ART BOOM, czyli jak miasto Kraków sztuką zbombardować próbowano

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
JADWIGA SAWICKA, CYTATY, 2009, FRAGMENT INSTALACJI NA MUZEUM NARODOWYM
JADWIGA SAWICKA, CYTATY, 2009, FRAGMENT INSTALACJI NA MUZEUM NARODOWYM

Kraków nie jest tym samym miastem, które pamiętam sprzed pięciu lat, kiedy przyjechałam tu na studia. W okolicach Starego Miasta małe knajpki, sklepiki, kancelarie czy zakłady usługowe wypierane są przez kebaby, zapiekanki czy inne bary szybkiej obsługi, których właściciele potrafią zapłacić horrendalne ceny za wynajem. Reklamy zagarnęły każdy możliwy kawałek wolnej przestrzeni. Na deser można dodać złe renowacje budynków oraz straszaki w postaci kolejnych pomników. W tym całym bałaganie nazywanym ogólnie „przestrzenią miejską" postanowiono zrobić boom. A żeby było jeszcze zabawniej, posłużyć do tego miała sztuka.

BOOM SZTUKI
Organizatorami ArtBoomu są Krakowskie Biuro Festiwalowe oraz Fundacja Wschód Sztuki. Impreza ta została zaś włączona w projekt kulturalny miasta, Sześć zmysłów. Jak zapewniają twórcy przedsięwzięcia, „ArtBoom" w całości rozgrywa się w przestrzeni publicznej. Artyści na potrzeby festiwalowych realizacji anektują place, ulice, zaułki i płaszczyzny ekspozycyjne miasta - a mieszkańcy i turyści, zwiedzający Kraków, muszą wykazać się w czasie festiwalu szczególną czujnością 1.

Rzeczywiście, nazwiska artystów zaproszonych do udziału w projekcie robią wrażenie. Część z nich, co sami organizatorzy podkreślają, po raz pierwszy prezentuje swoje prace w samym Krakowie. Inni natomiast debiutują, umieszczając je w kontekście przestrzeni miejskiej. Jest więc projekt Pawła Althamera Bractwo Lektyki, które pozwala spojrzeć na miasto okiem przybysza z zewnątrz, jakby z innego świata2. Mirosław Bałka specjalnie na potrzeby festiwalu stworzył AUSCHWITZWIELICZKA - na razie tylko makieta stanęła czasowo na Podgórzu, zaś końcowa, betonowa wersja (pierwsza stała praca, którą artysta zrealizuje w przestrzeni publicznej w Polsce 3) podobno ma powstać we wrześniu. Jak zwykle krytycznie podchodząca do rzeczywistości Grupa Twożywo zaproponowała mural Siataniści (również debiut w mieście Kraków). Z innych gwiazd obecni byli: Pipilotti Rist, Joanna Rajkowska, Jadwiga Sawicka, Grzegorz Sztwietnia czy Clemens von Wedemeyer. Do udziału w festiwalu zaproszono także młodych twórców o świeżym i nietuzinkowym spojrzeniu: Karolinę Kowalską, Normana Leto czy Juliana Tomaszuka. Wisienką na torcie miał być modny na salonach w ostatnim czasie street art, który w tym przypadku wkroczył w przestrzeń artystycznie konserwatywną. Jako kolejny mocny punkt programu reklamowano różnorodność miejsc, w których pokazywano sztukę i jej form. A poza samymi realizacjami w przestrzeni miejskiej zaproponowano dodatkowo performance'y, wykłady, spotkania oraz projekcje filmowe, które miały pozostawić uczestnikom możliwość wyboru i doboru tego, co komu najlepiej przypasowało.

Z założenia lokalizacje projektów dobierano tak, by infekowały przestrzeń w strategicznych miejscach oraz tam, gdzie można było liczyć na jak największą ilość odbiorców. Czy to się udało? Czasami tak, czasami niestety nie. Zwalona wieża Juliana Tomaszuka (Boom) na placu Mariackim bez wątpienia zwracała uwagę turystów, tak samo jak samochód z kajakiem (instalacja Romana Signera) z cieknącą wodą na rogu Szczepańskiej i Sławkowskiej. Zdemolowane samochody z wymalowanym na masce listem do niewiernego męża (pozostałości po akcji Rafała Bujnowskiego Zemsta kobiety w centrum miasta) ustawione w trzech punktach Krakowa też wzbudzały duże zainteresowanie, głównie przechodniów-mężczyzn. Zaś praca wideo Pipilotti Rist Be Nice to Me znalazła się na jednym z bardziej ruchliwych skrzyżowań w obrębie Starego Miasta, na telebimie umieszczonym na Teatrze Bagatela i bardzo dobrze wpisywała się w kontekst miejsca i otoczenia. Z kolei francuski artysta Zevs zaatakował Damę z łasiczką pokazywaną w Muzeum Czartoryskich. Zestawił obraz z metalową, połyskującą kopią najbardziej znanego modelu torebki Louis Vuitton. Przez to połączenie zwrócił uwagę na wieloznaczeniowość sygnatury LV. Można ją odczytać zarówno jako monogram Leonarda da Vinci, ale również jako znak firmowy znanej (i najczęściej podrabianej) marki torebek. Sam pomysł jest bardzo przewrotny i pełen sarkazmu. Przypomina mi klimat fotografii Thomasa Struta4, gdyż zabieg Zeusa pokazuje, w jaki sposób „wielkie dzieła sztuki" przestają być de facto sztuką wysoką a spadają do pozycji pop.

JEDEN Z PLAKATÓW KAROLINY KOWALSKIEJ Z SERII OPTICAL ILLUSSION, 2009
JEDEN Z PLAKATÓW KAROLINY KOWALSKIEJ Z SERII OPTICAL ILLUSSION, 2009

Najczarniejszym punktem na mapie ArtBoomu była nietrafiona realizacja wspomnianego już wcześniej projektu Bałki. Nie ukrywam, że praca tego artysty była największym magnesem całego festiwalu i z niecierpliwością na nią czekałam. Bałka zaproponował tunel o przekroju kwadratu, na którego przykryciu zostało wycięte hasło AUSCHWITZWIELICZKA odwołujące się do dwóch najczęściej odwiedzanych miejsc przez turystów podróżujących do Krakowa. Tunel miał zostać ustawiony pod takim kątem, by światło padające przez wycięte otwory tworzyło na ziemi cień z wyciętego napisu. Niestety to, co zobaczyłam na miejscu, okazało się być tymczasową makietą wykonaną ze sklejki a nie końcową wersja. Przez to praca nie przypominała w zupełności tego, czym miała być. „Betonowa rzeźba" - jak nazwali ją kuratorzy, nie wpasowała się zupełnie w Podgórze. Umieszczona została po przekątnej na niewielkim placu Niepodległości. Będąc tam, miałam wrażenie, że praca - bądź co bądź mistrza z własną salą w Tate Modern - przeszkadza zarówno samemu placowi, jak i mieszkańcom. W instalacjach Bałki materiał, z którego wykonane są realizacje, ma kluczowe znaczenie zarówno w interpretacji, jak i w samym odbiorze. Po zetknięciu z „makietą" czułam się lekko oszukana przez organizatorów. Tak, jakbym zamiast korytarza wyłożonego, mydłem weszła do „zastępczego", obłożonego szarym papierem do pieczenia. Inną rzeczą, na którą zwróciłam uwagę, był na kompletny brak reakcji przechodzących. Praca stała sobie nie budząc żadnego zainteresowania - mimo sporych rozmiarów i prowokującego hasła rzutowanego na ziemię. Ewidentnie widać było, że miejsce (nawet, jeśli tymczasowe) wybrane zostało na chybił-trafił, bez głębszego przemyślenia koncepcji.

Podobnie było z instalacją Grzegorza Sztwiertni, która miała się przemieszczać i być pokazywana w różnych punktach miasta. Praca została raz ustawiona przed Pawilonem Wyspiańskiego na placu Wszystkich Świętych, raz na placu Wolnica. Na tym drugim była nie do „odkrycia", gdyż zlewała się z otoczeniem i była kompletnie niewidoczna. Do tego owo przenoszenie wprowadzało zamęt i wprowadzało osoby zainteresowane w lekką dezorientację, gdyż musieli intuicyjnie wyczuć, gdzie to tego dnia praca się znajduje.

Za bardzo też nie potrafię określić roli pracy Joanny Rajkowskiej Wodnik. Mimo licznych zachwytów nad pomysłem artystki praca ta również mnie rozczarowała. Znając warszawskie realizacje z „palmą" na czele, oczekiwałam równie błyskotliwej w Krakowie. Wodnik może i jest pracą interesująca, ale według mnie został trochę na siłę podpięty pod „sztukę w przestrzeni miejskiej". Cały projekt opierał się na pomyśle, że w miejscu, gdzie do Wisły wpada od strony Podgórza rzeczka Wilga, artystka zanurzyła w wodzie betonową figurę dostojnika kościelnego, który zdaje się dotykać ręką dna. W ten sposób na powierzchni wody widoczny jest tylko czubek biskupiej mitry. Rajkowska, na spotkaniu towarzyszącym festiwalowi, tłumaczyła, że zależało jej na pewnej nieświadomości ludzi, którzy przychodzą w to miejsce oraz niespodzianki, jaką będzie dla nurków, którzy nielegalnie schodzą w tym miejscu. Sam pomysł jest bez zarzutów. Wydaje mi się jednak, że praca ta mogłaby powstać niezależnie od festiwalu i nic tym samym by nie straciła. Odnoszę wrażenie, że organizatorom zależało bardziej na wabiku w postaci dobrego nazwiska, a nie realizacji, która została wykonana. Wodnik wypada bowiem mało interaktywnie.

JADWIGA SAWICKA, CYTATY, 2009, FRAGMENT INSTALACJI NA KINIE KIJÓW
JADWIGA SAWICKA, CYTATY, 2009, FRAGMENT INSTALACJI NA KINIE KIJÓW

TEORIA W PRAKTYCE
Ponieważ nie udało mi się wziąć udziału w pokazowym, dwugodzinnym oprowadzaniu dla prasy, postanowiłam parę dni po oficjalnym otwarciu, na modłę Sculpture Project, na rowerze odwiedzić po kolei wszystkie zawirusowane miejsca Krakowa. Niestety, muszę przyznać, rozczarowało mnie techniczne przygotowanie festiwalu. Wirujących koszy na śmieci Brada Downeya nie znalazłam, bo zepsuły się zaraz po otwarciu. Do prac der Wedeyera na placu Jana Nowaka-Jeziorańskiego podchodziłam dwa razy. Za pierwszym nie działała zewnętrzna cześć, za drugim (następnego dnia) mili panowie poinformowali mnie, że tego dnia nic nie zobaczę i zapraszają nazajutrz. Trzeci raz, z braku siły, sobie podarowałam. Innym razem, kiedy chciałam zobaczyć neony Jadwigi Sawickiej, również nie dane mi to było. Akurat jeden z nich był popsuty. Znalezienie Siatanistów okazało się być nie lada wyczynem, bo na ArtBoomowej mapce lokalizacja projektu była źle zaznaczona. Również pomysł z pracą wideo Teresy Murak rzuconą na mur Wawelu od strony kościoła św. Idziego okazał się mało trafny. Jasny film na stosunkowo jasnej powierzchni oglądać się powinno po zapadnięciu zmroku. Niestety, zmrok zapadał po 22.00, a film puszczany był od 21.00 do 23.00. W tym wypadku, aby go zobaczyć, należało się wstrzelić w tę jedną godzinę. Ten czas jest o tyle niefortunny, że życie dzienne już dawno zamarło, a nocne jeszcze nie osiągnęło swojego apogeum. Więc jak tu wywołać jakąkolwiek interakcję, jeśli nie ma z kim? Podobnie było ze wspomnianym wcześniej filmem Pipilotti Rist. Puszczany był co pełną godzinę i mi osobiście ani razu nie udało się „przypadkowo" na niego natrafić i żeby go zobaczyć musiała skorzystać z Internetu. Neon Karoliny Kowalskiej WarSZAWA również rozczarowuje. Maleńki, na wielkiej szarej ścianie przy dworcowym tunelu Magda, wygląda mizernie i bardzo nie-boomowo.

Wiele osób, zarówno tych z „branży", jak i „zwykłych" ludzi, z którymi rozmawiałam na temat festiwalu, zwracało uwagę na brak dopracowania szczegółów. Nazwiska przyciągały, jednak realizacje projektów w niektórych przypadkach mocno rozczarowywały. Oczywiście, można się tłumaczyć tym, że to pierwszy raz, że terra incognita, że nie mamy 10 lat na przygotowanie, jak w Münster, że walka z administracją miasta, której na słowo „kurator" jeżą się włosy, bo czy państwo będą z więźniami pracować? Najłatwiej krytykować, a samemu nic nie robić. Jednak, jeśli organizuje się imprezę, o której mówi się już rok wcześniej i na którą zaprasza się dobrych artystów, to wydaje mi się, że oczywistą sprawą powinno być dopięcie wszystkiego na ostatni guzik. A nie sprawianie wrażenia kończenia wszystkiego za pięć dwunasta. Albo wręcz dopracowywania po oficjalnym otwarciu...

RAFAŁ BUJNOWSKI, ZEMSTA KOBIETY W CENTRUM MIASTA, 2009
RAFAŁ BUJNOWSKI, ZEMSTA KOBIETY W CENTRUM MIASTA, 2009

CO TO WŁAŚCIWIE JEST PRZESTRZEŃ MIEJSKA?
Festiwal ArtBoom z założenia rozgrywać się miał w „przestrzeni miejskiej/publicznej". Warto w tym momencie zadać sobie pytanie, czym właściwie jest ta przestrzeń? Jaki jest jej charakter i znaczenie. Można zacytować szereg prac teoretycznych i działań artystów, którzy od wielu lat roztrząsają to pojęcie. Od rewolucji Art and Workers Coallition, Guerilla Girls poprzez debatę nad demokratyzacją przestrzeni, która odbyła się na początku lat dziewięćdziesiątych przy okazji usunięcia pracy Richarda Sierry z Placu Federalnego w Nowym Jorku, aż po street art. Jednak najbardziej zasadne wydaje się skupienie na lokalnym, polskim kontekście i pracach polskich teoretyków próbujących od wielu lat aplikować teoriię do lokalnej praktyki. Piotr Krajewski używając określenia przejście „od monumentu do supermarketu" 5 podkreśla ułudny charakter owej teoretycznie demokratycznej, a więc neutralnej sfery, która w przeczystości jest poddana kontroli i dostępna wybranym. Kaja Pawełek zauważa zaś, że Współczesna przestrzeń publiczna coraz bardziej odrywa się od fizycznej przestrzeni miasta, ulega rozproszeniu i fragmentaryzacji, a częściowo zanika by reaktywować się w wymiarze wirtualnym i wirtualnie budować nowe struktury relacji społecznych6. Agata Jakubowska w tekście do katalogu podsumowującego działalność Zewnętrznej Galerii AMS stwierdza, że przestrzeń publiczna [...] naznaczona jest różnicą płciową7 i chodzi jej o przestrzeń publiczną jako sferę wykluczenia. Z kolei (w tym samym katalogu) Lechosław Olszewski, analizując antyczny model greckich miast i przenosząc go na społeczeństwo, wysuwa konkluzję, że członkowie współczesnych wspólnot demokratycznych wolą patrzeć niż widzieć, być osobami prywatnymi niż obywatelami [...] Aktywny udział w spektaklu zastąpiły bowiem wszechobecne przedstawienia, a agorę - „panopticon"8. Jak widać, łatwiej zdefiniować jest to, czym przestrzeń publiczna w Polsce nie jest, niż czym jest. Jest niewspólna, niedemokratyczna, niedostępna.

A jak do tego zagadnienia podchodzą twórcy ArtBoomu? Bardzo dyplomatycznie, gdyż sami nie stwarzają własnej definicji pojęcia. Nie określają przestrzeni, w której działają. Wspominają jedynie coś o placach, ulicach, zaułkach i płaszczyznach ekspozycyjnych miasta. Dodatkowo wprowadzają zamęt, bo czy przestrzeń Muzeum Książąt Czartoryskich lub Muzeum Narodowe to przestrzeń publiczna? Jeśli tak, to dlaczego, a jeśli nie, to dlaczego nie? Brakuje innego definiowania przestrzeni publicznej niż jako przestrzeń urbanistyczna. Co z jej innym wymiarem: socjologicznym, psychologicznym i oczywiście historycznym? Ewidentnie brakuje ArtBoomowi podłoża merytorycznego i teoretycznego, które mogło wiele pomóc nie tylko samemu festiwalowi, ale i być przyczyną dalszych dyskusji nad poruszanym zagadnieniem.

JULIAN TOMASZUK, BOOM, 2009
JULIAN TOMASZUK, BOOM, 2009

GDZIE TA SZTUKA?
Od początku festiwalu po głowie krążyło mi pytanie, w jaki sposób owa sztuka w przestrzeni publicznej zostanie potraktowana? Czy będzie to interwencja na zasadzie wtapiania się, gdzie dzieło zostanie wystawione na pastwę, pozostawiając komentarz i interpretację przypadkowym ludziom? Czy będzie to rodzaj zabawy w zgadywanie? A może na odwrót, organizatorzy z przestrzeni wspólnej wyznaczą uświęconą przestrzeń sztuki, opatrzoną odpowiednim podpisem i objaśnieniem?

Teoretycznie moje wahania w tej kwestii zostały rozwiane: Chcieliśmy artystów, którzy już wcześniej konfrontowali się z szeroką publicznością, dla których nie będzie szokiem to, że nie można zrobić realizacji pod dachem i ze stałą ochroną. Artysta z takim doświadczeniem uwzględni okoliczności pogody, czynnik ludzki - od przejawów wandalizmu do bezkrytycznej akceptacji. Każdy może mieć dostęp do tego dzieła, nie jest więc ono całkowicie bezpieczne. Artysta nie może więc też poczuć się urażony, że jego dzieło będzie poddawane dyskusji przez osoby nie związane ze sztuką. Musi być gotowy na totalną krytykę i atak poniżej pasa - jak można przeczytać w deklaracjach9. Po części w praktyce zrealizowano te postanowienia. Prace były konsekwentnie niesygnowane znakiem festiwalu i wtapiały się w przestrzeń miasta. Tylko przy niektórych z nich (AUSCHWITZWIELICZKA, der Wedemeyer na placu Nowaka- Jeziorańskiego) zaangażowano do pomocy wolontariuszy, których zadaniem było objaśnianie, o co właściwie w tym wszystkim chodzi. Organizatorzy obrali właśnie tę drogę, dodatkowo deklarując potrzebę interakcji ze strony odbiorcy. Czy w tym wypadku interakcją jest przyklejenie ogłoszenia w samym środku pracy Karoliny Kowalskiej oraz domalowanie w pobliżu innej instalacji czegoś, co nadaje jej nowe znaczenie? Czy organizatorzy powinni interweniować, czy nie? Czy usuwać i przestawiać, bo artysta sobie nie życzył? Czy trzeba reperować urwane kawałki instalacji na placu Mariackim? Czy poprawiając, przemieszczając i czyszcząc organizatorzy nie zaprzeczyli sami sobie? Czy nie łamane są deklaracje, które wcześniej przywoływałam i czy owa przestrzeń publiczna nie staje się sterylną, uświęconą przestrzenią dzieła sztuki?

ROMAN SIGNER, INSTALACJA, 2009
ROMAN SIGNER, INSTALACJA, 2009

W innych przypadkach, jak na przykład prace Bujnowskiego czy Tomaszuka, okazywało się, że jednak brak jakiegokolwiek podpisu czy objaśnienia gdzieś w pobliżu jest problemem. Przypadkowi przechodnie (na których tak bardzo zależało ArtBoomowi) zainteresowani tym, na co się natknęli, często pozostawali zostawieni sami sobie. Widać, że byli zaciekawieni, chcieli wiedzieć czegoś więcej, a musieli opierać się na własnych domysłach. Były pytania, a nie było odpowiedzi.

Również brak objaśnienia działał na niekorzyść prac Kowalskiej na bilbordach lub nawet samego wideo Pipilotti Rist. Obecnie forma reklamy stała tak agresywna i zagarnia coraz więcej cech sztuki performance czy happeningu, takich jak efekt zaskoczenia, niedopowiedzenia czy mocniejszego wchodzenia w przestrzeń publiczną. Tak zwani „zwykli przechodnie" stają się na nie coraz bardziej odporni i coraz mniej przyciągają one ich uwagę. „Czujność", którą powinni się wykazać, została mocno osłabiona w obronie na bodźce reklamy. Dlatego nie zdziwiłabym się wcale, gdyby prace Karoliny Kowalskiej, Jadwigi Sawickiej, Grzegorza Sztwiertni czy Pipilotti Rist zostały potraktowane przez ogół jako kolejna kampania reklamowa jakiegoś bliżej jeszcze nieznanego produktu. W innych miastach, takich jak Berlin, Londyn czy Sztokholm, gdy chce się zwrócić uwagę na konkretną pracę, po prostu się ją opatruje klasycznym i nudnym podpisem. W innym wypadku wiadomo, że nie spotka się ona z szerokim odbiorem i będzie traktowana na zasadzie działania zrozumianego tylko przez garstkę. Stawiając sprawę tym świetle, ArtBoom przybiera wymiar imprezy branżowej. Tylko wtajemniczeni, znający klucz wiedzą, co jest czym i o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Inni, czyli ci niewtajemniczeni, albo nie zdadzą sobie sprawy z tego, w czym uczestniczą, albo pozostaną obojętni, albo najzwyczajniej w świecie nie zauważą. Jak dla mnie, przy deklaracjach organizatorów, wybrana przez nich formuła się nie sprawdziła. Po raz kolejny obietnice zostały obietnicami i nie miały przełożenia na praktykę.

BRAD DOWNEY, ŚPIĄCY POLICJANT, 2009
BRAD DOWNEY, ŚPIĄCY POLICJANT, 2009

REWOLUCJA U BRAM
Sama nazwa festiwalu wskazywać miała na eksplozję sztuki współczesnej w zmurszałym i konserwatywnym Krakowie. Jednak to, czego mi w tym wszystkim szczególnie brakowało, to większego boomu samych prac i ich prowokacyjnego charakteru. Wszystkie pozostały wyważone i znaczeniowo neutralne, co zaprzecza założeniom sztuki w przestrzeni publicznej, która jednak opiera się na różnorakiej kontekstualności. Organizatorzy dyplomatycznie doszli do linii i nie zamierzali jej przekraczać tak, jak w przypadku pracy Erwina Wurma Ape: na samochodzie typu Piaggio APE umieszczono ramię zakończone pięścią i obciągnięte dodatkowo czymś na kształt wielkiej skarpety. Kto dopatrzy się w tym kursującym po mieście pojeździe znaku „Fuck You" ten się dopatrzy, kto zaś nie, ten nie. Ani jedni, ani drudzy nie będą mieli powodu, żeby stwierdzić, że to, co widzą jest tym, co sądzą, że widzą. Czy taki kształt całego festiwalu to po prostu wina miasta, które bądź co bądź wyłożyło pieniądze na to przedsięwzięcie i nadało ton całemu przedsięwzięciu? Czy wina samych organizatorów, którzy nie do końca merytorycznie przygotowali się do tej imprezy i których skala założenia trochę jednak przerosła? Czy może przyczyny szukać trzeba gdzieś indziej? Ja mimo wszystko definitywnie przy kolejnej edycji festiwalu domagam się nie ArtBoomu, a Big Bangu.

Art Boom Festiwal Sztuk Wizualnych, w ramach projektu kulturalnego Miasta Kraków 6 zmysłów, Kraków 12-22.06 2009
Organizatorzy: Krakowskie Biuro Festiwalowe, Fundacja Wschód Sztuki

TWORZYWO, MURAL SATANIŚCI, 2009
TWORZYWO, MURAL SIATANIŚCI, 2009

MIROSŁAW BAŁKA, PROJEKT AUSCHWITZWIELICZKA, 2009
MIROSŁAW BAŁKA, PROJEKT AUSCHWITZWIELICZKA, 2009

  1. 1. Materiały prasowe przygotowane przez organizatorów ArtBoomu
  2. 2. Marek Goździewski, Marcin Gołębiewski, Bractwo Lektyki 2009, http://www.artboomfestival.pl/?who=1&whoId=5 data dostępu 18.06.2009.
  3. 3. Materiały prasowe przygotowane przez organizatorów ArtBoomu.
  4. 4. Jest to także nawiązanie do pracy Sylvie Fleury z 2000 roku Vuitton Bag - za tę sugestię dziękuję Ewie Tatar.
  5. 5. Piotr Krajewski, Od monumentu do marketu. Świat przekodowany [w:] Działania artystyczne w przestrzeni publicznej. Aspekty estetyczne i społeczne, wydawnictwo posympozjalne, CSW Łaźnia, 2006.
  6. 6. Kaja Pawełek, Strategie publiczne. Od galerii zewnętrznych do publicznych realizacji [w:] Nowe zjawiska w sztuce polskiej po 2000, red. G. Borkowski, A. Mazur, M. Branicka, wyd. 2 uzupełnione, Warszawa 2008.
  7. 7. Agata Jakubowska, Kobiecy głos w przestrzeni publicznej [w:] Sztuka w mieście. Zewnętrzna Galeria AMS 1998- 2002, red. M. Krajewski, katalog z wystawy, Warszawa, Kraków, Wrocław, Gdańsk, 2003.
  8. 8. Lechosław Olszewski, Polis. Widzieć i być widzianym [w:] Sztuka w mieście. Zewnętrzna Galeria AMS 1998- 2002, red. M. Krajewski, katalog z wystawy, Warszawa, Kraków, Wrocław, Gdańsk, 2003.
  9. 9. Małgosia Gołębiewska, Marcin Gołębiewski, Koncert Życzeń, http://artboomfestival.wordpress.com/2009/05/06/koncert-zyczen/, data dostępu 19.06.2009.