Ad vocem "Kultury zrzuty" - polemika

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Łódź Kaliska i Karol Jóźwiak protestują przeciwko sformułowaniom zawartym w tekście prof. Grzegorza Dziamskiego "Nowoczesny gabinet osobliwości, czyli sztuka gestów" opublikowanego przy okazji zbiorowej wystawy "Brzuch Atlasa".

Ad vocem Kultury zrzuty w tekście prof. Grzegorza Dziamskiego "Nowoczesny gabinet osobliwości, czyli sztuka gestów" opublikowanego przy okazji zbiorowej wystawy "Brzuch Atlasa"

Józef Robakowski nie jest autorem terminu kultura zrzuty, trzeba to jednoznacznie powiedzieć, gdyż sam Józef Robakowski wprowadził zamęt wokół tego terminu. Jako kurator wystawy "Brzuch Atlasa" jest odpowiedzialny za umieszczenie w katalogu niefortunnego tekstu prof. Grzegorza Dziamskiego1, zawierającego błędną informację dotyczącą autorstwa pojęcia Kultura zrzuty i pewną niedopuszczalną jego nadinterpretację.

W tekście prof. Dziamski wprowadza błędną informację, pisząc, że "Józef Robakowski nazwał tę koncepcję (tj. koncepcję Galerii Wymiany - przyp. autora) kulturą zrzuty". To, że Jacek Jóźwiak "w połowie 1984 roku wynalazł owo niezwykle trafne określenie"2 jest sprawą oczywistą dla współtwórców Kultury zrzuty oraz funkcjonuje w większości tekstów dotyczących tego zjawiska. Jednakże nie kwestia autorstwa jest najważniejsza. Wraz z zamieszaniem wokół zawłaszczania tego zjawiska wychodzi na jaw pewna manipulacja. Bowiem postawienie kwestii tak, jak to zrobił prof. Dziamski, jest zaprzeczeniem samej istoty kultury zrzuty. To, kto wymyślił tę nazwę ma znaczenie drugorzędne; chodziło o zrzutę, więc o wrzucenie do wspólnego kapelusza różnych idei, pojęć, koncepcji bez szczególnego akcentowania autorstwa. Podejście Józefa Robakowskiego jest nieco inne, on skrzętnie dba o swój dorobek (i bardzo dobrze, dzięki temu podejściu ugruntowało się w historii sztuki wiele efemerycznych, a jednocześnie ważnych zjawisk). Jednakże niepokojące jest, gdy do jego bogatego już dorobku, dopisuje się osiągnięcia innych artystów. Nie chodzi tu o odbieranie Robakowskiemu prawa do terminu Kultura zrzuty, bo do niego prawo miał każdy kto przestawał próg Strychu, ale o rzetelność w opisie zawiłości i skomplikowania tego zjawiska. Prof. Dziamski instrumentalnie używa termin Kultura zrzuty, opisując pewną koncepcję Robakowskiego. Tymczasem ignoruje fakt, że Kultura zrzuty to bardzo obszerne zjawisko, na które składały się działania m.in. Łodzi Kaliskiej, Zbigniewa Libery, Jerzego Truszkowskiego, Janusz Bałdygi, Zygmunta Rytki, Jacka Kryszkowskiego i wielu innych. Próba więc utworzenia z postaci Józefa Robakowskiego lub z jego galerii centralnego odniesienia do koncepcji kultury zrzuty jest niezrozumieniem heteronomicznego i polimorficznego charakteru tego zjawiska. Stojąca za nim koncepcja wykluczała mistrzostwo, stała na przekór schematom i paranoicznej rzeczywistości stanu wojennego, tam każdy był wobec siebie równy, był to obszar wielostronnej wymiany pojęć i koncepcji głównie młodych, dwudziesto-paroletnich artystów. Dlatego tym dziwniej brzmią słowa profesora z Poznania, który pisze, że: "dla Robakowskiego (...) kultura zrzuty nie była tylko reakcją artystów na stan wojenny, miała swoje zapowiedzi w latach 70., a nawet 60. i wiązała się ze sztuką konceptualną". Wygląda na to, że prof. Dziamski najchętniej ująłby to zjawisko w prostej zależności podążania za tropami wyznaczonymi przez konceptualizm. Tymczasem teren Strychu, z którym bezpośrednio związane jest omawiane zjawisko, był otwarty na wszelkie propozycje, bez względu na wykształcenie i świadomość artystyczną. W tym tkwiło jego bogactwo i potencjał, który Dziamski chciałby ograniczyć do jednej koncepcji.

Termin Kultura zrzuty dotąd był ignorowany przez historię sztuki. Ciągle nie ma poważnego opracowania tego zjawiska, wobec tego jest ono podatne na manipulacje i nadinterpretacje. Przywołując ten termin, należy umieszczać go we właściwym kontekście, z odpowiednią ostrożnością i rzetelnością. Tymczasem w tekście prof. Dziamskiego termin Kultura zrzuty, został sprowadzony do roli słowa-klucza w opisie pewnej pojedynczej koncepcji. Tym samym zignorowano i potraktowano instrumentalnie wielu artystów, tworzących to zjawisko, którzy nie zgadzają się z takim potraktowaniem ich wspólnego dorobku. W ich imieniu apeluję o sprostowanie zawartego w tekście prof. Dziamskiego błędu, dotyczącego autorstwa pojęcia i nadinterpretacji związanej z przypisywaniem koncepcji Kultury zrzuty Józefowi Robakowskiemu.

Karol Jóźwiak

Pod powyższym tekstem podpisują się członkowie grupy Łódź Kaliska:

Marek Janiak, Adam Rzepecki, Andrzej Świetlik i Andrzej Makary Wielogórski

oraz indywidualni artyści i krytycy związani z Kulturą zrzuty:

Jolanta Ciesielska, Jacek Jóźwiak, Krzysztof Jurecki, Zbigniew Libera

Nieśmiały i delikatny głos w sprawie kuriozalności fragmentu tekstu Grzegorza Dziamskiego pt: "Nowoczesny gabinet osobliwości, czyli sztuka gestów"

Tekst ów towarzyszy interesującej, z niezwykła lekkością i swadą, charakterystycznymi ostatnio dla Józefa Robakowskiego zrealizowanej w Atlasie Sztuki wystawie pt " Brzuch Atlasa". I wszystko byłoby super gdyby nie drobny akapit wypowiedziany przez

prof. Grzegorza Dziamskiego, a brzmiał on tak: "Galeria Wymiany opowiadała się także za pewną koncepcją sztuki, którą starała się promować i propagować. Józef Robakowski nazwał tę koncepcję "kulturą zrzuty". Sztuka tworzona w ramach kultury zrzuty może pojawiać się wszędzie i przyjmować dowolną postać, jest to bowiem sztuka "gestów czynionych na własna odpowiedzialność, absolutnie nieskrępowanych cywilizacją" Początek jest prawdą, chociaż jeżeli propagowanie "kultury zrzuty" ma przyjmować taką formę jak w wypowiedzi prof. Dziamskiego powinno budzić sprzeciw rzetelnych naukowców i wszystkich innych dobrych ludzi.

Pozostała część powyższego cytatu jest nieprawdą. Mogę to stwierdzić autorytatywnie jako współtwórca i wieloletni uczestnik zjawiska "kulturą zrzuty" zwanego. Nie Józef Robakowski stworzył "koncepcję kultury zrzuty", i nie on wymyślił tę nazwę.

Ruch, który stał się "kulturą zrzuty" narodził się w Toruniu jesienią 1981 roku w galerii "S" prowadzonej przez Iwonę Lemke /później Konart/.

To oznacza że: po pierwsze, nie była to reakcja na stan wojenny /jak pisze prof. Dziamski/ lecz na sytuację w sztuce.

Po drugie, nie było na tym spotkaniu J. Robakowskiego, ponieważ stanowiło ono zaczyn manifestacji pokoleniowej /wówczas mieliśmy po dwadzieścia parę lat/. Później zrodził się "Strych" w Łodzi i inne miejsca, również po za Łodzią. Nie można oczywiście pominąć istotnej roli Robakowskiego w tworzeniu opisywanego ruchu - szczególnie przy takich wydarzeniach jak: "Nieme Kina", "pielgrzymki" i inne. Również "Galeria Wymiany" bywała miejscem spotkań "Zrzutowców". Jednak należy jasno podkreślić, że to nie "kultura zrzuty" była częścią aktywności "Galerii Wymiany" lecz "Galeria Wymiany" bywała częścią "kultury zrzuty".

Musiało też upłynąć wiele miesięcy od spotkania w Toruniu, by Stan Wojenny zatarł konflikty pokoleniowe i różnice doświadczeń oferując znacznie poważniejszego , ale również bardzo konsolidującego wroga.

Nazwę "kultura zrzuty" wymyślił znacznie później Jacek Jóźwiak. To ważna uwaga świadcząca o tym, że przez większą część swojego istnienia "kultura zrzuty" nie potrzebowała nazwy, nie chciała tworzyć zamykającej ją definicji. Była nie tylko rzeczywistą realizacją osobniczej wolności każdego jej uczestnika/ o której wspomina prof. Dziamski/ ale, a może przede wszystkim wolnością społeczną. Faktyczną realizacją utopii, tym bardziej niezwykłą i piękną bo zanurzoną we wrogim i chorym wówczas państwie. Utopią , która była na tyle czysta i uczciwa że samounicestwiła się, rozpadła z własnej woli jej uczestników w momencie gdy pojawiła się możliwość i potrzeba jej instytucjonalizacji.

Po trzecie: nie była też "kultura zrzuty" "sztuką gestów...", tylko znacznie czymś szerszym, głębszym i bardziej skomplikowanym niż sama sztuka czy samo życie tak chętnie rozdzielane przez historyków. To było współistnienie, wieloosobowa i wielopłaszczyznowa wymiana między ludźmi, sytuacje planowane i nieprzewidziane, działania zapisane i ulotne, bezustanne balansowanie pomiędzy akceptacją i odrzuceniem, nonszalancją i skupieniem itd...

Jak dotychczas nie pojawiło się kompleksowe i pełne naukowe opracowanie analizujące "kulturę zrzuty". A może należałoby się pospieszyć póki jej uczestnicy jeszcze żyją.

Rzetelny naukowiec nie powinien pozwolić sobie na tak poważne błędy faktograficzne. Nawet na drobniejsze jak to że "Nihilizm Pozytywny" to /o ile dobrze pamiętam/ dziecko Andrzeja Partuma a nie Józefa Robakowskiego.

Pozostałe części tekstu do których nie mam zastrzeżeń są bez wątpienia ważnym wkładem w rozwój Myśli Towarzyszącej Polskiej Sztuce Współczesnej.

Być może brak wystarczającego uwrażliwienia prof. Dziamskiego na delikatności i meandry niezależnego ruchu artystycznego lat 80 tych, wynika z faktu iż w nim nie uczestniczył, korzystając w tym czasie z dobrodziejstw państwowych instytucji , które ‘kultura zrzuty" bojkotowała.

Marek Janiak

do zdania powyższego również przyłączają się pozostali członkowie grupy
"ŁODŹ KALISKA"
Andrzej Świetlik
Adam Rzepecki
Andrzej Wielogórski

Łódź, listopad 2010

fot. dzięki uprzejmości Galerii Atlas Sztuki
fot. dzięki uprzejmości Galerii Atlas Sztuki
  1. 1. Grzegorz Dziamski "Nowoczesny gabinet osobliwości, czyli sztuka gestów", w: internet: strona galerii Atlas Sztuki, http://www.atlassztuki.pl/pdf/brzuch2.pdf, przytaczane cytaty za tym tekstem
  2. 2. J. Ciesielska, "Kultura zrzuty", w: "Kultura zrzuty", red. M. Janiak, Warszawa 1989, s. 10