Wymazywanie

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

W słynnym tekście o fotografii Susan Sontag obwiniała ją o przekształcanie świata w "ciąg niezwiązanych ze sobą, swobodnych cząstek, a historię i współczesność w skupiska anegdot i faits divers [rozmaitości]". Aparat fotograficzny, pisała, "atomizuje rzeczywistość, poddaje ją manipulacji i zniekształca. Jest to wizja świata zaprzeczająca naturalnym związkom i ciągłości, otaczająca każdą chwilę nimbem tajemniczości".

Albo Sontag się myli, albo zdjęcia z albumu Wojciecha Wilczyka Niewinne oko nie istnieje nie są zwykłymi fotografiami. Seria ponad trzystu ujęć, monotonnych i bezludnych, zawsze od frontu i w podobnym oświetleniu, niczego nie atomizuje, ani nie zniekształca. Nie otacza też niczego żadnym "nimbem", wręcz przeciwnie, wszystko jest tu dosłowne, namacalne i naoczne. Gdyby nie ujęcia wielkomiejskich podwórek, można by je pomylić z reportażem interwencyjnym z Polski B. Nad budynkami widać niebo, rzadko słoneczne jak nad Skawiną, zazwyczaj bladoniebieskie jak nad Miechowem, niekiedy sine jak nad Pyzdrami. Jeśli chodzi o istoty żywe, wyjątek fotograf zrobił dla konia, który pasie się koło zarośniętych ruin synagogi w Lutowiskach.

Drobny druk podpisów. Musisz wysilić oczy, żeby przeczytać, tak samo jak musisz je wysilić, by w polskim krajobrazie rozpoznać przedmiot tego albumu. Każdy taki przedmiot to cykl. Cykl rozpoczyna się w nieznanej widzowi przeszłości, pod wpływem uzyskanej przez niego wiedzy tor przedmiotu w czasie zakrzywia się i zawraca.

Kojarzą mi się te zdjęcia z fotografiami Eugène Atgeta, który około roku 1900 uwieczniał opustoszałe paryskie ulice, "fotografując je niczym miejsce przestępstwa". Miejsce przestępstwa też jest wyludnione, a dokumentuje się je w celu ustalenia poszlak. Walter Benjamin, autor powyższych słów, uważał, że zdjęcia Atgeta urastają do rangi dowodu rzeczowego w procesie historycznym. Na pytanie, kto był w nim oskarżony, Benjamin odpowiadał pytaniem: "czyż istnieje w naszych miastach skrawek ziemi nie będący miejscem przestępstwa? Czyż nie jest powinnością fotografa - potomka augurów i haruspików - odkrywanie winy na swoich zdjęciach i wskazywanie winowajcy?"

Nie podejmuję się nazwać winy, ani wskazać winowajcy, mogę tylko powiedzieć, co widzę w miejscu dawnych synagog na zdjęciach Wilczyka. Widzę urząd skarbowy, dom kultury, remizę, halę sportową, posterunek policji, liceum, radę miejską, klub prasy, schronisko PTTK, gminną bibliotekę, aulę szkolną, salę gimnastyczną, bank, biura, magazyn, hurtownię, obiekt handlowy MIX, restaurację w stylu kowbojskim "McKenzee Saloon", wcześniej skład mąki, siedzibę NOT, pasaż handlowy, młyn, sklep Gminnej Spółdzielni, hurtownię artykułów monopolowych, sklep z artykułami rolniczymi, magazyn kolejowy, "Atlantic Market", "Textil Market", sklep spożywczy, karczmę, bar, gospodę, magazyn zboża, wytwórnię wód gazowanych, salę spotkań Świadków Jehowy, trzy cerkwie, dwa kościoły zielonoświątkowców, kino "Przyjaźń", kino Wenus", kino "Tur", kino Vega" (wcześniej "Znicz"), kino "Strumyk", klub "Hades", Państwowe Ognisko Baletowe, Pub Retro, klub młodzieżowy "Zodiak", biura Cechu Rzemiosł Różnych, magazyn Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej, Archiwum Miejskie w Kielcach, Wojewódzkie w Rzeszowie, Państwowe w Sandomierzu i Sanoku, studio tańca, hotel, siedzibę zespołu Pieśni i Tańca "Krakowiak", teatr Baj, teatr Groteska, NFZ, magazyn papieru, zakład pogrzebowy, zakład fryzjerski, spółdzielnię pracy "Drewno", Klub Miłośników Koni, salon urody, skup butelek, skup złomu, owczarnię, firmę produkującą stolarkę okienną, supermarket sieci "Chata Polska", aptekę, pływalnię miejską, bazę PKS, bazę MZK, bazę kolumny Transportu Sanitarnego, siedzibę koła Polskiego Związku Wędkarskiego, czasową wystawę etnograficzną "Chłopskie pielgrzymowanie", PKO Bank Polski, piekarnię, gabinet okulisty, salę weselną, dyskont odzieżowy, drogerię Vincent, Referat Sportu i Rekreacji, "Wszystko dla dziecka", dyskotekę.

Co powyższa lista właściwie opisuje? Opisuje ona, jak działa maszyna wymazywania, ta sama, której książkę poświęcił Thomas Bernhard. Szczegółowy opis urządzenia zaprowadziłby nas zbyt daleko. Przedziwne działanie tej maszyny, uwidocznione w serii trzystu zdjęć Wilczyka, nie polega tylko na pomnażaniu zapomnienia, ale na jego uwspólnianiu i normalizacji. Każdy przecież chodził do jakieś szkoły, biura, biblioteki, albo liczył na pomoc strażaków, na miejsce w przedszkolu czy jakimś szpitalu, który mógł być zlokalizowany w synagodze. Będzie mu trudno myśleć o nim jako o miejscu cudzym, skoro przez całe życie było ono jego własne. Tak właśnie, przez uczucia dobre i godne pochwały, przez przywiązanie do miejsca i niewiedzę o tym, kto je zamieszkiwał przed nami, stajemy się wspólnikami wymazywania. Oto nowoczesny sens tragedii: mechanizmem nie porusza żadna ręka, żaden demiurg się do tego nie przyłożył. Wymazywanie to mechaniczny los ludzi pozbawionych pamięci.

Ten los dochodzi też do głosu w rozmowach, które autor prowadził przy fotografowaniu. "Kościół pan możesz fotografować, nie to" - słyszy we Włodawie. "Nic tu pan nie znajdzie!"- woła donośnie komendant straży pożarnej w Gniewoszowie. "Heniek, ty mu nic nie opowiadaj, on wszystko wie". "Gdyby to Józek widział, wyleciałby i zdzielił". Przewadze zaimków nieokreślonych towarzyszą dosadne gesty. Ciekawe, kim był Józek, że kawalerka do dziś nim "wysłannika Żydów" straszy.

Nasuwają się też inne pytania. Czego właściwie boją się ci ludzie (że nie wspomnę o psie łańcuchowym, który chowa się do budy na widok statywu), skoro uważają że z ich prawem własności do tych budynków jest wszystko w porządku? Czego się wstydzą ci, którzy zapewniają, że "nasze dziewczyny i chłopcy zdobyły już kilka razy mistrzostwo kraju w zawodach strażackich", albo martwią się, że robi zdjęcia "takim brzydkim miejscom"? Czym różnią się takie miejsca jak Tarnów, w którym bimę synagogi zakonserwowano i zadaszono, od miejsc takich jak Krasnystaw czy Ożarów, z których fotografa przeganiano? Czy ma to jakiś związek z pomnikami, na które natyka się w tych miejscach fotograf, pomnikami ku czci "tysiąclecia Państwa Polskiego", rozstrzelanych we wrześniu, którzy "umarli krzycząc 'Niech żyje Polska!'", oraz rocznicy "powrotu Ziem Zachodnich do Macierzy"? Każdy może sam zmierzyć się z tymi pytaniami.

Polityki historyczne wszystkich czasów dążą do przywrócenia ciągłości w miejscach, w których urywa się tradycja. W związku z tym pomijają one wszystko, co w historii fałszywe i drażniące, co nie przetrwało próby czasu. Istnieje jednak koncepcja historii, która odwraca powyższe znaki. Fałszywą ciągłość, domniemaną tradycję "celebrowania czegoś jako spuścizny" nazywa się w niej katastrofą, ocaleniem zaś - ukazanie wewnętrznych pęknięć tradycji (Walter Benjamin, Pasaże, s. 521). Taką właśnie zdolnością ocalania dysponują chłodne i zdyscyplinowane zdjęcia Wojciecha Wilczyka. Z masy bezużytecznych klisz, negatywów którymi zawalona jest nasza pamięć, fotograf wydobywa akurat te właściwe i po prostu je wywołuje. Wtedy nagle okazuje się, że przedmioty na kliszach, w tym przypadku budynki, mogą być nie tylko oglądane, ale same mogą na nas patrzeć. Dzięki zdjęciom Wilczyka widzimy jak świat się pomnaża, a spoza naszego wyłania się jakiś inny sensowny i potrzebny świat.

Fotograf należy do pokolenia, które ma nie tylko powody do nieufności wobec patosu, ale także powody nieufności wobec pełnych patosu elit, które zostawiły mu w spadku powyższą naoczność. Prezentując swoje zdjęcia autor nie liczy na żadną katharsis po stronie widza. Katharsis zakłada bowiem obecność moralnego ładu w świecie, a skutkiem obejrzenia podobnej serii zdjęć jest szok, związany z odkryciem nieobecności takiego ładu.

Tekst towarzyszy drugiej edycji książki Wojciecha Wilczyka "Niewinne oko nie istnieje" wydanej przez galerię Atlas Sztuki w Łodzi.

Wojciech Wilczyk, Kargowa synagogue, 29.03.08
Wojciech Wilczyk, Kargowa synagogue, 29.03.08