"Awangarda w cieniu Jałty. Sztuka w Europie Środkowo-Wschodniej w latach 1945-1989" - najnowsza książka Piotra Piotrowskiego to niemal 500 stron historii sztuki tworzonej w warunkach cenzury i izolacji. W "Znaczeniach modernizmu", swojej poprzedniej książce, Piotrowski przedstawił historię polskiej sztuki po 1945 roku w kontekście polityki kulturalnej partii, samej polityki i konspiracyjnej atmosfery lat PRL-u, wieńcząc swoją opowieść uzasadnieniem obranej metodologii. "Awangarda w cieniu Jałty" to rozszerzenie rozważań o sztuce polskiej o Czechosłowację, Jugosławię, NRD, Rumunię, Węgry, do pewnego stopnia Bułgarię. Autor analizuje sztukę państw pozostających w "cieniu" ZSRR, ale nie zajmuje się samym Związkiem Radzieckim jako sprawcą jałtańskiego podziału Europy. Bada kraje podwójnie zmarginalizowane w tamtym czasie.
Sukces "Znaczeń modernizmu" rozbudził oczekiwania wobec "Awangardy..." Nie bez powodu, bo książki Piotrowskiego czyta się chwilami jak powieści detektywistyczne. Jest to zasługa obranej przez niego kontekstualnej analizy dzieła sztuki, uwzględniającej kontekst dzieła uwikłanego w sytuację polityczną, mechanizmy władzy i procesy społeczne. Kontekst jest taką derridiańską ramą - Piotrowski odnosi się do kontekstualizmu Normana Brysona. Kontekst możemy uaktywnić podczas interpretacji, odkrywając genius loci dzieła sztuki. Jeśli sztukę Europy Środkowo-Wschodniej, rozwijającą się przez prawie pół wieku pod kloszem ZSRR, pozbawimy odniesienia lokalnego, zgubi ona lub zmieni swoje znaczenie. Na przykład, pisze Piotrowski, "sztuka konceptualna Europy Środkowo-Wschodniej, stanowiąc tu niejako rdzeń neoawangardy, nie cieszyła się nadmiernym zrozumieniem na Zachodzie"1, ponieważ odbierano ją poprzez "zachodni idiom artystyczny".
Piotrowski nie traktuje omawianego regionu jako sumy poszczególnych krajów, ale jako pewną całość, ponadnarodową strukturę, ale z drugiej strony udowadnia, jak różna sytuacja polityczna w tych krajach determinowała sztukę. Tropi skutki konieczności nieustannej gry z cenzurą. "Liczyło się to, co wypowiadane - pisze. - (...)Wypowiedź o świecie miała status realności - jego wygląd zaś był pozorem. Porębski, konstruując "I Wystawę Sztuki Nowoczesnej", niezależnie od przekonań politycznych mógł liczyć na tego rodzaju pęknięcie, mógł liczyć na to, że komuniści bardziej uwierzą w to, co jest powiedziane (napisane), niż w to, co widać"2.
Piotrowski przedstawia środkowoeuropejską historię sztuki w porządku chronologicznym: najpierw omawia tuż powojenny okres panowania surrealizmu na Węgrzech, w Czechosłowacji i Polsce. Pomija krótki okres stalinowskiego zniewolenia i panowania socrealizmu: nie zajmuje się opisem sztuki realizmu socjalistycznego, wychodząc z założenia, że niezależnie od wyborów środowiska artystycznego poszczególnych krajów ważniejsza była "deklaracja negatywna", czyli odrzucenie sztuki oficjalnej, niż przywiązanie do jakiejś konkretnej, modernistycznej czy awangardowej tradycji. "Jeden z czeskich artystów, Hugo Demartini, żartował: "Dobrze, że Rosjanie weszli. W przeciwnym razie stalibyśmy się profesorami i oficjalnymi twórcami"3. Następnie analizuje poodwilżowy modernizm w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych i okres popularności neokonstruktywizmu. Omawia malarstwo informelu, nową figurację, węgierski pop-art, by przejść do zdecydowanie najciekawszych i najbogatszych rozdziałów - poświęconych konceptualizmowi. Kończy opisem sztuki ciała, ze szczególnym uwzględnieniem Polski i Jugosławii. Epilog to nowa ekspresja i dygresja na temat niektórych politycznie zaangażowanych prac z lat 80. i 90.
Autor sam zaznacza, że książka nie jest pełną monografią historii sztuki nowoczesnej Europy Środkowo-Wschodniej, a jedynie splotem wybranych wątków poddanych analizie komparystycznej. Nie odkrywa przed czytelnikiem nowych nazwisk, a na dodatek wiele znanych pomija (brak fotografii, nowych mediów), ale też nie takie są ambicje tej książki. Ma ona przede wszystkim sprowokować do myślenia o sztuce "bratnich państw" jako o barometrze przemian politycznych.
Kompletna historia sztuki Europy Środkowo-Wschodniej wciąż nie została napisana i pewnie nigdy nie zostanie. Zrekonstruowanie historii sztuki współczesnej Europy Wschodniej ma na celu projekt "East Art Map - A (Re)Construction of the History of Contemporary Art in Eastern Europe", zainicjowany w 2001 roku przez słoweńską grupę Irwin. Irwin przy pomocy zaproszonych teoretyków i artystów, wśród których jest również Piotr Piotrowski, jedyny przedstawiciel z Polski, tworzy charakterystyczną mapę połączeń. Co ciekawe, choć pole ich zainteresowań geograficznie pokrywa się z obszarem opisywanym w "Awangardzie w cieniu Jałty", mówią oni o Europie Wschodniej, nie Środkowo-Wschodniej jak Piotrowski. Operują hasłem: "History is not given. Please help to construct it."4 ("Historia nie jest dana. Prosimy, pomóż ją skonstruować"). Tak więc niezależnie od tego projektu Piotrowski w "Awangardzie w cieniu Jałty" konstruuje swoją wizję sztuki tego okresu, której spoiwem jest głównie polityka.
Czytelnicy będą pewnie rozczarowani częstymi powtórzeniami z poprzedniej książki, ale z drugiej strony trudno spodziewać się, by na potrzeby nowej książki autor pisał historię polskiej sztuki na nowo. Poza tym odnosi się wrażenie pewnego chaosu: obrana przez autora metoda chronologicznego prowadzenia opowieści, śledzenia kierunków artystycznych w różnych krajach równolegle powoduje niezły zamęt. Poczucie humoru przydaje się przy stwierdzeniach takich, jak np.: "Sytuacja w Polsce (a także Jugosławii) z początkiem lat siedemdziesiątych jest inna od tej na Węgrzech i zmienia się w odwrotnym kierunku, niż omawiana wcześniej w sąsiedniej Czechosłowacji"5.
Najsłabszą stroną książki jest materiał ilustracyjny. W pokaźnych rozmiarów i nietanim opracowaniu normą powinien być miarodajny materiał ilustracyjny. Aż żal porównywać z takimi pozycjami, jak choćby "Budowniczowie świata" Andrzeja Turowskiego. W "Awangardzie w cieniu Jałty" prawie pół wieku historii sztuk wizualnych w siedmiu krajach ilustrują 224 zdjęcia. Może się wydawać, że to dużo, ale są to, niestety, ilustracje czarno-białe, najczęściej złej jakości. Czy skupienie się na kontekście politycznym może być wytłumaczeniem tego braku? Jak mówić o sztuce, nie widząc jej? Ile wspólnego z rzeczywistością mają czarno-białe reprodukcje kipiących od kolorów obrazów A.R. Pencka? Najlepiej wychodzi na tym oczywiście konceptualizm. A zgrzebny materiał dokumentacyjny kierunku jest adekwatny, jeśli wziąć pod uwagę podawane przez Piotrowskiego powody tak szerokiego rozwoju konceptualizmu. Tak, jak mail art, który "będąc technicznie łatwy w tworzeniu i niemal każdemu dając szansę bycia artystą, był też tani oraz w miarę bezpieczny" na płaszczyźnie politycznej. "Przy chronicznym deficycie wszelkich dóbr i materiałów można było tanio tworzyć dzieła"6. To oczywiście uproszczenie; Piotrowski szczegółowo i wnikliwie analizuje powody rozwoju konceptualizmu od chorwackiej grupy Gorgona, poprzez słoweńską grupę OHO, polski konceptualizm, aż po Węgry i Czechosłowację. Podkreśla, że środkowoeuropejski konceptualizm w porównaniu z zachodnim konceptualizmem w stylu Art & Language charakteryzował się większą heterogenicznością.
Piotrowski nie ukrywa, że artyści wschodnioeuropejscy chcieli znaleźć się w światowym obiegu sztuki, ulegając przy tym pokusie swoistego uniwersalizmu. Silny kompleks peryferii powodował, że starano się, czasem na siłę, importować osiągnięcia sztuki zachodniej, czego przykład może stanowić zadziwiająca recepcja pop-artu na Węgrzech.
Wielka szkoda, że Piotrowski nie rozwinął bardziej strony teoretycznej. Nazwiska Buchloha, Derridy, Foucaulta, Krauss, Lacana, Żizka powtarzają się właściwie w konfiguracji znanej z poprzedniej książki. Marina Gržinić, skądinąd ciekawa słoweńska teoretyczka, zostaje przywołana tylko przy opisie prac Irwin. Może, skoro autor stopniowo, z książki na książkę, poszerza obraz wybranego wycinka historii sztuki, będzie to temat następnej książki?
Piotrowski jest ostrożny w podsumowaniach, właściwie powtarza tezy zawarte w "Znaczeniach modernizmu". Może wpływa na to wciąż bardzo dynamiczna sytuacja w regionie, nie skłaniająca do ferowania łatwych wyroków. Prognoza Piotrowskiego zawarta jest właściwie w ostatnim zdaniu książki. Spektralizacja (tłumaczona też jako uwidmowienie, w sensie zniesienia) granic, twierdzi Piotrowski, jest potrzebna po to, abyśmy dostrzegli, że mimo to globalizacja jest fikcją. Rozszerzenie Unii Europejskiej i zniesienie podziału na centrum i peryferie jest zjawiskiem widmowym, pozornym. Stare podziały na lepszą i gorszą Europę wciąż tkwią mocno w świadomości. Europa Wschodnia, jak twierdzi Marina Gržinić, jest wciąż rozumiana jako naddatek Europy, "nie dość Europa".
Z drugiej strony Piotrowski pisze, że "dla tych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które nie aplikują do UE, kwestia granic jest problematyczna, gdyż właśnie granice między Europą zjednoczoną a wykluczoną mogą przebiegać w poprzek dawnej Europy Środkowej i mogą stanowić nowe kurtyny i bariery"7.
Z okładki książki straszy plakat László Laknera, dodając patetyczności całej zawartości, a tak naprawdę najciekawsze są te fragmenty książki, w których Piotrowski z właściwą sobie swadą rozwija wciągającą opowieść, okraszając ją anegdotami. Na przykład podczas performance Jana Mlčocha "20 minut" z 1975 roku "artysta siedział niejako przyparty do muru długim drągiem z przymocowanym do jego końca nożem. Jego asystent został poproszony, aby w razie jakichkolwiek oznak dekoncentracji popychać ów drąg tak daleko, jak uzna to za stosowne, kalecząc artystę i zmuszając go do intensywnej koncentracji. Akcja polegająca na maksymalnym skupieniu uwagi, miała trwać 20 minut, jednakże - co dodaje jej właśnie wschodnioeuropejskiego smaczku - ze względu na niesprawność budzika trwała 44 minuty"8.
"Awangarda w cieniu Jałty" jest podsumowaniem wykładów Piotrowskiego w poznańskim Instytucie Historii Sztuki, które cieszyły się niespotykanym powodzeniem wśród studentów nie tylko historii sztuki także ze względu na barwny styl profesora.
Piotr Piotrowski, "Awangarda w cieniu Jałty. Sztuka w Europie Środkowo-Wschodniej w latach 1945-1989", Rebis 2005, s. 502
Obieg 2(79)2005