Ukraina nie może teraz nie wybierać

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

„Demokracja nie jest reżimem politycznym. Jako zerwanie w logice arche
- czyli w uzależnieniu rządzenia od predyspozycji do niego -
jest samym reżimem polityki, czyli formą relacji
definiującej specyficzny podmiot".
J. Ranciere, „Tezy o polityce"

„Zróbcie coś albo się odpierdolcie" - ten krótki slogan, opisany niedawno przez Michała Sutowskiego na łamach „Dziennika Opinii" - w pełni oddaje desperację, przerażenie i wściekłość przynajmniej części Ukrainek i Ukraińców wstrząśniętych wydarzeniami, jakie miały miejsce na Majdanie w Kijowie w ostatnich dniach. Bilans z dziś rano to 26 zabitych i blisko 1000 rannych w zamieszkach w centrum stolicy Ukrainy. To naprawdę nie jest moment na bezczynność.

Nakręcony przez Olę Polisiewicz i Marka Goździewskiego film powstał w dniach wcześniejszych, podczas wizyty artystki i kuratora z Polski na Majdanie w ubiegłym tygodniu, gdy nie padały strzały, a na placach i barykadach występowali muzycy i zwykli ludzie próbując dać sobie nawzajem odrobinę otuchy i nadziei. Na tym filmie nie zobaczymy rozpaczy ani krwi, nie ma tam strzałów i ognia, jest muzyka, wiersze i poruszające wypowiedzi rozmaitych osób, które nagle wyszły na ulice, uznając, że to jest ich moment, by dyskutować, a nawet - współdecydować o tym, co wspólne. Występuje znany raper i śpiewa o korupcji, starsza kobieta z prowincji, która mówi z punktu widzenia matek, dziewczyny organizujące punkty pomocy i wsparcia dla protestujących. To nie jest film o walkach. To jest film o codzienności protestu, o nowej formule przestrzeni publicznej, jaką część Ukrainek i Ukraińców zaczęła budować w opozycji do kolejnej odsłony stowarzyszania Ukrainy z Rosją, tym razem wokół przywilejów aktualnie panujących oligarchów oraz cen gazu. To jest film o tym, jak ludzie o różnych poglądach próbują wspólnie stawiać opór, co w Polsce akurat świetnie znamy, a niektórzy nawet jeszcze pamiętają z 1980 roku i wydarzeń, które zapoczątkował tzw. „karnawał Solidarności", a zakończył stan wojenny wprowadzony przez gen. Jaruzelskiego.

Z perspektywy doświadczeń naszego kraju najłatwiej chyba powiedzieć, że „tam dzieje się to, co u nas". Proponowałabym jednak zachować pewien dystans do tego typu pospiesznych utożsamień, potraktować je tak, jak Gayatri Spivak traktuje stwierdzenia typu „ona jest taka, jak ja" pospiesznie wygłaszane przez przedstawicielki zachodniego feminizmu w konfrontacji z kobietami z trzeciego świata. Ukraińcy i Ukrainki piszą własną historię, tym razem niezależną od Polski, i nie ma kompletnie sensu projektować na nich „naszych" doświadczeń. Bo - choć strukturalnie sytuacja Polski w 1980 roku oraz Ukrainy dziś mogą wydawać się podobne, wiele je dzieli. Elementem tego, co dzieli, jest kilka stuleci kolonialnej polityki polskiej na tzw. Kresach, więc również na terenie dzisiejszej Ukrainy. Nie ma żadnego sensu udawać, że jej nie było.

Nieco inne są też codzienne realia Majdanu i rzeczywistość Stoczni Gdańskiej latem 1980 roku. Na Ukrainie bowiem nadal mówi się o „opozycji", czyli członkach partii politycznych nie znajdujących się u władzy oraz „ludziach z Majdanu" - zwykłych obywatelach i obywatelkach uczestniczących w protestach. Podczas, gdy do rozmów ze stroną rządową w Gdańsku w sierpniu 1980 roku zasiadło wielu działaczy i kilka działaczek opozycji (której nikt nie oddzielał od strajkujących - opozycja i „Solidarność" to było jedno i to samo), z Majdanu do trzech facetów z rządu idzie rozmawiać trzech facetów z opozycji (więc nie „z Majdanu"). Te proceduralne szczegóły można oczywiście mnożyć i wyolbrzymiać, dowodząc na przykład, że wydarzenia na Ukrainie nie mają nic wspólnego z demokracją. Uważam, że taka optyka byłaby błędna - demokracja to nie jest jedno wydarzenie, tylko proces, w którym do głosu dochodzi różnica między wizjami tego, co wspólne oraz strategiami działania wobec tej sytuacji. Demokracja nie jest po prostu nazwą określonego sposobu sprawowania władzy - to uproszczenie bardzo celnie zdemaskował Jacques Ranciere w książce „Nienawiść do demokracji". Demokracja to jest praktyczna realizacja równości w sytuacji różnorodności. W przypadku Majdanu chcielibyśmy oczywiście, żeby negocjacje rządu i opozycji były jawne, żeby uczestniczyło w nich więcej osób, żeby istniały jasne procedury decyzyjne oraz żeby selekcja postulatów była dostępna dla wszystkich. Mogłybyśmy - zwłaszcza migrantki, feministki czy osoby queer - chcieć, żeby partia 'Swoboda" i jej agresywne miejscami postulaty nie dominowała przestrzeni Majdanu. Dla wielu osób jednak Majdan to nie koniec, a początek drogi. Niewykluczone, że doczekamy również takiej sytuacji, w której powyższe wątpliwości czy zastrzeżenia okażą się błędne.

Póki co - ukraińskie władze postanowiły wziąć sprawy we własne ręce, i lekceważąc zdrowy rozsądek, konstytucję oraz prośby demonstrujących, zaproponowały najpierw ograniczenie wolności słowa, zrzeszeń i zgromadzeń, a następnie siłowe rozwiązanie nie kończącego się sporu.

Zastanawiając się nad tym, co akurat dzieje się na Ukrainie, nie sposób nie wspomnieć o nadal więzionej Julii Tymoszenko, której oskarżenie, skazanie i uwięzienie urąga wszelkim standardom państw demokratycznych. Należy też wspomnieć o tym, że bodaj pierwszy raz w swojej historii Ukraina ma dziś możliwość podjęcia decyzji o tym, czyim będzie sojusznikiem - Rosji czy Europy. Choć prezydent tego kraju wydaje się nie zdawać sobie sprawy z powagi sytuacji, dla sporej części obywatelek i obywateli Ukrainy sprawa nie dotyczy wyłącznie pieniędzy czy gazu, ale jest sytuacją samostanowienia niedostępną wcześniej, może nawet nigdy wcześniej. Z tej perspektywy bardzo zabawnie wyglądają propozycje Unii Europejskiej, której dygnitarze sprawiają dziś wrażenie księżniczek przebudzonych z długiego snu, i proponują Ukrainie rozwiązania, na widok których kraj ten zapewne podskoczyłby z radości jakieś 100, może nawet 50 lat temu, ale dziś musi traktować je jak nieprzyjemny ochłap rzucony bez rozpoznania sytuacji.

W Polsce komentarze jak zwykle dzielą się wg szlacheckiego klucza - na prawicę, która paternalistycznie wciska Ukrainkom i Ukraińcom mit raju na ziemi w Unii Europejskiej (przecież świetnie znamy tzw. „koszta ludzkie transformacji", dlaczego wciskać Ukraińcom nierealistyczną wizję życia w europejskiej wspólnocie?) oraz lewicę, która najwyraźniej nie zanotowała, że Rosja nie jest już Rosją Lenina, tylko w międzyczasie stała się Rosją Putina, z kapitalizmem bez ludzkiej twarzy, rasizmem i homofobią.

Dokument Oli Polisiewicz szczęśliwie wymyka się obu tym złym strategiom widzenia, i proponuje spojrzenie empatyczne na protest, dawanie wsparcia żądaniom demokracji przy jednoczesnej krytyce nadużywania władzy bez względu na to, czy mają one miejsce na Majdanie czy w szeregach nacjonalistycznych odłamów opozycji.

W złożoności sytuacji na Majdanie i na Ukrainie nie wypada zapominać o przyzwoitości, o zwykłym ludzkim współczuciu dla ofiar tragedii - zabójstw, „zaginięć", tortur i przemocy, a także ich rodzin.

Na pytanie, co właściwie dzieje się na Majdanie wiele osób próbowało już dać odpowiedź. Dla jednych jest to walka o demokrację, dla innych - nowa formuła opozycji, dla jeszcze innych - pseudo-protest w obronie interesów kolejnej grupy oligarchów. Jedni piszą o nadziei na „normalne życie", jak Timothy Snyder, inni - o ukraińskich nacjonalistach próbujących dorwać się do władzy, jak niektórzy autorzy portalu lewica.pl , o tym, jak nie wypada zostawić Ukrainy jej samej - jak czyni Andrzej Stasiuk czy o podwójnym ciele Julii Tymoszenko i płciowych paradoksach niedawnych przemian na Ukrainie, jak Tatiana Zhurzhenko. Jak dla mnie jest to przede wszystkim moment, w którym kraj, który praktycznie przez całą swoją historię był podległy i zależny, może próbować decydować samodzielnie, i niestety wybór między dwiema złymi opcjami trudno uważać za łatwy, ale niestety - taki właśnie, niełatwy, jest. Tak czy siak - dziś Ukraina nie może nie wybierać, więc oprócz problematyzowania każdej z opcji Ukrainki i Ukraińcy zadają sobie dziś pytania znacznie bardziej konkretne, niż osoby próbujące zachować dystans etc. I z tej perspektywy proceduralne osłony wielości gwarantowane przez UE wydają się mimo wszystko odrobinę bardziej bezpieczne, niż jednoznaczne wsparcie dla oligarchów, proponowane przez Rosję. Możliwość korzystania z europejskich subwencji i dotacji wydaje się poszerzać, a nie zawężać szanse i możliwości tzw. „zwykłych ludzi", zaś polityka otwartości, tolerancji i równouprawnienia zdaje się zmniejszać raczej, niż powiększać ryzyko dalszej dyskryminacji kobiet i mniejszości etnicznych oraz seksualnych.

W takiej sytuacji przytomnie brzmią słowa przedstawicieli ukraińskiego PEN-Clubu, którzy apelują o wsparcie dla instytucjonalnych zabezpieczeń demokracji nie wyrażając się jednoznacznie o przyszłości Ukrainy. Sensownie brzmi krytyka glamourowatego piękna Tymoszenko, jaką Tatiana Zhurcenko formułuje w połączeniu z żądaniem sprawiedliwego traktowania tak dawnej premierki Ukrainy, jak i wszystkich ukraińskich kobiet. Sensownie brzmią jednak również wszelkie głosy solidarności i wsparcia dla Ukrainek i Ukraińców, tak te formułowane przez organizatorki i organizatorów demonstracji, jak i osoby zajmujące się zbiórką odzieży i leków, sensownie brzmi sformułowany pod koniec stycznia apel o solidarność z Ukrainą Andrzeja Stasiuka oraz słowa i działania wszystkich tych, którzy i które w taki czy inny sposób dają wyraz przesłaniu sformułowanym przez niezbyt może dziś popularnego poetę - Zbigniewa Herberta - który przed laty, w kontekście innych konfliktów i innych wyborów, pisał tak: „Stoimy na granicy/ wyciągamy ręce/ i wielki sznur z powietrza/ wiążemy bracia dla was/ z krzyku załamanego, z zaciśniętych pięści/ odlewa się dzwony i serca milczące na trwogę."

Jak możesz pomóc?

http://publica.pl/teksty/euromaidan-how-to-support-ukrainians

Warto przeczytać:

Apel Ukraińskiego PEN-Clubu w sprawie wolności słowa, zrzeszeń i zgromadzeń na Ukrainie
http://www.eurozine.com/articles/2014-01-23-marynovych-en.html

Andrzej Stasiuk o przemocy na Majdanie i solidarności z Ukrainą:
tygodnik.onet.pl

Artykuł Mykoły Riabczuka o Euromajdanie:
http://www.eurozine.com/articles/2013-12-13-riabchuk-en.html

Artykuł Timothy Snydera o możliwej przyszłości Ukrainy:
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/ukraina/20131208/snyder-wyjscie-dla-ukrainy

Zbigniew Kowalewski o polskiej polityce kolonialnej wobec Ukrainy:
„Między wojną o historię a wyprawami kijowskimi" w LMD styczeń 2014.

Artykuł Tatiany Zhurzhenko o Julii Tymoszenko:
http://www.eurozine.com/articles/2013-06-25-zhurzhenko-en.html

Michał Sutowski o memie z wyrazami:
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/ukraina/20140219/sutowski-ukraincy-nie-wybacza-nam-obojetnosci

link do części pierwszej