ołtarzem, umieszczony został obraz o wertykalnej kompozycji. Z mroku jego tła wyłania się przedstawienie bladego, nagiego ciała Marii Magdaleny, w którym szczególnie zwracają uwagę dwa elementy - podkreślone przez artystę długie włosy oraz twarz, a raczej znajdująca się w jej miejscu ziejąca pustką czarno-szara plama. Zeskrobanie wizerunku twarzy z powierzchni płótna umożliwia postrzeganie przedstawionej postaci jako odzwierciedlenia pewnej postawy, a nie konkretnej osoby. Podobnie "zniszczone" zostało wyobrażenie całej górnej części sylwetki - zeskrobane z portretu strużki farby, tworzące poskręcane loki, opadają niemal do jej stóp i zatrzymują się na zabezpieczającej obraz tafli pleksi. Akt stał się przestrzenny, a spadające z niego drobiny farby zostały zachowane, co włoski twórca nazywa ekonomią obiektu.

Tu dochodzimy do kwestii współczesności sztuki Samoriego, który swój manifest mógłby, jak sądzę, wyrazić przez przywołanie takich pojęć jak destrukcja, gest, re-ligare (z łac. połączyć, złączyć na nowo). Chodzi tu chyba zatem o zaktualizowanie nowożytnej sztuki sakralnej i wprowadzenie jej - w bardzo klasycznej formie - do sztuki współczesnej. Czy dlatego właśnie artysta po wielu godzinach pracy nad obrazem, po doprowadzeniu go do punktu, w którym jest doskonale piękny, poddaje go częściowej lub całkowitej destrukcji?

Destrukcja przyjmuje kilka form. Samori zdecydowanym gestem ściąga za pomocą noża część skończonego płótna do dołu. Efekt tego działania jest najlepiej widoczny na przykładzie przedstawienia powrotu syna marnotrawnego, na którego ciało ojcowskie ramiona opadają w sensie zupełnie dosłownym, czy też na obrazie św. Weroniki, której popiersie fizycznie spada na trzymaną przez nią chustę z podobizną Jezusa, zespalając oba oblicza. Niezwykłe wrażenie wywołuje kojarząca się ze słynną kompozycją Andrei Mantegny leżąca postać zmarłego, którego ciało staje się tożsame z częściowo zwiniętym i jakby starannie, odpowiednio do sytuacji, złożonym całunem.

Innym sposobem destrukcji jest wycinanie fragmentów płótna i odsłanianie warstwy spodniej obrazu, czasami w stopniu tak znaczącym, że mamy pewność co do ikonografii jedynie części przedstawienia. Niektóre z prac w całości pokryte są miedzią albo srebrem. O istniejącej pod spodem precyzyjnie odwzorowanej kompozycji mogą świadczyć jedynie wybijające się z faktury abstrakcyjne formy... i słowo artysty. Tak, jakby poddał się nakazowi ikonoklazmu.

Efektem destrukcji jest ufantastycznienie przedstawienia, ukazanie jego wielowarstwowości, podkreślenie abstrakcyjności, zamiana w malarstwo materii, w obiekt. W końcu, co chyba najistotniejsze, jest ona gestem, momentem instynktownej ekspresji, wręcz brutalności, po którym ku zdumieniu i przerażeniu widza z pieczołowicie wystylizowanego klasycznego malarstwa na obrazie pozostaje płachta jakby zdartej skóry.

Na uwagę zasługują również rzeźby Samoriego - przetworzone, uwspółcześnione. I w nich możemy dostrzec odniesienia do sztuki klasycznej i renesansowej. Realizacje te są tak doskonałe technicznie, że skłonni jesteśmy nie zauważać, że w wyrzeźbionym w onyksie popiersiu o szlachetnych rysach zamiast nosa widnieje ziejąca pustką wyrwa, ukazująca strukturę minerału. Kontrast piękna materiału i otwartej rany zaskakuje i budzi przerażenie. Inna z rzeźb, niczym żart ulepiony z plasteliny z widocznymi liniami papilarnymi autora, okazuje się popiersiem wykutym w twardym kamieniu.

Doskonałość tych form brutalnie kontrastuje z prototypami wyeksponowanymi jak dzieła sztuki, ale niedokończonymi, kalekimi, sprawiającymi wrażenie ścinków, odpadków. To część prac znajdująca się na "poziomie archeologicznym", nawiązująca do tego, co w narracji kuratorskiej nazwane zostało archeologią religii i historii sztuki. Zastanawiając się nad emocjami, które wywołują te rzeźbiarskie szkice służące twórcy do realizacji przyszłych obiektów, trudno się nie zgodzić z kuratorką Marie-Eve Lafontaine, że mają one w sobie coś żywego. Coś, co powoduje, że tak wzrusza i przeraża nas ich forma - niedbała, pokraczna, fragmentaryczna, z naroślami na jakby od niechcenia powołanych do życia gipsowych ciałkach.

Sztuka Samoriego jednocześnie współczesności się wymyka i jest współczesna do bólu. To ból malarstwa Francisa Bacona, z jego deformacją i rozczłonkowaniem, emocjami, samotnością, wyobcowaniem, cierpieniem. Nie imitacja, kopia, lecz cytat, stylizacja. Organiczność rzeźby włoskiego artysty przywołuje na myśl wręcz propozycje tak odległe od galerii sztuki, jak słynna wystawa "Body Worlds" (pomijając tu całkowicie kwestie natury moralnej związane z przedsięwzięciem Gunthera von Agensa).

Podobno po raz pierwszy w swojej karierze Nicola Samori zaprojektował instalację do konkretnej przestrzeni. W holu głównym Trafo stanęła kilkumetrowa, obudowana drewnianymi ścianami rzeźba pogańskiej bogini płodności, w nawiązaniu do najwcześniejszych przejawów sztuki, jakie kiedykolwiek zostały odnalezione. Punkt węzłowy spinający tematykę religii i sztuki? Przypomnienie, że kiedyś stanowiły jedność? Czy nawiązanie do pogańskich początków religii na wystawie prezentowanej w Polsce zadziała na widzów jak zimny prysznic?

Nicola Samori, "Religo", Trafo (Trafostacja Sztuki), Szczecin
Nicola Samori „Religo”, Trafo, Szczecin; fot: Joanna Szczepanik

 

Pokusa trzecia. Instytucje i ideologie

Wydaje się, że nie. Można nawet odnieść wrażenie, że na zachodzie (Polski), czyli w Szczecinie, tendencja do obrony świeckości jest jakby silniejsza niż do obrony świętości. Ostatecznie to nie nagość jawnogrzesznicy w prezbiterium katolickiego kościoła wzbudziła największe wątpliwości, ale obrzęd poświęcenia budynku instytucji.

Problematyce prezentowanej w Polsce sztuki inspirowanej religią poświęcono wiele analiz i wiele wypowiedziano słów o różnym stopniu napięcia emocjonalnego. Co jakiś czas objawiają się w mediach kolejne przypadki całkowitego braku porozumienia na tym polu, tym bardziej nośne, im wyższa ranga instytucji. Można oczywiście powiedzieć, że i tak wykazujemy się tolerancją na tym polu. Ale czy naprawdę chodzi o to, żeby za punkt odniesienia przyjmować religijnych fundamentalistów, dla których estetyka - ani żadna inna sfera rzeczywistości - nie ma prawa istnieć w oderwaniu od religii?

Dlaczego zatem nie razi nas religijno-estetyczna ambiwalencja dzieł Samoriego zaprezentowanych w Trafo? Dlaczego nagle oddzielenie sfery estetycznej od ideologicznej okazuje się do zaakceptowania? Czy wpływa na to doskonałość techniczna prac, wyczuwalny przez widza warsztatowy kunszt? Może duch artysty przybyłego ze stolicy zachodniego katolicyzmu, któremu z tego powodu wolno jakby więcej? A może jesteśmy zbyt poruszeni estetycznie, żeby sformułować zarzuty wobec obdzierania świętych ze skóry i zestawiania ich z górującym nad wszystkim pogańskim posążkiem?

Podczas gdy trochę dalej na wschód (Polski), czyli w Warszawie, profesor Ewa Łętowska wraz z innymi wybitnymi polskimi naukowcami i intelektualistami przedstawia politykom petycję przeciwko klerykalizacji kraju, miejska instytucja sztuki współczesnej w Szczecinie postanawia poświęcić zajmowany od kilku lat budynek. Zdania są podzielone. Jedni, raczej po cichu, są zadowoleni, inni, raczej głośno, wyrażają sprzeciw, widząc w tym podporządkowanie kultury idei państwa kościelnego.

Co skłoniło instytucję do podjęcia tej decyzji (pozostawmy na marginesie kwestię argumentów magicznych w postaci rozpędzenia złych duchów winnych kłopotom Trafo)? Przemawiać ma za tym tematyka aktualnej ekspozycji, pierwszy raz tak kompleksowo zaaranżowanej w imponującej, ale i trudnej przestrzeni wystawienniczej. Innym powodem jest fakt rozpoczęcia współpracy z sąsiadującą parafią, której światły proboszcz nie po raz pierwszy przystaje na pomysł prezentacji sztuki współczesnej w świątyni. Naturalnie można by oczywiście potraktować gest użycia kropidła i święconej wody jako performans, ale taka interpretacja spotkałaby się niechybnie co najmniej ze sprzeciwem kilku osób. I byłaby nieuczciwa. Na marginesie warto dodać, że kilka miesięcy wcześniej poświęcony został także okazały budynek nowo wybudowanej Filharmonii Szczecińskiej. Protestów, o ile mi wiadomo, nie odnotowano.

Trafo zadbała także o stronę krytyczno-teoretyczną wystawy "Religo", organizując panel dyskusyjny poświęcony relacji sztuki i religii. Do udziału zaproszono wybitnych teoretyków i kuratorów, choć dziwi fakt, że zabrakło wśród nich choćby jednego przedstawiciela polskiego środowiska artystycznego.

Wśród uczestników panelu był ksiądz jezuita Friedhelm Mennekes, który zainicjował i przez ponad trzy dekady prowadził galerię sztuki współczesnej w katolickim kościele św. Piotra w Kolonii, godząc odprawianie sakramentów z organizacją wernisaży. Mennekes, który sam siebie nazywa raczej mediatorem niż kuratorem, podkreśla fakt istnienia nieskończenie wielu sposobów percepcji zarówno sztuki, jak i religii. Zwraca uwagę, że strach Kościoła przed sztuką współczesną działa na niekorzyść religii, bo to właśnie sztuka aktualna najlepiej wyraża ducha czasu.

Niestety, nie wiadomo, jakie dokładnie słowa padły podczas samego spotkania w Trafo, do jakich wniosków doszli uczestnicy panelu ani co sądzą oni o wystawie Samoriego. Zabrakło tłumaczenia na język polski, a jakość dźwięku udostępnionego w sieci zapisu wideo z trudem pozwala na rozpoznanie poszczególnych zdań. Szkoda, że nie zadbano o tłumaczenie. Często to właśnie względy techniczne decydują o tym, czy widzom, którzy poświęcą swój czas i uwagę, uda się w pełni skorzystać z oferty kulturalnej.

Temat religii dotyczy nas wszystkich, a sama ekspozycja, prezentując doskonałe technicznie malarstwo i rzeźbę sakralną w instytucji sztuki, oferuje możliwość ich indywidualnego odbioru w sposób estetyczny, a zarazem osobisty, bowiem bez narzuconej odgórnie formy narracji, jaka obecna jest w przestrzeni kościoła. To może oznaczać dużo więcej niż jedynie przyjemność płynącą z kontemplacji dzieła sztuki. Może sprzyjać odnowie duchowej.

Piszącemu o Trafostacji Sztuki pozostaje do poruszenia kłopotliwa kwestia ostracyzmu części środowiska artystycznego. Nie bardzo można udawać, że problem nie istnieje, skoro publikujący tę recenzję "Obieg", wypełniając swoją misję krytyczno-artystyczną i medialną, sam uczestniczył w tym sporze, narażając się z tego powodu na poważne nieprzyjemności. A jednak niniejszy tekst, pozytywnie przecież oceniający jedną z propozycji programowych Trafo, publikowany jest w "Obiegu". Warto wierzyć w to, że dzieje się tak właśnie z powodu wyżej wymienionej misji pisma i przekonania, że priorytetem jest sztuka, a obok wielkich narracji istnieją także narracje alternatywne.

Lekturę dzieła z przeszłości Mieke Bal proponuje rozpoczynać od współczesności i stopniowo cofać się do czasów dawniejszych. Nicola Samori spogląda na dawnych mistrzów, a my spoglądamy na niego niewolni od kontekstów, w których funkcjonujemy. To one tworzą nasze narracje alternatywne, nasze widzenie codziennie. Nie będzie jednej odpowiedzi na pytanie, co kryje się pod grubo położoną warstwą miedzi na powierzchni płótna.

 

Nicola Samori, "Religo"; kuratorka: Marie-Eve Lafontaine; Trafo (Trafostacja Sztuki), Szczecin, 18.01-22.03.2015

Więcej fotografii z wystawy   

 

Nicola Samori, "Religo", Trafo (Trafostacja Sztuki), Szczecin
Nicola Samori „Religo”, Trafo, Szczecin; fot: Joanna Szczepanik

Nicola Samori, "Religo", Trafo (Trafostacja Sztuki), Szczecin
Nicola Samori „Religo”, Trafo, Szczecin; fot: Joanna Szczepanik

Nicola Samori, "Religo", Trafo (Trafostacja Sztuki), Szczecin
Nicola Samori „Religo”, Trafo, Szczecin; fot: Joanna Szczepanik

Nicola Samori, "Religo", Trafo (Trafostacja Sztuki), Szczecin
Nicola Samori „Religo”, Trafo, Szczecin; fot: Joanna Szczepanik

Nicola Samori, "Religo", Trafo (Trafostacja Sztuki), Szczecin
Nicola Samori „Religo”, Trafo, Szczecin; fot: Joanna Szczepanik

Nicola Samori, "Religo", Trafo (Trafostacja Sztuki), Szczecin
Nicola Samori „Religo”, Trafo, Szczecin; fot: Joanna Szczepanik

Nicola Samori, "Religo", Trafo (Trafostacja Sztuki), Szczecin
Nicola Samori „Religo”, Trafo, Szczecin; fot: Joanna Szczepanik

Nicola Samori, "Religo", Trafo (Trafostacja Sztuki), Szczecin
Nicola Samori „Religo”, Trafo, Szczecin; fot: Joanna Szczepanik

Nicola Samori, "Religo", Trafo (Trafostacja Sztuki), Szczecin
Nicola Samori „Religo”, Trafo, Szczecin; fot: Joanna Szczepanik

Nicola Samori, "Religo", Trafo (Trafostacja Sztuki), Szczecin
Nicola Samori „Religo”, Trafo, Szczecin; fot: Joanna Szczepanik

Nicola Samori, "Religo", Trafo (Trafostacja Sztuki), Szczecin
Nicola Samori „Religo”, Trafo, Szczecin; fot: Joanna Szczepanik
  1. 1. Mieke Bal, "Wędrujące pojęcia w naukach humanistycznych", Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2012, s. 294.