Książka roz-działów. Jarosław Kozłowski, "Cudzysłowy"

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Jarosława Kozłowskiego można uznać nie tylko za jednego z najwybitniejszych artystów przełomu wieków XX i XXI, ale też i zauważyć, że nieustannie wymyka się on przypisaniu do tzw. mainstream'u. Dałoby się znaleźć kilka powodów, dla których nie stał się beniaminkiem dużych i szumnych imprez. Nie znaczy to, że nie wystawiał w ważnych miejscach czy też podczas wyróżniających się biennale. Ale nie naginał się do tych widowisk sztuki, które bywały hołdami dla komercji ani też nie ulegał artystowskiej megalomanii. Wprost przeciwnie: swymi pracami, które są bogate w hermeneutyczne warstwy do odczytywania jedna po drugiej, niejednokrotnie atakował mielizny twórczości podległej władzy, komercji, mitom sztuki itd. Zarówno jako człowiek jak też jako artysta, starał się pokazywać swą niezależność i jak pisał Philip Peters nie pasuje do "żadnego obowiązującego trendu, gdyż jest całkowicie nieprzekupny w swoich poglądach, które nigdy nie są koniunkturalne"1.

Chcąc "przyszpilić" tę twórczość, przyszyto jednak artyście przynajmniej dwie łatki. Jeśli jedną byłaby etykietka "konceptualista", to drugą odnaleźć dałoby się pośrednio, gdy pisano o nim jako głównym inicjatorze tego, co określono pół-epitetem "PSI - poznańska szkoła instalacji"2. Będąc eksponentem sztuki idei, Kozłowski cały czas jednocześnie nie do końca "siedzi" w konceptualizmie, skoro jak sam to wielokrotnie przyznaje, w równym stopniu przejął prześmiewcze metody Fluxusu. Także jako jeden z inspiratorów "lawinowo" rozwijających się od lat 70. instalacji, jest zdystansowany do tych prac, w których jest tylko "pusta gestykulacja". Swe gry z przedmiotami (odzyskującymi u niego "zagubioną godność") traktuje bowiem jak działania moralne. Piszący te słowa dorzucić mógłby jeszcze kilka innych zaszufladkowań artysty: autorstwo książek artystycznych (w latach: 1971-2006 stworzył ich 20), twórczość w obrębie rysunku rozszerzonego (czy równie rozwidlonego malarstwa), znacząca eksploracja performansów itd. Osobną uwagę poświęcić też można jego pisarstwu czy wywiadom z krytykami. Kozłowski zdaje się cenić formę takich rozmów, ponieważ pozwala mu ona na klarowną prezentację własnej postawy w dialogu. W jednym z nich pojawiła się oryginalna i w dużej mierze objaśniająca metodę pracy Kozłowskiego idea "t r z e c i e g o k r ę g u"3. W korespondencji z propozycjami takich m.in. wybitnych a wciąż nie do końca docenianych artystów jak George Brecht czy Michael Craig-Martin, Kozłowski zwraca uwagę na to, że poza dwoma znanymi nam sferami: pierwszej - rzeczywistości i drugiej - sztuki, jest jeszcze pewnego rodzaju "trzeci krąg". Pojawiające się w nim niby zwykłe przedmioty (brane z kręgu pierwszego) czy ich imitacje (patrz też krąg drugi) tu występują w nowych, wzajemnych relacjach. Artysta odczytuje niejako ich istotę i wchodzi z nimi w dialog. Jak pisze o tym Kozłowski, w jego instalacjach winny one odzyskiwać swą uprzednio z a g u b i o n ą g o d n o ś ć4 i stają się argumentami w moralnej narracji.

W obliczu tych bogatych i wielorakich sposobów ekspresji, nasuwa się uwaga odnośnie tego, że Kozłowski n i e u t o ż s a m i a swej działalności z poszczególnymi formami praktyki artystycznej, skoro w tak dużym zróżnicowaniu ewidentnie bada je i wykorzystuje dla sztuki idei. W swej niezależności, raczej zajmuje pozycję analityka i obserwatora w zwątpieniach i widzeniu świata zdecydowanie zrelatywizowanego. Nie ceni sztuki deklaratywnej i z gotowymi odpowiedziami. Samym prezentacjom wizualnym (czytaj: praktykom), często prześmiewczym i pokazywanym tak jakby to były wizualne rozmowy, przyznaje miejsce wypowiedzi w cudzysłowach. A opublikowana ostatnio książka Jarosław Kozłowski. Cudzysłowy5, wydobywa taki właśnie aspekt twórczości tego artysty równocześnie i poznańskiego i światowego. Wydana z dużą starannością, sama jest do pewnego stopnia książką artystyczną z jasnym, indeksowym podziałem sekwencyjno-analitycznym. Wszystkie j e d e n a ś c i e bloków-rozdziałów mają określoną problematykę i choć bez przywiązania do chronologii, czynią odniesienia do poszczególnych okresów jego aktywności. Za wyjątkiem tekstu w rozdziale pierwszym będącym rozmową artysty z Bożeną Czubak, każdy z bloków ma tekst którejś z osób prezentujących własną analizę czy interpretację fragmentu twórczości artysty lub też całościowe na nią spojrzenie.

Podkreślić można mocny podział całości i zaznaczenie każdej sekwencji dużą a r a b s k ą c y f r ą oraz zestawienie pierwszej strony odnośnego tekstu z poprzedzającą go całostronicową fotografią-kluczem ukierunkowującą problem eseju osoby piszącej. Sam tytuł zamieszczonej rozprawy koresponduje w każdym z rozdziałów (choć nie na zasadzie tożsamości) z prezentowanym tuż po tekście hasłem mniej lub bardziej naprowadzającym na charakter zestawu rejestracji prac lub wystaw. Natomiast odpowiedni zbiór ilustracji pozwala w 11 wypadkach na jasne prześledzenie wariantów eksploracji zagadnień sugerowanych jako "tematy". Ponieważ w sztuce Kozłowskiego są rozliczne nawroty czy zmiany interpretacji stawianych problemów, czysta prezentacja chronologiczna nie byłaby czytelna. Natomiast układ problemowy i dramatyzuje tę twórczość i znakomicie ją nam przybliża. Wyważenie partii tekstowych i obrazowych uwypukla eseje a jednocześnie nie uwodzi nas nachalnymi ilustracjami. Zwracam uwagę na ten indeksowo-rejestrowy, sekwencyjny charakter omawianej książki, ponieważ uważam, że odróżnia on to wydawnictwo od mętnych i bełkotliwych pseudo-książek, od których zaroiło się w ostatnich latach. Tu można chyba podkreślić rozumną rolę graficznego projektanta książki - Iwo Rutkiewicza.

Ciekawe jest to, że problematyka rozdziałów programowo nie ma układu wykluczających się rygorystycznych ustaleń. Ich treści zazębiają się i nakładają na siebie dając całą mapę odbioru prac artysty przez różnych autorów. Niektóre z tekstów analitycznie odnoszą się do określonych faz w jego twórczości. Z tego punktu widzenia zasługują na uwagę zarówno takie opracowania jak Ćwiczenia w suwerenności. O pracach Jarosława Kozłowskiego z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych Luizy Nader, Les mots et les choses Sabine Folie czy The Show René Blocka. Inne można traktować jako ujęcia wybranych aspektów w jego pracach: Utopia jako gest Chrisiny Freire, Rysunek w przestrzeni umysłu Alicji Kępińskiej, Konceptualny impuls Ewy Mikiny, O dymisji znaczonego Piotra Piotrowskiego czy Recycled News Bożeny Czubak. Dwa eseje z interpretacjami bardziej ogólnej natury to: Myślenie jako sztuka Szymona Wróbla i Człowiek myślący Russela Radzinskiego. W swej większości teksty podnoszą różne aspekty tego, że projekty artysty akcentują jego w o l n o ś ć wyborów i to mimo ram często mocno ją ograniczających. Co najmniej trzy teksty naczelnym komunikatem czynią: myśl, koncept czy umysł. Dwa z nich ukierunkowują się na grę apolityczność/polityczność. Tu i ówdzie pisze się o transgresywności, o bliskości działań artysty z innymi reprezentantami podobnych postaw. Charakterystyczne wydaje się być to, że żaden z tekstów nie jest specjalnie humorystyczny, choć prawie wszystkie omawiają ironię Kozłowskiego. A jak wiadomo, elementy śmiechu i żartu są dla artysty nie tylko ważne co wręcz kluczowe. Ale może piszący te słowa czepia się, gdyż jest właśnie przy lekturze tekstów Woody Allena...

W każdym z rozdziałów, po tekście krytycznym rozwija się sekwencja fotografii prac Jarosława oraz zdjęć z jego projektów i wystaw. Wszystkie z 11 sekwencji mają swe hasłowo określone tytuły i w nawiązaniu do nich nabierają charakteru wizualnych rejestrów. Można tu wyraźnie oddzielić elementy fazowe (1967 - 1977) czy ściśle związane z osiągnięciami w określonym wycinku czasu (SIEĆ/NET) od tych pojawiających się w różnych momentach jako ogniwa procesu (CONTINUUM) czy powracający problem (MITOLOGIE SZTUKI. MITOLOGIE RZECZYWISTOŚCI, ODMIANY CZASU, NIE-PRAWDY. NIE-KŁAMSTWA). Osobnym, ale niebagatelnym zbiorem byłyby prezentacje wydzielonych rodzajów praktyki (KSIĄŻKI, RYSUNKI, SZKICE, PRZEDMIOTY, UŻYCIE MALARSTWA). Każdy z rozdziałów dostał więc spokojny impuls interpretacyjny. Zestawione razem dają charakterystyczne zaostrzenie problemów i pytań artysty.

Spoglądając na dorobek Kozłowskiego, tak jak w dużym wyborze i w fascynujących sekwencjach pokazuje go ta ważna książka, można poczynić kilka uwag. Wśród nich byłaby refleksja dotycząca tego, jak dzięki specyficznemu połączeniu wielkiej pracowitości (a nawet mordęgi powtórek) z przekroczeniem modernistycznego w swej proweniencji minimalistycznego ascetyzmu, w działaniach artysty wyłaniają się jego oryginalne propozycje estetyczne. Choć konceptualiści odżegnywali się od estetyki, to w rezultacie nie tyle ją porzucali, co nadawali jej nową rolę. Kozłowski pracując zgodnie z pryncypiami sztuki idei, programowo banalizuje czy łamie je tam gdy czuje, że jej akolici są dwuznaczni, ulegają mediom czy są nawet skomercjalizowani. A czyni to kierując się głównie swą etyką człowieka wątpiącego i stawiającego wciąż swe kwestie. Ale skoro są one wyrażane tym co widzialne, nie unika i e s t e t y k i. Można w nieskończoność zastanawiać się nad niezawodnymi wyglądami dzieł Kozłowskiego i jego instalacji. Tyle, że wyglądy te, to często jakby celowe czy nawet manifestacyjne posłużenie się u m i a r k o w a n i e m: po pierwsze dla jasności stawianych problemów a po drugie dla częstej ironii podważania artystowskiego kabotyństwa i dla pokazywania naszego ogłuchnięcia w zalewie informacji. Wchodząc w przestrzenie przedmiotów i instalacji artysty jesteśmy najczęściej zdziwieni, bo choć mamy tam różne znane nam: lustra, rysunki, budziki, szafy, lampy itd., to działa na nas "strategia odzwyczajania"6, wyrywająca rzeczy z otoczki przyzwyczajeń i wtedy odczytujemy żartobliwe ich użycie a w końcu "słyszymy" czasem nawet dość ostry ton ich pytań. Artysta w swym stoicyzmie nie upaja się formami, lecz gdy dostrzega ich oschłość, redukuje ją i ubarwia elementami przypadku (patrz np. Rysunki po-przedmiotowe czy Aneksja galerii z 1980). Książki artystyczne z reżimem okładek i stron dają przepiękne pola wyczerpywania możliwości. A w całym zestawie stają się realną(!) biblioteką prostych gestów (w przeciwieństwie do poprzybijanych gwoździami książek w absurdalnej (ale i wymownej) instalacji Biblioteka (1995). Rozliczne instalacje są niezawodnie poukładane, tyle że czają się w nich wychylające się zza estetyki czasem dość mocne wtręty etyki (Ostre przedmioty, 1992).

Niezależnie od prawdziwej światowości artysty i prezentacji jego projektów w galeriach wielu krajów, całą przebogatą twórczość Kozłowskiego daje się sprowadzić do metafizyki rodzinnych pokoików (tu szczególnym arcydziełem jest triada Metafizyka Fizyka Yka , 1972-74). I nawet jeśli sprzęty domostwa są do góry nogami lub grawitują w różne strony (jak w imaginatywnych instalacjach z 1997) czy są koślawymi, bardzo śmiesznie posklejanymi meblami (Miękkie zabezpieczenia z 1994), to są w nich odniesienia do szekspirowskiego (globalnego?) dramatu rozgrywanego w "antrejce" czy w jakiejś rupieciarni u starej ciotki. Naładowane hermeneutycznymi warstwami, te wszystkie pokłady wspomnień są tym wyraźniejsze im mocniejsze jest przywoływanie godności obiektów podniszczonych i na nowo gotowych do jakiegoś tzw. wykorzystania. Podobnie bywa z wieloma innymi działaniami i obiektami. Mogą to być wielkie sterty waliz i kufrów (Zjednoczony świat. Wersja totalitarna, 2009), aglomeracje świadczące o jakiejś globalnej podróży czy nawet przymusowych przesiedleniach. Ale w pewnym prześmiewczym (choć też i przemyślnie pięknym) nagromadzeniu przedmiotów z myszką, więcej w nich jest powrotów do "własnego kąta" czy też do zakamarków wspomnień (a wtedy już nam nie do śmiechu)" niż np. do tego co mamy u migracyjnej Kim Sooji z jej kolorowymi tobołkami na ciężarówkach. Także i przy tych wszystkich chodzących "sobie" budzikach wskazujących różne czasy (z lat 90.) czy skądinąd świetnie zamalowanych (nie do końca) gazet z różnych stron świata, widzimy horyzont piętna typu glocal - sklejenie lotu na antypody ze światem widzianym przez półki empiku czy przedmioty z pawlacza. Tu trochę przypomina się idea (nie forma!) działań Georga Schneidera wożącego ze sobą metaforycznie własny upiorny dom. Kozłowski słynie z tego, że niezależnie od rejonu świata, w którym wystawia, nawet jeśli bierze pod uwagę kontekst miejsca, nie porzuca elementów swojego otoczenia jak i balastu własnej osobowości z jej wspomnieniami a nawet sentymentami. Ma wtedy gotową receptę na nasycenie swych projektów w Afryce czy Australii tym, co dla "tamtejszych" staje się dodatkową enigmą każdorazowego wariantu trzeciego kręgu. Mamy wtedy zawsze to, co jest jednocześnie: poukładane, ironiczne i zadające pytania. Tak jak ta książka z Fundacji Profile.

 

"Cudzysłowy. Jarosław Kozłowski"; książka pod redakcją Bożeny Czubak;

autorzy tekstów: René Block, Bożena Czubak, Sabine Folie, Cristina Freire, Alicja Kępińska, Ewa Mikina, Luiza Nader, Piotr Piotrowski, Russell Radziński, Szymon Wróbel;

400 stron, Warszawa 2010

"Cudzysłowy. Jarosław Kozłowski"; książka pod redakcją Bożeny Czubak
  1. 1. P. Peters, Jarosław Kozłowski - obrońca człowieczeństwa, w: Jarosław Kozłowski. Epizody/Episodes, katalog, Centrum Sztuki Współczesnej, Zamek Ujazdowski, Warszawa 1997, s. 33
  2. 2. Patrz: (Ł. Gorczyca), http://raster. art. pl / pdf/ numer 7/ politycy. pdf, (2001), dostęp: 31.04. 2011
  3. 3. J. Kozłowski - J. Ludwiński, Rozmowa, w: Jarosław Kozłowski. Rzeczy i przestrzenie. Things and Spaces, katalog, Muzeum Sztuki, Łódź 1994, s. 74-75
  4. 4. J.w., s. 75
  5. 5. Jarosław Kozłowski. Cudzysłowy, B. Czubak red., Warszawa: Fundacja Profile 2010
  6. 6. S. Folie, Les mots et les choses, w: Jarosław Kozłowski, j.w., s. 99