Kilka szybkich strzałów w kierunku "Summer Love". Filmowi Piotra Uklańskiego poświęcam

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Kilka szybkich strzałów w kierunku Summer Love.
Filmowi Piotra Uklańskiego poświęcam.

"[...] i znów Ostrogi cios, znów ból, męczarnia! I już to prawie nie do wiary było, już w głowie się nie mieściło, głównie zaś za dnia: bo drzwi piwnicy tylko na haczyk zamknięte i tylko wstać, dwa kroki dać, wyjść na słonko, na swobodę, o, Boże, Boże, po cóż tu siedzimy, o Boże, Boże, przecie wszyscy wyjść chcemy... a tam Swoboda... W głowie się nie mieści! Rozum się wzdraga! Więc dnia jednego pomyślałem, że jakże to, przecie nie może być, przecie tu wszyscy wyjść chcemy i ja Wyjdę, Wyjdę, o, już Wychodzę, Wychodzę!... Jakoż powstałem i do wyjścia szedłem; oni zaś oczom swoim nie wierząc moje Wyjście śledzą i jakby w nich nadzieja wstępowała... skamienieli... Wtem ruszył się Pyckal; Baron krzyknął, jemu ostrogę wraził, Pyckal na ziemię z kwikiem upadłszy, mnie dziubnąć chciał, ale chybił; wtenczas panna Zofia mnie swoje wsadziła ostrze; i tak my wszyscy na ziemi w Konwulsjach i z Pianą! Ale na cóż to, o, po cóż to, dlaczegóż to, w jakim celu, a po co, na co, a dlaczego?"
Witold Gombrowicz, Trans-Atlantyk

"To jest Salto! Zapamiętajcie ten taniec!"
Tadeusz Konwicki, Salto

Dlaczego Gombrowicz? Dlaczego cytuję go w (kon)tekście pierwszego polskiego westernu Uklańskiego? No może przez te ostrogi i ponieważ akcja obu utworów rozgrywa się za Oceanem, na Obcym Kontynencie. Cóż, Gombrowicz to pisarz lubujący się w konwencji westernowej - pojedynek u niego co chwilę jakiś (na miny, na poglądy, na broń, wszystko się tu w ogóle stwarza na zasadzie akcja-reakcja), a sam zresztą, jak to wyznaje w jednym ze swoich Dzienników, pisywał dla wrogów.

Dlaczego Konwicki? Dlaczego ten film i ten cytat? No może dlatego, że oba obrazy (Konwickiego i Uklańskiego) fabułę mają trochę jakby podobną i zaczynają się tak: do pewnego miasteczka przyjeżdża Nieznajomy Przybysz, Obcy zupełnie człek jakiś i ferment wszczyna, rozpoczyna... o, na zgubę chyba wszystkich i powszechne zatracenie. Pewnie też to skojarzenie powstało dzięki znakomitej kreacji Zbyszka Cybulskiego, który w Salcie (1964) zagrał niemal samego siebie, swą niemal perfekcyjnie kreowaną postać, jakby to ktoś złośliwy mógł powiedzieć: legendarnego, naszego polskiego Buntownika z Wyboru, z katalogu amerykańskiego demobilu (ale poważniej, poważniej, dostojniej, bo przecie w obliczu Historii Cierpiącego jak zwykle Narodu). Jakże trudno uchwycić legendę... Próbował się z tym kiedyś zmierzyć Andrzej Wajda w nakręconym w 1968 roku filmie Wszystko na sprzedaż, ale jak sam przyznał w rozmowie ze Stanisławem Janickim (Wyprzedaż z pełną odpowiedzialnością): "istotą aktora jest przecież jego osobowość i żadna osobowość innego aktora jej nie zastąpi"(1). Dlatego też, jak pisze Rafał Marszałek: " [...] pierwotnie zamierzona opowieść o Zbyszku Cybulskim, człowieku, którego zabrakło, nieuchronnie przeradzała się w opowiadanie o Aktorze - Danielu Olbrychskim, który jest, żyje i całą witalnością potwierdza swoje istnienie"(2).

Uklański nakręcił western z prawdziwego zdarzenia - 93 minuty twardej, męskiej rozrywki. Jest ostro. I jest wszystko, co lubimy, co wielbiciele westernów lubić powinni. Nie jestem wprawdzie znawczynią tego gatunku (choć przyznam się, że w dzieciństwie uwielbiałam filmy Sama Peckinpaha), lecz z łatwością odnalazłam tam większość niezbędnych kadrów i motywów (tylko ani śladu Indian, ale nie o Indian tu chyba chodziło). Wypalanie rany, pustynia, prażone słońcem pustkowia, morderczy pościg, prawdziwy smak męskiej przyjaźni, subtelnej jak grymas bólu na osmolonej (osmaganej wichrem niebezpiecznej przygody) twarzy, zasadzka w wąwozie i "odetniemy mu drogę na przełęczy". Jest tu też kilka kadrów zupełnie nowatorskich, w ramach tego mocno już wyeksploatowanego gatunku, świeżych i naprawdę pomysłowych. Nakręcono to z niebywałą precyzją. Świetnie dobrana obsada - obok aktorskich popisów Bogusława Lindy i Katarzyny Figury, mamy tu całą galerię prawdziwych westernowych typów (w tych rolach również kilku znakomitych polskich aktorów). Wszystkie te twarze są już jakby dobrze znane, gdzieś już w podobnym kontekście widziane i, co dziwniejsze i niezwykłe, wydaje się, że przypominają coś jeszcze. To równocześnie jakieś fizjognomie swojsko-staropolskie, kontuszowe, niczym z jakowegoś lamusa przedpotopowego żywcem wyciągnione.



Owo miasteczko, gdzie toczy się akcja filmu, to właściwie tylko jedno podwórko, którego bastiony stanowią Biuro Szeryfa i tak zwany saloon, Francuski Pałac. Przybytkami tymi rządzą niepodzielnie Szeryf (Bogusław Linda) i jego Kobieta (Katarzyna Figura), których dramatyczne, lecz jakże proste zarazem losy poznajemy z ich retrospektywnych opowieści, wygłaszanych bezpośrednio do kamery: przejmujących historii o ludziach brutalnie (jak zwykle) rzuconych w bezwzględny wir Historii. Tych dwoje już chyba nic nie łączy, a nękany chorobą alkoholową Szeryf już chyba nawet nie może. I wtedy właśnie pojawia się On.



Obcy (w tej roli Karel Roden, czeski aktor grający również w Hollywood) to Tajemniczy Najeźdźca, Wybawiciel, Śliczny, Liryczny, z Przeszłością, Tragiczny, Romantyczny Kochanek, o którym my kobiety podobno wszystkie skrycie marzymy, nadejścia którego wyczekujemy (gdy świat nieczuły w płomieniach cały), trzymając w zbrukanych prozą życia dłoniach pożółkłe już od tego beznadziejnego czekania tomiki awangardowej poezji: "i stałeś w nim ze swoim zadumaniem, nad czymś: nad światem?... Ale ja nie mogłam pojąć ciebie tymczasem: jak to, więc naprawdę kładłeś przeszywająco czuły kwiat pomiędzy moje beztroskie nogi, kwietniem całując mnie nagłym, głaskaniem budząc w piersiach i bezwstyd i bojaźń, śmiejąc się, gdy ja z bólu drgnęłam i gdy z sił opadłam"(3).



Kto jest więc tu głównym bohaterem? Szeryf czy Obcy? Wygląda to na rasowy kowbojski pojedynek. A jednak jest jeszcze ktoś. Poszukiwany. Jego postać kreuje znany amerykański aktor Val Kilmer, przybysz rodem z Los Angeles, zawodnik z prawdziwą hollywoodzką gażą. Film Uklańskiego jest zatem produkcją z gwiazdorską obsadą i to nie tylko w rozumieniu zawężonym do "polskiego podwórka". Poszukiwany zasadniczo w akcji udziału nie bierze. Jest (martwy), ale jednak patrzy cały czas, patrzy i zamyka (niczym Iwona, księżniczka Burgunda) to, co widzi w kadrach szklanego spojrzenia. Pozostaje więc też dla innych dramatis personae pewnym punktem odniesień. Ktoś praktyczny i zapobiegliwy mógłby się jednak tutaj na chwilę zatrzymać i ze szczerą troską zapytać: Czy nie szkoda takiego sławnego talentu z Hollywood do roli trupa marnować (no i pieniędzy czy przy okazji też trochę nie szkoda?)? Przecież można było całkiem spokojnie tę rólkę, ten epizodzik komuś innemu, mniej znanemu powierzyć! Przypomnijmy sobie jednak cytowane już wcześniej słowa Andrzeja Wajdy - osobowość aktora jest niepodrabialna - i cały dramatyzm sytuacji polega właśnie na tym, że patrzy na nas nie kto inny, ale Val Kilmer. To jego twarz! A on jest bardzo, bardzo, bardzo WANTED.



Wróćmy jednak do pojedynku. Linda wraz z bandą wybornych tropicieli rusza w pościg za Rodenem. I choć ręce mu się trzęsą jak w ostatnim stadium delirium tremens, to kiedy obowiązek wzywa, wkracza czym prędzej do akcji, do czynu się garnie, bo ojczyzna w potrzebie, jak to na wojence ładnie, bywaj dziewczę zdrowe i hejże na Soplicę! Pomimo alkoholizmu podczas działań zaczepnych jest sprawny, jak na bohatera przystało, rześki i najlepszy. Co i rusz pociąga tęgi łyk (zapewne aby "przepłukać kurz z drogi", jak mawiali bohaterowie czytanych w dzieciństwie powieści awanturniczo-przygodowych adresowanych, jak się potem okazało, głównie do chłopców) z butelki, na etykiecie której widnieje napis "Old Style", przywodzący na myśl popularne reklamy starego, dobrego "Old Spice'a": Tylko dla prawdziwych mężczyzn.

Co tu robić? Co tu robić? Co tu robić? Doradźta kumie, jeśli potraficie. Witold Gombrowicz, ten doskonały emigracyjny pisarz (wybitny znawca nie tylko Gęby, ale i Pupy) dał przyszłym pokoleniom rodaków w cytowanej na samym początku powieści następującą radę: "Rada w radę. Powiadam: - Wyjść nam trzeba, bo tu już i niczego straszniejszego nie dokonamy; a tyż nie ta piwnica nas więzi, a tylko Ostroga. Jeżeli więc kupą wyjdziemy, a z Ostrogami przy butach, to jeden drugiemu się nie wymknie... nie ma strachu!"



Film kończy się mniej więcej tak: Linda i Figura odjeżdżają razem bryczką w siną dal, zagubieni pośród bezkresnego krajobrazu dzikiego zachodu. A wszystko przepasane, jakby wstęgą, miedzą zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą.

Lecz cóż się stało z Obcym, z naszym uciekającym Bohaterem? Obcy ucieka, gna przed siebie, jakby biegł ku jakiemuś wybawieniu, które mogłoby go uratować, ocalić. Wydaje się, że ta ucieczka, właściwie jej desperacka próba, jest tutaj faktem niezmiernie ważnym i jakoś z filmu się wyodrębnia. Czy ta ucieczka może się powieść? Czy Obcy zginie? Czy się uratuje? Cóż, wydaje mi się, że nie ma to nawet większego znaczenia. Ostatecznie zginiemy wszyscy, a narodziny i śmierć to tylko dwa przypadkowe zdarzenia. Najważniejszy jest właśnie ten bieg. Próba wymknięcia się... Przypatrzcie się więc Obcemu, popatrzcie na niego, kiedy tak biegnie, próbując zmylić trop. Jak mówi w Ferdydurke Gombrowicz: "[...] przybądźcie i przystąpcie do mnie, rozpocznijcie swoje miętoszenie, uczyńcie mi nową gębę, bym znowu musiał uciekać przed wami w innych ludzi i pędzić, pędzić, pędzić przez całą ludzkość. Gdyż nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę, a przed człowiekiem schronić się można jedynie w objęcia innego człowieka. Przed pupą zaś w ogóle nie ma ucieczki. Ścigajcie mnie, jeśli chcecie. Uciekam z gębą w rękach".

(1)Wywiad pierwotnie drukowany był w piśmie "Kino" 1969, nr 3. Cyt. za: R. Marszałek, Nowa fala, nowa świadomość [w:] Historia Filmu Polskiego, t. 6, red. R. Marszałek, Warszawa 1994, s. 105.
(2)R. Marszałek, op. cit.
(3)W tekście wykorzystano fragment wiersza E. E. Cummingsa gdy odchodziłeś był właśnie poranek w przekładzie S. Barańczaka zaczerpnięty z tomu E. E. Cummings, 150 wierszy, Kraków-Wrocław, 1983. Nie został tu zachowany oryginalny, powtórzony przez tłumacza zapis utworu.



Zdjęcia z Summer Love pochodzą z oficjalnej strony filmu
http://www.summerlovefilm.com/polski.php

zobacz także:
Krystyna Borkowska, "Biało- czerwona" Uklańskiego na Manhattanie http://www.obieg.pl/cal2007/08052001.php
Adam Mazur, Od Żmijewskiego do Uklańskiego i z powrotem. O symptomatycznym działaniu na rzeczywistości przy okazji "Powtórzenia 2" i "Summer Love" http://www.obieg.pl/text/07010301.php
Łukasz Ronduda, Skolimowski, Królikiewicz, Żuławski, Uklański. Czyli wypisy z historii polskiej nowej fali http://www.obieg.pl/text/07110101.php