Monika Popow - W cyklu „Za granicą sztuki", który realizowany jest w Muzeum Emigracji w Gdyni, przyglądacie się sylwetkom wybranych polskich artystów-emigrantów. W tym kontekście dzisiaj chciałabym Was zaprosić do rozmowy o oczywistym, wydawałoby się, aspekcie emigracji, a mianowicie o przedmiotach, które artyści-emigranci zabierają ze sobą, decydując się na wyjazd. To jednak tylko pretekst. W szerszej perspektywie chciałabym porozmawiać z Wami o możliwości zastosowania perspektywy posthumanistycznej do badań związków pomiędzy sztuką i migracją, a także o roli muzeum w świetle studiów posthumanistycznych.
Hubert Bilewicz - Muzeum Emigracji w Gdyni opowiada o ludziach i ich losach, lecz również o rzeczach im towarzyszącym. Migrujący artyści zabierali z sobą - co dość oczywiste - narzędzia i materiały warsztatowe (choć wielokrotnie ze względu na ich dostępność i typowość odstępowali od tego balastu), często prace własne, studia, szkice bądź całe artystyczne portfolio, nierzadko przedemigracyjny dorobek właśnie padał ofiarą uprzedniej pragmatycznej selekcji bądź niespodziewanych, często dramatycznych okoliczności losu. To, co pozostawiano, zazwyczaj skazane było na rozproszenie, choć niejednokrotnie stawało się zalążkiem skrupulatnie gromadzonej schedy po twórcy, który wyjechał. Ważne były też rzeczy-symbole, przedmioty znaczące, czasem o statusie szczególnych nośników pamięci, memorabiliów, przedmiotów charyzmatycznych, swoistych quasi relikwii (jak np. portret narzeczonego, a niedoszłego męża Olgi Boznańskiej, Józefa Czajkowskiego, który artystka przewiozła do swej paryskiej pracowni i pod którym często lubiła być fotografowana). Wraz z artystami migrowały zatem różne przedmioty. Zresztą chyba cała historia sztuki w najszerszym i nie wyłącznie metaforycznym ujęciu - to historia migracji: artystów, dzieł, odbiorców, idei.
W tym kontekście szczególne pole dla myślenia o artystach-emigrantach stwarza perspektywa humanistyki nieantropocentrycznej, a zwłaszcza zwrot ku materialności, albo zwrot ku rzeczom. Bo przecież materia nie może wyłącznie być traktowana jako coś stałego, biernego i nieożywionego. To przecież coś, co żyje, choć właściwa dla nich jest sprawczość nieintencjonalna, niestabilna i niestała. Patrzenie na artystów od strony opowieści o rzeczach (choć nie wyłącznie ograniczonych do artefaktów), definiowanie ich w relacji do rzeczy, to perspektywa nęcąca zarówno dla historiografii, jak i muzealnictwa. Współczesna epistemologia relacyjna rzeczy mówi, że o tyle one istnieją, o ile istnieją w relacjach, tak jak ludzie. Bez rzeczy przecież człowiek nie byłby człowiekiem, albo byłby niepełny.
Dorota Grubba-Thiede - Ja z kolei, myśląc o przedmiotach, które towarzyszą ludziom w podróży mam dwa skojarzenia: niewielkie ikony, które kobiety najczęściej nosiły na piersi jako coś najbliższego, oraz objet trouve, przedmiot znaleziony, a więc też wybrany, który stanowi dzieło sztuki, lub też staje się częścią dzieła sztuki. Nie wydaje mi się możliwym ustalenie uniwersalnych prawd, gdyż właśnie wyruszanie w nieznane jest decyzją, która katalizuje się wobec nieporównywalnych kolei życia każdego człowieka. Jego jeden z licznych znaków indeksowych - odcisk linii papilarnych - wydaje mi się dobrą metaforą na niemożność ustalenia reguł. Decyzja o emigracji przychodzi w najróżniejszych momentach, często granicznych.
MP - Migracji towarzyszy też decyzja o pozostawieniu lub zabraniu ze sobą przedmiotów. Jest to decyzja, wydawałoby się, nieznacząca, ale przy głębszym spojrzeniu ukazująca nasze priorytety, sposób patrzenia na rzeczywistość, a wreszcie tożsamość - w jakiejś części definiujemy się poprzez rzeczy, które posiadamy. Rzeczy mają świadczyć o nas, są symbolami, z którymi się identyfikujemy.
DG-T - Podobno Alina Szapocznikow przywiozła z Polski do Francji ukochany sweter - prosty, niemal męski, surowy, w stalowym kolorze. Ubierała się w niego nieustannie przystępując do kolejnych rzeźb, wchodząc do pracowni. Dukty twardawych ściegów włóczki jakby katalizowały w jej głowie, i, jak sama mówiła, - „w sercu - te najodważniejsze, najniemożliwsze pomysły". Anna Odi, badająca prace Aliny Szapocznikow, przypominała też listy artystki z Paryża, w których pisała iż wyruszając z Polski zabrała ze sobą brązowe niewielkie rączki - przejmujące formalnie detale kommemoratywnej kompozycji (były to najmniejsze modele pomnika dla Oświęcimia wyróżnionego w głośnym międzynarodowym konkursie w 1958 roku). Mogły stanowić dla niej osobisty amulet, odnoszący do dramatycznych czasów dzieciństwa, do gehenny gett i obozów w których przyszło jej egzystować od trzynastego do dziewiętnastego roku życia. Myśląc o tym swetrze Aliny Szapocznikow przypominają mi się jej niektóre najpóźniejsze, niezwykle osobiste prace, w których żywicowe rdzenie łączyła z kolorowymi, włóczkami, motała, owijała. Były na swój sposób efemeryczne, nienormatywne, uwodzące i groźne zarazem. Wśród nich szczególnie piękna jest ta rzeźba Pogodna zima w Malakoff z roku 1971 roku, łącząca afirmację erotyki i lęk przed nieuchronnym przemijaniem.
MP - Myśląc o migracji i rzeczach nieuchronnie przychodzi na myśl kategoria ludzi odpadów, a idąc dalej homo sacer, ludzi mających jedynie życie biologiczne, nie istniejących jednak politycznie, pozbawionych praw człowieka, które Agamben wiąże z prawami obywatela danego państwa, ludzi będących, właśnie, rzeczami.
DG-T - W kondycję współczesności wpisana jest m.in. kategoria „wrogościnności", którą opisał Derrida określając w jaki sposób gościnność i wrogość są ze sobą ściśle splecione. Gościnność łatwo przeradza się we wrogie nastawienie, wobec ludzi, których podejmujemy. Z tym terminem łączy się wyraźne zjawisko stygmatyzacji społecznej oraz nierównych geografii, jakieś części świata pracujące na dobrobyt innych rejonów świata. Jerzy Bereś, używając własnego nagiego ciała do swoich akcji i manifestacji, sugerował transgresję „między podmiotem a przedmiotem". W niektórych okolicznościach współczesnego świata jedyną „rzeczą", którą udaje się obronić jest własne życie. Człowiek od nowa buduje wokół siebie możliwe nowe konstelacje oparte o bliskości bądź właśnie obcości.
MP - Migracja jako przeżycie graniczne wiąże się też z doświadczeniem traumy. I tutaj znowu pojawiają się rzeczy - symbole, pamiątki, lub też narzędzia komunikacji międzykulturowej.
DG-T - Widać to na przykład w twórczości Krzysztofa Wodiczki, który stał się emigrantem w 1977. Początkowo działał przede wszystkim w Kanadzie i USA, w kolejnych dekadach realizował już prace w licznych miastach świata, wracając też coraz częściej do Polski. W obiektach z cyklu Laska Tułacza, które przypominały atrybut pielgrzyma, Świętego Jakuba Starszego, więc w pewnym stopniu podnosiły i uświęcały współczesnych emigrantów, pozostawiał transparentną przestrzeń na „prywatne relikwie", amulety, które były wystawiane na ogląd społeczności „tubylców". Wodiczko, który w 2010 współtworzył w Muzeum Sztuki w Łodzi wystawę Wrogościnność - podejmowanie Obcych, podkreślał też rolę tworzenia „instrumentów ksenologicznych", które mają służyć poznaniu Innego. Wśród nich była właśnie Laska Tułacza. Wodiczko pisał, że przetrwanie polega na odsuwaniu pewnych ran i przeżyć, które zaczynają w nas się utrwalać. Według niego emigracja wiąże się z sytuacją posttraumatyczną. Pokrewną osobowością wydaje mi się Kosuke Tsumura autor projektu Final Home z 1996 roku - rodzaju płaszcza o czterdziestu kieszeniach. Strój ten z jednej strony nobilituje człowieka, nie stygmatyzuje, a zarazem umożliwia włożenie do czterdziestu kieszeni wielu rzeczy niezbędnych do przetrwania, staje się równocześnie domem. Ma służyć ofiarom kataklizmów i wojen, uchodźcom i innym ludziom, którzy stracili swe domy. Aby sprawdzić skuteczność Final Home Tsumura kilka nocy spędził w tym płaszczu pod gołym niebem.
MP - Zagadnienie sztuki artystów-migrantów nieuchronnie pociąga za sobą pytanie o ich upamiętnianie.
DG-T - Theodor Roszak wraz z rodziną wyjechał z Polski w wieku dwóch lat. Choć współtworzy historię sztuki powszechnej i w Ameryce odniósł najwięcej sukcesów, polskie korzenie miały dla niego znaczenie. Jego córka Sara Roszak po śmierci ojca przekazała Muzeum Narodowemu w Warszawie dwadzieścia osiem prac jego prac, by symbolicznie związać Theodora Roszaka z kulturą polską.
HB - Myślę, że pociąga ono za sobą łańcuch kolejnych pytań: czy artyści-emigranci powinni być reprezentowani poprzez artefakty czy też przez archiwalia (pamiątki osobiste, dokumenty o charakterze biograficznym)? Czy sylwetki twórców (osób wybitnych) powinny być w narracji emigracyjnej szczególnie eksponowane, czy winny zostać wchłonięte i zanurzone w dyskursie o całych falach emigracji, zbiorowościach, diasporach, klasach społecznych bądź partykularnych środowiskach. Czy zatem - mówiąc inaczej - losy artystów-emigrantów - powinny być historiami mniejszości, reprezentującymi przeszłości podrzędne, że strawestuję tu określenie Dipesha Chakrabarty'ego, czyli ulegać swoistej podwójnej subalternacji, tzn. podporządkowania?
MP - Pamięć, w tym pamięć narodowa, budowana jest właśnie za pomocą przedmiotów, które wybrane zostają na reprezentantów kultury narodowej. Posthumanizm i studia nad rzeczami przywodzą też pytania o rolę muzeum.
HB - Te dylematy prezentacji bądź respective reprezentacji tożsamości narodowej poprzez obiekty artystyczne to istotna kwestia. Upamiętnianie artystów narodowych natrafia niechybnie na rafy i pokusy polonocentryzmu bądź afirmacji polskości, co wobec zróżnicowanych etnicznie fal emigracji z ziem polskich budzić może zastrzeżenia. Niebezpieczeństwa megalomanii narodowej czy hegemonicznej narracji historycznej - jak się wydaje - są wpisane w ambiwalentny dyskurs każdej narracji/opowieści: artystycznej, historycznej, wystawienniczej wreszcie. Podobnych pytań może być oczywiście jeszcze wiele. Rzecz, przedmiot, obiekt muzealny, artefakt jest nośnikiem historii, nie tylko zresztą indywidualnych losów, osobistych przypadków, lecz wizualizowanych dziejów, procesów, mechanizmów - potrafi tę historię unieść, a jednocześnie być niezależny. Prezentacja artefaktów określa bowiem zazwyczaj charakter dyskursu ekspozycyjnego, co dotyczy oczywiście przede wszystkim muzeów artystycznych, niemniej w muzeach historycznych częstokroć są podporządkowane i zdeterminowane narracją o pozaartystycznym charakterze. Jak zauważyła kiedyś Ewa Domańska każde muzeum narażone jest na niebezpieczeństwo stania się ideologicznym aparatem państwa. Trzeba pielęgnować warunki tworzenia dyskursu wiedzy. Muzeum Emigracji w Gdyni stoi wobec problemów związanych z miejscem ewentualnych obiektów artystycznych i narracji historyczno-artystycznej w muzeum narracyjnym - jakim jest, i związane z tym kwestie dominacji bądź marginalizacji dyskursów artystycznych wobec hegemonicznej historiografii. Należy w tym miejscu jasno stwierdzić - Muzeum Emigracji w Gdyni nie zamierza tworzyć kolekcji obiektów artystycznych. Dlatego niezwykle ważnym wydaje mi się w kontekście budowania muzeum podkreślenie, że dyskurs historyczno-artystyczny, jak również dyskurs muzealny jest performatywny i partycypacyjny. Dbać należy by nie został zawłaszczony wyłącznie przez oficjalny dyskurs pamięci bądź zmanipulowany przez demagogów. Wyzwaniem dla muzeów jest oddanie przeszłości tym, do których należy.
„Za granicą sztuki" - zainicjowany w 2013 roku przez Muzeum Emigracji w Gdyni cykl edukacyjny poświęcony sylwetkom polskich emigrantów-artystów obejmował wykłady o wybranych dwudziestowiecznych artystach: Oldze Boznańskiej, Józefie Czapskim, Tadeuszu Potworowskim, Macieju Nowickim, Alinie Szapocznikow, Walerianie Borowczyku, Teodorze Roszaku, Zbigniewie Jarnuszkiewiczu i rodzinie Jarnuszkiewiczów (w Kanadzie) oraz Krzysztofie Wodiczko. W kolejnych latach planowane są następne edycje cyklu prezentujące sylwetki m.in. Stefana Norblina, Tamary Łempickiej, Stanisława Szukalskiego, Teresy Żarnowerówny, Marka Żuławskiego, Jana Lebensteina, Oskara Hansena, Romana Cieślewicza, czy choćby tworzących współcześnie Karola Broniatowskiego, Krzysztofa Bednarskiego i Igora Mitoraja. Cykl wznowiony zostanie jesienią 2014.
Kurator cyklu - Hubert Bilewicz
Prelegenci - Hubert Bilewicz, Jacek Friedrich, Irina Gavrash, Dorota Grubba, Zbigniew Mańkowski.
http://muzeumemigracji.pl/za-granica-sztuki/
Hubert Bilewicz - doktor historii sztuki, nauczyciel akademicki, edukator. Pracuje
w Instytucie Historii Sztuki Uniwersytetu Gdańskiego. Przez wiele lat związany z Akademią Sztuk Pięknych w Gdańsku. Zajmuje się badawczo m.in. historią architektury, dziejami polskiej sztuki użytkowej oraz historią szkoły sopockiej i gdańskiego środowiska artystycznego po 1945 roku. Interesują go zwłaszcza rozmaite (artystyczne i pozaartystyczne) uwikłania sztuki. Współkurator festiwalu sztuk wizualnych Alternativa w Gdańsku w 2013 r.
Dorota Grubba-Thiede - doktor w zakresie nauk o sztuce, magister sztuki, wykładowczyni, kuratorka wystaw, m.in.: „Stanisław Horno-Popławski (1902-1997). Droga Sztuki sztuka drogi" (PGS w Sopocie +16 edycji w l.2002-2006), „PAŃSTWO DYDONY - wybrane problemy współczesnej rzeźby polskiej" i „Resistance" (obie w 2010-2011 PGS w Sopocie, Galeria Nowych Mediów w Warszawie), „Krzysztof Malec- rzeźba dokumentacja twórczości" (PGS i CRP w Orońsku 2003-2004), „Magdalena Abakanowicz - Potnia Theron" (PGS w Sopocie 2012) i innych monograficznych wystaw m.in.:„...apokryfy, imponderabilia - Alina Szapocznikow (1926-1973)" oraz „Przebiśniegi" (obie w PGS w Sopocie oraz w Galerii Opera Teatru Wielkiego-Opery Narodowej w Warszawie 2013-2014) jak i „Katarzyna Józefowicz - Piotr Józefowicz ...anektując kolejną cząstkę czasu indywidualnego" i „Powidoki (PGS w Sopocie 2013-2014) oraz „Jerzy Bereś - Zbigniew Warpechowski. Ablucje" 2014 (PGS w Sopocie). Związana z Polskim Instytutem Studiów nad Sztuką Świata
Monika Popow - doktor nauk społecznych. Zajmuje się krytycznymi nurtami w teorii społecznej, w tym krytyką postkolonialną, posthumanizmem, postmarksizmem. Autorka publikacji z zakresu edukacji kulturalnej, krytycznej analizy dyskursu edukacyjnego, partycypacji społecznej, a także przedstawień wizualnych w kulturze popularnej oraz edukacji. Współautorka, wraz z Iwoną Zając, książki „Idealna. Od poradnika do dialogu", wydanej w 2012 przez Gdańską Galerię Miejską.