como espiar sin descargar nada press localizar numero movil here exposed cell pics programas para espiar por satelite el mejor espia gratis de whatsapp mua giong ong noi necesito espiar espia mensajes de texto de celulares telcel gratis como funciona spyphone pro como espiar blackberry messenger descargar programa prism espia

„Narracja w poprzek obrazów” – Katarzyna Swinarska w rozmowie z Justyną Smoleń-Starowieyską

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Justyna Smoleń-Starowieyska: To, co uderza w twoich dotychczasowych obrazach, to człowiek. Portret. Zbliżenie twarzy lub postać ludzka, najczęściej kobieca, wypełniająca prawie całą przestrzeń płótna. Nieraz odwracająca wzrok, innym razem obrzucająca widza przenikliwym spojrzeniem. Prowokująca. Skłaniająca do zapytywania. O nią, o mnie – obserwatora. Ale kto jest tu naprawdę obserwującym, a kto obserwowanym? I jakie istotnie pada pytanie?

Babeczka, olej na płótnie, 2010
Babeczka, olej na płótnie, 2010

Alicja 1, olej na płótnie, 2011
Alicja 1, olej na płótnie, 2011

Kobro 3, olej na płótnie, 2012
Kobro 3, olej na płótnie, 2012

Katarzyna Swinarska: Malowanie obrazów jest w moim przypadku procesem badania rzeczywistości, a może raczej macania, dotykania, rozbierania na części, próbą zrozumienia, czym jest badane zjawisko wobec reszty świata, jakie relacje łączą je z otoczeniem i jakie są wzajemne wpływy: konstruktywne i niszczące. Jednak aspekt badawczy jest tylko jednym z powodów, dla których przystępuję do obrazu. Drugim powodem jest próba interwencji w rzeczywistość. W jednym z wywiadów Sasnal mówi o momencie wyboru tematu obrazowania, który według niego jest, dla obrazu, momentem kluczowym. Wybierając przedmiot (temat) obrazu, wskazuję na niego i „wynoszę go do godności”. To działanie jest więc rodzajem manifestu.

Panna 1, olej na płótnie, 2011
Panna 1, olej na płótnie, 2011

Panna 7, olej na płótnie, 2011
Panna 7, olej na płótnie, 2011

Rzeczywiście na ogół maluję kobiety, ponieważ kobiecość jest dla mnie problematyczna na wielu płaszczyznach. Pierwsze twoje pytanie przypomina mi o zagadnieniu przedmiotu i podmiotu obrazu. Gdy studiowałam malarstwo europejskie, często uderzało mnie przedmiotowe przedstawianie kobiet, modelek i zastanawiałam się, z czego wynika fakt, że postać jest przedmiotem, nie zaś podmiotem obrazu. Malując figury kobiece, często z ciekawością wypatrywałam końca, aby przekonać się czy „moje” kobiety też będą przedmiotami… Wpadłam też kiedyś na pomysł podstępnej strategii polegającej na namalowaniu serii seksownych panienek, na które mieli skusić się kupcy, a „moje” dziewczyny jak partyzantki miały niepostrzeżenie podminowywać stereotypowe myślenie swoich właścicieli. Obrazy rozeszły się błyskawicznie, ale nie znam ich losów i nie wiem czy ten strzał był celny. W tym przypadku spojrzenie miało zakrzywioną trajektorię: najpierw kusiło i zwodziło, żeby na końcu oddać celny strzał w głowę.

Życie jest gdzie indziej 2, olej na płótnie, 2010
Życie jest gdzie indziej 2, olej na płótnie, 2010
Życie jest gdzie indziej 2, olej na płótnie, 2010

J.S.S.: Kant twierdził, że najważniejsze pytania filozofii można sprowadzić do jednego: „Kim jest człowiek?”. Patrząc na twoje prace odnosi się wrażenie, że podobną rolę przypisujesz sztuce. Czy kwestia tożsamości człowieka wyznacza twoje malarstwo? Czy jest jego źródłem, czy celem? Być może jednym i drugim zarazem? A może to tylko pretekst do ukazania innych problemów w dalszym horyzoncie zdarzeń, nieprzedstawionych wprost na obrazie, ale przynależnych człowiekowi uwikłanemu w szeroko rozumianą kulturę?

K.S.: Niestety muszę przyznać, że nie zadaję sobie pytania: „Kim jest człowiek?” i wydaje mi się, że to pytanie było roztrząsane na tyle sposobów, że odpowiedzi już mnie nie interesują, natomiast nie mogę jeszcze przejść do porządku nad pytaniem: „kim jest kobieta?”, bo chyba przyznasz jako filozof, że w historii filozofii nie była włączana do tych wyczerpujących rozważań. Pierwszym nurtującym mnie pytaniem było jak się ma kobiecość do człowieczeństwa, a przede wszystkim do Boga, do zagadnienia transcendencji itd.… Mam wrażenie, że większość moich obrazów, to dysputy z Bogiem, w którego właściwie już nie wierzę, a jednak nie potrafię przestać z nim dyskutować… I to jest potęga doktryny katolickiej: taki tatuaż mi zrobili na mózgu, że chociaż ich przeklnę tysiąc razy, nie zapomnę ich języka. Mówiąc w skrócie nie mogę pogodzić się z faktem, że kobieta jest upośledzona w „ekonomii zbawienia” i prześladuje mnie pytanie, czy ideologia kościelna jest głupia i zła, czy… może jest coś na rzeczy?

Siostry, olej na płótnie, 2010
Siostry, olej na płótnie, 2010

J.S.S.: Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że w twoich pracach chodzi o zwrócenie uwagi na indywidualną sytuację osób osadzonych w konkretnym dla nich czasie i otoczeniu, ale przecież zarazem portretowane przez ciebie postaci właściwie wyrwane są z kontekstu przestrzennego i dziejowego. Parafrazując słowa Heideggera, że sztuka jest uruchamianiem, udzielaniem się prawdy w dziele1, można postawić pytanie o to, jaką prawdę uruchamiasz poprzez malarstwo? Kogo prawda ta dotyczy? Czy wynika z twoich przeżyć? Z introspekcji, czy z obserwacji zewnętrznej rzeczywistości?

K.S.: Myślę, że skupienie na jednostkowej sytuacji, które mogłabym przyrównać do wzięcia pająka po lupę, powoduje, że widać tylko istotę rzeczy, a tło rozmywa się. W relacjach międzyludzkich interesują mnie mechanizmy uniwersalne, które naprawdę mają znaczenie dla obrazu świata. Natomiast faktem jest, że dostrzegamy, czy rozpoznajemy tylko to, co już znamy: np. idąc chodnikiem (jestem krótkowidzem nie używającym okularów) widzę coś, co rozpoznaję jako konkretny przedmiot posiadający swoją nazwę; po czym zbliżając się, zdaję sobie sprawę, że to, co leży jest bezkształtnym nieokreślonym niczym, a mój mózg próbował dopasować to coś do znajomego pojęcia. Na tej samej zasadzie, choć bardzo inspiruje mnie zewnętrzna rzeczywistość, obawiam się ryzyka podciągania obserwowanych zjawisk pod znany repertuar problemów. Czy mogę dostrzec coś, czego nie doświadczyłam? O czym nie mam pojęcia? Oczywiście trzeba poszerzać swój zakres pojęciowy przy pomocy różnych narzędzi, np. lektur, wystaw, czy filmów.

Śniąc o innych przestrzeniach 1, olej na płótnie, 2011
Śniąc o innych przestrzeniach 1, olej na płótnie, 2011

J.S.S.: Czy uznałabyś swoje prace za sztukę krytyczną? Zaangażowaną społecznie? Politycznie?

K.S.: Każda wypowiedź, również malarska jest w jakiś sposób politycznie uwikłana. Ja chyba balansuję na granicy, ale nie uważam tego, co robię za sztukę krytyczną, mimo, że odnoszę się krytycznie np. do nierówności społecznych w gospodarce globalnej. Jednak nawet w projekcie „Robotnicy”, w którym namalowałam 25 portretów robotników: mężczyzn, kobiet i dzieci z tak zwanych krajów trzeciego świata, punkt ciężkości obrazów jest „gdzie indziej”, tzn. nie potrafię na dłużej przykuć swojej uwagi do zagadnień materialnych i już widzę moich bohaterów w potyczce na spojrzenia z Bogiem i z widzem(!), gdzie nie idzie o higienę i bezpieczeństwo pracy, ale o totalne zagadnienia sprawiedliwości, mocy, dobra i piękna.

Skoki do wody 1, olej na płótnie, 2012
Skoki do wody 1, olej na płótnie, 2012

J.S.S.: Czy funkcją sztuki jest dla ciebie raczej odsłanianie, niż pokazywanie? Tak o swoim celu jako artystki mówi Marlene Dumas2, z której twórczością kojarzą się także twoje prace. Zgodziłabyś się z nią? Co powinna wówczas odsłaniać sztuka? I dlaczego malarstwo – które jest twoim zasadniczym medium – najlepiej spełnia tę rolę?

K.S.: Kocham Marlene Dumas za jej… swobodę płciową, pewność siebie, luz, za naturalność z jaką tworzy swoje przepiękne figury i twarze. W filmie o sobie „ Miss Interpreted” mówi: „maluje, bo jest kobietą” – jestem jej wdzięczna za te słowa. Oczywiście, że w sztuce chodzi raczej o odsłanianie… „Pokazywanie” może mieć dwa znaczenia: dydaktyczne lub ilustratorskie – albo „wiem lepiej” i pokazuję, jak inni mają myśleć i co mają robić, albo używam sztuki do ilustrowania prawd, które ktoś inny już zdefiniował – żadna z tych funkcji nie pasuje do sztuki i żadna z tych funkcji nie jest warta zachodu. Malarstwo jest zajęciem bardzo intuicyjnym – często myślę o tej czynności jak o śpiewie. Malarstwo daje taką możliwość, że można stanąć przed czystym płótnem (to tylko przenośnia, bo świetnie też się maluje na starych obrazach) i nie planując, namalować coś, co zaskoczy samego autora. Jest tu spora przestrzeń do odkrywania rzeczy, o których nie wiemy, a raczej sytuacja quasi mistyczna, kiedy obraz spływa na płótno, za naszym pośrednictwem, ale poza kontrolą.

Maska 2, olej na płótnie, 2010
Maska 2, olej na płótnie, 2010

J.S.S.: Czego dotyczy obecny cykl twoich obrazów? Do tej pory pokazywałaś nam człowieka, realną osobę ludzką, ujętą poprzez jej cielesność. Ciało - podobnie jak w koncepcji Maurice Merleau-Ponty’ego - jawiło się jako warunek obecności, „wehikuł bycia w świecie”3. Teraz w Twoich pracach pojawiają się postacie z bajek i baśni - Myszka Mickey, Królewna Śnieżka. A zatem postaci nienależące już do świata naturalnego, lecz do rzeczywistości kulturowej. Co poprzez to chciałabyś nam obecnie odsłonić i na co nakierować naszą - odbiorców refleksję?

K.S.: Ta koncepcja ważności ciała, związku świadomości z ciałem jest mi bardzo bliska. Uważam, że filozoficzna tradycja rozdzielająca duszę i ciało wyrządziła wiele zła i mocno zafałszowała nasze postrzeganie rzeczywistości.

Natomiast cykl obrazów z bohaterami bajek zrodził się w mojej głowie pod wpływem realnych wydarzeń i bardzo silnych emocji. Już rok temu, siedząc samotnie w górach na rezydencji artystycznej w Szwajcarii, czytając przesadnego, namolnego, stronniczego Slavoja Žižka, w książce „Lacrimae rerum, Kieślowski, Hitchcock, Tarkowski, Lynch”4, postanowiłam zdystansować się do swoich emocji i „wynająć aktorów”, którzy by je odegrali. Tak powstał cykl obrazów z twarzami aktorów z filmów Hitchcocka. Taka strategia pozostawia dużo więcej wolnej przestrzeni w obrębie obrazu i umożliwia widzowi projekcję własnych wspomnień, uczuć i doświadczeń na ekran płótna. Przedstawienie staje się tylko punktem zapalnym, który uruchomi projekcję w głowie widza.

Wróżka 1, olej na płótnie, 2013
Wróżka 1, olej na płótnie, 2013

Jak być kobietą, olej na płótnie, 2013
Jak być kobietą, olej na płótnie, 2013

W dotychczasowej pracy często posługiwałam się kadrami z filmów Quentina Tarantino i Larsa von Triera, poszukując w nich głównie figury kobiety i jej tożsamości w kontekście społecznym.

Tym razem pewne wspomnienie nasunęło mi skojarzenie z myszką Mickey z wczesnych filmów Walta Disneya i stąd wziął się cały cykl. Mickey i Minnie, to kochankowie doskonali, którzy ukazując śmiało swoje śmiesznostki i swoją płciową odrębność, przedstawiają cały wachlarz złożonych psychologicznie zachowań. Jednocześnie są tak zaangażowani w swój związek, że cały otaczający świat jest tylko scenografią dla ich miłości. Bohaterowie Disneya łączą w sobie psychologiczną głębię z dużym poczuciem humoru. Wcielanie się w kolejne postacie pomaga zrozumieć ich różne zachowania i postawy i jednocześnie zaakceptować podobne zachowania w realnym świecie. Ja np. mam problem z zaakceptowaniem swojego obrazu jako „mamusi”. W moim panteonie bohaterów Śnieżka jest mamusią i to … siedmiu facetów z brodą… Maluję jej śmieszne minki i powoli godzę się z tą rolą, oczywiście pod warunkiem, że zapewnię sobie jednocześnie obsadę w roli złej wróżki.

Sposób, w jaki Žižek opisuje filmy Kieślowskiego, Hitchcocka – w jaki przedstawia kolejne sceny, kreśląc odniesienia i znaczenia, które często wybiegają poza intencje reżysera, o których zapewne nie ma zielonego pojęcia! - nasuwa mi myśl, że współczesny obraz nie może już po prostu wyrażać osobistych odczuć czy traumatycznych przeżyć artysty. Bo kogo to obchodzi? W sytuacji, gdy w każdej chwili mogę sięgnąć do Internetu i przed moimi oczyma przesuwają się obrazy wojen z danej chwili, kataklizmów, prywatnych tragedii ludzi na całym świecie… Nasycenie świadomości społecznej historiami, faktami, emocjami jest tak wielkie, że dodawanie kolejnych emocji do zasobów wizualnych, wydaje się bezcelowe. Natomiast genialnym pomysłem jest wykorzystywanie gotowych historii, obrazów, znanych i przyswojonych, jako ekranu, na który widz, jak na dany znak, projektuje swoje historie. Używając obrazu jak szkieletu, tka na nim swoją opowieść, aby wreszcie móc ją ujrzeć i pojąć.

Narzędzia lacanowskiej psychoanalizy, których Žižek używa do analizy klasyków filmowych jeszcze lepiej nadają się do pracy z obrazami: narracja poprzeczna, przemieszczenie/décalage, motyw luki i pustki. W kolejnym projekcie idę o krok dalej i analizując zebrany materiał dokonuję dekonstrukcji i przemieszczam znaczenia z jednych obrazów na następne, łącząc je w ten sposób w jedną opowieść; doprowadzam do sytuacji w której narracja toczy się w poprzek obrazów.

Rozmowa była przeprowadzona przy okazji wystawy w baumgart/pacek akademicka w budowie

Uwodzić 2, olej na płótnie, 2013
Uwodzić 2, olej na płótnie, 2013
  1. 1. M.Heidegger, Źródło dzieła sztuki, przeł. J.Mizera, w: ­M.Heidegger, Drogi lasu, tłum.zbior., Warszawa 1997, s.38.
  2. 2. Jak wyglądam, kiedy na mnie patrzysz. Z Marlene Dumas rozmawia Katarzyna Bojarska, w: Dwutygodnik, nr 94, 10/2012, http://www.dwutygodnik.com/artykul/4045-jak-wygladam-kiedy-na-mnie-patrz... (dostęp 23.10.2013).
  3. 3. M. Merleau-Ponty, Fenomenologia percepcji, przeł. M. Kowalska, J. Migasiński, Warszawa 2001, s. 100.
  4. 4. Slavoj Žižek, „Lacrimae rerum, Kieślowski, Hitchcock, Tarkowski, Lynch” Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2011