"Najpiękniejsze warszawianki to przyjezdne" głosił transparent zawieszony na kilka miesięcy przez Cezarego Bodzianowskiego na dworcu Łódź Fabryczna. Projekt był częścią wystawy "Miasta binarne. Łódź - Warszawa. Utopia i rzeczywistość". To dwie równoległe prezentacje, do których zaproszono łódzkich i warszawskich artystów, by odnieśli się do związku między tymi miastami. Związku wyjątkowego, zdaniem kuratorów - Krystyny Potockiej-Suwalskiej i Grzegorza Borkowskiego. W łódzkiej galerii Manhattan zaprezentowali się artyści z Warszawy, a w warszawskiej galerii XX1 - łódzcy.
Pojęcie "miasta binarnego" zaczerpnięto z idei architekta Jacka Damięckiego, który w latach 90. przedstawił wizję symbiozy Warszawy i Łodzi opartą na ulokowaniu pomiędzy nimi lotniska i stworzeniu szybkiej kolei. Pomysł opiera się zatem na zbudowaniu mostu łączącego dwa miasta. Choć wizja architekta wydaje się raczej utopijna, rzeczywisty kontekst wystawy tworzą rzesze łodzian pracujące w Warszawie i codziennie po pracy albo w piątkowy wieczór wracające do domu w Łodzi. Charakteryzując post-polis, Ewa Rewers ("Post-polis. Wstęp do filozofii ponowoczesnego miasta", Kraków 2005) podkreśla, że łączenie tego, co zostało przestrzennie rozdzielone, jest czynnością najbardziej ludzką i odbywa się przez dosłowne i metaforyczne "budowanie mostów".
Większość artystów zwróciła uwagę właśnie na proces przemieszczania się, ale nie sam motyw drogi stał się istotny, a raczej doświadczenie bycia tu i tam, jak w pracy Wiktora Polaka, który umieścił na dworcu w Łodzi napis "tu", a na dworcu w Warszawie "tam". Zwrócił uwagę na drobny szczegół decydujący o charakterze dialogu między tymi miastami. Perspektywa łódzka jest diametralnie różna od warszawskiej i to, z którego miejsca się wyrusza, nie jest obojętne. Drugie zestawienie Polaka to "fik" i "mik", brzmiące jak zaklęcie: "fik-mik" i jesteś w Warszawie, "mik-fik" - wróciłeś do Łodzi. Takie czary-mary jak pomysł teleportacji Wspólnoty Leeeżeć. "Projekt wnętrz Stacjonarnej Kabiny Teleportacyjnej" Andrzeja Miastkowskiego vel efv Kosmicznego Akrobaty nawiązuje do dokonanej w 2003 roku teleportacji pojedynczych atomów. Instalacja, którą Miastkowski określa jako "Przestrzenizm" nie rozwiązuje samego zjawiska teleportacji od strony technicznej, ale koncentruje się na zewnętrznej formie pomieszczenia, w której może ona się odbywać. Ciemne wnętrze wypełnione tajemniczymi znakami nawiązującymi do hawajskiej Many, indyjskiej prany i innych symboli zaczerpniętych z wielkich kultur, które mają zjednoczyć siły w trudnym procesie przeniesienia ciała z Warszawy do Łodzi na przykład.
Sytuację transportu wykorzystuje też instalacja dźwiękowa Anny Chojnackiej skupiająca miasta binarne w stereofonicznych słuchawkach, w których kanał lewy stanowi zapis dźwiękowy podróży najnowocześniejszym pojazdem szynowym w Łodzi (City Runner), a kanał prawy nagrany został w warszawskim metrze. Młoda łódzka artystka dała się poznać jako autorka jednej z najciekawszych prac na tegoroczne Biennale w Łodzi. W rozbudowanej instalacji "Wszystko będzie dobrze" za pomocą oszczędnych środków wciągała widza w melancholijno-sentymentalną sytuację ukazując kruchość fundamentów, na których opieramy nasze bezpieczeństwo. "Stereo", czyli sytuacja dźwiękowa prezentowana w galerii XX1, jednoczy dwie przestrzenie, a efektem jest nieznośny szum. Schizofreniczny hałas wprowadza niepokój. Mnie po założeniu słuchawek od razu rozbolała głowa. Dwie podobne do siebie ścieżki dźwiękowe są niemożliwe do słuchania jednocześnie. Chociaż miało to być "spotkanie różnych rzeczywistości", odnosi się wrażenie "rozjeżdżania się" przestrzeni, jej uciekania w dwa różne kierunki.
Położenie geograficzne jest jedynym czynnikiem różniącym dwie fotografie Anny Orlikowskiej. "N 52'13', E 21' 00'" i "N'51'46', E 19' 27'" przedstawiają żyzną, czarno-brunatną glebę w zbliżeniu przypominającym wcześniejsze prace Orlikowskiej, w których pochylała się nad skupiskiem robaków. Orlikowska zespala dwa mentalnie różne miasta przyjmując perspektywę globalną; położenie jest inne, ale "podstawa" taka sama.
Hans Jonas określił miasto jako społeczne dzieło sztuki. Jaka jest rzeczywista i wyimaginowana tożsamość tych miast?
Tożsamość kulturową przywołał Konrad Kuzyszyn, powracając do sytuacji z dzieciństwa, kiedy to za karę musiał pięćdziesiąt razy przepisać wiersz Juliana Tuwima o Warszawie. Wówczas kara się spełniła, teraz artysta ponownie do niej sięgnął i przepisał tekst sto razy, sygnując każdą wersję i nadając jej kolejny numer. Wiersz zasługuje na przytoczenie:
Jaka wielka jest Warszawa!
Ile domów, ile ludzi!
Ile dumy i radości
W sercach nam stolica budzi!
Ile ulic, szkół, ogrodów,
Placów, sklepów, ruchu, gwaru.
Kin, teatrów, samochodów
I spacerów, i obszaru!
Aż się stara Wisła cieszy,
Że stolica tak urosła,
Bo pamięta ją maleńką,
A dziś taka jest dorosła.
Propagandowy ton jest dzisiaj śmieszny, ale zabieg dokonany przez Kuzyszyna mówi o micie Warszawy więcej niż jakakolwiek inna praca na wystawie. Odgrzebując pokłady pamięci dochodzi do momentu prawdopodobnie pierwszej styczności ze stolicą dla tysięcy polskich uczniów. Ja pamiętam bardzo dobrze, jak na akademii deklamowałam: "Wojciech Bąk - Warszawa - Moje miasto nie jest miastem ze snu jak Wenecja" Dalej nie pamiętam. Wizja onirycznej Wenecji była zbyt rozpraszająca także na szkolnej scenie, bo wtedy też zapomniałam i musiałam improwizować (ale podobno nikt na widowni się nie zorientował). W świadomości uczennicy Warszawa pozostała posągowa, za to Łódź to "ziemia obiecana".
Istota miasta rozwarstwia się na polis, czyli warstwę materialną domów, ulic, ogrodów itd. oraz metapolis, warstwę niematerialną, odnosząca się do subiektywnych i społecznych doświadczeń miasta, postrzegania przestrzeni miejskich, wyobrażeń i przeżyć.
Do metapolis, myślowej przestrzeni miejskiej, jak ją nazywa Rewers, Łodzi odnosi się Latająca Galeria Szu Szu (Piotr Kopik, Iwo Nikić, Karol Radziszewski). Dziś dosłownie za "ziemię obiecaną" można uważać łódzką Aleję Gwiazd. Szuszowcy wmurowali "Gwiazdę szu szu" na bocznej ulicy w okolicy słynnej Alei Gwiazd. "Nowa gwiazda nie wskazuje konkretnej osoby, lecz samą ideę obecności sztuki w przestrzeni miejskiej, jest raczej dyskretnym impulsem do ważności" - pisze Grzegorz Borkowski. Warszawiacy są postrzegani przez resztę kraju jako zarozumiali, nadęci, bogatsi i uprzywilejowani przez życie. Z takimi zarzutami spotkali się artyści z Szu Szu i ich realizacja stanowi reakcję obronną: ofiarowali Łodzi to, co mogli. Wzbogacili miejsce w sposób, który jest dla nich właściwy, przez absurdalne dowartościowanie.
To, że obca perspektywa zniekształca obraz zdaje się potwierdzać Artur Malewski, który odbija Warszawę w krzywych zwierciadłach. Ale nie stawia luster tak, by odbijała się w nich warszawska ulica widoczna przez wielkie witryny Galerii XX1. Umieszcza je w osobnych boksach, jak w sklepowych przymierzalniach, i wiesza zasłonki, by każdy widz (warszawiak?) mógł indywidualnie zmierzyć się ze swoim wykrzywionym wizerunkiem przybyłym z Łodzi.
Z kolei do polis, warstwy materialnej, odnoszą się fotograficzne montaże Katarzyny Kowalskiej łączące wizerunki Warszawy i Łodzi. Plac Konstytucji przenika się z Placem Wolności tworząc kalejdoskopową hybrydę.
Rzeczywiście, dla ludzi kursujących codziennie między tymi miastami miejsca nachodzą na siebie, funkcjonują obok siebie w jednej przestrzeni, ale motyw przenikania się dwóch miast subtelniej oddał Wojciech Gilewicz. Najpierw wpasował swoje płótna w przestrzeń warszawską tak, by nie były widoczne, a po roku przeniósł je do Łodzi i ponownie umieścił w ten sposób, by wtopiły się w otoczenie. W Warszawie obrazy przez rok żyły własnym życiem, dwa z czterech zaginęły, jedno zostało przemalowane przez właścicieli budynku, na którym umieścił je artysta. Takie delikatne działanie zbliża malarstwo do konceptualizmu. Przedmiot malarski praktycznie jeszcze tu istnieje, ale teoretycznie już zniknął.
Przestrzeń Galerii Manhattan została zdominowana przez instalację "Marzenia" Anity Pasikowskiej, która oparła się na badaniu socjologicznym. Do zaprezentowania zebranych od przechodniów wyznań Pasikowska zaaranżowała aż dwa piętra i sufit galerii, użyła piasku, jarzeniówek i foteli Zawiódłby się jednak ten, kto oczekiwałby, że te skomplikowane zabiegi dodadzą intrygi czy smaczku (czy nie wiem czego jeszcze) marzeniom, które i tak nie mówią nic specyficznego o Łodzi i Warszawie.
Wystawa łącząc dwie metropolie pomija 'między-przestrzeń'. Binarne połączenie jest przeciwieństwem rozrastania się metropolii pożerającej przedmieścia. Miasta binarne połączone mostem powietrznym lub szybkim transportem kolejowym przestrzeń pomiędzy sytuują jak rzekę, miejsce - niemiejsce, niezauważane, czy szybko migające za oknami pociągu. Budowanie mostu staje się paradoksalnie zerwaniem ciągłości przestrzennej. 130 kilometrów przestrzeni pomiędzy znika, bo zanurzeni w kulturze Internetu i natychmiastowego przeskakiwania z miejsca na miejsce przywykliśmy nie przejmować się odległościami. Jedynym artystą, który zaaranżował 'między-przestrzeń' jest Igor Przybylski, nawiązując konkretnie do problemu transportu, co w przypadku tego artysty, konsekwentnie od lat badającego ten temat, nie dziwi. Przybylski zestawił zdjęcia taboru autobusowego łódzkiego ze stołecznym sugerując futurystyczną wizję linii autobusowych łączących dzielnice dwóch miast w jedno metropolis.
Celowo mieszam wystawę w Manhattanie i XX1, bo trudno wyznaczyć między nimi wyraźną granicę. W obu prezentacjach pojawiają się te same wątki. Można zaryzykować twierdzenie, że przynajmniej w przestrzeni artystycznej nie występuje ta granica, a przynajmniej na tych wystawach jej nie widać.
"Miasta binarne. Łódź - Warszawa. Utopia i rzeczywistość". www.miastobinarne.prv.pl
Galeria Manhattan, Łódź, artyści: Wojciech Gilewicz, Katarzyna Kowalska, Latająca galeria szu szu, Anita Pasikowska, Igor Przybylski, grupa Twożywo.
Galeria XX1, Warszawa, artyści: Cezary Bodzianowski, Anna Chojnacka, Konrad Kuzyszyn, Anna Leśniak, Artur Malewski, Anna Orlikowska, Wiktor Polak, Wspólnota Leeeżeć.
Praca Anny Leśniak "Łódź Trans- Warszawska" ma postać strony www.lodz-art.pl/binarne
Kuratorzy: Krystyna Potocka-Suwalska i Grzegorz Borkowski.