Kongres OFSW. Stenogram ze spotkania plus FAQ

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

To nie było zwykłe spotkanie środowiskowe. Powołane po krakowskim Kongresie Kultury Polskiej (KKP) przez samorzutnie zawiązaną Grupę Inicjatywną Obywatelskie Forum Sztuki Współczesnej (OFSW) ujawniło swój potencjał na spotkaniu 1 grudnia. Ten szczególny „kongres" - bo tak chyba wypada nazwać zgromadzenie środowiska sztuki współczesnej - miał miejsce w obszernej, nieco oldskulowej (drewniane wstawki, scena i kurtyna w kolorze bordo) Sali Kinowej w podziemiach gmachu Muzeum Narodowego w Warszawie. Sala duża - jak to w Muzeum Narodowym - więc nie zapełniła się całkowicie, ale niewiele brakowało. Z pewnością „środowisko" to coś więcej niż półtora tuzina osób ze świecznika obradujących niedawno na zwołanym przez Ministra Zdrojewskiego w Krakowie KKP. Na „naszym" kongresie w Muzeum Narodowym byli „wszyscy" - może „prawie wszyscy" - dyrektorzy z grupy inicjatywnej OFSW, zastępcy dyrektorów i kierownicy działów wiodących instytucji sztuki w kraju, kuratorzy, a nawet ich asystenci, galerzyści i galerzystki, kilku prezesów fundacji i przedstawicieli stowarzyszeń zwanych umownie „endżiosami" (od ang. NGOs). Wreszcie byli artyści z tymi „endżiosami" związani, artyści niezależni, zrzeszeni i niezrzeszeni, mniej lub bardziej zaangażowani, a nawet krytyczni. Poniżej okraszona cytatami relacja ze spotkania oraz kilka najczęściej zadawanych w tych gorących dniach po kongresie pytań. Być może część z tych FAQ-ów już wkrótce doczeka się odpowiedzi.

Kongres rozpoczął gospodarz Piotr Piotrowski, który zaapelował do polityków „Chodźcie z nami!". Zdaniem Piotrowskiego to właśnie TU „będzie tworzona historia i tu będą tworzone modele przyszłego funkcjonowania i finansowania kultury". Zdaniem dyrektora Muzeum Narodowego „politycy mają szansę dołączenia się do tej inicjatywy, gdy się nie dołączą i gdy nie wysłuchają głosów obywateli tym gorzej dla nich". Piotr Piotrowski apelował do polityków jako obywatel, stojąc przed kamerami telewizji publicznej w instytucji, którą prowadzi. Rzut oka na salę. Polityków nie ma, ale to może nie aż tak istotne. W każdym razie tłum gęstnieje, sala prawie pełna, spóźnialscy nie przechodzą do pierwszych, pustych rzędów, wolą podpierać ściany z tyłu sali. Już pierwsze słowa Piotrowskiego inspirują pytania, które chyba przy tej okazji warto sformułować: udział polityków w OFSW wydaje się mało prawdopodobny, ale czy i jak forum zamierza oddziaływać na politykę? Jak definiuje własną polityczność? I dalej: jaka jest definicja „obywatela" (wydaje się, że na sali przeważają „obywatele eksperci" tak jak w grupie inicjatywnej dominowali „obywatele dyrektorzy")? Kto właściwie może należeć do OFSW? Nieprzypadkowo AICA, ICOM, ZPAP, SHS, ZAR mają to precyzyjnie ustalone w statucie, ale Forum statutu póki co nie ma... Czy faktycznie właśnie TU tworzona jest historia, tzn. przyszłość polskiej sztuki? A jeśli nie TU, to gdzie?

Piotr Piotrowski mikrofon przekazuje Joannie Mytkowskiej, dyrektorce Muzeum Sztuki Nowoczesnej, oraz stojącym obok niej pod sceną Hannie Wróblewskiej, wicedyrektor Zachęty, Monice Szewczyk, dyrektorce białostockiego Arsenału, oraz Karolowi Sienkiewiczowi, sekretarzowi Grupy Inicjatywnej OFSW. Joanna Mytkowska mówi o KKP w Krakowie, kiedy to środowisko - czy też raczej jego zaproszeni przed Ministerstwo przedstawiciele - zorientowali się „jak słabo nasza dziedzina jest reprezentowana i jak słabo są komunikowane nasze osiągnięcia, nasze potrzeby, ogromna rola jaką sztuka współczesna ma dla publiczności". „Dlatego - kontynuuje Joanna Mytkowska - postanowiliśmy się nad tym zastanowić i takim generalnym wnioskiem jest to, że brakuje nam reprezentacji. Środowisko tak zwanych plastyków jest reprezentowane przez Związek Polskich Artystów Plastyków, do którego większość z nas nie należy [...] Dlatego oprócz stowarzyszeń, z którymi z pewnością chcemy współpracować jak AICA czy Stowarzyszenie Historyków Sztuki, które gromadzą pewną część naszego środowiska o dość precyzyjnym profilu, [ale] gdzieś ginie ten wielki kapitał symboliczny. Przede wszystkim kapitał symboliczny, który należy do artystów i może dać naszemu środowisku i widoczność i skuteczność. Dlatego postanowiliśmy zaproponować założenie Obywatelskiego Forum Sztuki Współczesnej. Naszym głównym celem oprócz kontaktu, dyskusji środowiskowej byłoby wypracowanie standardów i formuł współpracy z instytucjami, z artystami, które pozwoliłyby unikać rozmaitych konfliktów, do których dochodziło w ostatnich latach na linii artyści, dyrektorzy instytucji a politycy, samorządy, czy lokalne władze. Ponadto chcielibyśmy wziąć czynny udział w reformie finansowania kultury, jakiej podjęło się Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i nasze środowisko praktycznie nie jest reprezentowane i nie konsultuje tej reformy. Ponadto są inicjatywy poza-ministerialne jak tzw. „ustawa instytutowa", o której tutaj więcej powiemy [...] Ponadto inicjatywy związane z różnymi środowiskami, z potrzebami artystów, których współpraca z instytucjami nie jest objęta żadnymi regułami. Nie wiadomo, czy należy im wypłacać honoraria za udział w wystawach czy nie. Jaki jest system stypendialny. Podobna jest sytuacja z „endżiosami". Podobna jest sytuacja z instytucjami, które mają bardzo niejasne budżetowanie, które nie wiadomo od czego jest zależne, których reforma nie jest właściwie w żaden sposób wymyślona. Jest też kwestia nowych instytucji, których potrzebujemy. Jest kwestia uracjonalnienia budżetów instytucji kultury (to najważniejsze sprawy dla środowiska...".

Joanna Mytkowska przekazuje mikrofon „Hani" Wróblewskiej. To oczywiście drobiazg, niemniej podnoszę go, gdyż jest on znamienny - oto później pojawią się liczne (i złośliwe) komentarze à propos fraternizacji dyrektorek i dyrektorów, Hani, Joasi, Jarka... Podobne pojawiły się po spotkaniu AICI w krakowskim Muzeum Narodowym (np. słynne już „Hanka i ja" na blogu Magdaleny Ujmy). Na szczęście nie wszystkie imiona łatwo i ładnie się zdrabniają, ale od zdrobnień robi się zdecydowanie mniej oficjalnie. W sumie i tak dobrze, że nikt nie posługuje się środowiskowymi pseudonimami. To być może na tym przykładzie widać, jak trudno sformalizować nieformalne do tej pory znajomości i przepływy władzy, a następnie nadać im formę właśnie „Obywatelskiego Forum".

Warto już teraz podkreślić przywołaną przez Joannę Mytkowską kategorię „kapitału symbolicznego". Kategoria rodem z klasyki socjologii kultury powracała kilkakrotnie podczas obrad. Termin niewątpliwie na miejscu, niemniej warto go przemyśleć konsekwentnie, tak jak zrobił to Pierre Bourdieu - a więc w relacji do kapitału ekonomicznego, do władzy politycznej, nie tylko symbolicznej. W tym sensie OFSW dostarcza niezwykłej okazji do redefinicji pola sztuki, do ujawnienia napięć i gry interesów. Na naszych oczach klarują się relacje władzy, w ruch idą habitusy, artyści zajmują określone pozycje, instytucje definiują własną tożsamość. To, co nieformalne, słabo widoczne, ujawnia się i staje punktem odniesienia. Kierunek słuszny, a do tego symboliczny: po dwudziestu latach kończy się definitywnie transformacja pola sztuki.

Hanna Wróblewska: „Chciałam Państwa poinformować, że efektem KKP było powołanie zespołów zadaniowych do opracowania poszczególnych wniosków, które padły na Kongresie. Na wszystkich panelach byli urzędnicy ministerstwa, którzy te wnioski - które padały z ust panelistów albo z sali - notowali. Teraz powstały zespoły zadaniowe, które głównie składają się z pracowników Ministerstwa oraz osób, które zostały zaproszone do konsultacji. Ja zostałam powołana jako osoba, która ma być liderem »zespołu zadaniowego do spraw ochrony twórczości« [śmiech]. Do tego zespołu ma należeć również sztuka współczesna. Do tego zespołu zaprosiłam i zgodzili się przyjąć zaproszenie: Monika Zielińska (artystka i prawnik), Grzegorz Sztwiertnia (artysta), Jarek Suchan (dyrektor Muzeum Sztuki w Łodzi)... Kto jest jeszcze z nami? Jarku...?".

Jarosław Suchan: „Andrzej Przywara, Dorota Monkiewicz...".

Hanna Wróblewska: „Andrzej Przywara (Fundacja Galerii Foksal), Dorota Monkiewicz (kuratorka wystawy Zbigniewa Libery [...] Praca nad tymi wnioskami uświadomiła nam, że nasze środowisko jest niedoreprezentowane. Gdybyśmy chcieli się skupić wyłącznie na wnioskach, które płynęły z KKP to muszę powiedzieć, że postulaty dotyczące budżetowania instytucji kultury związanych ze sztuką współczesną, tworzenia nowych muzeów tam się nie pojawiły lub były wyartykułowane na tyle słabo, że nie mamy się do czego odnieść. Oczywiście postanowiliśmy, zajmując się tymi wnioskami, że zamierzamy dać pewną preambułę. Natomiast jest nam bardzo potrzebna [...] współpraca z OFSW, które takie stanowisko będzie formułowało. Zanurzając się w rzeczywistość ministerialną odkryłam, że właśnie jest konsultowana nowelizowana ustawa o działalności kulturalnej, a ta ustawa dotyczy nas wszystkich. Przeczytałam ze zdumieniem, że ta ustawa była już konsultowana. Tę ustawę konsultowali wszyscy - związki zawodowe, związki stowarzyszeń, duże muzea typu Wawel czy Zamek Królewski, Muzea Narodowe, natomiast nie konsultowała tego żadna instytucja, która w jakikolwiek związana jest ze sztuką współczesną. Dlatego wierzę i mam nadzieję, że to Forum poruszy nas wszystkich, że będziemy tu dyskutować wszystkie tematy i problemy, które z różnych stron będą mogły być postulowane w kierunku ministerstwa, ale też w kierunku nas wszystkich".

To ważna wypowiedź: OFSW rodzi się z porażki „środowiska" na tak ważnym spotkaniu jak KKP. Ale kto do tej porażki doprowadził? Kto i dlaczego „słabo artykułował"? Dlaczego Ministerstwo nie ma się do czego odnieść i co „my", tzn. „środowisko" mamy o tym sądzić? Czy OFSW ma być rodzajem nieformalnego tygla, który dostarczy wysokim urzędnikom sztuki postulatów i rozwiązań, których sami nie byli w stanie wykrzesać z siebie podczas tych - jak się okazuje - słabych merytorycznie dyskusji krakowskich? Jaka jest relacja między OFSW i zespołami zadaniowymi pracującymi w ministerstwie, o których wspomniała Hanna Wróblewska? Czy grupa inicjatywna składająca się z dyrektorów nie „awansowała" po KKP do pracy merytorycznej w MKiDN, podczas gdy reszta środowiska ma stanowić tłum, który niczym na wiecu daje legitymację dla tych działań swoim „reprezentantom"? To by poniekąd pasowało do diagnoz Bourdieu. Z drugiej strony, „reprezentantów" nie delegowało OFSW, tylko Hanna Wróblewska, która zapraszała ekspertów (biorących udział w KKP, którzy później przeszli do Grupy Inicjatywnej)... Jaki powinien być przepływ wiedzy, postulatów pomiędzy OFSW i zespołami roboczymi MKiDN? Na jakich zasadach OFSW ma przystąpić do konsultacji projektów przygotowywanych przez MKiDN? Kto będzie OFSW w takich konsultacjach reprezentował?

Karol Sienkiewicz: „Forum powstało z inicjatywy 18, 19 osób, które weszły do grupy inicjatywnej i zebrały się w pewnym momencie i postanowiły, że istnieje bardzo silna potrzeba, żeby taka formacja powstała, która będzie zrzeszała bardzo szerokie środowisko artystów, historyków sztuki, kuratorów, dyrektorów instytucji, osoby zaangażowane w animowanie kultury w endżiosach. Przez ostatnich parę tygodni te osiemnaście osób współpracowało ze sobą na zasadzie wymiany mejlowej, kontaktów, które umożliwia technologia internetowa. I wydaje nam się, że takie nieformalne działanie okazało się bardzo sprawne i skuteczne i ułatwiające szybkie podejmowanie decyzje w sprawach, które pojawiały się na bieżąco. Pojawiły się do tej pory dwie sprawy, z którymi postanowiliśmy nie czekać do tego spotkania, tylko wypowiedzieć jako Grupa Inicjatywna Obywatelskiego Forum (GI OFSW) i zabrać głos w sprawie zmiany na stanowisku dyrektora CSW Zamek Ujazdowski i w sprawie zwolnienia z pracy Ryszarda Ziarkiewicza w Koszalinie. GI OFSW to nie jest Zespół Roboczy, który po takim spotkaniu jak dzisiejsze powinien reprezentować forum, tylko musimy wyłonić reprezentację, która byłaby o wiele szersza i która reprezentowałaby różne grupy wiekowe i różne instytucje, żeby nie była to tylko Grupa Zrzeszająca Dyrektorów [GZD - przyp. A. M.] i wydaje nam się, że powinien powstać Zespół Roboczy OFSW, który będzie taką reprezentacją OFSW, który powinien składać się z około 15 osób kontaktujących się ze sobą wybranych powiedzmy na roczną kadencję, czyli do następnego takiego walnego spotkania za rok od dzisiaj, który prowadziłby na bieżąco prace forum jednocześnie oczywiście informując wszystkich członków forum, konsultując z nimi swoje decyzje itd. Jakie funkcje spełniałby taki ZR OFSW? Przede wszystkim byłby właśnie reprezentacją Forum, czy środowiska wobec władz, wobec Ministra, konsultowałoby projekty ustaw i uczestniczyło w powstawaniu projektów ustaw i odpowiadałoby na bieżące potrzeby jak zabieranie głosu jak ostatnio pojawiła się sprawa CSW. Także członkowie OFSW mogliby zgłaszać swoje wnioski, postulaty, sugestie do ZR OFSW, a ten ZR powinien znajdywać rozwiązanie do tych poszczególnych kwestii czy palących spraw. Przy czym ważne jest, że ZR OFSW nie powinno wpływać na personalne decyzje. Jeśli już wypowiada się w jakiś kwestiach to chodzi o to, żeby stworzyć pewne standardy działania, żeby zmusić władzę, czy MKiDN, żeby wykorzystywało demokratyczne procedury, czy wpłynąć na instytucje, których dyrektorzy wchodzą w skład OFSW, aby wytworzyć pewne standardy pracy między artystami a tymi instytucjami. Więc wszystkie takie decyzje, np. listy czy pisma, które byśmy wysyłali byłyby konsultowane z wszystkimi członkami Forum i zostawiane byłyby 2-3 dni tak, żeby każdy mógł się wypowiedzieć i jakoś wpłynąć na tę decyzję. Na pewno, OFSW jako nieformalna organizacja nie będzie miało formy sprawczej. Jedyny sposób w jaki możemy działać to jest rodzaj lobbingu, wpływania na opinię publiczną, wykorzystywania mediów, budowania prestiżu".

Karol Sienkiewicz przedstawił precyzyjny plan działania i tego jak wyobraża sobie przyszłość OFSW, ale pies jak zwykle pogrzebany jest w szczegółach. Sienkiewicz nie dodał na przykład, w jaki sposób Grupa Inicjatywna, jako ciało zrzeszające osoby doświadczone w prowadzeniu zgromadzeń, wyobraża sobie wybór składu Zespołu Roboczego (ZR). Ta niejasność miała uruchomić już za moment chyba najdziwniejszą z możliwych procedurę wyłaniania „reprezentacji" środowiska. Zamiast „piętnastki" szybko okazało się, że skład ZR to kilka tuzinów osób, które zgłaszały się dobrowolnie, na zasadzie pospolitego ruszenia i dopisywały się do powołanych samozwańczo komisji nawet po zakończeniu Kongresu. Dlaczego nie było zgłaszania kandydatur? Dlaczego podczas kongresu nie było żadnego głosowania? Dlaczego nie głosowano powołania poszczególnych Komisji? Dlaczego nie głosowano propozycji Karola Sienkiewicza? Z pewnością utrudniło to szybkie przerzucenie dyskusji na salę bez uprzedniego wyboru osób, które mogły tym żywiołem pokierować. Wyglądało to trochę tak jakby Grupa Inicjatywna abdykowała, zanim ukonstytuowało się OFSW. W efekcie powstała proceduralna luka, która pozostawiła Forum w stanie zawieszenia. Być może chodziło właśnie o to, by OFSW pozostał w kształcie nieformalnej grupy lobbingowej? Tylko pytanie, czy w takiej roli skuteczniejsza nie byłaby Grupa Inicjatywna (czyli mające olbrzymi kapitał symboliczny Zrzeszenie Dyrektorów)? Chaos proceduralny i niezachowanie minimum formalnych reguł powoduje całą lawinę pytań, wątpliwości i rozterek nawet szeregowych członków. Odnosząc się do przykładów podanych przez Sienkiewicza można sobie przecież wyobrazić taką oto „patową" sytuację , że w OFSW jest dyrektor, który zwolnił Ziarkiewicza i nie zgadza na publikację listu w tej sprawie - co wtedy? Czy jest głosowanie? Czy wystarczy zwykła większość? Kto decyduje o formie listu i jego publikacji? ZR OFSW, całe OFSW, GI OFSW czy Sekretariat OFSW? Jaki jest właściwie status ZR OFSW (ciała, w którym znaleźli się ci, co się zgłosili)? Jakie są jego uprawnienia i procedura działania? Czy każdy ZR OFSW podejmuje decyzje autonomicznie i wedle ustalonych we własnym zakresie procedur i komunikuje je po fakcie reszcie Forum? Na czym polegają konsultacje (wysyłka maili? Formalnych pism?) i decyzja dotycząca tego, kiedy postulaty są gotowe do zgłoszenia - a także gdzie i komu? Czy ma charakter sądu koleżeńskiego/księgi skarg i zażaleń dla artystów, kuratorów, dyrektorów? Czy jest jakaś instancja odwoławcza? Komisja rewizyjna? Czy ZR OFSW ma z nadesłanych wniosków przygotowywać ustawy i postulaty do Ministerstwa i czy jest to ciało w tej materii kompetentne (jak na przykład zespoły powołane przez MKiDN)? Czy też raczej zebrane w komisjach tuziny bez wymogu minimum kompetencji mogą tworzyć co zechcą? Czy jedna osoba może przynależeć do kilku komisji? Jak powoływane są i rozliczane z pracy kolejne komisje?

Pytania rodem z kuluarów Sejmowych zaczynają krążyć także w kuluarach Muzeum Narodowego. Zaczyna się polityka sztuki.

Monika Szewczyk: „Ja występuję tu jako głos z głębokiej prowincji (śmiech). [...] Mam wesprzeć wypowiedzi poprzedników, które są w zasadzie pełne i nie potrzebują w zasadzie takiego wsparcia. Dalej Szewczyk mówi o potrzebie integracji środowiska, jeśli będziemy mówili jednym głosem, nawet przy różnicach, które na pewno się pojawią, to jednak zwarta reprezentacja jest ważna, bo na razie jesteśmy pomijani w tej ważnej rozgrywce".

Wydaje się, że kwestia relacji centrum/stolica jest zasadnicza dla przyszłości OFSW i powinna zostać przedyskutowana, raczej niż bagatelizowana. Głos Moniki Szewczyk, paradoksalnie, jest tego najlepszym dowodem. Swoją drogą, na razie otwarte pozostaje pytanie, o jaką rozgrywkę tu chodzi?

Hanna Wróblewska: „Miałam dziś telefon od Andrzeja Szczerskiego i wiem, że są też członkowie AICA na tej sali. [Andrzej Szczerski] usprawiedliwiał się, że nie przyjedzie, popierał inicjatywę forum, sam do niego przystępuje i ustaliliśmy, że nie chodzi broń Boże o to, żeby przejmować inne organizacje. Chodzi o to, żeby stanowić pewną całość, ale też dywersyfikować swoje siły. Chodzi o to, żeby do konsultacji było zapraszane i OFSW i AICA i każde inne stowarzyszenie".

Joanna Mytkowska: „Nie wiem, czy przystąpimy od razu do wyboru ZR OFSW, czy jest jakiś głos z sali, potrzeba komentarza, albo pytania?... Może tylko dodam, że niezwykle istotna jest ta współpraca między organizacjami i środowiskami, bo w całym polu kultury pracujemy w takiej dosyć trudnej sytuacji, w sensie odbioru społecznego i w sensie braków budżetowych i jest istotne, żeby próbować współpracować i niwelować to, co jest naszą codziennością, czyli konkurowanie o i tak za mały budżet. Chyba słuszniejsze jest lobbowanie za jego zwiększeniem. Wydaje mi się, że to jest ważna zmiana perspektywy, którą przyniósł KKP".

Wygląda więc na to, że toczy się (toczyła?) instytucjonalna wojna (rozgrywka) o pieniądze i przetrwanie. Być może współpraca w ramach OFSW ma to wyczuwalne napięcie pomóc rozładować, ale czy się uda? Czy po to jest OFSW? Jesteśmy jedną z „reprezentacji" środowiska (stron potencjalnego konfliktu), ale czy jesteśmy „środowiskiem"? Czy do OFSW należą tylko obywatele, czy też należą także - co sugerowali przedstawiciele Grupy Inicjatywnej - także zrzeszenia i instytucje (np. AICA, której jakże wielu znamienitych przedstawicieli stawiło się na Kongresie)? Brak formalnego charakteru OFSW sprawia, że mogą do niego należeć „wszyscy": i krytycy, i kuratorzy, i kolekcjonerzy, i marszandzi, i dyrektorzy, i artyści, i politycy i kto tam jeszcze się zgłosi. Czy nie za dużo grzybów w jednym barszczu? Według „reguł sztuki" Bourdieu w polu produkcji kulturowej następuje raczej specjalizacja i eksperci grupują się każdy w swojej dziedzinie, tworząc własne kodeksy mniej lub bardziej formalne reguły gry. Upraszczając, w jednej części pola dominują wartości symboliczne, w innej rządzi kasa. Tu sytuacja wygląda zgoła inaczej: zamiast specjalizacji - kumulacja. Związki zrzeszające artystów, rzeźbiarzy, krytyków sztuki, muzealników, historyków sztuki faktycznie mogą iść w odstawkę przy tak hybrydalnym meta-tworze. Swoją drogą, co ma robić Andrzej Szczerski jako prezes AICA Polska? „Rejtana" pod drzwiami Sali Kinowej? Przecież wszyscy w miarę aktywni członkowie jego stowarzyszenia zaangażowali się w OFSW, więc on też wspiera. Pytanie o relację OFSW z AICĄ pozostaje aktualne, podobnie jak zadane w toku dyskusji pytanie Mirosława Bałki o formułę komunikacji ze Związkiem Artystów Rzeźbiarzy, które zamiast wywoływać salwy śmiechu powinno skłonić do refleksji (może ZAR mógłby się zgłosić do OFSW?).

Najgorsze co mogłoby się OFSW przytrafić, to stać się przykrywką dla akumulacji przez jednostki władzy symbolicznej, ekonomicznej i politycznej.

W trakcie spotkania pojawią się nawet rzucone mimochodem głosy o powołaniu partii politycznej, a więc o grupie, która ma wspólny interes mówi się otwarcie. Tylko jaki interes może mieć dyrektorka galerii miejskiej z prowincji z prywatną inicjatywą sprzedającą w centrach kulturowych sztukę przez duże „$"? Albo artysta krytyczny z dyrektorem muzeum i zwalnianym z pracy tegoż dyrektora podwładnym kuratorem? Wygląda na to, że jeśli w ICOM-ie nie może zasiąść kolekcjoner obok muzealnika, a w AICE galerzysta pospołu z krytykiem, to w OFSW wszystko jest możliwe. Kapitały się miksują w imię wspólnego interesu, ale może to chwilowe? Może już wkrótce z szarej strefy wyłoni się nowe eksperckie rozdanie? Może zagrożona AICA weźmie się wreszcie do roboty? ZAR, ZPAP, ZPAF i co tam jeszcze przemyślą krytycznie swoją misję? Być może powstaną kluby zrzeszające kuratorów jak IKT czy Oracle. Lub networki kolekcjonerów, kto wie?

Anda Rottenberg: „Chciałam zapytać czy jest taka tendencja, żeby to grono się sformalizowało? Czyli, żeby stworzyć kolejne stowarzyszenie? Czy mamy działać jako dobrowolne zbiegowisko, że tak powiem osób, które będą społecznie różne rzeczy robiły. To jest ważne, żebyśmy się nad tym zastanowili".

Joanna Mytkowska: „Wydawało nam się, że ważne jest, żeby spróbować na razie jako organizacja nieformalna. Sprawdzić, policzyć się, jak to mówią, i zobaczyć jakie są potrzeby. Czyli żeby na razie nie formalizować tego zgromadzenia, czyli działać rzeczywiście jako Obywatelskie Forum: bardzo otwarte, do którego mogą należeć i osoby prywatne i inne stowarzyszenia, całe organizacje. Przy czym tak jak mówiła Hania, że to nie jest próba przejęcia ich kompetencji czy pola działalności tylko raczej stworzenia takiego dużego frontu, który z jednej strony jest potrzebą, ponieważ nasza dyscyplina się bardzo intensywnie zmienia i rozwija, a z drugiej strony jest potrzebą chwili. W tej chwili finanse kultury się reformują i powinniśmy wziąć w tym udział. Także jeżeli w jakimś momencie dojdziemy do wniosku, że potrzebujemy stowarzyszenia, zawsze będziemy mogli je w miarę szybko i sprawnie założyć na bazie OFSW, ale wydaje się, że w tej chwili taka formuła jest lepsza, chyba, że mają Państwo inne zdanie...".

Jarosław Suchan: „Kontynuując to, co mówisz, pomysł był taki, żeby pozostawić to ciało otwarte z jednej prostej przyczyny. Kilka najbliższych miesięcy to jest bardzo istotny czas, ponieważ w tej chwili rozstrzygają się kwestie reformy ustrojowej w obszarze kultury i my w tym momencie powinniśmy zabierać głos i powinniśmy być widoczni i powinniśmy artykułować nasze interesy i opinie, a powoływanie ciał jest czasochłonne...".

Powoływanie ciał jest „czasochłonne"? Wydaje się, że sprawni organizatorzy, nawet niekoniecznie zarządzający dużymi instytucjami publicznymi, mogą naprawdę przeprowadzić to w miarę sprawnie i bezboleśnie... Co istotne, w czasie rejestracji można działać wyjątkowo, według dość przecież prostych reguł stowarzyszenia - tak jakby to stowarzyszenie już istniało. Decyzja choćby o przystąpieniu do formalizacji zrzeszenia nie zapadła podczas tego spotkania, a myślę, że powinna jako pierwsza być głosowana i egzekwowana. W tej chwili nawet nie wiadomo jak z OFSW można się wycofać, jak odwoływać od decyzji i postanowień, jak na nie wpływać?

Dorota Jarecka: „Mam takie pytanie, propozycję i problem do rozważenia, zrozumiałam ,że pomysł stworzenia tej grupy roboczej ma się wiązać z pisaniem ustawy instytutowej. Jeśli tak, to wtedy pojawi się taki problem, że ta sama grupa miałaby pisać ustawę, konsultować ustawę i być takim centrum komunikacji pomiędzy tymi wszystkimi nami, czy nie należałoby tego rozdzielić? Ponieważ te kilka osób, które ma służyć do przejmowania wszystkich wiadomości i szybkiego reagowania, bo takie szybkie reagowanie właściwie już podjęliście, czy podjęliśmy właśnie w sprawie Ziarkiewicza - zresztą było to nawiasem mówiąc kompletnie nieudane, to była porażka...".

Joanna Mytkowska: „Dorota, nie. Cały czas możemy działać, mamy następne postulaty w tej sprawie...".

Dorota Jarecka: „Mówię o tym, co się stało teraz i o czym może nie wszyscy wiedzą, że ten nacisk, bo to był nacisk na demokratycznie wybranego prezydenta został odparty również przez demokratyczne struktury, czyli taki konflikt dwóch demokracji... W każdym razie czy by nie należało tego rozdzielić i stworzyć osobnej grupy, która będzie pracowała nad tą ustawą jeżeli w ogóle taki pomysł jest...".

Joanna Mytkowska: „Być może powinniśmy tak zrobić, tylko musimy pamiętać, że to nie jest tak, że możemy stworzyć grupę, która będzie pracowała nad ustawą, bo możemy co najwyżej konsultować drobne zmiany w ustawie, która obecnie funkcjonuje i te prace mają w tej chwili miejsce w Ministerstwie Kultury. Natomiast druga ustawa, na którą być może możemy mieć większy wpływ, to jest ta ustawa instytutowa, która jest wynikiem oddolnej inicjatywy tzw. środowisk twórczych, czyli wszystkich środowisk, którym brakuje pieniędzy i które chcą opodatkować przemysły kultury [...] Myśmy rozsyłali wszystkim załącznik projektu tej ustawy jako informację, ponieważ jako ciało nieformalne możemy ubiegać się ewentualnie o konsultowanie ustawy w ministerstwie".

Powraca kwestia kompetencji i dystrybucji władzy pomiędzy OFSW, gdzie „coś" ma się wydarzyć i Ministerstwem, gdzie ma miejsce zasadnicza praca nad zmianami w ustawie (do takich zmian ministerstwa ostatecznie są powołane). Jak mają wyglądać konsultacje? Jaki jest wpływ OFSW na „ustawę instytutową"? Dlaczego środowisko sztuk plastycznych wcześniej w pracach nad ustawą instytutową nie brało udziału? W wypowiedzi Doroty Jareckiej pojawia się problem niezwykle istotny dla Forum, które legitymację do działania czerpie z podkreślania demokratycznego charakteru zgromadzenia: kto ma rację w potencjalnym konflikcie racji, gdzie spierają się dwie strony mające do tego równe mandaty? Już pierwsze dwie akcje GI OFSW pokazały, że może być z tym problem: racja środowiska i przedstawicieli władzy wybranej w wolnych wyborach. W komentarzach po spotkaniu często pojawiało się przywołanie do Freudowskiego przejęzyczenia, przejścia z „WY" na „MY". Przejścia kluczowego dla zrozumienia funkcji OFSW, które ma być platformą właśnie jednoczącą środowisko. Pytanie, czy jest to możliwe. Realnie patrząc na sprawę powołania Forum należy przyznać, że zawsze jakaś forma wykluczenia, linia podziału zostaje przeprowadzona. Ciekawy, choć mało zrozumiały komentarz w tej sprawie wygłosił dyżurny komentator internetowych blogów Andrzej Biernacki, który powiedział, że jego zdaniem podział nie przebiega pomiędzy środowiskiem sztuki współczesnej i politykami, lecz wewnątrz pola sztuki. Z tego punktu widzenia istnieje emancypujące się i kumulujące kapitał symboliczny (i nie tylko) środowisko sztuki współczesnej i spychany coraz bardziej na margines instytucjonalny i artystyczny świat „onych", czyli wyśmiewanych ZPAP-owców, ZAR-owców, ZPAF-owców. Obecność Doroty Jareckiej sprawia, że warto na sali poszukać wzrokiem przedstawicieli innych mediów. Nie ma ich zbyt wielu: z „Obiegu" Grzegorz Borkowski, niżej podpisany i Aleka Polis, która kręci materiał wideo; brak Moniki Małkowskiej z „Rzeczpospolitej", z „Gazety Wyborczej" jest jeszcze Agnieszka Kowalska; z „Dziennika" Stach Szabłowski, ale nie ma Anny Theiss, Karol Sienkiewicz występuje jako inicjator, ale może też krytyk związany z „Wprost" i „Dwutygodnikiem"? Z pism branżowych chyba nie ma Piotra Bernatowicza, ale trudno w tej ciżbie wszystkich wypatrzyć.

Jarosław Suchan: „Być może wyniknęło pewne nieporozumienie, tutaj była mowa o dwóch ciałach. Jedno to jest ciało, które zostało powołane przez ministerstwo i to jest zespół roboczy, na którego czele stoi Hania Wróblewska i rzeczywiście rezultatem prac tego ciała ma być przygotowanie nowych regulacji prawnych, czy sugestii w jakim kierunku te zmiany miałyby pójść. Natomiast OFSW powinno działać, tak jak do tej pory działały innego rodzaju organizacje jak ZPAP, Rada Muzeów Polskich, które były zapraszane przez Ministerstwo do konsultowania tych zmian. Myślę, że jest tutaj prosty podział obowiązków. Nad konkretami prawnymi będzie pracował Zespół Roboczy. Natomiast OFSW powinno pozostać ciałem, z którym ZR miałby szansę skonsultować te zmiany i wysłuchać sugestii ze strony Obywatelskiego Forum rozumianego jako reprezentant środowiska".

Marek Świca, wicedyrektor krakowskiego Muzeum Narodowego, zaleca zatrudnienie prawnika by przedstawił proces legislacyjny. Nieznajomość prawa nie tłumaczy Forum, które bez takiej pomocy nie jest partnerem dla ministerstwa. Podobno prawnicy są na sali, odpowiada Karol Sienkiewicz. Poza tym możemy sobie zawsze znaleźć własnego prawnika (Hanna Wróblewska). Poza tym mogą nam pomóc prawnicy odpowiedzialni za ustawę instytutową (Joanna Mytkowska). Marek Świca - jako „legalista galicyjski" - popiera postulat legalizacji w formie stowarzyszenia OFSW. „Jeśli chcemy być skuteczni, to bądźmy silni świadomością jakie mamy rzeczywiste prawa i czego mamy się domagać", mówi.

Joanna Mytkowska: „Teraz powinniśmy sformułować podstawowe postulaty i z takim listem wybrać się do Ministra, by go o tym poinformować, a następnym krokiem byłaby praca nad tym jak i czy sformalizować naszą organizację i jak te postulaty zrealizować, bo na razie jesteśmy na etapie, gdy ustalamy wspólny front...".

Z ustaleniem wspólnego frontu może być jednak problem:

Kazimierz Piotrowski: „Proszę Państwa może parę takich postulatów, skoro o postulatach rozmawiamy. Po pierwsze, pieniądze wszystkiego nie załatwiają i oczywiście ruch obywatelski na rzecz pozyskania jak największych pieniędzy jest pożądany i należy go wesprzeć. Natomiast, żeby brać pieniądze od państwa, od narodu, który jest biedny jak wiecie, to trzeba coś od siebie dać, od struktury, którą tworzymy, którą chcemy tworzyć. Jeżeli za postulatami „więcej pieniędzy" pójdzie szereg postulatów, które spowodują, że my coś damy od siebie więcej dla społeczeństwa, to wtedy można żądać, co my możemy dać społeczeństwu? Przede wszystkim możemy dać przejrzystość własnych struktur. Nie może być tak, że my tolerujemy w naszym środowisku takie sytuacje, że nam się zrzuca z nieba rozmaitych kuratorów, którzy zostają dyrektorami. Zdecydujmy się: albo respektujemy te demokratyczne reguły gry, albo nie. To po pierwsze. Po drugie, musimy jako środowisko przede wszystkim się organizować i wszelkie osoby, które wykluczają sztukę z historii sztuki, które cenzurują i śmieją później publicznie zabierać głos w obronie wolności sztuki, takie osoby powinny być z naszego środowiska na jakiś okres czasu eliminowane [głosy z sali: „Nazwiska, nazwiska!", ogólny szum, śmiechy i znów głosy wołające :„Po nazwiskach!", Kazimierz Piotrowski nie przerywa], a nie, że one zajmują poważne stanowiska i wszyscy są ich klientami i czerpią z tego korzyści. Następnie: byłem na takim panelu dyskusyjnym u prawników na Śląsku, na uniwersytecie, i podobno istnieje w Polsce prawo, które zabrania cenzurowania sztuki, cenzury prewencyjnej. Zapytałem prawników „a co za to grozi?" Prawnik dokonał analizy i okazało się, że można to tylko napiętnować, ale nic za to nie grozi. To pierwszy postulat: my musimy się po prostu nauczyć odpowiedzialności, a dopiero potem żądać od społeczeństwa pieniędzy. Nie będzie społeczeństwo dawać pieniędzy na rozmaitego rodzaju koterie. Musimy stać się naprawdę demokratyczni, przejrzyści".

Jako odpowiedź Hanna Wróblewska mówi o tym, że OFSW chce jasnych procedur budżetowania, procedur dotyczących pracy w instytucjach, wyboru dyrektorów, ale nie będzie personalnie wskazywać palcem kto i gdzie ma być dyrektorem. Procedury - to brzmi abstrakcyjnie. Kongres mógłby być ciekawym wydarzeniem, gdyby zamiast wyboru do Zespołu Roboczego doszło do wskazania „czarnych owiec". Być może w tym wypadku doszłoby do głosowania i wyboru „najczarniejszego charakteru sztuki współczesnej", bo zapewne tylu chętnych, co do pracy w ZR by się dobrowolnie nie znalazło.

Marek Sobczyk: „Czy może być tak, że OFSW nie posiadając osobowości prawnej i nie mogąc postulować jako ciało z osobowością pozostanie ciałem otwartym, które mimo wszystko może uprawiać taki rodzaj pracy „na", przez rozmaitość podmiotów i różnorodne interesy, bo trzeba zobaczyć jak to wszystko jest sformatowane, bo jakoś jednak jest, i jakoś się ludzie tu wybijają a potem bronią już tego status quo, niezależnie od tego na ile jest to status quo progresywne... Może to też wcale nie jest złe, żeby zrobić coś w rodzaju takiego gabinetu cieni, czy towarzystwa masońskiego - trochę za tą kotarą [wskazuje na bordo kurtynę na scenie] - można by zapraszać pojedyncze osoby i jakoś...".

Klimat podejrzliwości wobec działań OFSW i potrzeby transparencji był podejmowany na spotkaniu kilkakrotnie i przez różne osoby. Na szczęście Marek Sobczyk ostatecznie znalazł się w jednej z Komisji ZR OFSW, więc sprawa „towarzystwa masońskiego" rozeszła się po kościach.

Joanna Kiliszek: „To nie jest przypadek, że tak silne jak środowisko jakim jest środowisko filmowe ma tę ustawę, bo jest to najsilniejsze środowisko. I miałam takie szczęście w swojej pracy, że mogłam zobaczyć w pracy różne środowiska. Przepraszam za tę osobistą wycieczkę, ale już wracając do punktu wyjścia: widać, że przede wszystkim to środowisko ustalając taką ustawę dokonało po pierwsze analizy sytuacji, w której się znajdowało wcześniej. Konsekwencją tego było napisanie ustawy, ale znalezienie też konkretnego finansowania... W Polsce, Państwo mają oczywiście większe doświadczenie, ale jeśli chodzi o prywatne finansowanie, to ono właściwie nie istnieje, bo to jest też kwestia po prostu świadomości społeczeństwa. Świadomość jest taka jaka jest, lata też są takie jakie są. W związku z tym pytanie pojawia się następujące: czytając tę ustawę, którą pisał Pan Maciej Strzembosz między innymi, to jest to wszystko fantastyczne, tylko jak opodatkować? Będziemy podatkowali od kupowania dzieł sztuki? Będziemy artystów podatkowali od sprzedawania dzieł sztuki? No jest to po prostu fikcja... Duża część z Państwa była na KKP. Zostały tam przygotowane raporty, które dotyczyły ostatnich 20 lat. Tam się nie pojawił raport jak wygląda dzisiaj działalność kulturalna. Jak wygląda działalność w takich dziedzinach jaką jest nasza dziedzina. Nie było niczego prawie poza badaniem rynku sztuki współczesnej. Wydaje mi się, że dosyć istotne jest, jeśli Państwo chcą, jeśli chcemy wypracować takie rekomendacje, analiza tego, co się wydarzyło i tego, co się nie wydarzyło przez ostatnie 20 lat. To jest najbardziej istotne i dopiero od tego momentu można pisać różnego rodzaju ustawy. Sami piszemy teraz w IAM, żeśmy przygotowali ustawę i to nie jest wielka filozofia. Procedury owszem tak, ale to jest po prostu kwestia roku i znalezienia też sensownych ludzi. Natomiast, nie ma rzeczywiście analizy wiedzy. My reprezentujemy, mimo iż wydaje się, że jest to jedno środowisko bardzo różnorodne funkcjonowanie w tym środowisku, bo to są muzea, muzea w bardziej otwartej formie, bo to są galerie narodowe, bo to są galerie prywatne, bo to są też przede wszystkim artyści. To jest także pytanie o system stypendialny dla artystów, który tak naprawdę de facto w Polsce jest w formie szczątkowej. On właściwie nie istnieje. System funkcjonowania kuratorów. On też nie istnieje. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy uzależnieni od państwa i tutaj rzeczywiście tym partnerem do dialogu jest prawdopodobnie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, bo inne nie powstanie po prostu i regionalne władze, samorządy, w których są bardzo duże pieniądze. O wiele większe niż w MKIDN. Natomiast, jest to kwestia dramatycznej sytuacji jaką miał ostatnio Ryszard Ziarkiewicz. Natomiast, jest to kwestia po prostu dialogowania, lobbowania w stosunku do tych ludzi. I jeśli Państwo, jeśli będziemy pisali tę ustawę, to problem polega na tym, że my nie jesteśmy jako forum partnerem formalnym. To środowisko też powinno posiadać pewne ikony. Te ikony są tutaj na sali. Przepraszam, że wymienię kilka z tych nazwisk: czy jest to Zosia Kulik, czy jest to Zbyszek Libera, czy Mirek Bałka, czy Piotr Kurka, Marek Sobczyk, Ryszard Woźniak, Jarek Modzelewski. To są te oczywiste dla środowiska ikony, ale oczywiście one nie mają takiej siły rażenia jak Andrzej Wajda i Krzysztof Penderecki. Pytanie jak to uczynić?".

Joanna Kiliszek dotknęła co najmniej kilku ważnych tematów, które mogły stać się początkiem dyskusji. Po pierwsze, jeśli mowa o kapitale symbolicznym to choć jest go coraz więcej, to wciąż pole sztuki współczesnej jest bardzo słabe na tle innych pól produkcji kulturowej. Dlaczego? Po drugie, słabe jest też ekonomicznie i kwestia podatków wcale nie jest drugorzędna, bo z czegoś Instytut Sztuki Współczesnej trzeba utrzymać. Po trzecie, ikony nie mogą ot tak po prostu „same sobie" pracować na jeszcze większy kapitał symboliczny, tylko potrzebują do tego instytucji - i koło się zamyka. Na spotkanie przychodzi Maciej Strzembosz, jeden ze współautorów ustawy o Polskim Instytucie Filmowym. Bardzo solidnie przygotowana prezentacja prawnika. Wygląda na to, że ustawy są już na finiszu i na wiosnę będą zgłaszane w parlamencie. Trwają prace wykończeniowe i mają być gotowe w połowie grudnia. Wygląda na to, że niektórzy są nie tylko w OFSW, ale także w Obywatelskim Komitecie Mediów Publicznych, w którym udziela się Maciej Strzembosz, ale i Joanna Mytkowska. Jak wygląda relacja między „naszym" Forum i OKMP-em? Czy możemy czegoś się od nich nauczyć? Czy w tamtym Forum wybór komisji, zespołu roboczego i brak formalnego umocowania jest analogiczny do OFSW? Ale wracając do PISF, to stanowi on przykład niezwykłego sukcesu do naśladowania przez mające powstać już wkrótce instytuty branżowe (w tym Instytut Sztuki Współczesnej). Jeśli walka o PISF trwała dwadzieścia lat, to w wypadku nowej ustawy powołującej do życia nowe instytuty być może uda się do przyszłych wyborów. Rząd ponoć zrozumiał, że inwestycja w kulturę i kapitał ludzki się opłaca, że każda złotówka zainwestowana w kulturę zwraca się nie raz i nie dwa, ale nawet i pięć razy. Zatem mają powstać kolejne inwestycyjnie trafione instytuty, w tym „nasz". Dowiadujemy się jednak, że projekt ustawy, który dostaliśmy w załączniku do zaproszenia na spotkanie OFSW jest już nieaktualny, że prace dalej trwają i są jeszcze bardziej zaawansowane (trwają - chyba - już z udziałem OFSW...). Z konkretów wiadomo jak będzie utrzymywany system instytutowy (z pieniędzy budżetowych i podatków od przemysłów kultury, a także niewielkiego podatku od CIT i być może jednorazowej opłaty od pobytu turystycznego), ile będzie miał do dyspozycji (60-80 milionów złotych do rozdziału na każdy instytut, który taką kwotą obraca i rozdziela wśród podmiotów zainteresowanych), wiemy, że te pieniądze budżetowe - jak i same instytuty - będą poza zasięgiem polityków, co pozwoli na ciągłość i niezależność jak ma to miejsce w wypadku PISF. Dlatego właśnie potrzebne jest mocne środowisko, mówi Strzembosz, które będzie za „swój" instytut odpowiadało. Każde środowisko zarządza swoim instytutem. Tyle, że jeśli muzycy wyłaniają ekspertów i radę Instytutu Muzycznego to już ustawodawca nie rozstrzyga czy w tym środowisku więcej władzy dać jazzmanom, czy raczej reprezentantom muzyki klasycznej... Tu jest pies pogrzebany. OFSW ma być partnerem do rozmów przy powoływaniu instytutu (do pracy nad ustawą już jest spóźnione). Chodzi o to, żeby nagle nie weszli do gry zorganizowani formalnie ZPAP-owcy i inni ZAR-owcy, bo na to się zanosiło do czasu spotkania podczas KKP (dla ludzi spoza świata sztuki współczesnej niejasny jest kształt „naszego" środowiska, za to jasnym jest, że ważne są formalne stowarzyszenia)... Rada ISW to raz, dwa to oparty na eksperckiej wiedzy system przyznawania grantów - skąd brać ekspertów? OFSW lepiej niż ZPAP... Przy tak zawrotnej i nieosiągalnej dla żadnej instytucji publicznej w tej chwili kwocie jak 80 milionów złotych będzie musiała pracować spora grupa zawodowców. Dla PISF-u pracuje podobno 200 osób wybieranych losowo z eksperckiej puli (czy w komisjach ekspertów nie mógłby być podział np. jak w siatce ekspertów pracujących dla PISF - np. według klucza artysta, kurator/przedstawiciel instytucji publicznej, komercyjnej, trzeciego sektora?). To będzie meta-instytucja o niezwykłej sile ekonomicznej i symbolicznej. ISW będzie rozdawał karty na scenie artystycznej, a powołany na kadencję przez radę dyrektor będzie wolny nawet od nacisków ministra (co teraz jest nie do pomyślenia, na dobre i na złe).

Strzembosz: „Ja rozumiem, że są w ojczyźnie rachunki krzywd i że wielu z Państwa ma stosunek do ZPAP - jakby to powiedzieć delikatnie - jaki ja miałem do Związku Socjalistycznej Młodzieży Studenckiej, czy jak to się nazywało, ale funkcjonowało jako »ZSYP«, ale równocześnie proszę wziąć pod uwagę, że w pewnym momencie musi być - jeżeli my, jako środowiska twórcze mamy zarządzać dużymi pieniędzmi publicznymi, to musi być jakiś rodzaj weryfikacji demokratycznej we własnym środowisku, więc będzie sytuacja taka, że my chcemy zrobić dużo restrykcyjniej te rady instytutów, żeby nie było żadnych komisji konkursowych wybieranych przez ministra, tylko rady instytutu w konkursie powołują dyrektora instytutu, ale musi być jakaś reprezentacja, która z kolei deleguje ludzi do rady instytutu, bo jeżeli nie ma demokratycznej reprezentacji w obrębie środowiska, to jedyny mandat do mianowania ma minister kultury, który wybierze „wybitnych" przedstawicieli. I to on będzie decydował kto jest wybitny. Kochając obecnego ministra kultury, bliżej klasztora niźli przeora, wolałbym, żeby za jakiś czas Pan Czarnecki, czy Pan Podkański nie decydowali, który twórca jest wybitny w jakiej dziedzinie sztuki, a takich ministrów już widzieliśmy. Bardzo zachęcam, żeby się organizować, żeby nadawać sobie mandat, rozmawiać z różnymi środowiskami i pamiętać, że ten instytut będzie kompromisem między różnymi nurtami, także w waszym środowisku".

Dalej Strzembosz opisuje szczegółowo relacje między instytutami a Ministerstwem, kwestie podatkowe, rozdzielania zebranych z podatków pieniędzy między instytuty i dalej w środowisku (na projekty). Dyrektor instytutu może odwoływać się do ekspertów, ale wszystkie decyzje podejmuje ostatecznie na własną odpowiedzialność. Szczegóły zarządzania pieniędzmi w PISF, na projekty, na administrację własną. Opis procedury wyboru projektów i ekspertów oceniających dla PISF - obywatelski obowiązek uczestniczenia w systemie ekspertów. Jaka jest odpowiedzialność artysty za pieniądze publiczne, które dostaje? Udostępnianie dzieł (filmów) produkowanych za pieniądze publiczne przez Internet, tak żeby były dostępne dla wszystkich obywateli.

Pytania odnośnie strony obywatelskiej przedsięwzięcia zadaje Adam Adach, po nim wypowiada się Zbigniew Belowski z CSW „Elektrownia" w Radomiu, który porównuje forum do Forum Romanum, zaznaczając, że sala kinowa nie jest wprawdzie okrągła, ale... Belowski podkreśla, że OFSW może działać przez Internet, który jest skuteczną platformą komunikacji i przy użyciu tejże platformy powinno działać „nasze" forum (organizując petycje, podpisy). Formuła pracy przez Internet jest bardzo skuteczna, przejrzysta i wyklucza podejrzenia o „koterie". Hanna Wróblewska zadaje pytanie dotyczące genezy ustawy instytutowej i Maciej Strzembosz wyjaśnia dlaczego pisali ją głównie ludzie zajmujący się literaturą, muzyką klasyczną i filmowcy: „Reprezentanci innych środowisk twórczych nie chcieli się do nas - z różnych powodów - przyłączyć. Ponieważ dwa lata temu forum [OFSW] nie istniało, to nie mieliśmy z kim rozmawiać". Mówi o Obserwatorium Kultury jako fundacji, ciele, do którego może również przystąpić OFSW, po tym jak się ukonstytuuje (pytanie czy przystąpił? Czy przystąpi?). Strzembosz mówi o braku zainteresowania „Państwa środowiska", które sprawiło, że ileś rzeczy nie było konsultowane z nami... Odrabianie zaległości. Strzembosz mówi „Wiwat koterie! Koterie to grupy ludzi, którzy chcą coś zrobić. W sensie pozytywnym i negatywnym. Istotne jest to, żeby pozytywy przeważyły". Mówi o konieczności możliwie szerokich negocjacji środowiskowych ustawy zanim trafi ona do Sejmu, bo tam na pewno wykluczeni i przeciwnicy pojawią się by lobbować przeciw ustawie, bądź za jej zmianą. Im więcej będzie sporów w środowisku, tym łatwiej politykom powiedzieć, że ustawa jest zła, niedojrzała, nie można się nią jeszcze zajmować. Dominik Kuryłek pyta o to ile jest jeszcze czasu na organizację naszego środowiska, by doszlusować do trwających prac nad ustawą. Strzembosz odpowiada: „Pociąg jedzie, ale nie bardzo szybko i można jeszcze wskoczyć. Przy czym od Kongresu Kultury już ta rozmowa ze środowiskiem trwa". Pytanie z sali dotyczy tego, czy nie jest tak, że to ze strony Obserwatorium Kultury Polskiej nie wyszła żadna inicjatywa, chęć dialogu. Strzembosz odpowiada, że wysłali zaproszenie do ZPAP, ale nie dostali odpowiedzi - rozlega się śmiech - mówi dalej, że nie było więcej czasu na szukanie partnerów, tylko sami wzięli się do pracy. Dalej rozmowa o politykach i czy projekt jest wspierany przez PIS czy PO, czy ustawa nie zostanie utrącona jako „pisowska". Strzembosz się tego nie boi, raczej buduje poparcie polityczne potrzebne do przeprowadzenia ustawy w Sejmie i zdobycia podpisu prezydenta...

Po zakończeniu wystąpienia Macieja Strzembosza, Joanna Mytkowska ma propozycję, by chętni do pracy w Zespole Roboczym po prostu zgłosili się „na ochotnika", zaznaczając jednocześnie, że jest to intensywna i wymagająca praca. Po chwili ciszy zaczyna się lawina zgłoszeń: Zuzanna Janin, Piotr Kosiewski... Joanna Kiliszek pyta, „czy Państwo w ogóle wiedzą co chcą i co będą robić?". Joanna Mytkowska szkicuje pomysł na komisje „Standardów i procedur", „Projekt reformy finansowania kultury", „Sytuacja artystów", „Współpraca z instytucjami pozarządowymi"... Marek Sobczyk, Bogna Świątkowska, Łukasz Gorczyca, Magda Materna, Marek Świca... Hanna Wróblewska nie nadąża z notowaniem nazwisk chętnych. Joanna Mytkowska komentuje: „Nie wiem jak Państwo będą pracować w dwadzieścia osób", na co z sali pada głos: „Wszyscy się zapiszmy", śmiech. Hanna Wróblewska liczy na głos - jest już dwadzieścia jeden osób. Pytanie czy kogoś wykreślić? Joanna Mytkowska: „Możemy się umówić, że rada będzie kadencyjna i na następnym walnym zebranie za rok wybierzemy nową, bo skutecznie pracować można w dwadzieścia osób? Czy to nie będzie demokratyczna procedura?". Hanna Wróblewska czyta nazwiska artystów, żeby przypilnować, by nie zabrakło reprezentacji w Zespole Roboczym. Dyskusja na temat komunikacji przez email, Facebooka. Dominik Kuryłek sugeruje zorganizowanie bloga jako najwłaściwszego i najskuteczniejszego medium do komunikacji. Joanna Mytkowska: „Prosimy wszystkich, którzy nie dostają od nas wiadomości o podanie adresu mailowego. Wspólnie zastanowimy się w grupie roboczej, czy strona, czy facebook, czy blog jest najbardziej dla Państwa przystępny, jak przeprowadzać głosowania i konsultacje, ale myślę, że postulatów już nie będziemy w tej chwili głosować, bo chyba ich zarysy są jasne: że musimy spisać wnioski z dzisiejszego spotkania, sprecyzować je i dopiero wtedy poddać je pod dyskusję w Internecie".

Dominik Kuryłek: „Chciałem tylko zwrócić uwagę, że bardzo ważną kwestią jest to, żeby działalność OFSW była zgodna z zasadą, której Forum także się domaga, czyli transparentności. Żeby wszystkie działania bezpośrednio były upubliczniane na bieżąco".

Joanna Mytkowska: „Dobrze, to jak możemy to zrobić?".

Dominik Kuryłek: „Nie chcę reklamować Internetu, blogów itd., ale raczej zasadę na jakiej to powinno się odbywać. Dla mnie pewnym dyskomfortem było, że od pojawienia się idei Forum do pierwszego spotkania my absolutnie nie wiedzieliśmy nic o spotkaniach grupy osób, które się podpisały pod tym pierwszym tekstem...".

Joanna Mytkowska: „To nie było spotkanie, bo my nie chcieliśmy podjąć żadnych działań przed naszym spotkaniem".

Dominik Kuryłek: „No tak, ale ja się zastanawiałem, czy są jakieś spotkania, czy ich nie ma, więc tylko chciałem zwrócić uwagę, że to powinno być".

Joanna Mytkowska: „Dominik, ale to jest teraz twoje zadanie. Jesteś teraz w Zespole Roboczym i musisz dbać o to, żeby była pełna widoczność i transparentność każdego działania. Bo jesteś teraz za to odpowiedzialny jako członek Zespołu Roboczego".

Powracające pytania o komunikację i transparencje, o procedury, świadczą o wielkich oczekiwaniach i palącej potrzebie ustalenia konkretów - z proceduralnymi na czele. Czy to się stanie? Trudno powiedzieć. Dziwna była ta wymiana zdań: konkretna „apelacja" i obciążenie obowiązkami jednej osoby. Chyba jednak za transparentność nie może odpowiadać jeden tylko Dominik Kuryłek. Tak czy inaczej, spotkanie dobiega końca, na sali pozostaje Zespół Roboczy, który wciąż się powiększa.

Spotkanie OFSW kogo miało rozczarować rozczarowało, kogo miało uradować - uradowało. Ważne, że się odbyło, szkoda, że bez głosowań, których brak tylko potwierdza intuicję, że w środowisku sztuki współczesnej łatwiej jest o demokracji mówić niż ją w praktyce stosować. Można mieć tylko nadzieję, że Forum Romanum nie przekształci się w Forum Internetowe; z drugiej strony, jeśli ma być równie miejscem spotkań równie inspirującym, to czemu nie!

Uczestniczył, transkrypt na podstawie nagrania przygotował i komentarzem opatrzył:
Adam Mazur