Nowy kanon neoawangardy lat 70.

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Książka Sztuka polska lat 70. Awangarda (2009) jest opracowaniem naukowym, które ujawnia wiele nieznanych archiwaliów i prac, próbując skodyfikować nowy kanon polskiej twórczości awangardowej z kręgu fotomediów oraz intermediów. Ale nie ma w tym obszernym opracowaniu takich artystów, jak np. Tadeusz Kantor, Edward Krasiński, Zdzisław Jurkiewicz, Jerzy Rosołowicz (!). Nie ma Drugiej Grupy czy twórców z kręgu Andrzeja Urbanowicza oraz wprowadzającego nowe dyskursy, jak reinkarnacja i medytacja, wciąż niedocenionego Andrzeja Dudka-Dürera. Oczywiście wszystko zależy od perspektywy badawczej i poszukiwanych wartości dyskursu awangardy. Z racji niewielkiej ilości miejsca nie będę uprawił apologii tego bardzo ważnego tekstu. Skupię się na jego niedoskonałościach czy wadach.

Książka dobrze skonstruowana metodologicznie koncentruje się, jak napisał autor, na postawach postesencjalistycznych i pragmatycznych. Jak to wygląda w praktyce?

Czy Think Crazy (1976) Marka Koniecznego jest aż tak ważnym dokonaniem, że autor zaczął tę poważną książkę od jego dokonań? Zastanawiam się, dlaczego nie rozpoczął od tradycji konstruktywizmu albo dematerializacji przedmiotu, idąc śladami Lucy Lippard czy Jerzego Ludwińskiego. Może się okazać, że Konieczny był artystą o fantazji surrealistycznej, a więc zapóźnionym z racji wykonywanych obiektów (s. 33). Ronduda często poszukuje wzorów seksualności w interpretacji bliskiej poglądom Michela Foucaulta, na równi z poszukiwaniami medialnymi. Czy jest to błąd? Moim zdaniem tak, poświadcza to zresztą także okładka książki z pracą Koniecznego. Zdecydowanie trafniejsze byłoby umieszczenie pracy Natalii LL - bardzo znanej Sztuki konsumpcyjnej, czy nie mniej istotnej Sztuki postkonsumpcyjnej, ponieważ łączy się w nich aspekt konceptualny i filmowy z seksualnością. Poza tym te prace oddziaływały już na generację lat 70. (Zdzisław Sosnowski), ale i lat 90. oraz z początku XXI wieku. Ale taka opcja zmieniłaby perspektywę badań neoawangardy. Dalsze części nie budzą już takich pytań, autor słusznie odkrywa zapomniane postacie, jak np. Paweł Freisler. Moje duże wątpliwości pojawiły się ponownie w momencie włączenia do sztuki lat 70. XX wieku Jana Świdzińskiego jako jednego z najważniejszych artystów. Nie chcę w tym momencie analizować jego teorii sztuki kontekstualnej, która pojawia się już w metodzie czy analizach historyków sztuki z lat 70., a expresis verbis w eseistyce Susan Sontag, o czym nie wiedzą polscy badacze. Wystarczy zajrzeć do publikacji „O fotografii" (s. 102) i przeczytać tam o kontekstualizmie. Poza tym znamienne jest, że bogato ilustrowana książka w tym akurat fragmencie nie pokazuje ani jednej pracy Świdzinskiego. Te, które znam z lat 70., są bliskie refleksji Andrzeja Różyckiego, któremu z kolei poświęcono zbyt mało miejsca - moim zdaniem jego analizy strukturalno-sakralne były najważniejsze, jeśli chodzi o medium fotograficzne nie tylko WFF, ale całej fotografii polskiej. Są zdecydowanie bardziej eksploracyjne i egzystencjalne niż Zbigniewa Dłubaka. W analizie twórczości tego ostatniego zabrakło mi odwołania do tekstu Leszka Brogowskiego na temat dekonstrukcyjnej roli Desymbolizacji, gdyż Dłubak w latach 70., podobnie jak nie wiadomo dlaczego nieobecny w tej książce Kantor, w dużej części powtarzał znane wzory sztuki światowej. I myślę, że jego pozycja jako artysty, w przeciwieństwie do pozycji teoretyka i animatora, będzie malała w stosunku do następnej dekady, kiedy tworzył Asymetrię.

Interesujący jest rozdział na temat soc-artu lat 70. Zdaniem Rondudy tacy artyści, jak Zofia Kulik, Przemysław Kwiek i Paweł Kwiek (s. 224) występowali przeciw instytucjom, pojęciom i mediom sztuki modernistycznej. Ale np. w zaprezentowanej pracy KwieKulik Odmiany czerwieni/Droga Edwarda Gierka (1971) nie dostrzegam krytycyzmu wobec ówczesnego I sekretarza PZPR. A sami artyści chcieli tworzyć prawdziwą wersję sztuki socjalistycznej (New Red Art), co przypomina utopijne poglądy Dłubaka z roku 1948, z czasów Wystawy sztuki nowoczesnej w Krakowie. W zdecydowanie większym stopniu niż Anastazy B. Wiśniewski ci artyści posługiwali się ironią, ale też zależało im na włączeniu się w system oficjalnej kultury, w której zgodnie z dialektyką modernizmu chcieli dominować.

Nie należy zapominać, że środowisko plastyczne, w przeciwieństwie do literackiego i filmowego, nie włączyło do roku 1980 się do działań opozycji demokratycznej z kręgu KOR-u. Ronduda zapomniał o bardzo ważnej dyskusji pt. Neo czy pseudo. Dyskusja redakcyjna zamieszczonej w 4. numerze „Sztuki" z 1981 roku (nakład w większości zniszczony), w której Jan Świdziński mówił o skanalizowaniu i rozbiciu neoawangardy lat 70. przez ówczesny system, w opozycji do poglądów Stefana Morawskiego, który bronił etosu neoawangardy.

Kolejny rozdział - Neoawangarda w teczkach SB - bada problem inwigilacji środowiska, lecz jest fragmentem większej historii, w której mamy nie tylko ofiary, ale też oprawców i donosicieli. Ten problem trzeba będzie kiedyś opisać, choć dla niektórych nie będzie to przyjemne. Trzeba pamiętać, że na przykład KwieKulik działali przede wszystkim na kanwie poprawności politycznej, pisząc skargi do Ministerstwa Kultury, wystawiając w oficjalnych galeriach, choć istniały już galerie działające poza mecenatem państwowym. W ten sam sposób (w odróżnieniu od Pawła Kwieka) działali w latach 80. Czyli niezależność duetu KwieKulik po słynnych już represjach po wystawie w Malmö w 1975, gdzie w katalogu zreprodukowano bardzo ważną pracę Człowiek kutas (1968-73), była umiarkowana i ograniczona. Poza tym w kontekście niezależności i represyjności systemu pojawiają się w tej książce tacy twórcy, jak Janusz Haka czy Zdzisław Sosnowski, którzy oficjalnie byli popierani przez ówczesną władzę. Czy byli więc niezależni i neoawangardowi? Ale Ronduda zadaje ważne pytania o postawę etyczną i granice autonomii sztuki.

Bardzo ważny jest rozdział o Warsztacie Formy Filmowej i pojęcie sprawy Ruchu Odnowy Uczelni w 1977 r. Tradycyjnie najważniejszą postacią jest tu Józef Robakowski. Powoli rekonstruowany jest dorobek Pawła Kwieka. Autor nie zapomniał też o Wojciechu Bruszewskim. Na dalszy plan, moim zdaniem niesłusznie, zepchnięte zostały doświadczenia fotograficzne Andrzeja Różyckiego i Antoniego Mikołajczyka, który formułował nowy problem instalacji i fotografii w duchu „wyzwalania światła". Jest to spojrzenie z pozycji filmoznawcy, który pamięta o znaczeniu Krzysztofa Wodiczki, ale zapomina o Zygmuncie Targowskim i Wiesławie Hudonie, tworzącym sztukę analityczną przed Andrzejem Lachowiczem i tautologie przed Dłubakiem. Nie ma książek idealnych, nie ma perspektywy badawczej, która zadowoliłaby wszystkich. To, co napisał Łukasz Ronduda godne jest bardzo wysokiej oceny. Książka stworzyła nowy kanon, w którym nastąpiły jednak wykluczenia (Kantor), sądzę, że na długie lata. Pozostaje otwartym pytanie o powody tych pominięć. Jednak przede wszystkim książka ujawniła bardzo wiele nieznanego wcześniej materiału - artystycznego i archiwalnego.

Łukasz Ronduda, Sztuka polska lat 70. Awangarda
Koncepcja wydawnicza: Piotr Uklański
Wydawca: Polski Western, Jelenia Góra, CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa, 2009
Dwie wersje językowe: polska i angielska
379 stron

 

OKŁADKA KSIĄŻKI „SZTUKA POLSKA LAT 70. AWANGARDA”
OKŁADKA KSIĄŻKI „SZTUKA POLSKA LAT 70. AWANGARDA”