Konserwatyzm awangardowy

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Choć wiele kąśliwych uwag poświęciłem konserwatystom w swoich poprzednich książkach, to jednak sam od kilku lat głoszę "konserwatyzm awangardowy"1 jako ideę, która wydaje mi się słuszna na dzisiejsze czasy. Czym innym jest konserwatyzm artystyczny, a czym innym polityczny. Polityczny nie musi łączyć się z dużą wiedzą. Może dotyczyć pewnych zasad ustrojowych, znanych z przeszłości, lub opierać się na takich zasadach, choć nie musi. Może być czymś nowym, wymyślonym na użytek opozycji do innych systemów, odwołujących się do nowoczesności czy postępu. Konserwatyzm artystyczny, który odwołuje się do form utrwalonych w kulturze przeszłości, wynika raczej z niechęci to tego, co jest wyrazem teraźniejszości, lub z lenistwa podążania za kierunkami, które tworzą się w teraźniejszości. Lenistwo to albo nieuctwo, albo nawet wrogość motywowane są najczęściej przywiązaniem do tradycji, bez świadomości tego, że tradycję kształtowali najbardziej twórczy artyści czasów minionych, czyli w moim rozumieniu ówczesna awangarda. Krakowscy profesorowie konserwatyści w swoim ostatnim biuletynie szkolnym zamieszczają fotografie dzieł Matejki i Leonarda da Vinci, czując się zapewne spadkobiercami ich wyczynów, tyle tylko że nie ma ich wśród znaczących artystów polskich, a historycy sztuki współczesnej ich nie zauważają.

Konserwatyzm taki, jak ja go pojmuję, jest wiedzą (nie można być konserwatystą, nie mając wiedzy) nie tylko o tym, co się wydarzyło w wiekach poprzednich, ale czym to było dla swojego czasu, z jakimi problemami ówcześni artyści się borykali i jak odpowiadali na ducha czasu. Ich twórczość była organicznie poddana owemu duchowi, wyrażała, a nawet wyprzedzała ducha czasu. Jan Matejko, mimo że w stosunku do tego, co stanowiło współczesną sztukę europejską był nieco spóźniony, dla polskiej rzeczywistości historycznej był artystą awangardowym, spełniającym ważną funkcje wychowawczą, wzbogaconą o niezwykły warsztat artystyczny. W latach 60. niektórzy polscy krytycy, chcąc się popisać swoją wiedzą, grymasili i doszukiwali się różnych niedostatków jego malarstwa. Dlatego w 1971 roku wykonałem pracę konceptualną, w której te rzekome braki Matejki wziąłem na siebie, żeby krytycy się od niego odczepili. Profesorom Rodzińskiemu, Waltosiowi i innym nie przychodzi do głowy, że tradycją polską są już Witkacy, Henryk Stażewski i Tadeusz Kantor. Stanisław Brzozowski tradycję widział jako warsztat, a nie kapliczkę, do której trzeba się modlić. Wiedza musi dotyczyć nie tylko rzeczy zaprzeszłych, ale zrozumienia procesów zachodzących tu i teraz i tylko tak jest możliwa twórczość wychodząca w przyszłość.

W pewnym sensie konserwatyzm pokrywa się z awangardą. Konserwatyzm jako sprzeciwianie się jałowemu postępactwu i gonitwie za nowymi trendami i awangarda jako rzeczywista twórczość, odpowiadająca na wyzwania ducha czasu. Moje rozumienie awangardy jest inne niż to, jakie opisują historycy czasów porewolucyjnych w Rosji i Europie, gdzie wiąże się ją słusznie i nie z ideologią komunistyczną, z duchem modernizmu i naprawy świata. Istotnie, artyści dali się ponieść fali, fali, która wkrótce zawiodła do totalitaryzmu. Jej odpryski wciąż jeszcze znajdują swoich wyznawców wśród intelektualistów zachodnich i młodzieży, która nie zaznała socjalistycznej utopii. Współczesna awangarda to wybitne jednostki działające w odosobnieniu, często w ukryciu, ponieważ wszelkie ruchy są kontrolowane, a niepoprawne idee wykluczane. Świat, a zwłaszcza świat mediów, nie może sobie pozwolić na niekontrolowane niespodzianki. Idolami tłumów kreuje się rozwydrzonych, użytecznych idiotów i ludzi sukcesu. Ich zachowania traktuje się jako awangardowe, postępowe, godne naśladowania. Dlatego ja, w odróżnieniu od awangardy artystycznej początków XX wieku i tak zwanej postawangardy lat 70., mówię o rzeczywistej awangardzie, która pojawia się w każdym narodzie i w każdym czasie. I nie jest to żadna "straż przednia", bo za nią nie idą masy, ani nawet większe zbiorowości, tylko dowiadujemy się o nich po czasie, kiedy ich myśli zyskają jakiś rozgłos i okażą się wieszcze. Do tego niezbędna jest znajomość rzeczywistych naprężeń w świecie, niezawisła myśl i zwyczajna mądrość. Stanisław Ignacy Witkiewicz, chociaż był znany w towarzystwie, w swoim myśleniu i twórczości był samotnikiem; traktowano go jak dziwaka. Kantor do dzisiaj nie znajduje kontynuatorów, tylko marnych naśladowców teatralnych. Ja z uporem będę przypominał Andrzeja Partuma, tego pogardzanego przez wielu lepiej urządzonych biedaka, który swoim instynktem, nie mając właściwie żadnych podstaw profesjonalnych, swoimi wizjami, tekstami quasi-filozoficznymi i improwizacjami poetyckimi drażnił i zostawiał w polu koryfeuszy ówczesnej - lata 70. - sztuki.

Z tych rozważań w sposób dla mnie oczywisty wynika postulat KONSERWATYZMU AWANGARDOWEGO. Konserwatyzm jako rozważna, nieuprzedzona żadną ideologią krytyka wszelkich trendów i pędów, poszukująca tego, co trwałe i niezawodne w myśleniu o sztuce, niepoddający się manii burzenia czy zwalczania jakichś tabu w imię jałowego postępu dla postępu. Konserwatyzm bez uprzedzeń klasowych, rasowych i innych podziałów na lepszych i gorszych. W moim rozumieniu konserwatyzm nie powinien mieć ambicji powstrzymania naturalnych zmian, nawet jeżeli te zmiany nie idą ku lepszemu, ani dążyć do przywracania dawnych porządków, miar wartości, z wyjątkiem tych, które są wartościami ponadczasowymi, ale powinien bazować na WIEDZY o współczesnych realiach, aby mieć na to TWÓRCZĄ odpowiedź. I takiej odpowiedzi może przysługiwać miano AWANGARDY.

Nie można sobie powiedzieć, mając na przykład 20 lat, że będę artystą konserwatywnym czy awangardowym. Pewne postawy wynosi się z domu, ze szkoły, ze środowiska czy lektur. Nie może to być decyzja spontaniczna, tylko rezultat dojrzewania. Tak samo opowiedzenie się "albo - albo" jest też wyrazem stronnictwa dalekiego od rozwagi, wynika z jakiegoś nacisku emocjonalnego. Nie trzeba wielkiej przenikliwości, aby wiedzieć, do czego doszliśmy w naszej kulturze, jakie tendencje są dominujące. Wystarczy mieć ambicję, nieco odwagi i siły, żeby zaufać swojemu rozumowi, nie ulegać bezmyślnie naporowi kiczu i głupoty wszechogarniającej propagandy i ślepego postępactwa. Repertuar bluźnierstw, profanacji i prowokacji musi się kiedyś wyczerpać, a powtarzanie tego samego staje się nudne.

Powiedzieć coś nowego w sztuce tak, żeby to było nośne, zapładniające, jest bardzo trudno, chyba nawet najtrudniej. Nic dziwnego, że nowatorstwo artystyczne zostało unieważnione w kryteriach wyróżniających sztukę aktualną. Jego miejsce zajmuje środek zastępczy w postaci jakiegoś wabika propagandowego, na przykład skandalu czy sztucznie wywołanego efektu, wzbudzającego ciekawość i szum medialny. W miejsce wysiłku twórczego wchodzi zmysł organizacyjny, przedsiębiorczość i dyspozycyjność wobec aktualiów politycznych. W tej sytuacji nie ma zapotrzebowania na rzeczywistą awangardę. Stąd wniosek, że tylko wolny, świadomy i twórczy artysta może być awangardowy. Jaka to wolność, jaka świadomość i jaka twórczość opisałem już wcześniej w swoich książkach.

Konserwatyści akademiccy i ich wychowankowie liczą na to, że coś takiego się wydarzy, że przyjdzie ich czas, że ludzie zatęsknią za sztuką spokojną, ładną, zrozumiałą, nieniepokojącą itd. Krytyk amerykański Donald Kuspit2 próbował na naszym gruncie znaleźć entuzjastów "nowych dawnych mistrzów" i znalazł, korzystając nawet z promocji muzeum w Gdańsku i Narodowego Centrum Kultury. Nie wiem, jakim sposobem Kuspit dorobił się tytułu "najwybitniejszego krytyka sztuki w USA", bo lansując "nowych starych mistrzów" pewnie by do tego nie doszedł. Prędzej w pokomunistycznej Polsce, ale jak widać też nic. Wystawa przeszła bez echa, rozbudziła tylko nadzieje konserwatystów. Kraków, który w latach 50., 60. i 70. był stolicą polskiej awangardy, teraz też usiłuje zapobiec rozprzestrzenianiu się nowej sztuki, z marnym skutkiem. Bo nie wystarczy wskazać na kilka niewydarzonych prac, ogłosić koniec sztuki i zająć jej miejsce. Konserwatyści postępują jak faryzeusze, "zamykając oczy, żeby nie grzeszyć na widok kobiet", czując się zwolnionymi od poznawania, czym kierują się artyści współcześni. Żadna ignorancja nie przynosi nic pozytywnego. Wytykałem im to wielokrotnie.

Jakikolwiek krok do przodu możliwy jest tylko dzięki wiedzy, poznaniu mechanizmów i realiów współczesności, co w połączeniu ze świeżością i dynamizmem twórczym może dać wyniki. Bez jakiejś nowej, twórczej idei, nic ciekawego nie może powstać ani powstrzymać ruchu Ziemi.

Zadanie, jakim jest "konserwatyzm awangardowy", nie jest łatwe, może nawet najtrudniejsze, ale właśnie dlatego możliwe do wykonania, bo łatwość, jak wykazałem, prowadzi do nikąd.

*

Ktoś może pomyśleć, że ciągnie mnie w stronę konserwatyzmu, bo jestem stary. Swojego wieku nie traktuję panicznie i nie mam zamiaru podlizywać się młodym ze względu na młodość. Mam nad nimi przewagę doświadczenia wojen, powstań, rewolucji, wszelkiego chamstwa, draństwa i propagandy im towarzyszącej. Tutaj już nikt mnie nie oszuka; a to, o czym piszę, jest nie tyle zaleceniem, ile przestrogą płynącą z głębi duszy, bo nie życzę nikomu być wystrychniętym na dudka, wyprowadzonym w pole czy po prostu wykiwanym przez cwaniaków. To właśnie miłość do sztuki pozwoliła mi uchronić się przed zniewoleniem i wciągnięciem w grę szubrawców. Bo sztuka oprócz wielu warunków i zadań, jakie powinna spełniać (co nie może się podobać dzisiaj), jest kryterium moralnym. Mam czelność to twierdzić jeszcze dzisiaj, w dobie zrelatywizowanej moralności postępowej. Znałem wielu wspaniałych artystów, dla których to kryterium nie było ograniczeniem, ale stymulatorem i wyzwoleniem sił twórczych. Kryterium moralne, czyli etyka twórcza, jest zasadniczym miernikiem konserwatyzmu w moim rozumieniu.

Czy mógłbym wymienić nazwiska polskich artystów współczesnych spełniających postulat konserwatyzmu awangardowego ? Tak, tylko to nie są chyba artyści z czołowych miejsc listy rankingowej. I w tym widzę pewną prawidłowość. Ponieważ ranking jako taki jest niemoralny w swoim znaczeniu i funkcji, należy do innej kultury, a nawet cywilizacji. Ranking rejestruje bieżący stan rzeczywistości artystycznej i wokół sztuki, wraz z jej czasowymi modami, preferencjami i notowaniami rynkowymi. Tutaj nie liczy się żadne kryterium artystyczne ani tym bardziej moralne.

*

Spróbuję zmierzyć się z tematem awangardy, jak ją widzę dzisiaj, odkładając na bok wszystkie poprzednie ujęcia tego tematu wraz z "postawangardą" i "neoawangardą". Mimo że to temat niemodny dzisiaj, albo może niechciany, o czym wcześniej pisałem, właśnie dlatego widzę konieczność nowej awangardy.

Od 30 lat sztuka została poddana presji ideologicznej pod nazwą "postmodernizm". Mówię presji, bo to nie artyści byli jego autorami, tylko zgodzili się na wygodne warunki, które im zaoferowano. Wygodne, bo [postmodernizm] zwolnił ich od rygorów twórczych, takich jak właśnie awangardowość, odkrywczość, a także niezawisłość i etyka twórcza. Słowem, pełna swoboda korzystania z dorobku artystów lat poprzednich, środków wyrazu, żadnych zobowiązań poszukiwawczych - z jednym uwarunkowaniem: przestrzeganie zasad poprawności politycznej i wskazań ideologicznych zalecanych przez czołowych intelektualistów Zachodu. To sprowadziło młodzież artystyczną do roli rozwydrzonych dzieci - w tak zarysowanej zagrodzie mogą brykać do woli. Dlatego tak urosła w znaczenie funkcja kontrolno-wychowawcza kuratorów.

Taka niby wolność powoduje jednak zasadnicze ograniczenie. Nie tylko to, że wyskoczenie poza zagrodę wiąże się z większym ryzykiem wykluczenia, ale w sytuacji, kiedy wszystko wolno, żaden głos, żadna decyzja nie jest ważniejsza od innych.

W polityce coraz powszechniejsza jest bolszewicka zasada "Kto nie z nami ten przeciwko nam" - może się zdarzyć, że artysta zostanie przypisany do stronnictwa wrogów, jeżeli na przykład ujawni, że wierzy w Boga.

Awangardzista dzisiejszy musi mieć świadomość tego wszystkiego, o czym napisałem. To jest warunek wstępny. To znaczy wcale nie musi, bo awangardzista nie przyjmuje żadnych warunków wstępnych, tylko wymyśla własne. Awangardzista wcale nie musi wiedzieć, że jest awangardowy, on ma być, on swoją wiedzą, mądrością ma antycypować rzeczywistość oczekiwaną, choć niekoniecznie spodziewaną. W tej rzeczywistości ma się spełnić jego twórcze dzieło.

*

Paryż, początek wieku. Mekka sztuki światowej, tygiel; artyści z całego świata zjeżdżają się nie po to, żeby zarobić, ale żeby poczuć atmosferę nowych zjawisk w sztuce, żeby się czegoś nauczyć, poznać, zobaczyć i być razem tam, gdzie gotuje się nowa epoka, nowy wiek sztuki, i żeby mieć w tym swój udział.

Doskonale to opisuje w swoich książkach Mieczysław Porębski3. Najlepsze umysły i największe talenty tworzą pierwszą awangardę.

Rosja, początek wieku. Pierwszy i ostatni renesans rosyjski, albo oświecenie.

Fenomen jeszcze nieopisany zbiorczo. W różnych instytucjach, klubach i prywatnych mieszkaniach pojawiają się zwiastuny nowych idei, z Zachodu i Wschodu, różni prorocy, nawiedzeni kaznodzieje, filozofowie i niestety agitatorzy polityczni są tłem dla rosyjskiej awangardy, w której główną postacią i guru jest Polak, Kazimierz Malewicz.

Lata 60., rewolta młodzieży zarażona komunizmem, ruch hippisów, też niezbyt mądry, ale na tej fali rodzi się bunt przeciw komercji w sztuce. Odczepienie się od handlarzy, wspólne działanie artystów z różnych dziedzin daje możliwość zaistnienia nowej generacji artystów. Happeningi, sztuka ziemi, sztuka konceptualna, mail-art, Arte Povera we Włoszech, Ruch Fluxus i sztuka performances (już któryś raz wyliczam te kierunki), awangarda, przez niektórych zwana neoawangardą czy postawangardą, to są kierunki wyłonione z własnych potrzeb i poszukiwań artystów, które nie potrzebowały wsparcia ideologicznego modnych intelektualistów. Ale nie jest przypadkiem, że awangarda dochodzi do głosu w szczególnych okolicznościach historycznych. Polscy artyści odczepili się od sztuki oficjalnej, wykorzystując luki w systemie, oszukując funkcjonariuszy. Kilkunastu biedaków rozrzuconych po kraju, bez porozumienia, bez środków, chwytając się różnych możliwości, z towarzyszącą im pogardą systemu i usłużnych krytyków zdobyło się na ruch nawiązujący do awangardy światowej, który jeszcze dzisiaj wielu teoretyków polskich lekceważy. Wygląda na to, że ruch awangardowy korzysta ze specyficznych warunków, żeby zaistnieć. Być może, ale ja bym stawiał na to, że istotniejszy jest w tym element ludzki. Pojawienie się w danym czasie grupy ludzi o predyspozycjach intelektualnych i wiedzy przewyższającej tę, jaką dysponuje większość artystów. Dochodzi do tego jeszcze rzecz odwagi, ryzyka i determinacji artystycznej. Może się na taki zryw zdecydować ktoś, kto jest pewien swoich racji, to znaczy wie, czego chce i nie rozgląda się na boki, czy to będzie dobrze widziane. To nazywam niezawisłością twórczą, w odróżnieniu od artystów śledzących koniunktury polityczne, szanse i mody. Z takich postaw nie wyłoni się żadna awangarda. Dlaczego koniecznie ryzyko? Bo jak dowiodła niedaleka w końcu przeszłość, awangardy napotykały na gorący i powszechny sprzeciw. Ja pamiętam, jakie reakcje towarzyszyły pojawianiu się w Polsce sztuki abstrakcyjnej w latach 50., przecież już oswojonej przez Zachód. "Polskich konceptualistów" traktowano jak zapatrzonych na Zachód idiotów, pomyleńców. Przemilczano albo ignorowano tych artystów z pozycji ludzi poważnych i besserwisserów.

I konkluzja. Albo wszystko pójdzie tak jak teraz, ulegając trendom i prądom napływającym do nas z Zachodu, bezmyślnie, a nawet z entuzjazmem, bezkrytycznie przyjmowanym i adaptowanym w naszej rzeczywistości, przez co pozbawiamy się twórczego udziału, zadowalając się [tym], że nas chwalą tu i ówdzie, albo przyjdzie czas zastanowienia. Istnieje coś, co można nazwać imperializmem kulturalnym w wydaniu soft. Kraje bogate, tym samym mądrzejsze z definicji (w co bardzo wątpię), nie interesują się lokalnymi wariantami kultury, historii, uwarunkowaniami społecznymi; dążą do dominacji tylko swojej wizji ideologicznej. Polacy, jak wiadomo, są pawiem i papugą, zwłaszcza krytycy, którzy poszukują odpowiedników tego, co robi się na Zachodzie, bo to ich usadawia w pozycji ludzi kompetentnych.

Albo nastąpi jakiś wstrząs, orzeźwienie i oprzytomnienie.

I jeszcze jedna konkluzja. Z tego, co napisałem, wynika, że żadna awangarda nie jest możliwa, że nie ma miejsca na nic takiego, co by za awangardę mogło uchodzić, bo i po co? Teraz z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że wtedy ona musiała nastąpić. Ale czy ktoś przewidywał pojawienie się awangardy?

Znajdujemy się w obliczu pustki duchowej, której nie zapełnią żadne afrodyzjaki, wrzaski ani oklaski. Neohumanizm, według którego człowiek jest bogiem dla samego siebie, pozbawia go treści duchowych, czyni wydmuszką albo pisanką bez wnętrza, a w środku jest jego osobowość.

Dla porównania przytoczę jeszcze dwa przykłady. Pierwszy, to krótki okres tzw. odwilży po roku 1956, pokolenie, które miało za sobą II wojnę światowa i okres najokrutniejszego w dziejach Polski stalinizmu, kiedy wybucha życie kulturalne, jakby spod ziemi, malarstwo z wielkimi nazwiskami, o których wcześniej nikt nie wiedział, grono poetów do dzisiaj nie pokonanych, teatry, które otwarły się na świat, muzyka z genialnymi kompozytorami, tak samo niepokonanymi, jazz nowoczesny, no i radość i przekleństwo rock & rola.

Drugi to rok 1989, po wielu latach maglowania, demoralizowania, kuszenia oraz sztucznie nadmuchiwanych karier dana nam była wolność rzeczywista, nie iluzoryczna, która ujawniła, że w szufladach pisarzy, filmowców nie było nic interesującego, nic nie wybuchło, z wyjątkiem ostrożnego odsłaniania białych plam przeszłości oraz wstydu i kolaboracji. Zamiast wyzwolenia przyszło rozwydrzenie, wymarzoną wolność zakneblowano poprawnością polityczną, a twórczość artystyczną pokryły miazmaty postmodernu.

Stąd wniosek, że wszelka twórczość, ożywienie kulturalne, awangarda nie są wytworem okoliczności, sprzyjającej atmosfery czy przewrotu politycznego, tylko decydują o tym wybitne jednostki, często szaleńcy, marzyciele i ludzie utalentowani. Jeszcze raz przypomnę Kraków lat 50., 60. Tadeusz Kantor i Jaremianka plus Stanisław Balewicz i Krzysztofory; Piotr Skrzynecki, Wiesiek Dymny, Piwnica pod Baranami, Jasio Byrczek i Jazz Klub, Bogusław Schaeffer i Krzysztof Penderecki. Te nazwiska mówią same za siebie. Teraz Kraków jest martwy, niemrawy, niezdarny; [jest] Masza Potocka, która w końcu zasłużenie została dyrektorem MOCAK-u, ale jej słabość do prominentnych postaci i konformizm polityczny nie stworzą miejsca żywej kultury. A zdawałoby się, że teraz, kiedy jest wolność i demokracja, tym bardziej powinny spowodować jakieś ożywienie. Okazuje się, że łatwość, wygoda oznaczają stagnację i paraliżują ruch do przodu, wszelki ruch.

 

Manifest "Konserwatyzm awangardowy" Zbigniew Warpechowski przypomniał 21.08.2012 na Festiwalu "Konteksty" w Sokołowsku jako wprowadzenie do odsłonięcia swojej nowej realizacji "Łódź Postępu", ulokowanej na wzgórzu obok odbudowanej willi "Różanka", stanowiącej obecnie siedzibę Fundacji In Situ w Sokołowsku.

 

II Festiwal Sztuki Efemerycznej "Konteksty", Sokołowsko, 18-22.08.2012

Kuratorki: Małgorzata Sady, Ewa Zarzycka; koordynacja: Antoni Burzyński, Zuzanna Fogt; organizator: Fundacja Sztuki Współczesnej In Situ, Międzynarodowe Laboratorium Kultury w Sokołowsku.

Fot. Grzegorz Borkowski

II Festiwal Sztuki Efemerycznej "Konteksty", Sokołowsko, 18-22.08.2012

II Festiwal Sztuki Efemerycznej "Konteksty", Sokołowsko, 18-22.08.2012

Zuzanna Fogtt rozbija butelkę coca coli o burtę łodzi, Małgorzata Sady z płonącą gazetą, w głębi Zbigniew Warpechowski
Zuzanna Fogtt rozbija butelkę coca coli o burtę łodzi, Małgorzata Sady z płonącą gazetą, w głębi Zbigniew Warpechowski

II Festiwal Sztuki Efemerycznej "Konteksty", Sokołowsko

II Festiwal Sztuki Efemerycznej "Konteksty", Sokołowsko
II Festiwal Sztuki Efemerycznej "Konteksty", Sokołowsko

Jerzy Bereś, Zbigniew Warpechowski
Jerzy Bereś, Zbigniew Warpechowski

II Festiwal Sztuki Efemerycznej "Konteksty", Sokołowsko
  1. 1. "Konserwatyzm awangardowy" zamieszczono w wydawnictwie książkowym "Wiek awangardy" (wydawnictwo Universitas, Kraków 2006), wydanym po konferencji zorganizowanej przez UJ w 2005 roku.
  2. 2. Donald Kuspit, "Koniec sztuki", wyd. Muzeum Narodowe w Gdańsku ,2006 r.
  3. 3. Mieczysław Porębski, "Granica współczesności 1909 - 1925", Ossolineum 1965; Mieczysław Porębski, "Kubizm. Wprowadzenie do sztuki XX wieku", Warszawa 1966.