W piekle cielesności. O fotografiach Joëla-Petera Witkina.

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Wystawę "Enfer ou ciel" (Piekło lub niebo) we francuskiej Bibliothèque Nationale, będącą retrospektywą prac amerykańskiego artysty Joëla-Petera Witkina, otwiera jego autoportret z 1994 r. Ubrany w ciemny zimowy płaszcz i biały szal Witkin patrzy w oko aparatu, świadomie, mocno; ręką w czarnej rękawiczce delikatnie dotyka leżącą na drewnianym parapecie ludzką czaszkę. Lewy górny róg obrazu zakrywa ciemna kotara. Powierzchnia odbitki, ostrością i kolorem przypominająca dagerotyp, pokaleczona jest przetarciami, zadrapaniami, ciemnymi plamami. W tej fotografii zawiera się istota oeuvre Witkina - świadomość śmierci, teatralności życia, przemijania, rozkładu, jak również pragnienie demonstracji, odsłonięcia, ukazania bolesnej ale nieuniknionej prawdy. Obok zawisła najsłynniejsza bodaj rycina z cyklu Kaprysy Goi: "Gdy rozum śpi budzą się demony", będąca również autoportretem. Autorzy wystawy jakby wbrew sobie zadawali pytanie cisnące się na usta odwiedzających wystawę paryskich bourgeois - czy więc prace Witkina są dziełem jego wyobraźni oddanej we władanie złego ducha?

Rzeczywiście, nieprzygotowany widz może być zszokowany fotografiami, na których pojawiają się rozczłonkowane ciała, hermafrodyci, blond piękność obcująca z koniem, rozpłatane ciało psa, z którego wysypują się, niczym z rogu obfitości, warzywa i owoce, czy opasłe nagie ciało grubej ponad miarę kobiety z wpisanym weń krzyżem. Artysta podkreśla jednak w każdej wypowiedzi, że jego prace są przepełnione duchowością i moralnością, a powody ich powstania w takiej formie są dalekie od chęci szokowania. Witkin pojmuje swoją twórczość jako dar, misję, sens życia. Twierdzi, że jego zdjęcia pokazują tylko naszą epokę, rzucają światło na to, co pozostaje w cieniu.1

Joel-Peter Witkin, Autoportret, 1994, Nowy Meksyk, © Joel-Peter Witkin © Courtesy Baudoin Lebon
Joel-Peter Witkin, Autoportret, 1994, Nowy Meksyk, © Joel-Peter Witkin © Courtesy Baudoin Lebon

Teatro di morte / teatro de la vida

Witkin jest blisko śmierci, dotyka ją, wypróbowuje. Śmierć nie jest dla niego abstrakcyjną ideą, filozoficznym pytaniem, ale cielesną rzeczywistością, bardziej może dotkliwą i ważną niż życie. Śmierć, a więc starzenie się, przemijanie, rozkład. W jego kompozycjach aktorami są często martwe ludzkie ciała, sprowadzane z kostnic Moskwy czy Nowego Meksyku. Są to ciała, a czasem tylko pojedyncze członki anonimowych ludzi, których identyfikacja jest niemożliwa. Witkin tłumaczy, że zostały pozyskane legalnie, ale nie odnosi się do oczywistej niezgodności z etyką traktowania ludzkich szczątków. Również krytycy pomijają to milczeniem, jakby nie zauważając, w jak dosłownym sensie są to "martwe natury". Jednocześnie krążąca po świecie od 1995 r. wystawa "Body Worlds" Gunthera Von Hagensa, składająca się ze zwłok "ożywionych" opracowaną przez niego metodą plastynacji, wspominana jest przede wszystkim w kontekście krytyki wykorzystywania ciała ludzkiego. Von Hagens odpowiada na zarzuty jako badacz, podlegający zasadom etyki naukowej. Czy wobec tego wystarczy wprowadzić ciało w kontekst sztuki, zakomponować i opatrzyć komentarzem nadającym powstałej scenie znaczenie metaforyczne lub krytyczne, aby zdjąć z artysty zarzut czy choćby wymóg refleksji nad odpowiedzialnością za wykorzystanie anonimowego i bezbronnego ciała ludzkiego jak rekwizytu, materiału, narzędzia?

Zapytany, czemu używa prawdziwych ludzkich i zwierzęcych ciał, artysta odpowiada: "Martwi ludzie przybierają inne pozy niż żywi, mają własną estetykę"2. Zwłoki w jego dziełach są ożywione, grają role, opowiadają - o swoim losie, o swoich marzeniach. Odcięte głowy starców w namiętnym pocałunku, wyabstrahowana ręka położona na zegarze czy stopa przygwożdżona do przykrytego białym obrusem stolika wpisane zostały w klasyczne kompozycje vanitas. Są przede wszystkim piękne. Śmierć jest tu estetyczna. Estetyzm ten staje się drogą ucieczki od odpowiedzialności - twórcy i widza, który wplątany jest w dwuznaczną grę odarcia śmierci nie tylko z tabu, ale i z prawa do intymności. Stąd niedaleko już do - określonego przez Geoffreya Gorera w latach 60. mianem "pornografii śmierci" - epatowania horrorem umierania, obnażającego oddalenie współczesnego człowieka od rzeczywistego wymiaru śmierci.

"Jeśli nie wierzysz, że jest życie po śmierci, że istnieje duchowość, nie możesz tworzyć ani kochać" - mówi Witkin. Jego fotografie mają być hołdem złożonym śmierci, jako wychodzącym poza granice tutejszego świata etapem życia. Mówiąc inaczej, to życie, z chorobami, z bezlitosnymi procesami starzenia, upadku i rozkładu jest etapem śmierci. Teatr śmierci jest teatrem życia. W czym się to objawia u Witkina? Przede wszystkim w temacie: sile erosa, kalekim pięknie i słodkim męczeństwie.

Joel-Peter Witkin, Żniwa, Filadelfia, 1984, © Joel-Peter Witkin © Courtesy Baudoin Lebon
Joel-Peter Witkin, Żniwa, Filadelfia, 1984, © Joel-Peter Witkin © Courtesy Baudoin Lebon

Eros. Wszechobecny, często agresywny, zawłaszczający ciało i umysł. Spragniony wszystkiego, nienasycony. Zwierzęcy, "wynaturzony", a przez to bardzo ludzki. Transseksualiści, fetyszyści, androgyni szamoczą się między cierpieniem a rozkoszą. Szczególne miejsce mają byty androgeniczne, w sposób ostentacyjny ukazujący swoje « pomiędzy ». Płeć jest sprawą umowną, wszyscy jesteśmy hermafrodytami - zdaje się mówić artysta.

Piękno. Poranione, odległe od kanonów, piękno w ujęciu Witkina to ludzkość - z jego ułomnością i niedoskonałością. Jego wcielenie bliższe jest posągowi Afrodyty nadwyrężonemu przez wieki, z oderwanymi członkami, o zmatowionym i porowatym marmurze niż doskonałemu oryginałowi - narodzonej z piany morskiej bogini. Nawet Pigmalion Witkina tworzy pokawałkowaną kobietę z obrazów Picassa, a nie piękność o nienagannych rysach. Ciało to raczej pełna produkcyjnych niedociągnięć maszyna anatomiczna niż anatomiczny anioł, który możemy podziwiać w zaprezentowanym na wystawie słynnym atlasie d‘Agoty'ego.

Męczeństwo. Słodkie bo zmysłowe, namiętne: Agata, której obcinają piersi czy Bartłomiej, którego obdzierają ze skóry zdają się jęczeć z rozkoszy. Obłędne: Mężczyzna, który wbija sobie młotkiem gwóźdź w nos to niby szaleniec z obrazów Hieronima Boscha, który stracił rozum i kieruje się niszczącym instynktem.

Podobnie jak modele, pokaleczone są również same odbitki, poddane przez artystę szeregowi chemiczno-mechanicznych "tortur". Ich ślady w postaci nacieków, zadrapań i plam są jak otwarte rany na doskonałym fotograficznym ciele.

Joel-Peter Witkin, Kobieta, która była ptakiem, Los Angeles, 1990, © Joel-Peter Witkin © Courtesy Baudoin Lebon
Joel-Peter Witkin, Kobieta, która była ptakiem, Los Angeles, 1990, © Joel-Peter Witkin © Courtesy Baudoin Lebon

Tkanka obrazu

Fotografia jest dla Witkina tkanką pierwotną, w którą wplecione zostają wewnętrzne cytaty, głównie z dzieł malarskich i graficznych. To swoiste mise en abyme jest niemal wszechobecne - począwszy od powtórzeń kompozycyjnych, jak chociażby w fotografii "Studio of Painter", które zostało zaczerpnięte z obrazu Courbeta o tym samym tytule (Musée d'Orsay), czy pracy "La Bête", na której sportretowane zostało opancerzone i uzbrojone zwierzę, będące zmonstrualizowaną wersją słynnego nosorożca z ryciny Albrechta Dürera.

Witkin garściami czerpie ze sztuki dawnej. Niezliczone są w jego pracach głowy świętych Janów na tacy i Holofernesów, mnożą się Marie Magdaleny, Afrodyty i Faunowie. Zawsze jednak przefiltrowane przez spojrzenie i myśl Witkina, które nadają im nowe znaczenia, czynią z nich metaforę, wymowny i celny komentarz do współczesności. Tryptyk "Countess Daru, Monsieur David, Madame David", zainspirowany obrazami Jacquesa-Louisa Davida zdaje się być próbą uwolnienia demona Doriana Greya - bohaterom tryptyku pozwolono się postarzeć, ale nie mogli opuścić złoconych ram obrazu. Jedną z najbardziej przejmujących prac w sposób oczywisty nawiązujących do świata gigantów sztuki jest natomiast "Poussin aux enfers z 1999 r. Francuski mistrz XVII-wiecznego malarstwa ukazany jako wysuszony starzec w metalowej obroży i masce siedzi przy sztalugach. Wykręcająca mu twarz z bólu maska, uniemożliwia kontemplację leżącej przed nim w pozie Olimpii nagiej piękności ani Madonny na fresku będącym tłem dla aktu. Witkin mówi na temat tego obrazu: "Uwielbiam Poussina, dlatego umieściłem go w piekle, gdzie rozwija ideę malarstwa abstrakcyjnego"3.

Zapytany o czerpanie z dawnych mistrzów, fotograf odpowiada, że artyści wszystkich epok korzystali z dokonań ich poprzedników i że w jego dziełach cytaty te służą przywołaniu przeszłości do teraźniejszości, połączeniu tych dwóch czasów. Nie jest jednak Witkin artystą erudycyjnym czy hermetycznym. Poza kilkoma wyjątkami dzieła, do których nawiązuje to prace ważne dla dziejów sztuki, znane średnio wykształconemu odbiorcy. Jeśli widz przebije się przez warstwę trudnej do przyjęcia agresywnej retoryki, odkryje świat logicznych, uniwersalnych, jasnych i czytelnych treści.

Także sama fotografia jest tematem ważnym dla Witkina, choć nie jako cel, ale punkt odniesienia, narzędzie służące do opowiedzenia o istotnych treściach. Powraca wielokrotnie, na przykład w pracy "Alternatywa dla Muybridge'a", z której wygimnastykowane ciała na studiujących tajniki ruchu fotograficzno-filmowych konstruktach Edwarda Mulbridge'a zastąpione zostały grubaską i hermafrodytą, którzy zdają się uważnie obserwować widza. To raczej studium bezruchu i ociężałości, studium bezładu, będące odwrotnością idei przyświecającej Mulbridge‘owi. Podobnie w przypadku pracy "Phrénologue", nawiązującej do słynnej fotografii Nadara przedstawiającej hermafrodytę. Na zdjęciu z 1860 r. anonimowy pacjent z zawstydzeniem zasłania twarz, u Witkina natomiast model leży rozluźniony, dumnie prezentując obkolczykowaną waginę. Znak czasu? Uwolnienie z więzów konwenansów? A może zniewolenia umysłu przez erosa?

Félicien Rops (1833-1898), Agonia, Heliograwiura, BnF, dép. des Estampes et de la photographie
Félicien Rops (1833-1898), Agonia, Heliograwiura, BnF, dép. des Estampes et de la photographie

Rzemiosło światła

Prace Witkina są precyzyjnymi, doskonale wykonanymi dziełami, które powstają w wyniku wieloetapowego procesu. Zaczyna się od przygotowań - niezliczonych drobiazgowych szkiców, kompletowania rekwizytów, wyszukiwania modeli, którzy nie są przecież standardowymi typami z agencji artystycznych. Sama sesja fotograficzna trwa jedno popołudnie, artysta zużywa zaledwie jedną rolkę filmu. Potem zaczyna się najtrudniejszy, ale i najważniejszy dla artysty etap - praca w ciemni, z chemią, procesami i receptami, które znane są tylko Witkinowi. Jak sam przyznaje, mimo swojej obsesji perfekcji, kontroli każdego detalu przy tworzeniu kompozycji, na tym etapie pozostawia duże miejsce przypadkowi. Obróbce ulega zarówno sam negatyw poddawany płukankom, drapaniu, chlapaniu chemikaliami, jak i powstałe odbitki - nierzadko są kolorowane, czasem pokryte w całości farbą enkaustyczną. Niekiedy, szczególnie w najnowszych pracach na odbitkę nanoszone jest malowane passe-partout, na którym artysta kaligrafuje rozbudowaną legendę, będącą bez wątpienia częścią dzieła. Czasem na fotografie doklejane są elementy wycięte z innych odbitek, ale też pocztówek czy gazet. W tym długim procesie naciśnięcie spustu migawki to tylko jeden z etapów. Odbitki są kolażami - technik i idei. Są też materialnym wcieleniem całego procesu twórczego, w którym jedynym twórcą, inaczej jak to może być w przypadku klasycznej fotografii, jest Witkin. Jego dzieła to unikalne obiekty noszące piętno ciemnego geniusza artysty.

Joel-Peter Witkin, Poussin w piekle, 1999, © Joel-Peter Witkin © Courtesy Baudoin Lebon
Joel-Peter Witkin, Poussin w piekle, 1999, © Joel-Peter Witkin © Courtesy Baudoin Lebon

Za rylcem wyobraźni

Prace Witkina zestawiono z rycinami mistrzów grafiki europejskiej ze zbiorów Bibliothèque Nationale (m.in. Ropsa, Ensora, Petera Saenredama, Dürera, Beckanna, Picassa, Golziusa). Przeciętny widz z zaskoczeniem stwierdzi, że upiory, które wyszły z głowy Witkina, opętały już twórców ubiegłych epok, nawet tych najdawniejszych. Uwielbienie cielesności, milczący zachwyt nad śladami zepsucia, transgresyjna seksualność - odnajdujemy je na każdym etapie historii kultury. Aż korci, żeby zadać pytanie, czy gdyby autorzy tych przedstawień urodzili się współcześnie, odważyliby się robić podobne do Witkina fotografie? Czy w ogóle chwyciliby za aparat fotograficzny? Patrząc bowiem na ich prace zdajemy sobie sprawę, że śmierć, rozkład, agresja i erotyzm poza normami są dużo łatwiejsze do zaakceptowania na rycinie pozostającej w artystycznym dystansie do rzeczywistości niż na fotografii, która jest jej - w potocznym odbiorze - dużo bliższa. Fotograficzne veritas daje bezpośredni dostęp do prawdy, ale też do współodczuwania cierpienia.

Zestawienie z rycinami pokazuje również jak bliski jest skomplikowany proces twórczy Witkina warsztatowej grafice, wymagającej artystycznej wyobraźni, ale i rzemieślniczej precyzji.

Joel-Peter Witkin, Fetyszysta Negre’a, Paryż, 1991, © Joel-Peter Witkin © Courtesy Baudoin Lebon
Joel-Peter Witkin, Fetyszysta Negre’a, Paryż, 1991, © Joel-Peter Witkin © Courtesy Baudoin Lebon

Odsłona

Ta pierwsza w Europie wystawa retrospektywna Witkina pozwala prześledzić zmiany w jego twórczości od lat 80. Widać, jak artysta dojrzewa, jak nabiera dystansu do własnych tematów i bohaterów. Z upływem lat, coraz mniej jest w jego pracach przemocy, zniekształceń, epatowania agresywnym erotyzmem, a coraz więcej refleksji i spokoju. Na odbywającej się równolegle wystawie w galerii Baudoin Lebon (europejskiego agenta Witkina) zaprezentowane zostały jego najnowsze prace z 2011 r.. Działają one innymi środkami - kolorem, fakturą i wpisanym w kompozycje słowem. Kobieta z fotografii "Venus in Chains" pociąga kobiecością, ukryty w pończochach i podwiązkach, w długich warkoczach. Wciąż jest męczennicą - jej dłonie zakuto w łańcuchy, a u stóp leżą narzędzia tortur - ale już nie cierpiącym odmieńcem, a świadomą swojej urody uwodzicielką w wysokich butach z wężowej skóry. Właściwe odczytanie podpowiada umieszczona na fotografii legenda: "Beauty is ten million giant butterflies in Alexander McQeen high heded shoes, walking over the Brooklyn Bridge, reciting arcane prayers to Venus, during an eclipse of the Moon". Tematem tej pracy nie jest już piękno wynaturzone, kalekie, ale chora pogoń współczesnego społeczeństwa za doskonałością ciała, która jest groźniejsza niż cielesne przemijanie.

Kompozycja ta, jak w wielu innych pracach, ograniczona została odsłoniętą ciemną kurtyną. Jest ona tradycyjnym rekwizytem malarstwa, popularnym szczególnie w XVII-wiecznej Holandii, który ma u Witkina znaczenie szczególne. Jej obecność na wielu kompozycjach wskazuje, że jest jednym z kluczy do zrozumienia istoty oeuvre fotografa. Nie zasłania, a odsłania, prezentuje, obdziera z sekretów - trudną prawdę o ludzkości, o ciemnej stronie jej duszy, o chorobie, która zżera ją od środka od początku dziejów ludzkości, a która w naszej epoce przybrała postać nowotworu o wielu przerzutach. Resztki tej kotary muszą jednak pozostać, bo zrzucenie ich odłoniłoby prawdę najtrudniejszą do przyjęcia - że powodowane tą chorobą zniszczenie, kalectwo i rozerotyzowana makabra na fotografiach Witkina fascynuje i hipnotyzuje. Przypudrowanie ich statusem sztuki pozwala na - uwolniony od poczucia winy, bo rozgrywający się w bezpiecznym obszarze wysokiej kultury - voyeryzm.

Joel-Peter Witkin, Wenus w łańcuchach, Paryż, 2011, © Joel-Peter Witkin © Courtesy Baudoin Lebon
Joel-Peter Witkin, Wenus w łańcuchach, Paryż, 2011, © Joel-Peter Witkin © Courtesy Baudoin Lebon

Joel-Peter Witkin, Leda podająca kondom swojemu kochankowi, Nowy Meksyk, 2011, © Joel-Peter Witkin © Courtesy Baudoin Lebon
Joel-Peter Witkin, Leda podająca kondom swojemu kochankowi, Nowy Meksyk, 2011, © Joel-Peter Witkin © Courtesy Baudoin Lebon
  1. 1. Wywiad « La mort est un don sacré », w: Chroniques de la Bibliothèque nationale de France, 2012, nr 62, s.17.
  2. 2. Wywiad w filmie Catherine Peix "Renaissances" z 2009 r.
  3. 3. Wywiad w filmie Catherine Peix "Renaissances" z 2009 r