Rozważania wokół retrospektywy Gerharda Richtera w Centre Pompidou *

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Gerhard Richter, współczesny artysta niemiecki uważany za jednego z najbardziej twórczych malarzy powojennych. 2012 rok. Wydarzenie w paryskim życiu artystycznym.

Poszedłem na wystawę w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, które stawiam zawsze i każdemu niemieckiemu artyście tworzącemu po 1945 roku: w jaki sposób odnosi się do Zagłady Żydów europejskich, zaplanowanej, zorganizowanej i wykonanej przez Niemców w czasie drugiej wojny światowej. To pytanie nurtuje mnie od dawna, z coraz większą mocą. Czy współcześni Niemcy znają przeszłość, pamiętają i czują się współodpowiedzialni za zbrodnie swoich ojców i dziadków? Od ludzi kultury wymagam jasnej odpowiedzi. Żądam tego od plastyków, pisarzy, filmowców, naukowców, historyków sztuki. Przede wszystkim od Niemców, ale także od Polaków, Amerykanów, Francuzów, Austriaków, Litwinów, Łotyszy, Estończyków, Ukraińców; od wszystkich, których przodkowie mieli większy lub mniejszy udział w dramacie Żydów europejskich, który okazał się dramatem naszej cywilizacji.

Moja postawa nie ma nic wspólnego z dziedzictwem mackartyzmu ani z obsesyjnym wyszukiwaniem potomków nazizmu, w założeniu podobnym do działań fundacji Simona Wiesenthala słusznie ścigającej po dziś dzień spokojnie żyjących zbrodniarzy nazistowskich.Sprzeciwiam się natomiast dominującemu dziś w sztuce stanowisku, według którego artysta ma prawo do pełnej wolności. W tym prawo do nie pamiętania, iż współczesne demokracje zostały bezpowrotnie naznaczone przez Zagładę, a nawet prawo do dwuznacznego do niej stosunku. Sprzeciwiam się twierdzeniu, że artysta nie ma żadnych obowiązków i nie ponosi odpowiedzialności za swoją działalność. Wolność artysta zawdzięcza demokracji, ale trzeba pamiętać, że absolutna wolność bez odpowiedzialności tejże demokracji zagraża i może doprowadzić do powrotu barbarzyństwa. Trzeba pamiętać, że zaplanowana eksterminacja była wytworem systemu, w którym uczestniczyli profesorowie uniwersytetów, naukowcy i intelektualiści. Dlatego dziś stanowisko artystów i ludzi kultury musi być jasne. Obawiam się, że hasło "artysta nic nie musi" może posłużyć za przykrywkę antysemityzmowi czy wręcz kryptofaszyzmowi.

Najwyraźniej mechanizmy, które sprawiły, iż niemieccy artyści pokolenia powojennego - tacy jak Beuys, Kiefer, Baselitz czy Richter - uzyskali pierwszoplanowe pozycje w sztuce, nie uwzględniły ich stosunku do Zagłady. Ich milczenie, niejasne lub dwuznaczne stanowiska w tej sprawie zostały pominięte przez krytyków, kuratorów i właścicieli galerii. Dotyczy to również kina i literatury (Fassbinder, Wim Wenders, Schlendörff, Günter Grass). A przecież znane są postawy inne, choćby Thomasa Bernharda, Elfride Jelinek, Romy Schneider czy biologa Harolda Hermmanna, profesora uniwersytetu w Heildelbergu1, świadczące o tym, że można też nie milczeć w tej kwestii.

Dlatego na wystawie Richtera szukałem przede wszystkim prac odpowiadających na moje podstawowe pytanie. W przypadku artysty urodzonego na początku lat 30. odpowiedź na nie jest moim zdaniem konieczna. Rodzice musieli być aktywnymi lub pasywnymi aktorami nazizmu. Pierwszy obraz, który zwraca moją uwagę, nieostry i czarno-biały, prezentuje siedzącą kobietę z dzieckiem na kolanach i kojarzy mi się z obrazem Zofii Lipeckiej przedstawiającym scenę z warszawskiego getta: młodą Żydówkę trzymającą martwe niemowlę, sfotografowaną przez niemieckiego żołnierza. Obraz ten wisiał przez wiele lat u mego ojca.2 Też jest czarno-biały, też nieostry.

Diapositive

Czy Richter znał to zdjęcie? Nic na to nie wskazuje. Praca Lipeckiej jest dla mnie jasna. Richtera nie. Tekst na ścianie, towarzyszący obrazom, jest niejasny, nie daje widzowi klucza: "Wybór tematów [które maluje Richter] sprawia, że jest on jednym z pierwszych artystów tej generacji, który konfrontuje się z przeszłością nazistowską, a później z kulturą konsumpcji". W tej samej sali zauważam "Negro" - kolejny nieostry obraz, w tonacji sepii, przedstawiający grupę półnagich Murzynów. Jeden jest w środku, jakby bity przez innych. Nie rozumiem zupełnie, o co tu Richterowi chodzi. Widzę paralelizm z twórczością Leni Riefenstahl i jej dwuznaczną fascynacją murzyńskim ciałem.3 Ale może jest to hołd dla antyrasistowskiej propagandy NRD lub rasistowska klisza pokazująca okrucieństwo "dzikich". I jeszcze dwa czarno-białe płótna, tym razem bardzo ostre. Przedstawiają samoloty bombardujące oraz atakujące nieokreślone cele na ziemi. Cele te są widać drugorzędne, obrazy - dwuznaczne.

Diapositive

Być może są krytyczne, ale nie wiadomo wobec czego. Równie dobrze mogą być świadectwem zafascynowania Luftwaffe albo potępieniem aliantów za zbombardowanie Drezna.4 Komentarz towarzyszący obrazom znów nie daje jasnej informacji.5 Zresztą nieprecyzyjne, politicaly correct komentarze są typowe dla całej wystawy. Przykładem może być choćby jedna z pierwszych informacji w biografii Richtera, dotycząca jego akcesu w 1942 r. do "programu wychowawczego dla młodzieży niemieckiej". Dlaczego nie jest jasno powiedziane, że chodzi o Hitlerjugend?

Richter znał Beuysa, lotnika Luftwaffe, zestrzelonego na froncie wschodnim i cudem uratowanego przez Tatarów. Powojenna działalność artystyczna Beuysa niemal w całości dotyczyła tego wydarzenia; trudno też doszukać się w niej krytyki hitleryzmu. W swoich instalacjach przez całe życie wyrażał traumę związaną z doświadczeniem śmierci i odratowania, doświadczeniem, któremu jednak w żadnym momencie nie nadał znaczenia politycznego. Podobnie jak Richtera kilka lat później, świat sztuki uznał go za geniusza bez mrugnięcia okiem. Jego prace są we wszystkich liczących się kolekcjach. Nie z powodu uznanego już wtedy nowatorstwa Beuysa nie wybrał młody Richter jego pracowni, lecz dlatego, że wolał "mało znanego artystę z nad Renu"6. Wybór wynikający z nostalgii za prowincją czy wręcz zabroniony w komunistycznych Niemczech nacjonalizm?

Na początku lat 60. Richter namalował portret Hitlera. W 62 roku, chyba tuż po przyjeździe do RFN, zniszczył ten obraz jako "zbyt spektakularny", jednak fotografując go przedtem, zabezpieczył przed zapomnieniem. Zdjęcie zachowane w archiwach pisma "Der Spiegel" można dziś obejrzeć w internecie.7

Diapositive

Jest to popartowski portret. Richter uznał być może, jako artysta tworzący na Zachodzie, że tego typu praca nie pasuje do niemieckiej demokracji po 1945 roku. Portret Hitlera świadczy też o zainteresowaniu Richtera sztuką Warhola. Jeżeli obraz powstał w NRD, można by go nawet uznać za formę oporu wobec władzy komunistycznej. Istnieją więc dwie możliwości: albo na początku lat 60. 28-letni Richter był politycznym idiotą (wtedy nie jest wart uwagi), albo sprytnym kryptofaszystą (i jako taki jest niebezpieczny). W tym drugim kontekście portret Hitlera ukazuje się jako bardzo dwuznaczny. Dla mnie jest wyrazem fascynacji Hitlerem. W historii tego obrazu nie potrafię doszukać się postawy antynazistowskiej. Oczywiście nie musi być Richter walczącym antynazistą. Ani nawet antynazistą. Pytanie tylko, czy możemy patrzeć na jego twórczość, nie biorąc pod uwagę jego stosunku do przeszłości.

Niejasne stanowisko Richtera w kwestii Zagłady zauważyłem też w filmie dokumentalnym Corinny Beltz "Gerhard Richter paintings". Film koncentruje się na samym procesie tworzenia obrazów abstrakcyjnych, które stanowią dużą część wystawy w Centre Pompidou. Akt zamazywania. Pamięci? Krótki plan pokazuje znaczące dla Richtera obrazki, fotografie na ścianie pracowni. Jedna z nich zwraca uwagę Corinny Beltz. Jest to nieostre zdjęcie pokazujące Sonderkommando palące trupy zagazowanych Żydów w Auschwitz-Birkenau. Komentarz Richtera8 dotyczy jego fascynacji pracą Sonderkommando. Nie faktu zaplanowanej, przemysłowej, wykonanej przez Niemców zagłady Żydów. Nie faktu zmuszania samych Żydów do pracy przy komorach gazowych, a następnie mordowania ich w tychże komorach dla zatarcia śladu. I kolejna dwuznaczność: Richter twierdzi, że zdjęcie to nie opuszcza go od lat. Autor unikalnej fotografii wiszącej w jego pracowni, fotografii zrobionej z punktu widzenia ofiary, nie oprawcy, chciał zostawić ślad. Chciał, żeby świat zobaczył, zapamiętał niewyobrażalny mord. Wkrótce podzielił los innych członków Sonderkommando.

W innym fragmencie filmu Richter przegląda stare rodzinne fotografie, dodając: "Muszę zniszczyć większość tych pamiątek". Inna forma zamazywania pamięci? Tym razem własnej rodziny... Nie jest to jednak prywatna sprawa, ponieważ pokazana została w filmie.

Film Corinny Beltz zwraca również uwagę na bezkrytyczny stosunek Marian Goodman do twórczości Richtera. Właścicielka ważnej nowojorskiej galerii, należąca do pokolenia artysty, już w latach 70. patrzy na pracę Richtera wyłącznie pod kątem artystycznym. A przecież nie może nie wiedzieć o Zagładzie. Pisze list do artysty ,proponuje współpracę. Doprowadza do wielkiej wystawy Richtera w Ameryce.

Na wernisażu w londyńskiej National Portrait Gallery słyszymy z ust kuratora: "Thank you Gerhard Richter to let us examine a sort of all kinds of apparances, the manner of ways of people, public, private, intimate. Gerhard thank you for your support"9. Uważam, że mglisty życiorys Richtera i jego rodziny nie pozwala na taki zachwyt. Ci, którzy dziś tworzą sztukę i kulturę muszą być świadomi, że żyją w cieniu Zagłady, nie mogą zapominać, pomijać.

Diapositive

Dwa jeszcze obrazy na wystawie przyciągnęły moją uwagę: czarno-białe portrety wujka w mundurze oficera wermachtu i ciotki Marianny. Pierwszy przedstawia młodego uśmiechniętego oficera na tle szarej budowli, prawdopodobnie w Polsce, może w Warszawie. Z komentarza na ścianie dowiadujemy się, że wujek zginął kilka dni później. Dla mnie jest to portret nostalgiczny. A wujek, tak samo jak ojciec, był członkiem NSDAP10. Patrząc na ten obraz, nie mam ochoty myśleć: "odważny artysta, pokazuje prawdziwe uczucia, ale wyraźnie odcina się od polityki Hitlera". Żądam od Richtera, syna i bratanka członków NSDAP, jasnej postawy. Drugi obraz, "Ciotka Marianna", to portret kilkunastoletniej dziewczynki, ciotki Richtera chorej na schizofrenię, zamordowanej przez hitlerowców w ramach programu Aktion T4. Obraz wisi obok portretu wujka. Wychodząc, zauważam w księgarni wśród stosów wielkich katalogów małą żółtą książeczkę: "Dramat rodziny Richtera" nieznanego mi autora11. Z tekstu na okładce (quatrieme couverture) dowiaduję się, że w programie T4 uczestniczył ginekolog Heinrich Eufinger, którego córkę Emeę poślubi Richter w 1957 r.

Sala poświęcona słynnej serii obrazów na temat grupy Baader-Meinhoff. Myślę, że ich estetyka (czarno-białe, nieostre) ma jednak związek z Zagładą, choć nie jest on czytelny. Richter podważa oficjalną wersję rządu RFN, według której grupa popełniła samobójstwo. Tak się złożyło, że byłem wówczas na postdocu w Instytucie Max Planck we Frankfurcie nad Menem. Też uważałem że grupa Baader-Meinhof została zamordowana. Dziś jednak nie jestem już tego taki pewny. Wtedy skrajna lewica i związani z nią intelektualiści12, używali grupowej śmierci Baader-Meinhof do celów propagandowych. Bez dostępu do archiwów trudno dojść prawdy. Richter namalował m.in. obrazy zatytułowane "Zastrzeleni" i "Martwi", przedstawiające leżące na ziemi trupy, a także ceremonię pogrzebową. Ta ostatnia kojarzy mi się z fotografiami pokazującymi deportacje Żydów w czasie wojny. Pamiętam debatę na ten temat tuż po śmierci grupy Baader-Meinhof, kiedy opublikowano zdjęcia, którymi posłużył się Richter do namalowania obrazów. Co najmniej niezręczne i niejasne jest moim zdaniem użycie przez Richtera estetyki przypominającej estetykę zdjęć ofiar hitleryzmu do przedstawiania kontrowersyjnych niemieckich ofiar z lat 70.

Diapositive

Diapositive

Uważam, że taka estetyka prowadzi do zmylenia odbiorcy, do zacierania politycznych znaczeń, a tym samym, in fine, do rozmywania odpowiedzialności Niemców za nazizm. Przyczynia się do tego również komentarz towarzyszący obrazom: "(...) artysta tworzy jakby świecką kaplicę dedykowaną temu dramatycznemu wydarzeniu w historii Niemiec". Interpretacja ta wpisuje się w coraz bardziej dziś rozpowszechniony dyskurs mający na celu wiktymizację Niemców.

Nowatorstwo Richtera polega zapewne na tym, w jaki sposób łączy on figurację, a ściślej fotorealizm, z abstrakcją13. Malarstwo jego, zazwyczaj uważane za eklektyczne, okazuje się w Centre Pompidou niezwykle spójne. Abstrakcja powstaje wskutek zacierania powierzchni świeżej farby niekiedy figuratywnego obrazu bądź fotografii. Figuracja natomiast jest obrazem niezupełnie zatartym, a czasem tak realistycznym, że nie daje się odróżnić od nieostrej fotografii. Zacieranie łączy oba bieguny. Efekt estetyczny jest piorunujący. Pytanie, na ile ten ekscytujący dla oka proces zacierania obrazu jest jednocześnie zamazywaniem wstydliwej przeszłości, a tym samym świadomości historycznej i odpowiedzialności. Uważam, że obie formy (abstrakcja i figuracja), które w twórczości Richtera doskonale się uzupełniają, wynikają z chęci zamazania przeszłości, a jednocześnie z nostalgii za nią, za prawdą wciąż jeszcze niemożliwą do sformułowania. Nieostre, zamglone pejzaże, portrety rodziny są każdemu bliskie. Dla osób z pokolenia Richtera odnoszą się do ukochanych rodziców, wujków, dziadków, przyjaciół, którzy nie wrócili z wojny. Obrazy abstrakcyjne natomiast zamazują rzeczywistość i wspomnienia. Ukrywają je. Realistyczna kopia główki Cranacha została zatarta, stała się podkładem do obrazu abstrakcyjnego. Późniejsze abstrakcje nie potrzebują już realistycznego podkładu, forma emancypuje się, nie odwołuje do przeszłości. Richter ucieka od niej jak może. Układa kolorowe prostokąty, biorąc do pomocy studentów. Pracują bez planu. Przypadek decyduje o wyniku. Czysty przypadek - twierdzi Richter. A jednak, chcąc podkreślić przypadkowość, mówi: "Mimo milionów możliwości nigdy nie ułoży się swastyka"14. Jak to rozumieć? Czy to nostalgia, obawa, czy unik przed zajęciem jasnego stanowiska? Prowadzący rozmowę Hans Ulrich Obrist nie prosi artysty o doprecyzowanie wypowiedzi. Zamglone pejzaże, czarno-białe nieostre portrety każdemu kojarzą się z jego własną przeszłością. Dlatego tak wielu zwiedzających, wychodząc z wystawy, mówi: " C'est beau!".

Twórczość Gerharda Richtera opiera się na dwuznaczności. Słuchając wypowiedzi artysty, rozumie się, że jest ona wpisana w proces tworzenia. Świadczy o tym również jego krótka rozmowa z Benjaminem Buchlohem, sfilmowana przez Corinnę Beltz. Na precyzyjne pytania krytyka Richter odpowiada wymijająco, często zmieniając temat. Mimochodem zwraca uwagę na pragnienie porządku, które Buchloh podważa. Richter nie chce odpowiedzieć na pytanie, czy niektóre z jego obrazów mają charakter autobiograficzny, na przykład mały obraz przedstawiający banalny płot, który może kojarzyć się z murem więzienia, może obozu. Richter zaprzecza. Czuję strach artysty, kiedy krytyk nawiązuje do przeszłości. Jego dwuznaczność i milczenie na temat nazizmu i Zagłady jest transgresją. Jak praca współczesnego historyka powinna opierać się na szczerości, tak praca artysty nie powinna budzić wątpliwości w tej kwestii.15

Dwuznaczność sztuki i wypowiedzi Richtera nie pozwala jasno określić, na jakich przesłankach politycznych i etycznych oparta jest jego twórczość. Wystawa w Centre Pompidou jest jednym z wielu przykładów niejasnej postawy artystów niemieckich, którzy nie chcieli bądź nie umieli poradzić sobie z odpowiedzialnością Niemców za zagładę Żydów europejskich. Odpowiedzialność ta jednak, chcą czy nie, będzie na nich ciążyć przez pokolenia.

Ametlla de Mar, Les Tres Cales, Paryż, 16 września 2012.

* Tekst napisany w wyniku rozmów z Zofią Lipecką, Andrzejem Turowskim i Markiem Szczęsnym

Od redakcji: Nie podzielamy wszystkich poglądów przedstawionych w tekście, jednak uważamy jego opublikowanie za uzasadnione doniosłością poruszonej w nim kwestii powinności artysty i postawy wobec sztuki. Przede wszystkim uważamy, że artyście wolno wszystko, co nie jest prawnie zabronione, ale też że odbiorcy sztuki wolno formułować nawet radykalne oceny twórczości artystów i w ten sposób kształtować dyskurs. Dyskurs taki - nie zakazy czy nawet perswazja - ma szansę kształtować postawy i twórców, i odbiorców sztuki, którzy nie muszą przecież być odbiorcami biernymi, czego dobitny przykład daje Aleksander Edelman swoim tekstem.

  1. 1. Moje rozmowy z H. Herrmannem w Heildelbergu, 2011 rok.
  2. 2. Autor jest synem Marka Edelmana.
  3. 3. Leni Riefenstahl, w czasie wojny realizatorka hitlerowskich filmów propagandowych.
  4. 4. Eskadron Mustang-Staffel
  5. 5. "(...) obrazy przedstawiają samoloty wojskowe, które przypominają naloty podczas drugiej wojny światowej..."
  6. 6. Film dokumentalny Corinny Beltz "Gerhard Richter paintings"; DVD, 2011.
  7. 7. http://www.spiegel.de/fotostrecke/photo-gallery-the-lost-works-of-gerhard-richter-fotostrecke-78149-6.html
  8. 8. Richer: "To zdjęcie jest niesamowite. To jest fascynujące, jak to się wydaje spokojne i normalne. Przyglądając się, bliżej można by powiedzieć, że oni sobie ucinają pogawędkę. A przecież to jest Sonderkommando, które miało za zadanie palić trupy. Nie mogę powiedzieć nic więcej. Jeden stara się być ekwilibrystą na kawałku drzewa. Najzwyczajniej na świecie".
  9. 9. Film dokumentalny Corinny Beltz, DVD, 2011.
  10. 10. Gerhard Richter, "Panorama, Retrospective", Tate Publishing 2012, oraz tekst Christine Mehring "East or Western home is best: friends, family and design in Richter's early years".
  11. 11. Jurgen Schreiber, "Richter, peintre d'Allemagne‐le drame d'une famille". Edition les Presses du Réel, 2012; http://www.franceculture.fr/oeuvre‐richter‐peintre‐d‐allemagne‐le‐drame‐d‐une‐famille‐de‐juergenschreiber
  12. 12. Sartre, Beauvoir, ale też ciemna postać francuskiego adwokata, Verges'a, jednego z grupy adwokatów broniących Baader-Meinhof, a później nazisty Barbrie.
  13. 13. Rozmowy z Zofią Lipecką, sierpień 2012.
  14. 14. Rozmowa Richtera z Hansem Ulrichem Obristem, krytykiem sztuki, kuratorem wystaw, w filmie. Corinny Beltz.
  15. 15. Wniosek wyciągnąłem na podstawie rozmowy z Andrzejem Turowskim w sierpniu 2012.