O fabrykach i potrzebnie cmentarzy

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

O tym, że Tadeusz Kantor był wielkim artystą, wątpić nie ma sensu, a jeżeli wątpimy, to znaczy, że jesteśmy ignorantami, bluźniercami lub tanimi prowokatorami. Oskar Dawicki nie bał się być tanim prowokatorem. W performansie otwierającym nową siedzibę Cricoteki i wystawę „Nic 2 razy" zadał Andzie Rottenberg pytanie, którym profesor Pimko dręczył Józia w „Ferydurke". Goście ze świata, tłumnie zebrani artyści, kuratorzy, krytycy przyznali, że Kantor był wielki. Tak właśnie uważamy, tak chcemy myśleć, o to nam chodzi. I chcemy dobrze. I nie jest istotne to, że gdyby ocenić twórczość Kantora jedynie w dziedzinie sztuk wizualnych, a pominąć teatr i rozwijane wokół niego idee, musielibyśmy wystawić tróję z plusem. Liczy się wizja artysty i całokształt działań. Dlatego poszczególne realizacje Kantora nie są do lubienia czy nielubienia. Ale też, niech sczezną Pimkowie, nie powinny być obiektami bezmyślnego adorowania. Do czego więc służy Kantor? Do problematyzowania. Taki mniej więcej był morał dialogu Dawickiego i Rottenberg. Po części. Odnotujmy, że żywym w tym dialogu był jedynie głos krytyczki. Głos Dawickiego szedł z nagrania. Ów głos, współczesna wersja „kulturalnego filologa z Krakowa" profesora Pimki, nie był skory do dyskusji. Wymagał szybkich i jednoznacznych odpowiedzi potwierdzających jego wyuczoną rację. Podczas gdy Rottenberg potwierdzała, że Kantor był wielkim artystą, Dawicki podobno liczył, ile osób przybyło na otwarcie. No i obliczył. Panów z wąsem przybyło tylu a tylu, dam w kapeluszach tyle a tyle. Kulturalna publiczność oklaskiwała samą siebie, swoją kulturalność, swoje obcowanie ze sztuką. Swoje się nawzajem znanie. Ni mniej, ni więcej: zostaliśmy publicznie wyśmiani, za co obsypaliśmy wykonawców oklaskami. Nie chodzi wcale o to, by z Kantorem wojować, dlaczego mielibyśmy to robić? Profesor Pimko ma przecież rację! Chodzi o to, byśmy my nie byli jako te cielęta wpatrzone w malowane wrota, a Cricoteka była żywym archiwum, w którym pamięć pracuje. Praca ta jest konieczna, jeżeli uważamy, że artysta rzeczywiście miał do powiedzenia coś ważnego, jeżeli mamy dla niego szacunek. A to bardzo łatwo stracić, bardzo łatwo postawić pomnik, bić pokłony, piać peany i z wyżyn nowej siedziby pomiatać niedouczonym gimbusem. Cricoteka powinna inspirować. Nie Pimków, im już nic nie pomoże.


Widok wystawy, Nic 2 razy, Cricoteka, Kraków, 12.09-23.11.2014. Fot. Jan Smaga.
Ulla von Brandenburg Curtain III, Tadeusz Kantor, Maszyna Aneantyzacyjna.

Kantor jest nieustająco aktualny, ponieważ pracował z tym, z czym prędzej czy później będzie musiał pracować każdy, czyli ze świadomością śmierci. Jest istotny nadal, bo problematyzuje rolę przedmiotu, rzeczy, czyli naszej codziennej obsesji. Kantor, tak jak my, był fetyszystą, możemy więc wykorzystać tę zbieżność i uczynić fetyszyzm nasz powszedni tematem refleksji.

Wystawa „Nic 2 Razy" nie jest krytyczna wprost. Nic nie szkodzi, bo możemy ją taką uczynić. Wystarczy, że w swojej architekturze odwołuje się do metafory świata jako teatru. Świat-teatr bowiem jest również teatrem-fabryką, wytwarzającym własne dekoracje, obiekty i rekwizyty sceniczne. Sam musi sobie wyprodukować również znaczenia, sensy. Produkuje też własnych odbiorców, którym pragnie sprzedać luksusowe problemy: np. materialność performansu, teatralizację przestrzeni wystawienniczej, kwestię przedmiotu teatralnego. Ale to nie wszystko, „Nic 2 razy" to również wystawa o przedmiocie codziennym i przedmiocie sztuki oraz braku sprawiedliwości. Nie wszystko przetrwa, większość przedmiotów i przedmiotów sztuki oraz podmiotów odegra w historii w najlepszym wypadku role statystów. Tak więc wywyższenie nie będzie dane każdemu, niemniej wszyscy pomrzemy. Zanim to jednak nastąpi, oddamy się produkowaniu, kupowaniu, sprzedawaniu, przestawianiu i niszczeniu rzeczy. Tak jak Kantor będziemy działać selektywnie, dokonamy wyboru i zbudujemy hierarchie. Kwestię wyboru podkreśla również kuratorka w kontekście pozostałości po sztuce efemerycznej i performansie. Wystawa sygnalizuje więc problem metodologii, filozofii i polityki archiwizacji. Na pierwszym planie mamy jednak świat-teatr. W jego przedsionku ustawiono pracę samego Kantora (rekonstrukcję „Maszyny aneantezacyjnej" ze spektaklu „Wariat i zakonnica" z 1993), łącznik między wystawami oraz wideo Catherine Sullivan „Szkoda, że jest nierządnicą Fluxusu". W przestrzeń wystawy wchodzimy przez kurtynę Ulli von Brandenburg, zamykają ją tło i figury Jima Shawa. Pomiędzy kurtyną a tłem rozgrywa się spektakl, w którym główne role grają przedmioty, zapytują, kto, na mocy jakiego prawa i przy pomocy jakich kryteriów uczynił je przedmiotem sztuki (zob. rekwizyty z performansów Guy de Coineta). Dalej pytają o funkcje przedmiotu sztuki. No i? Oczywiście służy on komunikacji i kreowaniu swoistej communitas. W najlepszym wypadku. Przedmiot z obszaru życia codziennego w swoim utylitarnym i symbolicznym aspekcie również to potrafi, przy czym jednocześnie może tworzyć granice, wyznaczać społeczne statusy i w najgorszym wypadku być narzędziem wykluczenia. Ale przedmiot sztuki nie pozostaje w tyle. Również może służyć wyznaczaniu granic, wyznaczać społeczne statuty, być narzędziem wykluczenia. Wystawie mogłoby przyświecać motto „Jak w życiu, tak i w sztuce" albo „ Nowa Cricoteka: czuj się jak w domu".

Nic 2 razy, Cricoteka, Kraków
Widok wystawy, Nic 2 razy, Cricoteka, Kraków, 12.09-23.11.2014. 
Marvin Gaye Chetwynd, Diorama, 2012, Fot. Jan Smaga

Artyści przypominają, że sztuka i życie codzienne są sobie bliższe, niż zwykliśmy sądzić. I tu, i tu jesteśmy uzależnieni od przedmiotów, schematów i modeli. Z ideą przedmiotu, który powinien łączyć i tworzyć wspólnotę, spotykamy się na wystawie już za kurtyną w ceramicznych miniaturach domów Pauliny Ołowskiej. Przestrzenią użytkową, w której może rozegrać się dramat, jest także „Pawilon Marionetki Pavilionesque" Ołowskiej na placu przed Cricoteką. Domy Ołowskiej są jednak dość mroczne, przez co zaczynamy powątpiewać, że idea współdzielenia, współodczuwania i współżycia słuszną jest zawsze i wszędzie. Równie mroczna jest „Diorama" Marvin Gaye Chetwynd, składająca się z modeli scen-światów o surrealistyczno-katastroficznym klimacie. Zdecydowanie zdrowsza aura towarzyszy realizacjom Pawła Althamera i Grupy Nowolipie. Tutaj praca twórcza to jednocześnie praca terapeutyczna - produkcja powołuje i konsoliduje wspólnotę. Figurki, małe rzeźby oraz wspólnie malowane obrazy, które nie silą się na bycie sztuką, dźwięczą czysto i szlachetnie. Wystawa pokazuje także, jak przedmiot staje się pretekstem do powstawania kolejnego przedmiotu, jak dzieło sztuki może inspirować dzieło lub zawierać w sobie dzieło. I jak sama ta zasada może być dziełem, sposobem działania. Widzimy to w pracy Joanne Tatham i Toma O'Sullivana: wielki obiekt mieszczący w sobie obiekty mniejsze (wiadro i skrzynkę z archiwum Kantora). Magię fetyszyzmu najpełniej ujmuje film genialnej Shany Moulton, gratka dla fanów Telezakupów Mango, czyli historyjka o stłuczonym dzbanku i jego cudownym uzdrowieniu. Moulton wyśmienicie oddaje absurd kultu przedmiotu, tego, jak bardzo wpływa na psychikę posiadacza.

Nic 2 razy, Cricoteka, Kraków
Widok z wystawy, Nic 2 razy, Cricoteka, Kraków, 12.09-23.11.2014.
Photo Jan Smaga.
Od lewej: Paweł Althamer i Grupa Nowolipie, Człowiek; Przeistoczenie; Słońce.

Nic dwa razy. Gdzieś już to słyszeliśmy. Szymborska zgapiła od Heraklita. „Nic dwa razy", ale i tak nic sobie z tego nie robimy. Robimy za to przedmioty, w tym przedmioty sztuki. Świat sztuki jest jak wielka fabryka, międzynarodowy koncern obejmujący zasięgiem coraz większą część globu. Muzeum jest jej magazynem albo, jak wolą mówić inni, cmentarzem. A cmentarze są mile widziane, cmentarze są nam naprawdę potrzebne. Bo przecież nic tak nie scala społeczności, nie czyni ludzi miłymi i refleksyjnymi, jak pochówek.

Najczęściej jednoczymy się i zawieszamy spory w obliczu drogiego nam trupa. Tak jak aerobik, zumba i pilates - trup w sztuce łagodzi obyczaje.

 

„Nic 2 razy" Artyści: Paweł Althamer i Grupa Nowolipie, Jaap Blonk, Ulla von Brandenburg, Marvin Gaye Chetwynd, Guy de Cointet, Nick Hallett, Oskar Dawicki, Jens Hoffmann, Tadeusz Kantor, Shana Moulton, Paulina Ołowska, Teatr Opera Buffa, Quay Brothers, Michael Portnoy, Jim Shaw, Catherine Sullivan, Joanne Tatham i Tom O'Sullivan

Kuratorka: Joanna Zielińska; Cricoteka, Kraków, 12.09 - 23.11.2014

Po krotkiej przerwie wystawa jest już ponownie czynna.

Zobacz także:  Łukasz Białkowski, Tylko suspens może nas uratować

Widok z wystawy, Paulina Ołowska, Pawilon Marionetki „Pavilionesque”, 2013, domek drewniany, malarstwo ścienne, dwa obrazy olejne, 445×300×400 cm. Projekt konstrukcji: Mieczysław Goleński.Fot. Jan Smaga.
Widok z wystawy, Paulina Ołowska, Pawilon Marionetki „Pavilionesque”, 2013,
domek drewniany, malarstwo ścienne, dwa obrazy olejne, 445×300×400 cm.
Projekt konstrukcji: Mieczysław Goleński.Fot. Jan Smaga.