Z głową w chmurach

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Thorstena Goldberga poznałam w 2000 roku dzięki kuratorowi Martinowi Henatschowi, podczas międzynarodowej wystawy „Intrigue, provocation” zorganizowanej w Kaunas na Litwie. Artysta prezentował wówczas mobilną instalację „Detached House” składającą się z monitora, który wolno przesuwał się w przestrzeni galerii, uderzał w ścianę i sunął w przeciwną stronę, wracając do punktu pierwotnego. Na ekranie widać statyczny obraz domku w małym miasteczku na niemieckiej prowincji, kręcony bezustannie przez cały dzień. Oprócz okazyjnie pojawiających się samochodów, rowerzysty, szarego i czarnego kota, listonosza i ruchu chmur na niebie nic więcej się nie dzieje. Nuda i marazm. Artysta próbuje pobudzić akcję przez mechaniczną kolizję monitora ze ścianą, jednak jednostajny ruch i nieuchronność kolizji jest doskonale przewidywalna. Sztuka niewiele może zmienić, jedynie wykonać kilka rys na ścianie galerii. Instalacja zawierająca kontekst społeczny była jednocześnie głosem w dyskusji nad siłą, a raczej bezsilnością sztuki we współczesnym świecie. Była też przykładem sztuki o przestrzeni publicznej przeznaczonej do wnętrza galeryjnego.

Od 2000 roku berliński artysta kilkakrotnie pokazywał swoje realizacje w Polsce: w Galerii Amfilada i Muzeum Narodowym w Szczecinie, Galerii Arsenał w Białymstoku i Galerii XX1 w Warszawie. Jedną z nich była instalacja „3 Chinese”, rodzaj wizualnej poezji uformowanej z kolorowych kanapek pokrytych nutellą, dżemem i kiełbasą, ukazujących tekst dziecięcej piosenki śpiewanej w Niemczech. Kanapki ułożone na ulicznym trotuarze i podłodze sali wystawowej bulwersowały niektórych polskich widzów przyzwyczajonych do szczególnego traktowania chleba i myślenia o nim w kontekście sacrum – religijnego rytuału przemiany w ciało Chrystusa. Instalacja, która została pomyślana jako zabawna gra ze słowem i zmysłami, sprowokowała niezamierzone przez artystę reakcje związane z odmiennym kontekstem kulturowym.

Gdy Thorsten Golderg posługuje się strategią prowokacji, to raczej jest to prowokacja intelektualna, skłaniająca widza do podjęcia wysiłku analitycznego lub procesu badawczego. Jego dzieła można odczytywać na różnych poziomach. Nawiązują one relacje z otoczeniem, geografią, historią miejsca, grupą, dla której są przeznaczone. Jego projekty można określić nie tyle jako site-specific, co raczej context-specific. Polityka, język formalny, otoczenie – wszystko może oddziaływać na dzieło sztuki umieszczone w przestrzeni publicznej. Artysta dokładnie bada teren, zanim zaproponuje projekt. Angażuje do współpracy specjalistów z różnych dziedzin starając się stworzyć dzieło perfekcyjne, znakomicie pasujące do otaczającej przestrzeni, ale też zawierające wnikliwe obserwacje, bądź przesłanie autora, które legitymizuje ich zaistnienie. Komunikaty przesyłane przez artystę nigdy nie są perswazyjne. Goldberg rozmawia z nami raczej za pomocą symboli, znaków i aluzji, odwołuje się do naszego doświadczenia, emocji lub wrażliwości. Jego prace, nawet te krytyczne, są bezkonfliktowe. Artysta kładzie nacisk na współpracę, subtelne zwraca na coś uwagę, podsuwa możliwe rozwiązania, nawołuje do zgody, stara się dać przyjemność, pobudzić do marzeń, a czasem wywołać uśmiech.

Co wieczór na moście Oberbaum w Berlinie nad Sprewą zapalają się i gasną neonowe znaki zaprojektowane przez Goldberga i zainstalowane tam w grudniu 1997 roku. Most zbudowany pod koniec XIX wieku na miejscu poprzedniego, drewnianego, był regionalną i administracyjną granicą oraz jednym z najbardziej ruchliwych punktów miasta. Samochody, rowery, piesi, a także tramwaj i metro tworzyły nieustanną rzekę ludzi przemieszczającą się ponad tą prawdziwą. Most dokumentuje fragment historii miasta – pragnienie dziewiętnastowiecznej berlińskiej klasy średniej i imperialnego społeczeństwa tamtych czasów marzącej o modernizacji niemieckiej metropolii, które kłóciło się z jej tradycyjnym konserwatyzmem. W czasach Fryderyka Wilhelma I konstrukcja zbudowana na palach była miejską granicą między Berlinem a miasteczkiem Coelln, a jej design i dekoracja – unikalne. Neogotycka budowla zaprojektowana przez Otto Stahna łączy dziś dzielnice Kreuzberg i Freidrichshain; stała się znakiem rozpoznawczym Berlina, który ma ponoć więcej mostów niż Wenecja. Zniszczony na rozkaz Hitlera w 1945 roku, został zrekonstruowany w latach 50. Jednak w czasie lat Zimnej Wojny ruch na nim prawie kompletnie zamarł. Most stał się barykadą między Wschodnim a Zachodnim Berlinem. Przeciekały przez niego tylko małe strumyki starszych ludzi opuszczających Wschód, a z drugiej strony jeszcze węższe strużki Zachodnich Berlińczyków wpuszczanych czasowo, po zapłaceniu myta, na teren dawnego NRD. W latach 90. hiszpański architekt Santiago Calatrava dokonał restauracji, która historycznej formie nadała nową rangę. W trakcie odbudowy, nad pierwotną konstrukcją wzniesiono kolejowy most, na którego tle umieszczone są kolorowe neony Thorsten Goldberga pokazujące znaki ze znanej dziecięcej gry w kamień, papier i nożyczki. W dwóch rogach stalowej kratownicy umieszczonej między dwiema wieżami nad kanałem, co sześć sekund rozbłyskują trzy pozycje rąk, nieustannie próbujące wygrać grę nie do wygrania. Realizacja działająca jak sygnalizacja świetlna stała się integralnym elementem historycznego obiektu.

Neony nawiązują też do mozaikowych znaków ośmiu miast regionu Märkish (Kuestrin, Stendal, Brandenburg, Poczdam, Prenzlau, Frankfurt nad Odrą, Salzwedel i Ruppin) umieszczonych na zrekonstruowanym powojennym moście. Uniwersalna, prosta i zabawna gra „Kamień-Papier-Nożyce” może symbolizować dwie osoby spotykające się i dyskutujące ze sobą bez użycia przemocy. „Oparta na przypadku i nieodwołalnej decyzji, metaforycznie ukazuje warunki mieszkańców Berlina, którzy bez własnej woli postawieni zostali w sytuacji właściwie bez wyjścia – zniewoleni przez granice”1. Projekt umieszczony na moście Oberbaum, dawnej granicy między Wschodnim a Zachodnim Berlinem, spina dwie strony, z których każda postrzegana jest jako synonim „Innego”. Thorsten Goldberg, którego projekt wygrał miejski konkurs, zdaje się mówić, że prowadzona nieustannie gra nie prowadzi do zwycięstwa żadnej ze stron.

Inną pracą w przestrzeni publicznej przygotowaną dla Berlina, choć do tej pory niezrealizowaną, jest „Die Potsdamer”. Film o ulicy oraz performansie, który miałby się na niej odbyć jest rodzajem hołdu złożonym miejscu, przypomnieniem jego historii i daniem mieszkańcom unikalnej okazji do spojrzenia na swoje miasto innym okiem. Ulica Potsdamer jest zazwyczaj głośna i ruchliwa. Każdy się tu gdzieś spieszy. „Nie jest bulwarem w klasycznym sensie – zauważa Thorsten Goldberg – gdzie kobiety pokazują swoje najnowsze i najmodniejsze ubrania. Matki i córki nie spacerują tu ramię w ramię oglądając sklepowe witryny. W zasadzie nie widać żadnych ludzi, którzy przystanęliby na chwilę. To nie jest miejsce odpoczynku (…). Nieustanny niepokój, kolorowe witryny sklepów i firm, obecność mieszkańców z każdego zakątka ziemi jest szczególną jakością, która odróżnia tę ulicę od innych wielkich berlińskich tras jak Unter den Linden, Kurfurstendamm czy Frankfurter Allee”. Potsdamer obrosła mitologią wywodzącą się z dawnej świetności, kiedy była głównym traktem pomiędzy pałacem królewskim Berlina a pałacem Sanssouci w Poczdamie.

Artysta proponuje, aby wstrzymać na niej ruch samochodowy na cały dzień i sfilmować kobietę-jeźdźca w dżokejskim stroju i czapce, jak powoli przemierza trasę długości 1,8 km. Rezultatem procesu filmowania byłoby około 45 000 ujęć ulicy. W czasie filmu nie pojawiłby się tam żaden inny człowiek. Spokojna i pusta ulica zyskałaby surrealną atmosferę. Powstałby spektakl nie będący hałasem i gonitwą obecną tu na co dzień. Mieszkańcy poproszeni zostaliby o powstrzymanie się od wchodzenia w kadr i pilnowanie innych, by tego nie robili. Grupowe doświadczenie jest tu ograniczone do intensywnych przygotowań i współpracy mieszkańców, którzy mają okazję przez resztę dnia doświadczyć przestrzeni swojej ulicy bez codziennego ruchu. Ulica w oczekiwaniu to niecodzienna sytuacja będąca zapewne marzeniem każdego mieszkańca. Film byłby wyświetlany na umieszczonym ponad ulicą LED-owym ekranie – byłby prezentem dla Berlińczyków i turystów. Kobieta-jeździec na koniu jest nawiązaniem do militarnych bądź heroicznych pomników będących w wielu kulturach symbolem siły i władzy, począwszy od rzymskiego pomnika Marka Aureliusza. Cisza jako zdarzenie wymaga jednak zrozumienia. Autor proponuje nam chwilę wytchnienia, zatrzymanie się w biegu, refleksję nad otoczeniem i jego historią, a także powodem naszego zabiegania. We współczesnej sztuce pojawia się coraz więcej projektów, których ideą jest pragnienie zwolnienia tempa życia, wyrwanie ze schematu konsumpcji, pracy, przyjemności i szybkich wrażeń, przywrócenia właściwej miary rzeczom.

Thorsten Goldberg w ciągu ostatnich dziesięciu lat tworzył coraz bardziej złożone i kompleksowe prace w przestrzeni publicznej, prezentując wiedzę i postawę badawczą godną wszechstronnego humanisty. Artysta reaguje na wyzwania współczesnej rzeczywistości z wrażliwością czułego barometru, wyłapując ważne konteksty i nadając im adekwatną formę wizualną. Jednocześnie pozwala nam marzyć o idealnym świecie, którego wizję snuje w swojej sztuce.

Thorsten Goldberg, „54o, 24 min”; kuratorka: Eulalia Domanowska, Gdańsk – Nowy Port (ul. Strajku Dokerów 5); 12.02 – 7.04.2013.
Wystawa przygotowana przez Fundację Herberta Gerischa w Neumünster we współpracy z Centrum Sztuki Łaźnia z Gdańska. i Whiteconcepts z Berlina.

Tłumaczenie filmu: Anna Sałata

  1. 1. Anna Krenz, „Potencjał pustki. Berlin jako miasto biedne, ale seksowne”, [w:] „Biblioteka wizerunku miasta: miejskie powitanie”, AMS SA 2007, s. 9.