Zawartość niezgodna z opisem

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Długo oczekiwana wystawa „Ustawienia prywatności. Sztuka po internecie" w warszawskim MSN w zapowiedziach nazwę zmieniała kilkakrotnie, wzbudzając tym jeszcze dodatkowe zainteresowanie. Niestety, nie przyniosła spodziewanej ekscytacji ani żadnego „łał". Po głośnym otwarciu zapadła głucha cisza. Trudno powiedzieć, czy ekspozycja minęła się z oczekiwaniami, rozbudzonymi przez atrakcyjne zapowiedzi, czy jest po prostu słaba, choć epitet ten - przy nadmiarze treści wizualnej i werbalnej, z jaką konfrontują widza „Ustawienia prywatności" - jakoś tu nie pasuje. Mam poważny problem z tą prezentacją, pełną migotliwych i kolorowych obrazów, i muszę przyznać, że z pewnością ma na to wpływ bezpośrednio sąsiadująca z nią wystawa Marii Bartuszovej z jej obezwładniającym minimalizmem.

Problem nie polega tu na tym, że kuratorka wystawy, Natalia Sielewicz, wybrała artystów złych. Przeciwnie - to bardzo interesujący twórcy i ważne prace. O potrzebie pokazania w Warszawie Ryana Trecartina mówiło po ostatnim weneckim biennale kilku stołecznych kuratorów. Składający się z zagadkowych zdjęć znalezionych przez Jona Rafmana na Google Street View cykl „9 Eyes" należy do moich ulubionych. Postaci w dziwnych maskach przy drodze na meksykańskim pustkowiu czy ciągnąca się za jadącym samochodem wstęga to intrygujące obrazy, zarejestrowane przez wyposażone w dziewięć kamer oko wielkiego brata Google'a, wydobyte na światło dzienne przez specjalizującego się w grzebaniu na internetowym wysypisku artysty. Wideo Gregora Różańskiego „Blue (#3B5998)" to wariacja na temat ostatniego filmu Dereka Jarmana. AIDS - epidemię końca XX wieku - zastępuje tu współczesna choroba: przedawkowanie treści wizualnych, a tytułowy kolor niebieski zostaje zmodyfikowany do błękitu z logotypu Facebooka jako symbolu czy też przyczyny współczesnej choroby. Kolektyw DIS w swoim wideo „Thinkspiration", wyglądającym na zwykłą reklamę odzieży sportowej, logotypy znanych firm na koszulkach biegaczy zastępuje twarzami współczesnych intelektualistów.

Ryan Trecartin, "K-CoreaINC.K (Trill-ogy Comp)", 2009, Dzięki uprzejmości artysty
Ryan Trecartin, "K-CoreaINC.K (Trill-ogy Comp)", 2009, Dzięki uprzejmości artysty

Jon Rafman, z serii "9 eyes", 2009-, Dzięki uprzejmości artysty
Jon Rafman, z serii "9 eyes", 2009-, Dzięki uprzejmości artysty

W kilku miejscach wystawy została pokazana skomplikowana relacja światów bezpośrednio sąsiadujących ze sobą po dwóch stronach ekranu. Bajzel, który zazwyczaj powstaje w przestrzeni wokół klawiatury i którego nasilenie jest wprost proporcjonalne do ilości czasu spędzanego przy komputerze, postawiony został w opozycji do sterylnie komponowanych przestrzeni stron internetowych. Na tej opozycji opiera się kontrast w instalacji wspomnianego już Rafmana „Kokpit (Główny ścisk oraz Martwa natura (samiec beta))", gdzie sieć została pokazana jako „czysta" w sensie organicznym, świat zaś po tej stronie jako pełen gnijących resztek jedzenia, zalegających w przestrzeniach między klawiszami. Jednak kiedy patrzę na zastawiony zakurzonymi, dziewczęcymi bibelotami stolik z komputerem, na którego ekranie prezentowane jest w ramach wystawy wideo Ady Karczmarczyk, nie mam wątpliwości, że to chaos informacyjny i wizualny wylał się przez ekran na klawiaturę. Mam też wrażenie, że rozprzestrzenił się znacznie dalej - i w ten prawdopodobnie sposób ta tradycyjnie biała, choć niezbyt uporządkowana ekspozycja koresponduje z tematem całości.

Ogólne wrażenie po obejrzeniu „Ustawień prywatności" to informacyjne przeładowanie, przytłoczenie migotliwością prac i brak oryginalności wypowiedzi. Rozumiem, że remiks to w XXI wieku podstawa, ale efekt jest taki, że mam wrażenie obcowania z mieleniem tej samej, wielokrotnie już przemielonej audiowizualnej i pojęciowej papki, pełnej pustych już haseł typu remiks, popkultura, korporacje, geopolityka, tożsamość, prywatność, ciało, erotyka. Zobaczyłam tu też jednak coś innego, co nie brzmi na tyle atrakcyjnie, by oplatać to dodatkowym anturażem ideologii. Chodzi o celową infantylność, czy raczej niedorosłość, które widać na blogu udającej głupiutką nastolatkę Ady Karczmarczyk, u operującej na poziomie nastoletniej erotyki Bunny Rogers czy w końcu u Trecartina, którego przebieranki i estetyka DIY kojarzą mi się nieodparcie z dziecięcą zabawą. Nie chodzi mi o pejoratywne znaczenie tego słowa, ale dający się odczuć wyraźny sprzeciw wobec perfekcyjności świata dorosłych profesjonalistów.

Ada Karczmarczyk, "Blog", 2010, dzięki uprzejmości artystki
Ada Karczmarczyk, "Blog", 2010, dzięki uprzejmości artystki

Na tej atrakcyjnie brzmiącej opozycji „my, ludzie internetu - złe korporacje" opiera się idea strony upoti.com, zaprojektowanej przez grupę Czosnek Studio, oczywiście w estetyce DIY. Jak czytamy w tekście kuratorskim, jest ona „przykładem inicjatywy, która ma na celu uruchomić aparat widzialności oddolnych treści internetowych udostępnianych przez internautów i zaangażować publiczność Muzeum do współtworzenia obszaru wspólnego w internecie". Strona zaprojektowana przez Czosnek Studio może oczywiście świetnie pełnić rolę platformy, wokół której budowana jest internetowa społeczność instytucji, ale nie rozumiem, po co opakowywać ją dodatkową ideologią uwidaczniania rzekomo niewidzialnych „oddolnych treści". Mam wrażenie, że sieć pełna jest obszarów wspólnych, gdzie każdy może znaleźć miejsce i publiczność dla swojego filmu o kotkach, własnej produkcji teledysku remiksującego treści remiksującej popkultury czy innego efektu indywidualnej praktyki twórczej. Przykro mi, ale „uniwersalny portret internetowego plemienia upoti" jest łatwy do znalezienia i nie potrzebuje wsparcia żadnych instytucji. W tej sprawie odsyłam do dobrze znanych adresów stron, które nazywają się YouTube, Instagram, Facebook czy Soup. Warto też pamiętać, że portale, na które marnujemy tak dużo czasu, wcale nie zostały zaprojektowane w stylu tożsamości korporacyjnej. Powstały jako garażowe start-upy ambitnych szaleńców z Doliny Krzemowej, o czym z dzisiejszej perspektywy ich finansowego sukcesu i oswojeni z ascetyczną estetyką z przyjemnością zapominamy. Jeśli mówić o ich relacji z korporacyjną estetyką, to YouTube, Facebook i Google z pewnością zmieniły to, co nią nazywamy i z czym nam się ona kojarzy. W tym kontekście, jak również w obliczu jego nadużywania termin DIY zaczyna brzmieć równie pusto jak wymienione w poprzednim akapicie hasła.

Bunny Rogers, "Pones" (Kucyki), dzieki uprzejmości artystki
Bunny Rogers, "Pones" (Kucyki), dzieki uprzejmości artystki

Ed Atkins, "Even Pricks", 2013, Dzięki uprzejmości artysty i Cabinet, London
Ed Atkins, "Even Pricks", 2013, Dzięki uprzejmości artysty i Cabinet, London

Mój kolejny problem z „Ustawieniami prywatności" to być może przejaw małostkowości, ale czuję się zwyczajnie oszukana. Tekst kuratorski zapowiada prezentację twórczości artystów urodzonych w latach 80. i 90., którzy swoją karierę rozpoczęli w czasie ekspansji internetu. Już na tym etapie - pierwszego zdania - potykam się dwukrotnie. Za pierwszym razem o drażniące słowo „pokolenie", uogólniające bez potrzeby tę kakofonię do głosu całej generacji. Drugie potknięcie następuje po przyjrzeniu się metryczkom artystów: większość to moi równolatkowie, urodzeni w pierwszej połowie lat 80., ale próżno szukać w MSN prezentacji twórczości osiemnasto- czy dwudziestolatków, a tyle przecież powinni mieć urodzeni około połowy ostatniej dekady XX-wieku (nie mówiąc już o jej młodszych reprezentantach). Być może sama sobie jestem winna, skoro entuzjastycznie zareagowałam na obietnicę prezentacji tak młodych twórców i głupio wciąż wierzę, że zawartość będzie zgodna z opisem na opakowaniu.

Od wystawy zapowiadającej prezentację czy nawet diagnozę zjawiska, oczekiwałabym podejścia bardziej analitycznego i rzeczowego, niż zalanie widza tym samym jazgotem informacyjnym, w którym funkcjonuje na co dzień. Problem „Ustawień prywatności" to także próba podjęcia zbyt wielu tematów naraz. W tym sensie wystawa oczywiście odzwierciedla chaos wizualny sieci, ale w efekcie mówi to, co już i tak wiemy. Kolejny raz mam ochotę zapytać: po co powtarzać coś, co już istnieje?

 

„Ustawienia prywatności. Sztuka po Internecie", Muzeum Sztuki Nowoczesnej, 25.09.2015 - 6.01.2015

"Ustawienia prywatności. Sztuka po Internecie", widok wystawy, fot. Bartosz Stawiarski
"Ustawienia prywatności. Sztuka po Internecie", widok wystawy, fot. Bartosz Stawiarski