Malewski z konsekwencją i wyraźną satysfakcją wydaje się kontemplować nieznośnie przedłużający się stan zagubienia i niepewności charakteryzujący sytuację współczesnego człowieka. W przypadku "Anomii", prezentowanej w Zonie Sztuki Aktualnej, kondycja ta jest wynikiem kryzysu osobowości będącego skutkiem zatrzymania się w chaosie stanu przejściowego, w pół drogi ku radykalnej transformacji oczekiwanej z nadzieją i z niepokojem jednocześnie.
Lęk przed cierpieniem, odmiennością, śmiercią, nieznanym - lęk pierwotny i nieracjonalny - wydaje się jednym z głównych motywów twórczości tego artysty. Opowiada o nim czerpiąc z różnych źródeł: kultury, nauki i religii; niekoniecznie w tej kolejności, a zazwyczaj zestawiając je wszystkie obok siebie. Co jednak według mnie jest szczególnie atrakcyjne, to absolutnie nie wartościujące podejście twórcy do każdej z wymienionych i niebagatelny element oswajający tworzone przez niego imaginarium, jakim jest absurdalne poczucie humoru. Tu okultyzm spotyka się z kultem, pogańskość z chrześcijańskością, perwersja z sacrum, a duchowość z cielesnością. Znajdziemy inspiracje średniowiecznymi dziełami i symboliką liczb, fascynację językiem jako narzędziem komunikacji i odniesienia do fenomenów fizyki czy biologii. Nie zmienia to faktu, że sztuka Malewskiego opowiada w gruncie rzeczy o człowieku, choć wśród perfekcyjnie wykonanych rzeźb "naturalnej" wielkości, nie często spotkamy wyobrażenie człowieka, do jakiego przywykliśmy.
Przed kilkoma miesiącami, w ramach festiwalu "Inspiracje", w tej samej przestrzeni szczecińskiej Zony, Malewski zaprezentował rzeźbę "Chao ab Ordo", czyli chaos z porządku (01.06-31.08.2012) . Choć z twórczości tego artysty wynika, że "porządku" nigdy nie było, za to chaos niezmiennie ma się dobrze, o czym przypomina obecna ekspozycja. Anomia to brak norm, objaw kryzysu, skutek funkcjonowania w stanie niepewności. Akcentowane jest nie to, co będzie po transformacji, lecz to, co towarzyszy samemu okresowi przejścia, moment deprywacji rozciągający się w nieskończoność. Jak mówi socjologia, fenomen ten na poziomie indywidualnym może prowadzić do dwóch rodzajów działań, pozytywnych i negatywnych, powodować wycofanie lub bunt, rytualizację bądź próbę wprowadzenia innowacji. Artysta opowiada o tym używając środków charakterystycznych dla swojej twórczości.
Dziwny ułamek, "11/12", to tytuł pracy złożonej z jedenastu drewnianych elementów, które mając kształt łomów, na jednym z końców zwieńczone są upiornymi, świńskimi racicami. Czy te diabelsko kojarzące się kopytka, interpretować należy zgodnie z zaleceniami historyków sztuki, którzy motyw ten w "Synu marnotrawnym" Hieronima Boscha interpretują jako "odrzucenie pokus ziemskiej natury"? Układ elementów na polu koła i obecność jedynie jedenastu, z doskonałej liczby dwunastu, sugeruje wyraźny brak jednego z nich, a zatem konieczność oczekiwania bądź aktywnego działania w celu zmiany takiego stanu rzeczy. A może jest to zegar wskazujący, że za chwilę odbędzie się jakiś diabelski sabat?
Kontrastujący z bielą ścian i przymocowany sznurem czarny obiekt z bydlęcej skóry z wszytym zamkiem błyskawicznym przypomina długi wór, a może kurtynę? Jego funkcją jest ukrywanie, ochrona tajemnicy, a może jej transportowanie? Gruby, posępnie zwisający sznur jest oznaką więzi czy zniewolenia?
Biało-czarną kolorystykę ekspozycji przełamuje intensywny błękit postumentu umieszczonego w głębi sali, który dodatkowo zwraca uwagę na symbolikę barw wszystkich pozostałych obiektów. Jego zwieńczenie stanowią teatralnie podświetlone i wyeksponowane niczym złoty cielec, obejmujące owal kolumny kości stopy wykonane z tworzywa sztucznego. Tę część ciała człowieka, bezpośrednio łączącą go z ziemią, przytrzymują, czy też zdobią, atrapy dwóch wielkich czarnych diamentów. Czy więc obecność tej imitacji pierwiastka węgla w czystej postaci, symbolizuje doskonałość i potęgę? Jest talizmanem? A może nawiązaniem do łączności z kosmosem, zgodnie z opiniami niektórych znawców tematu, jakoby czarna odmiana diamentu przypominała budową pył kosmiczny?
Mówi się o Malewskim jako o twórcy niesamowitych światów, które zamieszkują dziwne stwory. Mnie nasuwa się obraz uniwersum kreowanego przez współczesnego artystę Shauna Tana i jego sterylnych, baśniowo niepokojących przestrzeni pełnych przedziwnych zwierzo-ludzi, funkcjonujących na niezrozumiałych dla nas zasadach. Pastelowe i grafitowe światy Australijczyka wywołują poczucie absolutnego wyobcowania, choć spośród wielu możliwych rodzajów alienacji, każdy z tych dwóch artystów koncentruje się na innym jej aspekcie. Z pewnością jednak technika jaką Shaun Tan kreuje swoje światy oraz rys egzotyzmu - światła charakterystycznego dla południowej półkuli i czegoś jeszcze, trudno uchwytnego - to w sumie delikatna poezja w porównaniu z rzeźbiarskim, turpistycznym przytupem Malewskiego.
"Anomia" to wystawa złożona z zaledwie kilku prac, czysta, idealnie wkomponowana w przestrzeń galerii, bardzo intuicyjna. Nie ma na niej typowych dla artysty osobliwych stworów, a jedynie ich potencjalne fragmenty. Wyłącznie rodzaj perwersyjnej ciekawości skłania widza do przyjrzenia się im bliżej, do kontemplacji zwęglonych raciczek czy zadumy nad transparentnością sztucznych kości stopy. Przy całej odrazie i poczuciu absurdu, jaki możemy odczuwać na ich widok, jest w nich coś sympatycznego, wydają się nie takie znowu straszne, niemal niegroźne, oswojone specjalnie dla nas przez autora, jakby mimo niewątpliwej powagi sytuacji, jaką jest stan anomii, artysta puszczał do nas oko.
Jak podpowiada neurologia, osoby cierpiące na anomię charakteryzuje trudność przyporządkowania odpowiedniej nazwy do obserwowanego przedmiotu bądź zjawiska, mimo iż jest im ona znana. Być może Malewski stawiając nas przed niełatwym zadaniem odczytania skonstruowanego przez siebie rebusu, zinterpretowania poszczególnych fragmentów i połączenia ich wspólnym kluczem, oferuje nam taki mały bonus, dodatkowe mini-doświadczenie anomii.
Artur Malewski, "Anomia", ZONA Galeria Sztuki Aktualnej, Szczecin, 4.10-31.10.2012.