List otwarty do Redakcji "Obiegu" w sprawie "Rankingu »Obiegu« 2014"

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Szanowna Redakcjo,

Pozwalam sobie napisać parę słów na temat Waszego rankingu wydarzeń za rok 2014 z następujących powodów. Po pierwsze, zazwyczaj byłem proszony o wzięcie w nim udziału, choć wtedy miał on nieco inną formułę. W tym roku nie otrzymałem już takiego zaproszenia. Po drugie - mimo braku zaproszenia - moje nazwisko pada aż trzy razy w rankingu, za każdym razie w niekorzystnym kontekście. Niezasłużenie. Czuję się zatem uprawniony do zajęcia stanowiska i obrony własnego imienia.

Rankingi zaczynają pełnić dziś ważną funkcję w środowisku artystycznym. Osoby, wydarzenia i instytucje wskazane i docenione w rankingach legitymują się tym faktem wobec swoich sponsorów, publicznych i prywatnych. Dzięki temu władze samorządowe lub centralne dowiadują się, że wydane na daną instytucję czy wydarzenie pieniądze nie były stracone, że zostały dobrze zainwestowane, a także, że warto finansować daną instytucję w przyszłości. Rosną też notowania osób: kuratorów i artystów na - zdominowanym przez publiczne pieniądze - rynku pracy, gdzie decyzje podejmują często urzędnicy nieznający się na sztuce. Tak że negatywne opinie często mają konsekwencje. Mecenasi dostają wyraźny sygnał, że środowisko nie aprobuje danych działań, że są wobec nich stawiane zarzuty i należy się pięć razy zastanowić nad ich finansowaniem. Dlatego też opiniotwórcze grono biorące się za ranking powinno bardzo skrupulatnie formułować zwłaszcza negatywne opinie, wykazać się należytą starannością w argumentacji, dlaczego dana instytucji, osoba, wydarzenie taką złą notę otrzymały. Odnoszę jednak wrażenie, że - drodzy Redaktorzy - nie zachowaliście tej staranności. Prosząc różne osoby o udział w rankingu zadowoliliście się zdawkowymi opiniami mogącymi ujawniać osobiste antypatie raczej niż uzasadnione zarzuty. Moje wątpliwości idą jednak dalej, zastanawiam się, czy nie chodzi tutaj o chęć tłumienia i tak już dość wątłego pluralizmu postaw i opinii w środowisku artystycznym, bo może on zagrażać interesom osób związanych z Waszym pismem?

Już w pierwszym zdaniu rubryki "8 najbardziej żenujących wydarzeń" wspomnianego Rankingu pada moje nazwisko jako osoby broniącej zdarzenia - odwołania spektaklu "Golgota Picnic" - które uznano za najbardziej żenujący wypadek w minionym roku. Znalazł się tam nawet link do mojego tekstu opublikowanego na łamach internetowego pisma "Szum", co akurat dobrze o Was świadczy. Każdy, kto przeczyta mój tekst, zorientuje się, że jest to nie tyle obrona odwołania spektaklu czy też osób go odwołujących, ile raczej krytyka samego pomysłu wystawienia tego spektaklu. Podejmuję polemikę na argumenty z jego obrońcami: Izabelą Kowalczyk oraz Jakubem Dąbrowskim, wskazując, że de facto w tej całej sytuacji nie mowy o sztuce, ale o ideologii. Nie to jest jednak najistotniejsze w tej sprawie. Ważne jest to, że tekst ten pierwotnie - jako współpracownik "Obiegu" niemalże od jego początków w sieci - planowałem opublikować właśnie w "Obiegu". Zdecydowaliście się go jednak odrzucić. Czy zatem mam rozumieć, że zdecydowaliście się odrzucić jedyny głos broniący, w Waszej opinii, odwołania spektaklu? Argumenty, które podaliście, nie dopuszczając tekstu do publikacji, były dwa. Pierwszy mówił, że "Obieg" nie zajmował się i nie będzie się zajmował "Golgotą Picnic". Drugi - że skoro na wstępie piszę, że uważam tekst spektaklu za bełkot i nie rozwijam tego, to dyskwalifikuje mnie jako krytyka i zarazem nie pozwala Wam tekstu publikować. Widać jednak, że redakcja zainteresowała się w końcu sprawą spektaklu, skoro pojawia się w Rankingu jako lider żenujących wydarzeń! Zastanawiam się też, czy powiedzenie, że coś lub ktoś jest żenujący bez podania jakichkolwiek argumentów nie dyskwalifikuje krytyka bardziej, niż powiedzenie, że dane dzieło jest gniotem?

Bez podania żadnych konkretnych argumentów diagnozujecie na przykład upadek intelektualny konkurencyjnego pisma z branży - "Arteonu". Tutaj też autorzy skwapliwie sięgają po moje nazwisko, żeby przypomnieć, że w roku 2013, kiedy prowadziłem to pismo, "Arteon" też był na liście żenujących wydarzeń. Jeśli w tym roku argumentem za utrzymaniem się, a nawet awansowaniem na tej liście jest przyznanie nagrody Arteonu grupie The Krasnals - to jest to chybiony argument, nawet gdybyśmy uznali, że The Krasnals są synonimem intelektualnego upadku. Nagrodę przyznaje bowiem niezależne od redakcji pisma jury złożone z krytyków, dyrektorów galerii, kolekcjonerów. Jest to Wam wiadome, bowiem zapraszałem do uczestnictwa w ubiegłorocznym jury nagrody jednego z Was. W każdym razie jest to opinia absurdalna. Poziom intelektualny "Arteonu" jest dość wysoki. Publikują w nim swoje teksty znaczące postaci naszej sceny artystycznej i intelektualiści tacy, jak Jaromir Jedliński czy prof. Piotr Juszkiewicz. Częstym recenzentem jest Piotr Kosiewski, wyróżniony prestiżową nagrodą Jerzego Stajudy. "Arteon" jest wysoko oceniany merytorycznie przez komisje przyznające ministerialne dotacje dla czasopism kulturalno-artystycznych. A może chodzi o to, by wywrzeć presję na to grono, by zmieniło swoje preferencje i nie przyznawało już dotacji?

Jednak co ważniejsze - pismo to nie boi się zajmować stanowiska odmiennego od tego, które zajmuje "Obieg" i środowisko krytyków wokół niego skupionych. Przykładem jest numer wrześniowy czasopisma z roku 2014, w którym opisana została niepokojąca sytuacja związana ze szczecińską Trafostacją Sztuki. Przypomnijmy, że część szczecińskich kuratorów i artystów, przy wyraźnym wsparciu krytyków z "Obiegu" protestowała przeciwko przyznaniu prowadzenia Trafostacji Sztuki spółce Baltic Contemporary. Byli wśród nich także Agata Zbylut i Kamil Kuskowski. W 2014 roku oboje zostali uznani nieprawomocnym wyrokiem sądu za winnych rozpowszechniania fałszywych informacji o spółce Baltic Contemporary. Ich działalność, a także rola "Obiegu" w całej sprawie została krytycznie opisana przez redaktorkę naczelną "Arteonu", Karolinę Staszak. Warto zauważyć też, że jednym z ekspertów wskazujących żenujące wydarzenia roku jest Kamil Kuskowski, będący stroną tego konfliktu. To prowokuje pytanie, czy nie chodzi tu o celowe dezawuowanie redakcji "Arteonu", budowanie złej opinii pisma w celu odebrania powagi tekstom, które ukazują autorów rankingu nie w takim świetle, w jakim by sobie oni tego życzyli.

Moje nazwisko pojawia się także na końcu rankingu. Tam, drodzy Redaktorzy, wymieniacie rzekomą aferę wokół Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu i powołania na jej dyrektora mojej osoby. Przypomnę tylko, że w styczniu roku 2014 został rozstrzygnięty konkurs na stanowisko dyrektora GMA, który wygrałem i zostałem na tej podstawie powołany na stanowisko dyrektora Galerii. Co jest w tym aferalnego? Chyba to, że wygrałem ja, a nie osoba bliższa sercu i poglądom opiniujących ekspertów. Sugestia, że objęcie przeze mnie stanowiska jest samo w sobie żenujące, jest nie tyle żenująca, ile dezawuująca moją osobę i sugeruje, że jestem osobą niekompetentną, która tylko w atmosferze afery mogła dostać się na to stanowisko. Przylepienie łatki aferzysty szkodzi nie tylko mojemu nazwisku, ale także instytucji, którą prowadzę.

Bardzo mi przykro, szanowni Koledzy, że działacie w ten sposób. Jest to bardzo niepokojące, kiedy instytucja publiczna, jaką jest CSW Zamek Ujazdowski sięga po tak niskie metody, które skutkują kreowaniem złego wizerunku danych osób i instytucji bez uzasadnienia i tworząc tylko pozory obiektywizmu.

 

Komentarz redakcji

Piotr Bernatowicz zarzuca naszej redakcji kierowanie się osobistymi antypatiami i budowanie złej opinii "Arteonu" "w celu odebrania powagi tekstom, które ukazują autorów rankingu nie w takim świetle, w jakim by sobie oni tego życzyli". To jawna insynuacja. Ankietę wysłaliśmy do czternastu osób, z których tylko jedna pochodzi z Poznania, pozostałe zaś z Krakowa, Gdańska, Warszawy, Zielonej Góry, Wrocławia i Szczecina. Sami powstrzymaliśmy się od jej wypełnienia oraz od jakiejkolwiek ingerencji w jej wyniki. Kolejną insynuacją jest zarzut tłumienia pluralizmu postaw i opinii, bo może zagrażać interesom osób związanych z naszym pismem. Bo jeśli rozmaite teksty w czasopismach rzeczywiście mają tłumić pluralizm (?) i wpływać na to, komu zostaną przyznane publiczne środki, to znaczy, że największe i nieustające ambicje ma w tym względzie właśnie "Arteon", a zwłaszcza jeden z jego felietonistów, nieustannie i wprost komentujący strategię przydzielania państwowych dotacji.

Owszem, odrzuciliśmy tekst Bernatowicza na temat "Golgoty Picnic" także dlatego, że jego autor już na samym początku przyznał, że zaledwie kilka wersów lektury wystarczyło, by ocenił ją jako sztukę "mierną, na granicy bełkotu". Za bardzo szanujemy zarówno jego, jak i siebie samych, żeby pozwolić mu na taki strzał we własną stopę, a zarazem kompromitację czasopisma. A co do tego, dlaczego "Obieg" nie chciał zajmować się "Golgotą Picnic", możemy tylko rozłożyć ręce i przypomnieć, że nie jesteśmy krytykami teatralnymi. Piotr Bernatowicz także.

Następny zarzut pojawiający się w liście dotyczy tego, że bez podania argumentów diagnozujemy upadek intelektualny "Arteonu". Mamy wrażenie, że autor listu otwartego nie rozumie, na czym polega istota rankingu - otóż jest on wypadkową opinii różnych osób. Dla nas samych jako redakcji było to kłopotliwe, gdyż - jak zaznaczyliśmy w naszym rankingu - kolegów po fachu oceniać nie wypada. Jednak wbrew temu, co pisze Bernatowicz, pojawił się jeden mocny symptom: przyznanie nagrody "Arteonu" grupie The Krasnals. Otóż popieranie, a już na pewno nagradzanie tej grupy oznacza w mniemaniu wielu osób związanych ze światem polskiej sztuki popieranie słownej agresji. Czy Piotr Bernatowicz potrzebuje na to dowodów? Od lat otrzymuje je na tacy, lecz może ich nie dostrzega lub nie chce dostrzegać. Chętnie pomożemy. Oto całkiem niedawno Krasnalsi ujawnili swoją jakże twórczą strategię, pisząc pod adresem naszych współpracowników między innymi: "lizofiut", "nomenklaturczyk", "stara menda", "powinien siedzieć w psychiatryku", "pierdziel", "cuchnący ferment" itp. Czytając to i przytaczając tutaj, czujemy zażenowanie. "Arteon", przyznając grupie swoją nagrodę, usankcjonował niejako jej działania, tym samym zniżając się do Krasnalowego poziomu, co w pełni uzasadnia, dlaczego "upadek intelektualny »Arteonu« i przyznanie nagrody pisma grupie The Krasnals" znalazł się na drugim miejscu naszego rankingu najbardziej żenujących wydarzeń 2014 roku.

Trudno też nie zauważyć złej atmosfery, która towarzyszyła powołaniu Piotra Bernatowicza na stanowisko dyrektora Arsenału oraz napięć, które wciąż mają miejsce w galerii, o czym alarmowały niedawno jej kuratorki. O tym konflikcie świadczy też list poparcia dla dyrektora podpisany przez część pracowników galerii. To wszystko pokazuje, że z pewnością nie dzieje się tam dobrze. Jeśli to nie wystarczy, niżej zamieszczamy linki do artykułów na ten temat, które mogą rzucić nieco światła na powody, dlaczego "afera wokół Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu i powołania na jej dyrektora Piotra Bernatowicza" znalazła się na ósmym miejscu naszego rankingu najbardziej żenujących wydarzeń 2014 roku.

Naszym celem nie jest dezawuowanie Piotra Bernatowicza ani galerii Arsenał, ani "Arteonu". Przez cały rok publikujemy wiele opinii z niejednokrotnie obszernymi uzasadnieniami, dlatego końcoworoczny ranking ma nieco inny charakter. Zawarte w liście uwagi i argumenty rozważymy, przygotowując kolejne podsumowania roku, ale już teraz możemy zapewnić czytelników, że w żadnym razie nie będziemy ingerować w ankiety wypełnione przez zaproszonych do udziału w rankingu.

 

http://wyborcza.pl
http://wyborcza.pl
http://www.krytykapolityczna.pl
http://www.krytykapolityczna.pl
http://poznan.gazeta.pl
http://wyborcza.pl
http://www.rozbrat.org
http://magazynsztuki.eu
http://www.gloswielkopolski.pl
http://www.arsenal.art.pl
http://magazyn.o.pl
http://www.codziennypoznan.pl
http://www.tvn24.pl
http://www.krytykapolityczna.pl
http://www.radiomerkury.pl
http://e.czaskultury.pl/
http://wiadomosci.wp.pl


Redakcja