Nieprzypadkowo performance p.t. "Rozdział CX. Święto kobiet w Łodzi" Grupy Sędzia Główny (Karolina Wiktor, Aleksandra Kubiak) odbył się 9 marca w łódzkiej Galerii Manhattan. Dzień Kobiet większości z nas kojarzy się z rajstopami i goździkiem. Dla wiele osób to ciągle wymysł komunistycznych władz. Niewielu pamięta, iż święto to ustanowiono dla uczczenia walki o równouprawnienie. Kraje socjalistyczne przyjęły je stosunkowo późno. Święto ustanowiono na konferencji w Kopenhadze, po raz pierwszy obchodzone było w 1910 r. w państwach kapitalistycznych: USA, Austrii, Danii.
Łódź szczególnie mocno związana jest z tym świętem. Nie tylko dlatego, iż postrzegana była jako czerwona, lewicowa, podobnie jak 8 marca. Historia miasta to przede wszystkim historia kobiet - włókniarek, prządek. W stereotypowym postrzeganiu, w przeciwieństwie do górniczo-męskiego Śląska, Łódź przez lata była kobietą. Tworzy zatem istotny kontekst do rozważań o tym, co w perspektywie historii, tradycji i współczesności oznacza "być kobietą". W potocznym postrzeganiu miasta dostrzec można szereg analogii z kliszami dotyczącymi płci pięknej. A właśnie na takich oczywistych, utrwalonych tradycją schematach oparty został performance grupy Sędzia Główny.
Żeńska natura i historia Łodzi posłużyła artystkom za punkt wyjścia do analizy sytuacji kobiet, po ponad stu latach od czasu rozpoczęcia walki o równouprawnienie. Jedynym odniesieniem do historii miasta był przetworzony dźwięk pracujących maszyn, tło dźwiękowe akcji. Performance był na wskroś współczesny. Artystki oskarżały, obnażając ciągłość kulturowych schematów. Ubrane w obcisłe sukienki czerwone w białe grochy, w butach na obcasie, czarnych perukach dostosowywały się do wymagań stawianych kobiecie. Były uległe, wyzywające, podporządkowane, ciężko pracujące. Akcja miał swój dynamiczny rytm. Jej początek i koniec wyznaczały butelki z/po wódce. Artystki leżąc na podłodze, co jakiś czas sięgały po nią piły zawarty w niej płyny, rozpryskiwały przed siebie, następnie ekspresyjnymi gestami zlizywały go z podłogi. Dno butelki wyznaczało koniec wystąpienia. Wykonywana czynność budziła różne skojarzenia z pracą, sprzątaniem, pornografią, upokorzeniem, przyjemnością, świadomą seksualnością. Specyficzny rytm budowała wielość użytych środków. Performance rozgrywał się na tle projekcji trzech identycznych obrazów przedstawiających nagiego mężczyznę i towarzyszące mu nagie kobiety. Elementem zmieniającym się w obrazie były napisy - męskie imiona. Publiczność przebieg akcji obserwować mogła z antresoli Galerii lub wybrać dokładniejszy przekaz z dwóch kamer na dwa telewizory ustawione również w górnej części (po jednym dla każdej z artystek). Praca kamerzystów, ich krążenie pomiędzy artystkami, było niemal oddzielnym performance, odwracającym uwagę widzów od zasadniczej akcji. Usytuowanie publiczności, transmisja na żywo wprowadzało dodatkowy kontekst władzy, spektaklu.
Dynamizm akcji nie opierał się tylko na intermedialności. Czynność wykonywana przez artystki, choć monotonna, mechaniczna zlewająca się z muzyką w tle, oparta była na szybkich metamorfozach, żonglowaniu funkcjami, znaczeniami społecznymi przypisywanymi kobietom. Performerki raz były "sexy", raz przepracowane i zmęczone, upokorzone albo triumfujące. Dwoistość ta wyraźna była w geście kończącym akcję. Artystki usiadły się w pozach kojarzącej się z fotografiami pornograficznymi. Gest ten był z jednej strony uprzedmiatawiający a z drugiej wyrażał świadomość własnej kobiecości.
Performance Grupy Sędzia Główny igrał ze społecznymi oczekiwaniami wobec kobiet, wyznaczanymi im rolami. Obnażał schematy myślowe, stan świadomości niezmienny od prawie stu lat, podtrzymywany zarówno przez kobiety jak i mężczyzn. Częścią akcji były rozdawane wchodzącym do galerii ulotki z wierszowaną wypowiedzią Janki, więźniarki politycznej z lat 20. zaczerpniętą z "Tylko dla kobiet" broszury wydanej przez Ligę Kobiet w 1960 roku z okazji 50 rocznicy Dnia Kobiet. W rymowanym tekście Janki potępione zostały emancypantki, kobiecie wyznaczona jedynie rola biernego trwania w domu.
Żyjemy w XXI wieku równouprawnienie i owszem istnieje, na papierze. W sferze mentalnej opresyjność kulturowa trwa, z wszystkim jej konsekwencjami. Ciała kobiet są ciągle polem walki, elementem wykorzystywanym do politycznej gry. Państwo, szczególnie polskie, ingeruje w najintymniejsze obszary życia. Władza odbiera kobietom możliwość pełnego decydowanie o nim. W momencie zajścia w ciąże czyni z nich przedmiot, pozbawiając możliwości podejmowania decyzji dotyczących własnej tożsamości. Walka rozgrywa się, bowiem nie tylko w sferze norm, przepisów prawnych, lecz w świadomości społecznej. Kto nie chce wpasować się w obowiązującą foremkę skazany zostaje na marginalizację - ucieczkę w nieakceptowane sfery. Znika z pola zainteresowań normalnego czytaj: normatywnego społeczeństwa. Jak trafnie zauważyła jedna z uczestniczek tegorocznej łódzkiej Manify "Gdyby Schiller był kobietą to nikt by o nim nie pamiętał".
Agnieszka Kulazińska