Ciała w muzeum albo współczesne gabinety osobliwości

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
ANATOMIA PRAWEJ I LEWEJ POŁOWY LUDZKIEGO CIAŁA (MATERIAŁY PRASOWE)
ANATOMIA PRAWEJ I LEWEJ POŁOWY LUDZKIEGO CIAŁA (MATERIAŁY PRASOWE)

W ostatnich latach światowa, w tym również polska, publiczność miała niejednokrotnie okazję zobaczyć na własne oczy eksponaty, o których można by powiedzieć, że stanowią największą i najbardziej fascynującą tajemnicę ludzkości, a zarazem są jej najbliższe: ludzkie ciała. Choć wystawy te w sposób oczywisty budziły żywe i zróżnicowane reakcje wywołując często niesmak, a wręcz protesty tych, którzy powoływali się na wartości etyczne, zarazem przyciągały za każdym razem masową publiczność pomimo relatywnie wysokich opłat za wstęp. Wystawy objazdowe takie, jak pokazywana również w Polsce BODIES... The Exhibition1 czy wcześniejsze z cyklu Body Worlds2 oraz Our Body: The Universe Within3 pokazują pewną nową tendencję w zakresie sztuki muzealniczej; zjawisko, które przekroczyło wyznaczoną wcześniej granicę tego, co może zostać dopuszczone do bycia oglądanym. Zarazem jednak, jak będę próbowała to pokazać, wystawy te stanowią bardzo konsekwentną kontynuację pewnych procesów, będąc często wręcz ich zwieńczeniem.

Schemat ekspozycji zazwyczaj jest bardzo jednolity dla tego typu wystaw, dlatego wydaje się, że wystarczy przywołać jedną z nich, znaną najlepiej polskiej widowni. BODIES... The Exhibition prezentuje 13 całych spreparowanych ciał oraz 250 poszczególnych organów, które zakonserwowane zostały za pomocą tzw. metody plastynacji. Oznacza to, że po usunięciu z ludzkich tkanek wody i tłuszczu, wypełniono je płynną gumą silikonową, co w efekcie umożliwiło zaprezentowanie całych złożonych systemów ludzkiego ciała - zarówno kości, nerwów, mięśni i naczyń krwionośnych, jak i wszystkich wewnętrznych organów. Co więcej, same ciała poustawiane są w taki sposób, że przywołują naturalne pozy żywych ludzi w różnych sytuacjach życia codziennego. Wystawa swoim układem ekspozycyjnym przybiera ponadto silnie dydaktyczny ton, zestawiając obok siebie zdrowe i chore (np. wskutek nadmiernego jedzenia, palenia czy nieuprawiania sportu) organy. Tylko część eksponatów jest zamknięta w szklanych gablotach, a do większości zwiedzający mają bezpośredni dostęp i, choć ciał nie wolno dotykać, można do nich podejść bardzo blisko.

Należałoby już na wstępie postawić narzucające się pytanie, skąd pomysł na takie wystawy i skąd olbrzymie zainteresowanie nimi. Oczywiście można pytanie to skwitować prostą konstatacją, że tym, co człowieka fascynuje w najwyższym stopniu, jest on sam. To oświeceniowe dziedzictwo, które szczególnie silnie odżyło w postmodernistycznych czasach indywidualizmu i autonomii jednostki, niewątpliwie wywiera istotny wpływ na tak żywe zainteresowanie ludzkimi eksponatami. Jednak można by również dostrzec w tym zjawisku zwieńczenie pewnego procesu, który toczy się nie tylko od czasów pierwszych muzeów publicznych, ale wręcz od momentu, kiedy człowiek zaczął w ogóle zbierać materialne przedmioty. Jak pisze Manfred Sommer, człowiek to homo collector, zbieractwo leży w jego naturze. Choć przejawy tej cechy potrafią być rozmaite i do siebie właściwie niepodobne, gdyż obejmują zarówno zbieranie grzybów, znaczków, muszli, wszelkiego pożywienia, osobliwych i oryginalnych przedmiotów, jak i zbieranie książek, dzieł sztuki czy wreszcie wiedzy, to u podstaw wszystkich tych czynności leży pragnienie uporządkowania świata, objęcia nad nim kontroli poprzez zatrzymanie w czasie tego, co przemijające4. Akt zbierania byłby więc po pierwsze aktem poznawania świata, a przede wszystkim poznania samego siebie za pośrednictwem artefaktów przez człowieka wytwarzanych. W tym wymiarze zakonserwowane ludzkie ciała stanowiłyby ukoronowanie tego pędu ku poznaniu człowieka - oto bowiem zostaje odsłonięte to, co zawsze najbardziej skrywane; oto zostaje wyjawiona największa i najbardziej niedostępna ludzka tajemnica: wnętrze człowieka, to, z czego się on składa, jakie procesy wprawiają go w działanie, w życie. Z drugiej strony, zbieranie jawi się jako ucieczka przed śmiercią, próba unieszkodliwienia jej, odwleczenia tego, co nieuchronne. Również i w tym wymiarze na wystawach takich jak Bodies wytworzone zostaje wrażenie, że sen o przechytrzeniu śmierci został ostatecznie zrealizowany, gdyż oto zostają unieruchomione w czasie i zachowane na zawsze wśród żywych ciała samych ludzi.

Jako że powyższe dwa wymiary dają się zaobserwować jako kluczowe zarówno dla promocji tych wystaw, jak i dla ich odbioru, należałoby nieco wątki te rozwinąć i zegzemplifikować. Warto po pierwsze zwrócić uwagę, w jaki sposób najczęściej mówią o tych wystawach sami pomysłodawcy i organizatorzy: prezentują je jako narzędzie edukacyjne, w dodatku narzędzie, które w najdoskonalszy, bo dosłowny i niemal organoleptyczny sposób przybliża naukę człowiekowi: Wystawa ma olbrzymie walory dydaktyczne - mówi dr Roy Glover, emerytowany profesor anatomii i biologii komórkowej Uniwersytetu w Michigan, pełniący obowiązki głównego dyrektora ds. medycznych wystawy BODIES... The Exhibition. - Od wieków środowisko medyczne poznawało anatomię ludzkiego ciała badając ludzkie organy. W tej chwili, dzięki wystawie, tą szczególną wiedzę mogą także zdobyć osoby zupełnie niezwiązane ze środowiskiem medycznym5. Jest to, według autorów promocyjnych zapowiedzi wystaw, narzędzie edukacyjne na miarę XXI wieku, gdyż wiedza nie jest tu zapośredniczona przez modele, schematy, które nigdy nie będą tak „prawdziwe", jak sama rzeczywistość: to JEST sama rzeczywistość, to JEST sama prawda. Wydaje się, że ta iluzja prawdziwego, bezpośredniego doświadczenia, która stanowi tutaj kolejny wabik dla publiczności, ewokuje bliźniaczo podobne do niej marzenia etnologów i antropologów z pierwszej połowy XX wieku o wyjściu zza biurka swego gabinetu i wyruszenia w sam środek dzikiego buszu. Zarazem przypomina ona postturystyczne pragnienie znalezienia tego, co nie odkryte, nie zepsute cywilizacją, autentyczne. Choć wszyscy muszą być świadomi, że wystawa taka nadal pozostaje zinstytucjonalizowaną formą prezentowania szerokiej publiczności ludzkich artefaktów, czegoś sfabrykowanego i poddanego całkowitej kontroli, zarazem chcą wierzyć w owo złudzenie prawdy, prawdziwości, autentyczności, którą oni sami przyjeżdżają odkryć. Takie wrażenie sprawiają wypowiedzi publiczności na warszawskiej odsłonie BODIES... The Exhibition, jak ta cytowana przez „Dziennik": „Nie jestem lekarzem, ale mój dziesięcioletni syn pasjonuje się biologią. Może właśnie tutaj zdecyduje ostatecznie o swojej przyszłości, a nie po dwóch latach studiów, kiedy pójdzie na zajęcia anatomii" - mówi Marcin Baczewski, który wraz z żoną i dwoma synami przyjechał na wystawę z odległego o 150 km od Warszawy Sierpca6. Jednak edukacyjną misję wystawy bardzo intensywnie eksponują przede wszystkim jej twórcy. Wydaje się, że promocja owej naukowej misji BODIES... The Exhibition ma na celu z jednej strony zamknięcie ust etykom i tym, którzy w przedsięwzięciu tym dopatrują się jedynie efekciarskiego posunięcia marketingowego; akcji, która wykorzystując niezdrową ludzką ciekawość oraz pewną lukę na rynku, działa pod przykrywką nauki tak, aby osiągnąć przede wszystkim sukces komercyjny. Z drugiej strony jednak wydaje się również, że to ciągłe przywoływanie doniosłości tej wystawy dla postępu anatomii i patomorfologii, jak również dla przybliżenia odległego doświadczenia medycznego „zwykłym ludziom", może być ponadto próbą rozgrzeszenia tłumnie przybywających widzów, zrzucenia z nich poczucia winy, że robią coś niemoralnego, że przekraczają pewne tabu.

Drugiego ze wspomnianych wymiarów tego typu wystaw - stwarzania przez nie iluzji nieśmiertelności - można doszukiwać się między innymi w nieprzypadkowym opatrywaniu informacji o wystawie bardzo pozytywnymi komentarzami największych światowych sław, zwłaszcza aktorów i piosenkarzy-ikon popkultury o pięknych ciałach. Na stronie internetowej Body Worlds Günthera von Hagensa7 znaleźć można nawet osobną zakładkę zatytułowaną Celebrity comments, gdzie długa lista celebrytów takich, jak Nicole Kidman, Charlize Theron, Jennifer Aniston, Andre Agassi, Tina Turner, Gary Oldman, Demi Moore czy Björk, zachwala wystawę i dziękuje za nią doktorowi von Hagensowi. Z jednej strony te nazwiska oczywiście legitymizują projekt działając również jako rodzaj rozgrzeszenia, z drugiej jednak można by pewnie doszukiwać się w tej przyjacielskiej relacji między gwiazdami a doktorem faustowskiego poszukiwania sposobu na wieczną młodość, eliksiru na nieśmiertelność. Czyżbyśmy mieli uwierzyć, że doktor von Hagens (obok nazwiska zawsze pojawia się adnotacja o tym, że jest on doktorem) posiadł jakąś tajemną wiedzę, która jest w stanie przybliżyć nas ku nieśmiertelności? Chyba rzeczywiście taka jest jego strategia marketingowa, zważywszy chociażby na fakt, jak szczegółowo opisuje się jego metodę plastynacji, dzięki której możemy oglądać ludzkie ciała w tak łudząco „żywych" pozach8.

„ARCHITEKTURA” PŁUCA (MATERIAŁY PRASOWE)
„ARCHITEKTURA” PŁUCA (MATERIAŁY PRASOWE)

Wreszcie, tym aspektem ekspozycji ludzkich ciał, który wydaje się najistotniejszy z punktu widzenia ich odbioru, tak wielkiej popularności, ale też z punktu widzenia pewnego kontinuum w historii kolekcjonerstwa i wystawiennictwa, jest niepokojąca i fascynująca zarazem ich osobliwość. Nieprzypadkowo w tym kontekście używam tego określenia, gdyż to właśnie w gabinetach osobliwości, tych prekursorskich formach muzealnictwa, doszukiwałabym się źródeł perwersyjnego niemal zainteresowania wystawami typu BODIES... The Exhibition. Istotą gabinetów osobliwości, jak sama nazwa wskazuje, było poszukiwanie przedmiotów wyjątkowych, oryginalnych, nietypowych, często odbiegających od ich form normalnych czy zdrowych, a następnie gromadzenie ich w jednym miejscu. Celem tego gromadzenia było zaś coś więcej, niż tylko panoptyczne konstruowanie świata z intencją przejęcia nad nim absolutnej kontroli; celem tym było przede wszystkim tworzenie alternatywnego mikrokosmosu tego, co dziwne, swoiste, a co fascynuje, pociąga i przeraża zarazem, gdyż zaprzecza naturalnym kształtom, proporcjom, naturalnemu porządkowi. W to pragnienie konstruowania świata osobliwości składającego się z egzemplarzy oryginalnych, w jakiś sposób transgresyjnych, wpisują się doskonale interesujące mnie tu wystawy. Eksponowane są tam bowiem nie tylko egzemplarze zdrowe, „normalne", ale także ciała czy ich fragmenty zmutowane, zniekształcone chorobą czy nieprawidłowym trybem życia. Choć znów twórcy wystawy argumentują ich obecność troską o zdrowie i szacunek ludzkości do własnego ciała i oceniają je jako co najwyżej dosadne memento ku przestrodze, to nie sposób nie dostrzec uwodzącej siły tych eksponatów, tej samej, która skłaniała właścicieli gabinetów osobliwości do zamykania w jednym pomieszczeniu najdziwniejszych przedmiotów i naturaliów, twórców muzeów historii naturalnej, takich jak berlińskie Naturkundemuseum, do zamykania w słojach z formaliną zmutowanych myszy czy owadów, a siedemnastowiecznych rysowników do eksplorowania na papierze ludzkich ciał. Jeden z komentatorów wystawy Body Worlds - The Anatomical Exhibition of Real Human Bodies w Monachium tak pisze o jednym z eksponatów: Zażenowanie i szok wzbudza drastyczny preparat ciała kobiety w ciąży, pozbawionej skóry, z rozciętym brzuchem i ukazanym pięciomiesięcznym płodem9. Jednak, jeśli sięgnąć do chociażby wspomnianych rycin, takich jak Kobieta ukazująca swoje wnętrze Pietro da Cortony z Tabulae anatomicae z 1618 roku10, to można łatwo dostrzec, że nie tylko podobne fantazmaty na temat ludzkiego ciała nie są wcale niczym nowym, ale wręcz że dzisiejsze, „ożywione" wizerunki porozcinanych i sfragmentaryzowanych ciał stanowią konsekwentną, współczesną i skrojoną na miarę współczesności kontynuację tych samych pragnień, idei, sposobów patrzenia. Ten sam komentator pisze dalej z oburzeniem o publicznej sekcji zwłok: Ogromne kontrowersje wzbudziła również przeprowadzona przez profesora Hagensa w Anglii pierwsza publiczna autopsja ludzkich zwłok. Oglądana była przez setki osób obecnych na sali i transmitowana na żywo przez telewizję! Prasa grzmiała - „to show ze śmierci...!, profanator...!, horror...! Pomysł chory i odrażający". Ale za to londyńska wystawa plastynatów przyciągnęła 840 tysięcy zwiedzających11.

Ta prosektoryjność, bardziej dosłowna, jak w powyższym przykładzie, lub bardziej metaforyczna, każde powrócić do myślenia o tej wystawie jako o doskonałym odzwierciedleniu nowoczesnej pasji zbierania, segregowania, klasyfikowania, opatrywania określonym opisem, nazwą. Jest to ten sam stół prosektoryjny, do którego metafory odwołuje się Michel Foucault, kiedy bada procesy ustalania relacji odpowiedniości między słowami a rzeczami: Na jakim „stole", w jakiej przestrzeni identyczności, podobieństw i analogii rozmieszczamy zazwyczaj wielość bliskich sobie i odrębnych rzeczy?12. Jednak prosektoryjność tych wystaw ma też inny wymiar czy też pociąga za sobą inny rodzaj konsekwencji. Jest to właśnie owo pragnienie zobaczenia, co się kryje pod spodem, gdzie nikomu nie wolno zaglądać albo wolno tylko nielicznym, JAK TO WYGLĄDA. Szczególnie ważnym bowiem aspektem tych ekspozycji jest ich wizualny, spektakularny i wzrokocentryczny charakter. Wystawa jest przede wszystkim do oglądania, ciało ludzkie, martwe i spreparowane, też zatem zostaje tutaj dopuszczone do pola postrzegalnego (Rancièrowskiego sensible13), a proceder patrzenia, jakkolwiek mógłby wydawać się perwersyjny, tutaj zostaje zalegitymizowany. Jeśliby doszukiwać się źródeł tej legitymizacji, to zapewne należałoby sięgnąć do tezy Wolfganga Welscha o estetyzacji epistemologicznej: już samo poznanie naukowe posiada element estetyczny, gdyż ludzki intelekt poznaje w sposób kreacyjny. Welsch wnioski takie wyciąga z Kantowskiej tezy, że nie poznajemy rzeczy samych w sobie, ale jedynie zjawiska, a więc nasze poznanie nabiera charakteru fikcjonalnego, generatywnego, poietycznego14.

W wypadku BODIES... The Exhibition poznanie naukowe, deklarowane tutaj jako naczelny cel, powiązane zostaje przez twórców wystawy z praktykami ekspozycyjnymi w sposób już dosłowny. Oto estetyzacja epistemologii przedstawienia oraz centralna dla niej optyka pozwalają traktować świat jako wystawę, obraz do oglądania. Ciała ludzkie zostają więc poprzez owe uprawomocnione spojrzenie zdystansowane od oglądających je, są postrzegane tak, jakby to, co wewnętrzne i bliskie było tutaj zewnętrzne i odległe. Ludzkie eksponaty balansują na granicy owej wewnętrzności i zewnętrzności, absolutnej bliskości i oddalenia. Ten niejednoznaczny ich wymiar zostaje też wykorzystany przez twórców jako promocja wystawy już na jej internetowej stronie startowej - w formie reklamowego hasła przewodniego: Welcome to BODIES... The Exhibition. A phenomenal look at the phenomenon we call the human body15. Hasło to, z pozoru niewinne, zawiera w sobie całą esencję nowoczesnego (a nie ponowoczesnego!) doświadczenia wystawy. Oto bowiem ciało zostaje nazwane fenomenem, a więc tym, co się jawi, co przynależne do świata zewnętrznego, świata przyrody i co, w procesie poznania poprzez tę wystawę, zostaje poddane estetyzacji epistemologicznej (czy też jest w ogóle dzięki niej możliwe). Zarazem ten nieujarzmiony jeszcze, choć już przedstawiany, fenomen zostaje z kolei w dwojaki sposób uspołeczniony, unieszkodliwiony i poddany kontroli: po pierwsze poprzez sam proceder nazwania go ludzkim ciałem, a więc poprzez akt władczej klasyfikacji, po drugie natomiast poprzez spojrzenie, ów niepozorny „phenomenal look at", który ustawia asymetryczną relację władzy między „looking" a „being looked at".

UKŁAD MIĘŚNI W CZASIE BIEGU (MATERIAŁY PRASOWE)
UKŁAD MIĘŚNI W CZASIE BIEGU (MATERIAŁY PRASOWE)

Jednakże w owym akcie patrzenia na to, co jest jednocześnie wewnętrzne i zewnętrzne, jednocześnie dzikie i oswojone, co jest zarazem żywym ciałem i nieruchomym eksponatem, upatrywać należałoby nie tylko określonego urzeczywistnienia relacji władzy między człowiekiem a światem, przyrodą, obiektem epistemologicznych dociekań. W sposób oczywisty narzuca się tutaj również kategorie abjektu Julii Kristevej. Jak pisze autorka, [c]iało nie może zachować żadnego śladu swego długu wobec natury: musi być czyste, by być w pełni symboliczne16. Ciała eksponowane na wystawie oczywiście z jednej strony pozostają w porządku symbolicznym, patrzymy na nie jak na artefakty, na przedmiot dociekań i naukowych badań, obiekt przeznaczony do bycia oglądanym, analizowanym. Z drugiej strony jednak z eksponatów tych wycieka Lacanowskie Realne: obnażone zostają oto skrywane zwykle pod bezpieczną warstwą skóry, naskórka i odzieży żywe tkanki, mięśnie, organy, kości, nieuchronny i bolesny dowód przynależenia do nieokrzesanego świata przyrody. Ten perwersyjny akt przekroczenia czy unicestwienia granicy ludzkiego ciała sprawia, że w eksponatach z wystawy widz dostrzega swoje żywe ciało-mięso, owo fantazmatyczne Realne, dostrzega swoje wstydliwe „Ja", a zarazem widzi coś obcego, wyrzuconego poza ciało, a więc coś martwego. Jak pisze Kristeva, abjekt to ani podmiot (subject), ani przedmiot (object). To jest tu, tak blisko, lecz nie da się przyswoić. To się narzuca, niepokoi, fascynuje pragnienie, które mimo to nie pozwala się uwieść17. Ekspozycja taka zatem przeraża, wzbudza wstręt, obrzydzenie i protesty, ale jest to cena czy też warunek tego, że zarazem wywołuje intensywną fascynację, chorobliwą ciekawość. Co więcej, i co być może jeszcze bardziej transgresyjne, wystawa umożliwia wręcz zmysłowy kontakt z ciałami-eksponatami. Choć ich dotykanie jest z zasady zabronione (jest to zresztą zasada, która również pozwala odseparować się bezpiecznie od tych mięsnych obiektów poprzez nadanie im statusu muzealiów), to twórcy BODIES... The Exhibition zadbali o to, by widz potrafił sobie dobrze wyobrazić charakter taktylnego doświadczenia, odpowiadając w dziale FAQ dość szczegółowo na pytanie: What do polymer preserved bodies feel like?. Jednak owa taktylność doświadczenia urzeczywistnia się przede wszystkim w samym spojrzeniu, gdyż to wzrok ma moc dotykania mięsności ciała, gdyż spojrzenie zawsze jest spojrzeniem czyimś i zawsze wpisuje się w rejestr zmysłowego poznawania świata18. Również pod tym względem wystawy te stanowią pewną kontynuację tendencji i „sposobów widzenia", które obecne były już w gabinetach osobliwości, a także na wspomnianych siedemnasto- i osiemnastowiecznych rycinach czy na sztandarowej, przywoływanej między innymi przez Johna Bergera rycinie Albrechta Dürera Mężczyzna rysujący leżącą kobietę (drzeworyt z Pouczeń o mierzeniu cyrklem i linią, Albrecht Dürer, 1471-1528)19.

Współczesne gabinety osobliwości, jak można by określić takie wystawy, jak te tworzone przez Günthera von Hagensa czy Roya Glovera, stanowią na wszystkich z wymienionych powyżej poziomów konsekwentne rozwinięcie idei powstałych co najmniej u progu nowoczesności, a sięgają głęboko do najpierwotniejszych pragnień, fascynacji i lęków człowieka. U ich podłoża stoi ta sama ciekawość i potrzeba gromadzenia tego, co ciekawe. Ciekawość, o której Krzysztof Pomian pisze, że jest żądzą, namiętnością; żądzą widzenia, poznawania lub posiadania rzeczy rzadkich, nowych, tajemniczych czy szczególnych, czyli takich, które pozostają w wyróżnionym związku z całością i dlatego pozwalają ją osiągnąć20. Natomiast tym, co w sposób szczególny wyróżnia omawiane wystawy na tle ich poprzedników, jest przede wszystkim wpisanie się owej ciekawości w kulturę wszechobecnej konsumpcji. Jak za Lorraine Daston pisze Maria Popczyk, [c]złowiek ciekawy nie jest już pysznym astronomem podważającym istniejące prawdy, ale cieszy się rozrywką, wiedzą i posiadaniem, ciekawość stała się pewnym rodzajem zachowania konsumpcyjnego, zaś jej dynamika odzwierciedla dynamikę handlu dobrami luksusowymi21. Akt patrzenia byłby więc dodatkowo aktem konsumowania osobliwości, które dlatego, że są osobliwe, są też warte oglądania, a dlatego, że są warte oglądania, wzbudzają ciekawość i są pożądane22. Dodatkową w stosunku do gabinetów osobliwości cechą współczesnych ich odpowiedników jest hiperrealność eksponatów. Ciała, które dotąd występowały w formie woskowej, obrazowej czy zastępowane były ciałami zwierząt, urzeczywistniają w tym wypadku Baudrillardowską tezę o symulacji i symulakrach rzeczywistości. Oglądane na wystawie ciała stają się znakami pozbawionymi referencji, nie stanowią nawet mimetycznego odzwierciedlenia rzeczywistości, ale jedynie rzeczywistość tę symulują. I to właśnie owa symulakrowość, obok zdolności do zaspokajania potrzeby konsumowania, może zostać uznana za wyróżnik współczesnych, ponowoczesnych gabinetów osobliwości oraz ponowoczesnego sposobu ich doświadczania.

Na koniec należałoby być może choćby napomknąć o kwestii, która była tu konsekwentnie przemilczana. Pisząc mianowicie o wystawach, na których eksponatami są ciała ludzi niegdyś żyjących, trudno tak do końca uciec od pytania o ich ocenę moralną. Można, jak się wydaje, odnieść wrażenie, jakoby cała powyższa analiza miała służyć usprawiedliwieniu tego typu praktyk. Oczywiście nie to jednak było jej celem. Główną ambicją tego tekstu było naszkicowanie pewnej ciągłości pomiędzy opisywanym fenomenem a dużo wcześniejszymi praktykami w dziedzinach czy to anatomii, czy to historii sztuki, czy też samymi działaniami w obrębie życia codziennego, takimi jak gromadzenie tego, co niezwykłe czy osobliwe. Można natomiast analizę tę potraktować również jako próbę pokazania, w jaki sposób konstruowane są nie tyle usprawiedliwienia, co racjonalizacje decyzji o obejrzeniu wystawy -konstruowane zarówno przez ludzi odpowiedzialnych za PR wystawy, jak i przez ich widzów. Natomiast sam problem organizacji tego rodzaju wydarzeń masowych jest niewątpliwie etycznie niejednoznaczny i na tym stwierdzeniu zapewne należałoby poprzestać, a w kwestii indywidualnych sumień i indywidualnych racjonalizacji niech pozostanie decyzja, czy wydać kilkadziesiąt złotych na tę niewątpliwą (?) przyjemność...

PRZEKRÓJ PŁUC (MATERIAŁY PRASOWE)
PRZEKRÓJ PŁUC (MATERIAŁY PRASOWE)
  1. 1. wystawa Roya Glovera organizowana przez Spółkę Premier Exhibitions, Inc., Atlanta, po raz pierwszy otwarta 20 sierpnia 2005 r. w Museum of Science and Industry (MOSI) Tampa, Floryda, w Polsce od 21 lutego 2009 r. w centrum wystawienniczym Blue Expo w Blue City w Warszawie.
  2. 2. wystawa objazdowa Gunthera von Hagensa, pokazana po raz pierwszy w Tokyo w 1995 r.
  3. 3. wystawa objazdowa organizowana przez The Universe Within Touring Company, LLC of Baltimore, Maryland, pokazana po raz pierwszy w Orlando Science Center w 2006 r.
  4. 4. M. Sommer, Zbieranie. Próba filozoficznego ujęcia, przeł. J. Marecki, Warszawa 2003, s. 13-29.
  5. 5. wypowiedź Roya Glovera podaję za: M. Agnosiewicz, Wystawa trupów już w Polsce, http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,186818, data dostępu: 29.07.2009.
  6. 6. B. Sowa, Tłumy przyszły oglądać martwe ciała ludzi, Dziennik, 22.02.2009, http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article325478/Tlumy_przyszly_ogladac_m..., data dostępu: 29.07.2009.
  7. 7. http://www.bodyworlds.com/en/exhibitions/celebrity_comments.html, data dostępu: 29.07.2009.
  8. 8. por. m.in. http://www.bodyworlds.com/en/plastination/plastination_process.html, http://www.bodyworlds.com/en/plastination/method_plastination.html, data dostępu: 29.07.2009.
  9. 9. B.A. Uryn, Körperwelten. Profesor Gunter von Horror i jego wystawa trupów, http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4055/, data dostępu: 29.07.2009.
  10. 10. A. Wieczorkiewicz, Muzeum ludzkich ciał. Anatomia spojrzenia, Gdańsk 2000, s. 154.
  11. 11. B. A. Uryn, dz. cyt.
  12. 12. M. Foucault, Słowa i rzeczy, tłum. T. Komendant, t. I, Gdańsk 2000, s. 13.X
  13. 13. Por. J. Rancière., Dzielenie postrzegalnego. Estetyka i polityka, Wyd. Korporacja Ha!art, Kraków, 2007, s. 65-77 i in.
  14. 14. W. Welsch, Estetyka poza estetyką, tłum. K. Guczalska, Kraków 2005, s. 84-86.
  15. 15. http://www.bodiestheexhibition.com/bodies.swf, data dostępu: 29.07.2009.
  16. 16. J. Kristeva, Potęga obrzydzenia. Esej o wstręcie, tłum. M. Falski, Kraków 2007, s. 97.
  17. 17. Tamże, s. 7.
  18. 18. A. Wieczorkiewicz, dz. cyt., s. 39-47.
  19. 19. P. Berger, Sposoby widzenia, tłum. M. Bryl, Poznań 1997, s. 57-58.
  20. 20. K. Pomian, Zbieracze i osobliwości. Paryż - Wenecja XVI-XVIII wiek, tłum. A. Pieńkos, Lublin 2001, s. 81.
  21. 21. M. Popczyk, Estetyczne przestrzenie ekspozycji muzealnych, Kraków 2008, s. 64.
  22. 22. Tamże, s. 65.