Kendall R. Philips w artykule o słynnej Psychozie (1960) A. Hitchocka zwraca uwagę na niezwykle ostre reakcje towarzyszące pojawieniu się filmu w kinach. Przez wielu krytyków został on okrzyknięty obrzydliwym spektaklem, będącym odzwierciedleniem sprośnego, sadystycznego umysłu twórcy. W wielu krajach film ocenzurowano. Liczne organizacje religijne, jak również psychiatrzy, nawoływali do bojkotu (62). Jednak cała ta wrzawa nie powstrzymała widzów przed tłumnym ruszeniem do kin. Wręcz przeciwnie. Wzbudziła ich ciekawość i chęć zobaczenia tego, co zakazane, tym samym wspaniale komponując się z voyeurystyczną tematyką filmu.
W naszej kulturze estetyzacji ulega wszystko. Wszystko staje się obrazem, nawet to, co przerażające, straszne, co łączy się z wojną, cierpieniem, ze śmiercią. Pisała o tym Susan Sontag, że to, co dzisiaj wiemy o konfliktach zbrojnych, wiemy dzięki współczesnym fotografiom. Te fotografie zawierają jednak w sobie dziwny nadmiar, naddatek. Jest nim swego rodzaju piękno. To piękno pojawia się też w sztuce, która mówi o najtragiczniejszych wydarzeniach. Jak traktować ten rodzaj piękna? Czym jest ta estetyzacja zła i przemocy?
Przemoc i zło są dla mediów dużo atrakcyjniejsze nich ich opozycje: dobro i brak przemocy.
W 2005 roku w the Moore Space w Miami prezentowana była wystawa o zaskakującym tytule The Art of Aggression: Iraqi Stories and Other Tales [Sztuka agresji. Irakijskie historie i inne opowieści]. Celem ekspozycji było rozpoznanie czy też problematyzacja fenomenu agresji jako coraz bardziej istotnego czynnika w "korporacyjnych, terrorystycznych i narodowych konfliktach". Jak wyraźnie sygnalizuje podtytuł dzieła prezentowane na wystawie miały przede wszystkim stanowić odpowiedź na wojnę w Iraku i inne współczesne konflikty.
Ten tytuł może dziwić, a jednak wydaje się, że w naszej kulturze estetyzacji podlega wszystko. Każde przedstawienie jest w jakimś sensie przedstawieniem estetycznym. Dotyczy to również wydarzeń tragicznych i drastycznych. Pewnym estetycznym konwencjom podlegają na przykład zdjęcia przedstawiające współczesne tragedie, choćby fotografie prezentowane na Word Press Photo. Piękno, które możemy wyczytać ze zdjęć, ukazujących martwe ciała, ludzi pogrążonych w rozpaczy, wydaje się czymś niepokojącym.
Jeszcze bardziej niepokoi, kiedy piękno możemy odnaleźć w przedstawieniach faktów najbardziej drastycznych, takich jak ludobójstwo, zagłada. Także Holokaust przedstawiany jest w naszej kulturze według pewnych konwencji.
Pustynny krajobraz niemal przesłonięty wznoszącymi się kłębami dymu od eksplozji to przedstawienie, którego wizualna spektakularność chwyta w pułapkę własnej atrakcyjności.
Mimo, że odnajdywanie piękna w ruinach World Trade Center, wydawało się świętokradztwem, jak pisała Susan Sontag, to wizerunek płonących wież stał się medialną ikoną, a fotografie ruin eksploatowane na wystawach urzekały pejzażem zniszczenia.
Obraz monumentalizujący przedstawienie wybuchu wydłużonym pionowo kadrem kłębiących się chmur dymu i pyłu na złotym tle jest już u punktu wyjścia ikoną. Tym, w co obrazy zniszczeń i wojen przeistaczają się w ich medialnej spektakularyzacji i eksploatacji.
Od momentu, gdy po raz pierwszy wpadł mi w ręce, potwornie już wówczas zaczytany, egzemplarz Mechanicznej pomarańczy Anthony'ego Burgessa, do chwili, gdy w styczniu 2007 powstały pierwsze szkice Projektu Medchaniczna Pomarańcza, minęło jakieś czternaście lat. Najpierw czytałam wersję z rusycyzmami, potem tę bazującą na slangowej angielszczyźnie, wreszcie orginał. Zdanie otwierające powieść szybko stało się jednym z kultowych powiedzonek wśród moich znajomych, przywoływaliśmy je szczególnie chętnie zwłaszcza wtedy, gdy nadchodziła jesień. W międzyczasie obejrzałam Kubrickowską adaptację, zresztą w ciągu z innymi filmami, w których główną rolę zagrał Malcolm McDowell: If...
Johannes Rauchenberger i Alois Kölbl: Wydajesz się jednym z najostrzejszych artystów krytycznych skoncentrowanych na religii w Polsce. Z drugiej strony żaden artysta nie przywiązuje takiej wagi do wyobrażeniowego świata katolicyzmu. Jak wyczytaliśmy w jednym z wywiadów, rozdajesz swoim przyjaciołom opłatek jako przekąskę; Madonny są w Twoich pracach jedynie główkami Madonn, które możemy zobaczyć w słoikach; w gipsowych rzeźbach Jezusa i Marii odkrywasz przewrotne gesty lub wkładasz je pod ogromne termofory.