Strategia "na Budnego"

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Do Galerii Raster trafiłem przez przypadek. Nie, żebym o niej wcześniej nie słyszał. Słyszałem, ale zawsze bałem się zajrzeć. Wydawała mi się bardzo high-brow, elitist i narrow, i może o to właśnie chodziło. Kiedyś co prawda czytałem witrynę Rastra, ale przed monitorem działo się to samo - jej rewolucyjne teksty zawsze uświadamiały mi się, że się nie znam, a to że starałem się od czasu do czasu pójść z dziewczyną do Zachęty, którą wtedy nazywali Zniechętą, zupełnie już na mnie działało źle. Oddawałem im oczywiście szacunek, że Raster i w ogóle, ale właśnie dlatego tam nie chodziłem, bo po co pchać się gdzieś, gdzie najprawdopodobniej cię nie chcą. Tak sobie myślałem.

W tym postanowieniu, czy raczej nieświadomym myśleniu wytrwałem jakieś dziesięć lat. Czasy się zmieniły. Powstała Fundacja Galerii Foksal, zacząłem kupować albumy Taschena, ale nadal do galerii Raster nie chodziłem. Jadłem tylko czasem kebab niedaleko ich siedziby na Wilczej, kręciłem się w bramie prowadzącej do Rastra, żeby nie jeść na ulicy, jednak wejść na górę nie miałem śmiałości. Aż stało się.

Spotkałem się z Adamem Mazurem, z którym się nie widziałem kilka lat, by pogadać o różnych sprawach prywatnych i wtedy...Wtedy nadeszło nieuchronne. Ten ze wszech miar praktyczny człowiek powiedział, żebyśmy przy okazji wpadli do Rastra, ma być też Gorczyca (Gorczycy nie znałem, wiadomo). I ja, łebski chłopak (musiało błysnąć w oku), zgodziłem się. Bo z obstawą zawsze raźniej.

Chwilę potem wchodzimy tam, ja już trochę rozluźniony, bo różne rzeczy się przedawniają, nie jest daleko, luksus Śródmieścia też jakby bardziej dla mnie. Patrzę więc sobie na luzie, siedziba nowa fajna, to też miłe. W środku sala pomalowana na biało, widać, że w przygotowaniach do wystawy, że dopiero będzie, choć już jakieś przymiarki są, nawet nad wejściem do części bardziej kameralnej coś wisi, obraz być może jakiś mały. Ok, ok.

Od razu idziemy w głąb galerii, gdzie zjawia się Łukasz Gorczyca i rozmawiamy chwilę o Twożywie, temat jest całkiem ciekawy dla wszystkich, mnie interesowało, co robią dalej, jeden z nich jeździ tirami (Krzysiek, zazdroszczę ci, ale tylko przez miesiąc), drugi pozostał artystą. Ot, ścieżki życia, a potem zaczyna się rozmowa o Budnym. Dlaczego o Budnym? Kto to jest Budny?

I oni bardzo mówią o Budnym i prowadzą mnie do tej pierwszej sali, co już w niej byliśmy, żeby porozmawiać, zobaczyć, fajnie, bo tam na pewno jest ładniej. A potem mówią, że tu już jest ta wystawa Budnego. Co?

Rozglądam się na boki. Widzę pomalowane na biało ściany, co już je widziałem, jakieś wielkie folie malarskie, grube, zwisają ze ściany, jakiś cień obrazka, co już mówiłem, że wisi nad wejściem i nie wierzę, że oni to mówią serio. To jakieś przygotowania! Też już mówiłem. Pytam więc.

- Wkręcacie mnie? A oni, Łukasz Gorczyca, mówią:

- Nie, nie wkręcamy.

Patrzę jeszcze raz po tej całkiem przyjemnej sali pomalowanej na biało, z tymi foliami, i myślę: nie. Wkręcają. Mówię:

- Aaaaa, nie wiem, dobra. - I już później unikam generalnie tematu, bo myślę, że wkręcają i są konsekwentni jak mało kto. Najlepiej w takich okazjach (podpowiedź) działa unikanie tematu, więc milknę. I oni, ponieważ Adam przedstawił mnie Łukaszowi Gorczycy jako krytyka sztuki (dlaczego?), zaczynają opowiadać, kim jest Michał Budny (mylę jeszcze jego imię i mówię Jakub). Prostują oczywiście i opowiadają o jego pięknej karierze.

Że kiedyś po prostu przyszedł z ulicy do Rastra (nie bał się), przedstawił swoje prace, i oni go przyjęli, potem poszedł jeszcze do FGF, ale tam już powiedzieli mu, że z ulicy się nie przychodzi - taka anegdota, a w Rastrze jego prace się spodobały. I teraz mówią, że niektóre z tych prac to były paprochy na kartce i że one są o relacjach, przestrzeni w bieli; myślę: piękne. W ogóle relacje, bliskość wszystko to bardzo mnie obchodzi, jestem wrażliwym człowiekiem, a jeszcze chcę błysnąć, więc mówię, że te jego instalacje (a przypominam, że cały czas to widzę wokół siebie) muszą przypominać Cy Twombly'ego i te jego rzeźby, ale okazuje się, że nie, znowu nie. To co przypominają?

Rozmawiamy. Jest coraz bardziej miło. Dostaję do obejrzenia album Budnego. Nawet to, co oglądam, mi się podoba, rozmawiamy jeszcze o strategiach krytycznych (pada to straszne słowo "strategia") i ja mówię o swojej strategii, że ponieważ jestem autystykiem, to autystyczna sztuka współczesna, te białe boksy, wszystko to na mnie działa swoim autyzmem i lubię docierać, rozwiązywać te zagadki autystyczne i w końcu coś czuć. Adam Mazur mówi, że jego bardziej interesuje socjologia takiej krytyki i sztuki (a ponieważ powiedział, że go to interesuje, pozwalam sobie w ogóle napisać ten tekst z imionami i tak dalej, skoro takie rzeczy stają się przedmiotem, tu uwaga, następne trudne słowo, dyskursu krytycznego). No i jeszcze chwilę rozmawiamy, a potem już trzeba po tej miłej rozmowie wychodzić, więc życzymy sobie miłego wieczoru i idziemy dalej.

A potem, już po wyjściu w ten lutowy, pełen sztucznych świateł wieczór, Adam ze śmiechem mi mówi, że to naprawdę jest wystawa Budnego. I że ja jej nie zauważyłem.

Co? Wydawało mi się, że takie rzeczy dzieją się tylko w telewizji, komediach, reklamach, ale nie mnie w rzeczywistości. Podkreślam: wrażliwemu człowiekowi, który nie tylko jakąś liczbę tych wystaw już widział, ale i kupuje albumy Taschena. Śmieję się w głos. Byłem na wystawie Michała Budnego, wydawało mi się, że to są przygotowania, bo folia malarska i tylko drabiny zabrakło, dwóch całkiem sprawnych krytycznie ludzi tłumaczyło mi przez dwadzieścia minut na tej wystawie ideę tej wystawy i prac artysty, ta idea mi się podobała, obejrzałem album artysty tuż obok, a jednak nie wpadłem na to, że wszystko wokół to on. Michał Budny. I poddało mi to pewien pomysł.

Rozmawialiśmy tam o strategiach krytycznych. Adam Mazur mówił o swojej, padły przykłady ze środowiska, więc teraz ja opowiem o swojej. Właśnie tak chcę się mylić. Chcę przychodzić na wystawy i nie wiedzieć, kim jest Michał Budny i czy ma na imię Michał czy Jakub. Może być? Na Budnego! Jak on kiedyś do Rastra. Na dziewictwo! Na wrażliwość!

Czyli, jak to się mówi, nie chcę mieć strategii. Jeśli "Obieg" albo inne pismo łaskawie pozwoli to drukować, chcę popełniać więcej takich błędów, nigdy nie być przygotowanym i liczyć tylko na tę drobną chwilę, kiedy zadziała własny rozsądek i czułość, gdy będę stał przed obrazem, konceptem, czy czymkolwiek, co ktoś tam chciał uznać za sztukę, i zdam się tylko na własną powierzchowną znajomość historii sztuki, obycie i chęć chodzenia na wystawy, bo na pewno nie famę Rastra. Dlaczego mogę sobie na to pozwolić? A dlaczego nie?

Nawet jeśli ta buńczuczność wynika z dziesięciu lat świadomego unikania wizyty w Rastrze, myślę, że jest bardzo dobra. Dzisiaj każdy ma telewizor, internet, w zasadzie więc może mieć też sztuki plastyczne albo ich historię w jednym palcu, rzecz jednak w tym, żeby miał jeszcze odwagę powiedzenia sobie ok. to jest piękne, albo poruszające - bez całego sztafażu pojęć, strategii, dyskursów. To naprawdę nie jest potrzebne. A nawet sprawia, że gubi się wrażliwość. Więc ja szukam mniej więcej takiego wrażenia, jakie musiał mieć wieśniak wchodzący do Kaplicy Sykstyńskiej, skoro już odważył się pojechać do Rzymu.

Czy tak było na Budnym? Nie dostrzegłem wystawy, ale z drugiej strony nie było źle, przestrzeń autyzmu i intymnej wsobności, zamkniętego ciepła najpierw mnie ukołysała słowami dwóch moich rozmówców, a potem rozbawiło mnie, że nie pojąłem najważniejszego. Może o to chodzi. Bo kto jest ważniejszy? Praca Budnego, czy przeżycie widza, gdy tam wchodzi? No jasne, że przeżycie - zwłaszcza teraz, gdy nic nie jest obiektywne.

Jeśli już mam więc powiedzieć, jak było na Budnym i czy warto tam iść, to było ok. Trochę niewyraźnie, może właśnie autystycznie, jak to przy białych pracach w białych cubach galerii, ale też było o relacjach, tym razem może nie przedmiotów do siebie, ale trzech ludzi do miejsca, które dla każdego ma inne znaczenie. Czy widziałem tę wystawę? Jak najbardziej. (Poczułem ją).

Michał Budny, "Żywica", galeria Raster, Warszawa, 15.02-31.03.2012.

Fot. dzięki uprzejmości artysty i galerii Raster

Michał Budny, Żywica, Fot. dzięki uprzejmości artysty i galerii Raster

Michał Budny, Żywica, Fot. dzięki uprzejmości artysty i galerii Raster