W obrazach Emilii Żakiety rzeczy pełnią istotną rolę, są często wyeksponowane na tyle, że staja się bohaterami obrazu na równi z ludzkimi i zwierzęcymi postaciami. Artystka syntetyzuje rzeczywistość - wnętrza i krajobrazy w taki sposób, że sprowadza je do przedstawienia kilku elementów, które są kluczowe: postaci i przedmiotów. Za pomocą postaci w otoczeniu kilku przedmiotów udaje jej się uchwycić charakter i sedno danej sytuacji, zwykłej, banalnej, codziennej - takie właśnie sytuacje są przez rzeczy współtworzone, przedmioty współkształtują naszą codzienność, zarówno tę współczesną, jak i tę obecną we wspomnieniach. Ulotne wspomnienia mało znaczących wydarzeń, bez patosu, niepotrzebnej egzaltacji. Cicho i spokojnie przemijają kolejne kadry z codzienności. Nie ma straszenia śmiercią, rozkładu, smutku, trwogi. - tak opisuje swoje prace Żakieta1.
Rzeczy, przedmioty codziennego użytku, mają w naszym życiu spore znaczenie, w końcu to one towarzyszą nam każdego dnia, to one zapewniają nam wygodę lub utrudniają życie, a nawet bywają złośliwe. Złośliwość rzeczy martwych - zwykliśmy mawiać w sytuacjach, w których przedmioty nas denerwują, płatają nam figle lub zachowują się niespodziewanie. Rzeczy martwych - tak jak by rzeczy mogły być żywe. Paradoksalnie próba opisania tej sytuacji wymusza antropomorfizację, która jest z resztą silnie obecna i dyskutowana w posthumanistycznych studiach nad rzeczami czy antropologii rzeczy. Przedmioty nie są oczywiście żywe w sensie organicznym, nie są istotami i choć nie działają bezpośrednio, to jednak są aktantami, można mówić o ich sprawczości, o tym, że odgrywają jakąś rolę, że współkształtują rzeczywistość, że coś powodują, wymuszają, skłaniają do czegoś.
Mimo to często drobne przedmioty codziennego użytku - o ile nie zyskają specjalnego statusu obiektu muzealnego lub przynajmniej antyku - znikają bezpowrotnie, ulegając raz na zawsze zapomnieniu. Proces ten zachodzi w szczególności współcześnie, kiedy to produkowane są głównie przedmioty nietrwałe, słabej jakości lub biodegradowalne, szybko się zużywające, a nawet jednorazowe. Z drugiej strony może to ilość pozwoli im przetrwać - z milionów kubeczków jednorazowych jakiś na pewno się ostanie w jakimś domu, jakiś zostanie sfotografowany. Artystka pisze, że pamięć o epizodach z życia umieszczonych w tych pracach też przeminie. Fakt, że nie są one sytuacjami ukazującymi rzeczy ważne jeszcze dobitniej wskazuje na ich ulotność. Trzeba zapamiętać jak najwięcej, gromadzić kolejne wspomnienia, dać jeszcze chwilę istnienia tym drobnostkom, które codziennie napotykamy. Ta potrzeba przechowywania daje poczucie bezpieczeństwa. Sprawia, że istniejemy gdzieś pomiędzy jednym dniem a drugim. W swoich pracach umieszczam te najbardziej kruche i podatne na zapomnienie sytuacje, takie, które nie miałby szans na dłuższe istnienie2. Taki moment przedstawia jeden z obrazów nadesłanych na konkurs w Galerii Sztuki w Legnicy Fikołek - spontaniczny gest i krótka chwila radości.
Innym obrazem z tej wystawy jest „Mniam mniam", ukazujący młodą kobietę w wąskiej spódnicy, siedzącą swobodnie na nowoczesnym czerwonym fotelu. Do jej piersi przytwierdzona jej rurka odsysająca mleko, która jednak zamiast prowadzić do jakiegoś naczynia, prowadzi do ust kobiety, zamykając niejako mleczny krwioobieg. Maszyna do odsysania nadmiaru pokarmu z piersi jest nieprzyzwoicie długa, wije się wokół ciała kobiety, kłębiąc się niepokojąco nad jej głową. Kobieta za pośrednictwem rzeczy staje się cyborgicznym, samowystarczalnym organizmem, który sam siebie karmi. Pracę można też rozumieć jako komentarz do kobiecego doświadczenia, na które może się składać na przykład odsysanie pokarmu za pomocą specjalnego przedmiotu. Urządzenie - wytwór technokratycznej kultury staje się pomocne, przyjazne, wyzwalające (od dyskomfortu czy bólu). Artystkę interesują maszyny, z których człowiek korzysta, ale one niekiedy też trochę korzystają z człowieka, a człowieka na to pozwala i się temu poddaje. Obraz jest parafrazą fotografii rodzinnej. Znalezione przypadkowo zdjęcie przyciągnęło uwagę artystki dzięki obecności niepokojącego urządzenia na ciele matki; rzeczy, której pojawienie się związane było z narodzinami artystki.
Motyw otaczania i oplątywania przez wijące się kable pojawia się w wielu obrazach Żakiety. Jest w nich coś opresyjnego. Z jednej strony sploty kabli wydają się wręcz organiczne, z drugiej, to, co w nich złowrogie to właśnie ich technokratyczna tożsamość, która stanowi opozycję dla tego, co organiczne. Kable są jednak też znakiem odmaterialnienia rzeczy i współtworzonej przez nie (komputer) tożsamości w świecie wirtualnym. Jak pisze Roch Sulima rzeczy tracą „ciężar właściwy", wizualizują się, zasiedlają świat wirtualny. Zatracają się różnicujące je skale mikro i makro. Ich macierzystymi kontekstami stają się sieci i przepływy3.
Kable zostają niejako wyabstrahowane z otoczenia, uwydatnione, docenione w swej funkcji użytkowej, jako element wyposażenia mieszkania, jako część cywilizacyjnej codzienności oraz w swej wizualnej formie - artystka pozwala widzowi docenić ich formę, kształty i ornamenty przez nie tworzone, wydobywając w ten sposób samoistność rzeczy, przedmioty jako byty w pewnym sensie pełne i niezależne, mające swoją materialną tożsamość4. W najnowszych teoriach kultury materialnej czy niektórych ideach posthumanistycznych pojawia się także koncepcja biografii rzeczy, którą przytaczam tu powołując się na Ewę Domańską5. Materialna tożsamość rzeczy - jak zauważa badaczka - może niekiedy ulegać zmianom wraz ze zmianą kontekstu, życie rzeczy zaczyna się w momencie wytworzenia i kończy w momencie zniszczenia, zużycia lub rozpadu, w tym życiu coś im się przydarza. To właśnie uchwyciła w swych obrazach Emilia Żakieta: życie rzeczy, tożsamości rzeczy i to, co przydarza się w życiu rzeczy. Te ulotne momenty, kiedy człowiek ich dotyka, kiedy stają się częścią wspomnienia, kiedy umożliwiają chwilę radości, kiedy uczestniczą w tworzeniu więzi międzyludzkich, kiedy chronią ludzkie ciała, jak choćby okulary słoneczne, ubrania, kołdra. Te banalne przedmioty artystka traktuje i odmalowuje z czułością i szacunkiem, doceniając je jako pełnoprawnych uczestników procesu tworzenia rzeczywistości6. Rzeczy bowiem nie tylko posiadają swoją materialną tożsamość, lecz także mogą współtworzyć naszą tożsamość, zarówno ogólnoludzką, społeczną, jak i indywidualną.
W obrazach Żakiety widać, że ludzie, zwierzęta, elementy przyrody i przedmioty mają siłę sprawczą i funkcjonują we wzajemnych powiązaniach, zgodnie z Latourowską teorią aktora sieci. Idea sprawczości rzeczy Bruno Latoura nie ogranicza się do sprawczości intencjonalnej, a zatem aktorami, aktywnymi podmiotami, które oddziałują i wpływają mogą być też elementy przyrody nieożywionej i przedmioty wytworzone przez człowieka7. Jak trafnie to ujmuje Domańska, Latour zwraca uwagę na złożone relacje panujące między podmiotami ludzkimi i nie-ludzkimi współtworzącymi działanie8 Artystka przedstawia „rzeczy w ruchu", w ich kulturowych trajektoriach i kontekstach, w procesach i strukturach, w działaniach i skryptach poznawczych czy „kompleksach znaczeniowych" - jak ujmuje to Sulima nie w odniesieniu do sztuki, lecz do humanistycznych studiów nad rzeczami. Sztuka odpowiada na postawione przez badacza pytanie: co ludzie robią z rzeczami, co rzeczy robią z ludźmi?9 A może tylko stawia je w inny sposób.